Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

za granicą

Dystans całkowity:49127.11 km (w terenie 1276.07 km; 2.60%)
Czas w ruchu:2944:39
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:417731 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:23072 kcal
Liczba aktywności:660
Średnio na aktywność:74.44 km i 4h 27m
Więcej statystyk

Deszczowy wschód

  60.42  03:27
W nocy lunęło, co w drewnianym domu było dobrze słyszalne. Rano cisza dawała nadzieję, ale wyjrzałem przez okno i padało. Mżyło, gdy wyszedłem. Nie cieszyłem się długo, bo mżawka urządziła sobie przepychanki z deszczem, więc dzisiaj musiałem założyć dodatkową warstwę. Nie było dużych podjazdów. Widoki niemal te same, co wczoraj. Skały były jedynie nieco bardziej zielone od roślin niesionych przez fale. Wiatr zmienił się i wiał w twarz przez większość drogi.
Prawie ukończyłem zbieranie pieczątek. W punkcie zastałem jednak sam uchwyt stempla. Ktoś bezczelnie go ukradł razem z tuszem. Już kiedyś mi się to przytrafiło, aczkolwiek zaskakujące, że przy tak olbrzymim chamstwie i egoizmie tutejszych rowerzystów miałem tak mało kłopotów z tymi pieczątkami. Na moje szczęście złodziej się zreflektował i znalazłem brakującą część stempla razem z tuszem w następnym punkcie z pieczątką.
Zupełnym przypadkiem zauważyłem złomowisko rowerowe, a pośrodku niego stał szałas. Wewnątrz serwisant dłubał przy rowerze, więc pokazałem mu urwaną szprychę. Przyniósł jakieś stare koło, pomierzył, wykręcił szprychę i z trudem, ale naprawił moje koło. Pozostało tylko centrowanie, bo było lekkie bicie. Niestety jak się do tego zabrał, to tak zaczął kręcić nyplami, że tylko powiększył bicie. W dodatku od jakiegoś czasu jeżdżę i obserwuję pęknięcia obręczy przy nyplach (nie minął nawet rok, jak ją wymieniłem). Obawiam się, czy to całe majstrowanie nie przyspieszy konieczności wymiany koła.
Dojechałem przemoczony do pensjonatu i wkrótce potem zaczęło lać. A to jeszcze nawet nie jest pora deszczowa.

Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Dżdżyste południe

  76.58  04:44
Wczorajsza mżawka musiała urosnąć na sile, bo rano dostałem alert o silnych deszczach w całym kraju, a roweru nie poznałem, bo był taki czysty. Dżdżyło, gdy ruszałem. Droga była pełna zamglonych widoków, wielkie fale rozbijały się o skaliste wybrzeże, pojawiło się kilka podjazdów, mżawka kilka razy wzmogła się, ale ani razu nie przerodziła się w deszcz. Przez pewien czas było nawet sucho, a temperatura oscylowała między 20 i 30 °C. Późno zorientowałem się, że dzisiaj wiatr był mi sprzymierzeńcem.
Pęknięta szprycha spędzała sen z powiek. Odwiedzane sklepy i serwisy rowerowe albo nie istniały, albo w ogóle nie miały szprych. Ciekawe, czy umieją centrować koła, bo pewnie taką usterkę naprawiają wymianą całego koła. Będę się męczył pewnie jeszcze parę dni. Mżawka też mnie wymęczyła, bo byłem przemoczony, do tego pojawiła się mgła, a droga tylko się dłużyła.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Jeju

  76.59  04:44
Nie wyspałem się. Niebo było nadal zachmurzone, a nawet zaczęło mżyć. Silny wiatr z wczoraj trochę zmalał, więc była szansa na mniejsze fale. W porcie bez problemu udało mi się kupić bilet, wsiadłem na prom i po spokojnym rejsie dotarłem na Jeju (Czedżu według Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej, ale na wyspie używa się angielskiej pisowni). Przywitało mnie słońce. Najpierw musiałem wymienić dętkę, bo od wczoraj uciekało powietrze. Pęknięcie pojawiło się przy wentylu. Potem odwiedziłem port, żeby zasięgnąć informacji i kupić bilet powrotny. W końcu ktoś mówiący po angielsku wyjaśnił, jaka trasa jest możliwa. Niestety każda trasa ma osobne okienko biletowe, a nie miałem ochoty czekać na otwarcie mojego. Ruszyłem w podróż wokół wyspy.
Szlak rowerowy został oznaczony w jednym kierunku. Na moje szczęście jechałem w dobrą stronę (niektórzy nieszczęśnicy jechali pod prąd lewą stroną jezdni). Turystów było strasznie dużo, aut jeszcze więcej. Szlak był koszmarem, na tyle dużym, że zauważyłem krzywe koło. Pękła szprycha. Niestety już w Warszawie zorientowałem się, że zapasowe szprychy zostały w innych sakwach. Odwiedziłem kilka zamkniętych sklepów rowerowych. Mapa zabrała mnie nawet do sklepu z pamiątkami. Ten był otwarty, ale nie mieli szprych. Właściciel za to próbował mi pomóc, szukając lokalnych serwisów. Niestety na próżno i wrócę do problemu po weekendzie.
Jeju jest jak reszta Korei, a jednak ma klimat przypominający Okinawę. Wszędzie można zobaczyć skały przypominające pumeks. Zrobione są z nich liczne pomniki (choć w całej Korei jest ich do znudzenia) i mury rozdzielające pola uprawne. Nie spodziewałem się, że będzie to aż tak turystyczna wyspa. Na szczęście im dalej od centrum miasta, tym było lepiej. Na bocznych ulicach nawet liczba aut spadała.
Zaczęło mocno wiać, więc droga się dłużyła. Zmrok złapał mnie szybciej niż się spodziewałem. Pojawiła się wysoka wilgotność, bo okulary mi zaparowały. Pod koniec nawet zaczęło mżyć. Trochę było mi szkoda widoków, bo kontury w mroku wydawały się interesujące.

Kategoria kraje / Korea Południowa, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Droga do portu

  124.51  07:25
Niebo było nadal zachmurzone, choć temperatura nieco wyższa. Wydostałem się z miasta. Poruszałem się trochę po chodniku na dawnej linii kolejowej, trochę bocznymi ulicami. Wjechałem na główną drogę. Szeroka, z poboczem, ale o olbrzymim ruchu. Nie biegła daleko w moim kierunku, więc zjechałem na mniejszą, z równie mniejszym ruchem, choć pobocze było małe. Uciekłem na drogi lokalne. Bez pobocza, ale ze znikomym ruchem. Tylko miały więcej dziur i górek oraz były zabłocone przez maszyny rolnicze (pola ryżowe mocno oblepiają maszyny).
Przejechałem obok parku narodowego obejmującego skalisty masyw górski. Akurat słońce przedarło się przez chmury, więc zrobiło się ładnie. Potem dotarłem do wybrzeża. To już 2 tygodnie, jak go nie widziałem. Strasznie długo mi zeszła jazda na południe. Na szczęście dotarłem do powiatu, z którego być może uda mi się dostać na wyspę, na którą nie udało mi się ostatnim razem. W porcie było wszystko zamknięte, więc nazajutrz będę próbował w ciemno.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Gwangju

  71.73  04:00
Jak zachmurzyło się wczoraj, tak dzisiaj nie odpuszczało, dzięki czemu był to dobry dzień. Wpadłem na festiwal, który objawiał się zamkniętymi ulicami i straganami. Ludzi było mało. Za to sporo atrakcji, bo nie wiedziałem, na co patrzeć. Szkoda, że czas mnie gonił.
Wjechałem na szlak rowerowy – najpierw nad jedną rzeką, potem nad drugą (nie zwróciłem uwagi, że kiedyś jechałem w drugą stronę). Trafiłem też na drogę obrośniętą metasekwojami, które rosną powszechnie w tym rejonie. Potem była jedna górka, nawet przez moment pokropiło, aż dotarłem do Gwangju. Niestety nie zachowam dobrych wspomnień stąd, bo drogi nad rzekami nie były w moim zasięgu, a korki, zagracone pobocza i dłużące się światła mocno mnie spowalniały.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Namwon-si

  60.67  03:08
Dzień zaczął się upalnie. Dopiero koło południa po niebie zaczęły krążyć pojedyncze chmury, które z czasem zaczęły nawet dawać cień. Jechałem drogami lokalnymi, trochę krajowymi. Złapałem pierwszego kapcia w przednim kole. Wyciągnąłem centymetrowej długości drucik. Oby wystarczyło mi łatek do końca podróży.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Jinan-gun

  59.32  03:37
Trochę słońca, trochę chmury. Był też wiatr, więc dało się wytrzymać. Nawet parę ładnych widoków znalazłem nad zbiornikiem wodnym. Kolejnym o niskim poziomie wody. Dzisiaj zatrzymałem się w pensjonacie. Nawet zostałem poczęstowany produkowanym przez właścicieli kimchi.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą, rowery / Fuji

Geumsan-gun

  47.63  02:37
Upał nie brał jeńców. Na dzisiaj zaplanowałem krótki odcinek, bez większych atrakcji. Wjechałem na drogi dla rowerów nad rzekami, dzięki czemu sprawnie i bez większych nerwów wydostałem się z okropnego miasta. Potem trochę po głównej drodze i po drogach lokalnych dostałem się do powiatu Geumsan. Ponownie trafiłem do motelu, w którym trzeba było zadzwonić po obsługę. Mogłem wziąć kartę SIM z możliwością rozmów.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Żółta Korea

  70.90  03:55
Dzień zaczął się jeszcze pochmurniej niż wczoraj. Nawet spadło kilka kropel, gdy ruszałem. Najpierw drogami, potem szlakiem, który zgubiłem i wpadłem znów na beznadziejne drogi o dużym ruchu. Każdego dnia coraz bardziej irytuje mnie sposób blokowania dróg przez Koreańczyków. Tak bezmózgich kierowców nie ma nawet w Polsce. Wróciłem na ścieżki wzdłuż rzek, którymi jechałem już przez resztę dnia. Trafiłem znów na znajomą trasę. Szlak za to zrobił się żółty od kwiatów nachyłka (być może wielokwiatowego).
Dojechałem do miasta Sejong, które miało stać się nową stolicą Korei, zastępując przeludniony Seul. Przejechałem się po kilku uliczkach tego zaplanowanego miasta. Nie różni się wiele od innych koreańskich miast. No, może poza brakiem bazy noclegowej. Wjechałem na unikalną drogę dla rowerów ulokowaną pomiędzy dwoma nitkami drogi krajowej. Nad drogą znalazły się panele fotowoltaiczne. Do tego hałas emitowany przez auta, wznoszony pył, nudna droga bez widoków i miejsc na postój. Zdecydowanie ciekawostka, a nie szlak do jazdy. Jeszcze słońce wyszło zza chmur i zaczęło przypiekać, a cienia było jak na lekarstwo. Na szczęście to był ostatni odcinek zanim dotarłem do hotelu.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kwiecisto-skalista Korea

  103.79  06:28
W prognozie pogody był deszcz. Niebo pokrywała gruba warstwa chmur, gdy ruszałem. Pojechałem nad brzeg rzeki, gdzie znajdowała się ścieżka wśród kwiatów. Tłum ludzi doprowadził mnie do kładki nad brzegiem rzeki. Rower można było jedynie prowadzić i choć szlak miał nieco ponad 1 km, to zrobił się nudny, gdy trzeba było się mijać z zajętymi sobą niedzielnymi spacerowiczami.
Wjechałem do parku narodowego, jednego z wielu w tym rejonie. Nie miałem szczęścia do zwierząt (prawdopodobnie wystraszyły je głośne motory, które rozpoczęły dziś sezon, bo takiego hałasu nawet w Japonii nie doświadczyłem), ale skaliste zbocza gór otaczające rzekę wyglądały niesamowicie. Pojawiło się trochę podjazdów i słońce zaczęło przypiekać. Skończył się zachwyt i zostało smażenie się przeplatane coraz częstszym pompowaniem koła. W końcu zatrzymałem się w cieniu i wyciągnąłem kawałek druta z opony, który zrobił dwie dziury w dętce. Wczoraj też zastałem kapcia, ale spowodowanego cierniem akacji. Ciekawe, czy któryś z nich był źródłem uciekającego powietrza sprzed tygodnia.
Rozpoznałem dwa szlaki, którymi jechałem najpierw na północ, a kilka dni później na południe. Raczej nic się nie zmieniły. Najwyżej nawierzchnia zrobiła się jeszcze bardziej nierówna i pokryta brudem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery