Wróciłem do Poznania. W końcu mogłem wsiąść na kolarzówkę. Ruszyłem na północ, starając się omijać remonty. Garmin oczywiście – po pół roku spokoju – wyłączył się dwukrotnie w tych samych miejscach, co zwykle. Przeklęte miasto.
Ruch na drodze do Biedruska był absurdalny. Odwiedziłem wjazd na dawną drogę przez poligon. Zahaczyłem jeszcze o jedno osiedle, ale wyłożyli je tak niebezpiecznym brukiem (opona mieściła się między szczelinami), że była to moja ostatnia wizyta tamże.
Postanowiłem wrócić drugą stroną Warty. Zaskoczyły mnie śmieszki skaczące z lewa do prawa. Dodatkowo zostały bezmyślnie wyłożone kostką (no, poza krótkim odcinkiem przed Czerwonakiem). Jednak wolałem spokój w mieście powiatowym.