Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / Fuji

Dystans całkowity:42355.04 km (w terenie 3759.08 km; 8.88%)
Czas w ruchu:2223:14
Średnia prędkość:16.96 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:258498 m
Liczba aktywności:676
Średnio na aktywność:62.66 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Park Oliwski

  30.54  01:42
Tym razem za cel moich przygód obrałem Gdańsk. Temperatura była idealna do jazdy. Pojechałem do mojej nowej bazy wypadowej zostawić bagaż i ruszyłem na północ. W Gdańsku byłem kilka razy, więc centrum mniej więcej kojarzyłem. Wjechałem na drogę biegnącą aż do Gdyni, po której jechałem kiedyś w przeciwnym kierunku. Liczniki przejazdów rowerem przebijały poznańskie niemal czterokrotnie. Również liczba rowerzystów korzystających z infrastruktury była naprawdę pokaźna. Tam już się robi ciasno, żeby sprawnie i bezpiecznie podróżować. Niemal innowacyjne w skali kraju są też poziome znaki drogowe. W niewielu miejscach je widuję, a tam są one chyba wszędzie. Widziałem też sporo bubli i niedopracowań, że za głowę się można złapać, ale gdzie ich nie ma? Powinienem rozważyć Gdańsk na przyszłość.
Znalazłem się w Parku Oliwskim. Pierwsze wrażenie wywarł na mnie niesamowicie ogromne. Tunele drzew i kanał obsadzony żywopłotem wyglądały bajecznie. Niestety reszta parku wyglądała zwyczajnie, a już myślałem, że będzie to mój ulubiony park. Dostałem się do ogrodu botanicznego w stylu japońskim, dla którego właśnie zdecydowałem się odwiedzić Gdańsk. Brama torii wyjęta rodem z Japonii oznajmiała, że dobrze trafiłem. Było tam bardzo spokojnie, więc spędziłem trochę czasu na oglądaniu tego niewielkiego ogrodu.
Ruszyłem do Zatoki Gdańskiej. Tam czekała na mnie kolejna niespodzianka – rowerostrada wzdłuż wybrzeża. Świetnie to przemyśleli. Przyjemnie się jechało. Szkoda, że znaki kierunkowe, które widziałem tak licznie w Warszawie, są tutaj dopiero w powijakach.
Odwiedziłem na koniec Stare Miasto. Zjadłem kolację i wróciłem do siebie. Droga dojazdowa od północy jest koszmarem, więc pojechałem od południa. Było znacznie wygodniej.

Kategoria kraje / Polska, Polska / pomorskie, wyprawy / Gdańsk 2021, dojazd pociągiem, rowery / Fuji

Twardy teren

  111.40  06:42
Był przyjemny, dość wietrzny, ciut słoneczny dzień. Ruszyłem na spotkanie z Anią. Na dzisiaj zaproponowałem terenowy przejazd przez Wielkopolski Park Narodowy. Wjechaliśmy na Nadwarciański Szlak Rowerowy. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio jechałem wzdłuż Dębiny. Zwykle jeżdżę wszerz, żeby przedostać się przez Wartę. W Puszczykowie Ania pokazała mi interesujące muzeum Fiedlera, które chętnie odwiedzę pewnego dnia.
Po szybkim posiłku w piekarni, która była jedynym otwartym miejscem z jedzeniem w okolicy, ruszyliśmy do Jezior. Zwykle jeździłem tam kolarzówką po koszmarnym asfalcie, a tym razem na gravelu mogłem wjechać na całkiem wygodną ścieżkę biegnącą równolegle do drogi. Odwiedziliśmy groby powstańców, a potem skierowaliśmy się do Jarosławca. Plan zmodyfikowany przez Anię zakładał ciut krótszą drogę, a przez nieuwagę poprowadziłem po żółtym szlaku wokół Jeziora Jarosławieckiego.
Dostaliśmy się do Szreniawy, gdzie jest kolejne muzeum – tym razem rolnicze, przepełnione mnóstwem atrakcji. Wygląda na to, że warto je odwiedzić. Udało nam się trafić na przejeżdżający pociąg. Potem podjechaliśmy pod zabytkową wieżę widokową. Niestety nieczynną, ale tabliczka na budowli przykuła uwagę Ani.
Dalszy plan prowadził do Trzebawia. Dwukrotnie spadł mi łańcuch, który nie dał się tak łatwo nałożyć. Oby to się nie powtórzyło, bo łańcuch porysował mi ramę. Po Pierścieniu Dookoła Poznania dostaliśmy się do Mosiny. Tam zjedliśmy i ruszyliśmy ku Rogalinowi, zbaczając mocno w teren. Sporo dębów rogalińskich wyglądało na martwych. Dalej lasami na północ i byliśmy z powrotem w Poznaniu. Umordowałem się dzisiaj. Gravel w terenie nie był wygodny.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, setki i więcej, terenowe, ze znajomymi, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Leniwe maki

  12.65  00:41
Rano popadało. Potem było lekkie zachmurzenie i męczący wiatr. Nie chciało mi się jeździć, ale wyszedłem na chwilę, żeby sfotografować maki, które zauważyłem wczoraj. Zrobiłem krótką pętlę, a zanim wróciłem do domu, odwiedziłem jeszcze Szachty.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Park Wilsona i Cytadela

  34.44  01:43
Wyskoczyłem późnym popołudniem. Odwiedziłem jeden sklep w poszukiwaniu części do błotnika, żeby poprawić błąd projektowy mojego gravela. Nadal bez skutku. Potem wjechałem do Parku Wilsona, który mijałem już setkę razy, a nigdy nie widziałem od środka. Przespacerowałem się tu i tam, a potem ruszyłem do Cytadeli. Tam również wolnym tempem objechałem park, poszukując kwiatów. Zostało ich niewiele w porównaniu do tego, co było miesiąc temu. Potem przejechałem się nad Wartę. Ruszyłem Wartostradą w jedną stronę, potem w drugą. Wreszcie naprawiają koszmarną nawierzchnię na południowo-wschodnim odcinku szlaku. Zanim wróciłem do domu, odwiedziłem jeszcze Stary Rynek, gdzie zakończono badania archeologiczne, a wykopki przykryto płytą i ustawiono słupki z informacjami.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Dziewicza Góra

  74.17  04:23
Kolejny nieznośnie gorący dzień. Spaliłem się wczoraj na słońcu. Nie miałem za bardzo ochoty na długą wycieczkę, więc wspólnie z Anią wyskoczyliśmy w teren. Najpierw szlakami wzdłuż Cybiny, potem trafiliśmy na brak przejścia przez tory, który przysporzył chwilowe kłopoty. Musieliśmy znaleźć objazd w Kobylnicy, ale dzięki temu wpadliśmy na przyjemną ścieżkę wzdłuż rzeki Głównej. Potem przez Wierzenicę i po polnych drogach dotarliśmy na Dziewiczą Górę.
Droga powrotna była prostsza. Zahaczyliśmy o Aeroklub Poznański, gdzie trwały ćwiczenia przyprawiające o zawroty głowy. Potem wróciliśmy nad Cybinę, ale tym razem na drugi jej brzeg. Ania poprowadziła po bardzo ładnej ścieżce, na którą chyba nigdy nie wpadłbym. Za mało eksploruję to miasto.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Puszcza Zielonka, terenowe, ze znajomymi, rowery / Fuji

Sieraków

  110.13  05:21
Wiało ze wschodu, więc wykorzystałem podrzucony pomysł i wybrałem się do Sierakowa. Było okropnie upalnie. Ruszyłem najpierw standardowo do Szamotuł. Tam wjechałem na szlak EuroVelo 2. Przynajmniej tak mnie się wydaje, bo raz był niebieski, raz czarny, a nawet pokrywał się z drogą św. Jakuba. Dojechałem po takim cudaku do Ostrorogu, gdzie wybrałem skrót i wyszło, że pokonałem podobną drogę, co parę lat temu do Międzychodu.
Z Sierakowa ruszyłem do Puszczy Noteckiej, która była w pierwotnym planie na dzisiaj. Dojechałem do Mokrza, gdzie w sumie chciałem wsiąść w pociąg, ale miałem tyle czasu, że ruszyłem do Wronek. Dziurawe drogi i piach wykończyły mnie. Miałem jeszcze czas na szybki obiad, a potem pojechałem prosto na dworzec. Niestety zdążyłem i mimo że pociąg był zapchany rowerzystami i konduktorka zwróciła mi uwagę, że mogła mnie nie wpuścić, to pojechałem. Miałem bowiem cichą nadzieję, że będę musiał wrócić do domu o własnych siłach, czyli najpierw przez puszczę do Obornik, żeby osłonić się przed wiatrem, a potem na południe do Poznania. Tylko wtedy wyszłoby 180 km. Rozleniwiłem się.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, setki i więcej, terenowe, dojazd pociągiem, rowery / Fuji

Szybko przez WPN

  37.81  02:02
Wyskoczyłem do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Komary nie pozwalały na dłuższe postoje. Potem dołączyły do nich irytujące muszki. Prawie jak na Islandii. Jechałem szlakami do Jarosławca, a potem chciałem do Rosnówka, ale zapomniałem o skręcie na szlaku i zorientowałem się o pomyłce dopiero w Trzebawie. Na drogach była koszmarna tarka. Zęby można wybić.
Chmurzyło się. Prognoza była niepewna. Ostatecznie w Rosnówku zaczęło padać. Krótko, ale potem znowu chwilę popadało. Zdecydowałem się o powrocie. Pojechałem przez Komorniki, potem jeszcze odwiedziłem Szachty.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Lasek i klin

  44.15  02:13
Wybrałem się do Lasku Marcelińskiego. Zwykle bywałem tam jesienią. Wszystko takie zielone. Wziąłem ze sobą aparat, żeby ustrzelić parę zdjęć, ale komary chciały ustrzelić mnie. Były dzisiaj strasznie natrętne. Zrobiłem parę kółek i pojechałem jeszcze do zachodniego klina zieleni. Wokół Rusałki biegało absurdalnie dużo ludzi, chociaż bliżej im było do lecącego na oślep bydła. Droga na Strzeszynek była mało przyjemna bez amortyzacji, więc powrót do domu zaplanowałem asfaltami. Spieszyłem się, bo w prognozie były jakieś opady. Nic mnie jednak nie złapało.
Dzisiaj jechałem z nowym, bezprzewodowym licznikiem Sigma 14.16. Domyślne ustawienie kół dało różnicę zaledwie pół kilometra na całą wycieczkę względem dystansu z GPS-a, więc całkiem nieźle. Łączność jest trochę irytująca, bo muszę przejechać kilkadziesiąt metrów zanim coś zacznie się pokazywać na liczniku, ale chyba żadnych danych nie gubi. Podoba mi się funkcja segmentów. W końcu nie będę musiał obliczać dystansu przejechanego w terenie. Dodatkowo licznik potrafi obsługiwać dwa rowery. Może dokupię podstawkę również do kolarzówki.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, rowery / Fuji

Maj 2021 (Fuji)

  8.62 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Polska, rowery / Fuji

Zielony gravel

  89.09  04:46
Wczoraj w końcu zrobiłem sobie wolne od roweru, a dzisiaj wybrałem się w teren. Padło na Zielonkę. Było ciepło, odrobinę pochmurnie, ale bez prognoz opadów. Ruszyłem przez Koziegłowy i Kicin, gdzie skręciłem w teren. Z początku mijałem mnóstwo spacerowiczów, którzy zawalili autami cały parking. Potem zrobiło się luźniej. Jeździłem trochę po szlakach, trochę poza. Droga poza szlakami była mniej grząska. Na szczęście po wczorajszych deszczach nie było kałuż.
Pojechałem prosto do Dąbrówki Kościelnej, a potem po szlaku dookoła Poznania dostałem się do Wronczyna. Na południe miałem z wiatrem, więc jechało się całkiem lekko. Garmin standardowo wyłączył się w centrum Poznania, więc z powrotem wolałem ominąć miasto i pojechałem przez Tulce.
Zrobiłem dzisiaj większy dystans na nowym rowerze, więc pora na aktualizację wrażeń z jazdy. Kierownicę już chwaliłem w dniu zakupu, ale tak bardzo mi się podoba, że pochwalę ją ponownie. Leży dobrze w dłoni, a do tego nie kaleczę kolan, jak na kolarzówce. Hamulce zaczęły dobrze hamować i niepotrzebnie na nie narzekałem. Za to coś stuka w napędzie. Będę musiał się przyjrzeć, bo może to po prostu piach, którego ostatnio dużo zebrałem, jeżdżąc w terenie. No i klamkomanetki Tiagra, które mają inny sposób indeksowania niż Sora. Aż mnie ciekawi, czym się wyróżniają wyższe grupy osprzętu Shimano. Tylko na minus jest brak wskaźnika biegu, bo muszę ciągle spoglądać, na jakim jadę.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Puszcza Zielonka, terenowe, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery