Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

za granicą

Dystans całkowity:50417.88 km (w terenie 1281.21 km; 2.54%)
Czas w ruchu:3022:49
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:430162 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:23072 kcal
Liczba aktywności:674
Średnio na aktywność:74.80 km i 4h 29m
Więcej statystyk

Zamek Bitchū Matsuyama

  62.07  03:57
Gorąc od samego rana. Chmury były tylko na horyzoncie i prawie nie osłaniały od skwaru. Jechałem niemal w dół rzeki. Trafiłem na przynajmniej jeden odcinek dawnej linii kolejowej (czasem trudno poznać, czy droga była linią kolejową). Ruch na drodze czasem przybierał na sile. Kilka razy udało mi się zjechać na boczne drogi. Gdy byłem prawie w centrum docelowego miasta, zacząłem dostrzegać kałuże i brunatną wodę płynącą rzekami. Przegapiłem mocną ulewę, jak dowiedziałem się później.
Miałem plan odwiedzenia zamku, najwyżej położonego w Japonii (430 m n.p.m.). Droga była długa i wąska. Wolontariusze ostrzegali przed śliską nawierzchnią po ulewie, więc końcówkę trzeba było przejść. Sam zamek nie oferował wiele. Jego główną atrakcją był tresowany kot, który miał przerwę. Z wieży zamkowej nie rozciągały się widoki (może zimą, gdy nie ma liści). Zjechałem z góry i zrobiło się przyjemnie chłodno, jakby zbierało się na deszcz, więc pojechałem prosto do domu gościnnego.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Okayama, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Wąwóz Taishakukyō

  80.23  05:09
Dzisiaj było pochmurno i upalnie. Do tego duszno i parno. Ruch na drogach był nawet znośny. Chmury sunęły po niebie, ale słońce zasłaniały niechętnie. Nic też z nich nie spadło. Na dzisiaj zaplanowałem wąwóz. Mimo wypożyczalni rowerów przed wejściem, pokonanie całego szlaku było niemożliwe na dwóch kółkach. Było tam przyjemnie chłodno, minąłem dużo skał, gdzie największą atrakcją był łuk skalny. Widziałem też reklamę jaskini, ale nie wchodziłem. Postanowiłem zawrócić i dostać się na szlak od drugiej strony. Tam z kolei było płasko, sam asfalt, a do tego mosty i mnóstwo tuneli.
Wąwóz zabrał mi mnóstwo czasu, więc musiałem się spieszyć. Dojechałem do zajazdu. Przemiła właścicielka, która parę lat temu odwiedziła Polskę, zaserwowała kolację, bo w okolicy nie było sklepów.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hiroshima, Japonia / Okayama, kraje / Japonia, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Przez Hiroshimę

  113.76  07:08
W nocy trochę popadało, zostawiając kałuże. Poranek był pochmurny, ale bezdeszczowy. Chcąc uniknąć jazdy po własnym śladzie, wybierałem boczne drogi. Dość pagórkowate. Najgorzej było, gdy słońce wyjrzało zza chmur. Termometr w liczniku nawet przekraczał 40 °C na słońcu.
Dojechałem do Hiroshimy. Miałem ominąć centrum, ale ciekawość mnie i tak tam zawiodła. Trafiłem na festiwal kwiatów. Było tak wielu ludzi, że tyle mi wystarczyło. Rzuciłem okiem na Pomnik Pokoju, jeszcze zahaczyłem o zamek i już byłem w drodze na północny-wschód. Niestety drogi nie były najciekawsze. Ratowałem się na lokalnych, których też nie było zbyt wiele. Dopiero wieczorem ruch trochę zamarł.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hiroshima, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Iwakuni

  94.23  05:41
Dzień zaczął się upalnie. Poszwendałem się po miasteczku, a potem – wśród setki bram torii – wspiąłem się do chramu. Był bardzo jaskrawy i kolorowy.
Miałem na dzisiaj zupełnie inny plan, ale liczba podjazdów i dystans nie kalkulowały mi się, więc wybrałem drogę wzdłuż rzeki. Wcześniej musiałem jednak pokonać górę. W towarzystwie upału wjechałem do tunelu. Po drugiej stronie uderzający był wiatr. Spowalniał mnie. Na niebie pojawiły się chmury, a góry otaczające doliny zamgliły się. Lepsze to niż upał, ale o deszczu akurat nie marzyłem. Na szczęście za przełęczą nieco rozpogodziło się.
Miałem długą drogę w dół. Trafiłem na kilku frustratów, którzy zapomnieli o zasadzie wyprzedzania „na gazetę”, było też kilku rowerzystów. Na linii kolejowej widziałem bądź słyszałem kilka pociągów. Blisko centrum Iwakuni, gdzie kiedyś rozsypał mi się rower, zaczęło mżyć. Na szczęście udało się zrobić ostatnie zdjęcia zabytkowego mostu i dostać do hotelu przed zmierzchem czy większym opadem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Shimane, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Akiyoshidai

  119.18  07:28
Poranek zaczął się tak samo, jak wczoraj, czyli pochmurno. W prognozie były przelotne opady, ale słońce szybko zaczęło podpiekać. Ruszyłem na wschód. Drogi były całkiem puste. Jak dotarłem do starego szlaku rowerowego, to już w ogóle miałem go tylko dla siebie.
Dojechałem do Mine, gdzie znajdował się największy w Japonii płaskowyż krasowy Akiyoshidai. Prawie jak ten na Shikoku, tylko pokrywał wzgórza, a nie góry. Skały wystające z zielonych traw wyglądały niesamowicie. Przespacerowałem się chwilę po ścieżkach, ale słońce za bardzo smażyło, żeby wędrować po tych wzgórzach. Obok znajdowała się jeszcze jaskinia, jednak przejście jej zabierało pewnie ze dwie godziny, więc nie skorzystałem z atrakcji.
Wróciłem na szlak rowerowy, który trochę zarósł, ale doprowadził mnie do miasta Yamaguchi. Powiódł mnie drogami nad rzeką, dzięki czemu uniknąłem mnóstwa skrzyżowań i świateł. Dojechałem do świątyni Rurikō-ji, gdzie znajdowała się jedna z trzech słynnych pagód, jak głosiła tablica informacyjna (obok tych w Daigo-ji w Kyōto i Hōryū-ji w Ikarudze). Niestety w remoncie.
Miałem do pokonania jeszcze niemal połowę założonego dystansu. Niestety większość biegła drogą krajową. Na początku znalazłem objazd przez wioskę. Droga zaczęła być coraz bardziej stroma, śliska, a końcówka zarosła pospolitą roślinnością. Z braku alternatyw wróciłem na krajówkę, by po jakimś czasie uciec na drogę prefekturalną. Zaskoczył brak ruchu, ale przeszkadzały pagórki. Biłem się z myślą skręcenia na prostą krajówkę, ale jakoś dojechałem do końca, gdzie złapał mnie zmrok. Został mi zjazd. Biegł przez las. Prowadziły mnie najpierw światła w ciemnej dolinie, a potem już uliczne latarnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Shimane, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Pora deszczowa w Japonii

  80.67  05:44
Poranek był pochmurny. Już po paru kilometrach zaczęło kropić, a potem lać. Z początku planowałem wspiąć się na górę z widokami, ale opad nie ustawał, więc zawróciłem i ruszyłem prosto do hotelu. Przespacerowałem się podwodnym tunelem, z drugiej strony wiało i lało. Główne drogi zamieniały się w potoki, więc wolałem uciekać na boczne, gdzie liczba aut nie przytłaczała. Przemokłem do suchej nitki. Dopiero u celu przestało padać. Czerwiec to zwykle pora deszczowa, więc takich dni będzie więcej. Wolałbym znaleźć się już na Hokkaidō.
Kategoria Japonia / Fukuoka, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Od chramu do chramu

  70.82  04:09
Po pięciogodzinnym rejsie wróciłem wczoraj na Kyūshū. Poranek zapowiadał gorący dzień. Ruszyłem mozolnie przez wielkie miasto. Odwiedziłem kilka chramów, zatrzymałem się na kocim przystanku, aż dotarłem do wybrzeża, gdzie miał stać mój hotel. Właściciel wpadł na głupi pomysł oznaczenia mola jako miejsca noclegu. Pół kilometra od właściwego miejsca.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukuoka, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Deszczowa Tsushima

  25.15  01:50
Padało w nocy i nad ranem. Zjadłem śniadanie zaserwowane w domu gościnnym i przestało padać. Niestety nie cieszyłem się tym stanem długo, bo szybko założyłem ubrania przeciwdeszczowe. Ruch na drodze był duży. Zatęskniłem za pustkami na północy. W centrum opad niemal ustał.
Odwiedziłem port, by wydostać się z wyspy. Niestety na łódź potrzebowałem pokrowca na rower, więc został powolny prom. Miałem do niego kilka godzin, więc zjeździłem pobliskie atrakcje.
Kategoria Japonia / Nagasaki, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Opona z marketu

  56.03  03:16
Rano dostałem podwózkę do supermarketu, który w sumie wczoraj odwiedziłem zanim doszło do wybuchu. Była tylko opona 700x32c (do Korei wjechałem na rozmiarze 38c), ale wskaźnik maksymalnego ciśnienia dawał większe nadzieje niż tamten koreański szajs. Centymetrowa dziura w dętce również sugerowała wymianę. Niestety mieli tylko wentyl brytyjski (Dunlop), a nie wyobrażałem sobie pompować dętki moją pompką z wężykiem. Na szczęście miałem jeszcze zapas, który kupiłem w Korei. Oby dał radę.
Poranek miał być deszczowy, ale chyba w innej części wyspy. Było pochmurno, choć słońce podpiekało niczym w szklarni. Jechałem główną drogą, bo awaria ograniczyła mój czas. Ruch był większy i mało przyjemny, bo o ile Koreańczycy wyprzedzali z dystansem, o tyle dla Japończyków szerokość gazety jest wystarczająco bezpieczną odległością. Widziałem kolejne motyle, znaki ostrzegające o kotkach bengalskich, gdzieś z drzew krzyknęła małpa. Minąłem mnóstwo starych zakrętów, które zostały zastąpione krótszymi odcinkami, bo rząd przeznaczył dużo środków na modernizację wyspy, aby przyciąć Japończyków. Podobno ma to przeciwdziałać procederowi wykupywania ziem przez Koreańczyków.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, Japonia / Nagasaki

Tsushima, motyla wyspa

  42.56  02:55
Oczywiście nie wyspałem się, ale udało mi się kupić bilet na rejs na Tsushimę, na którą planowałem dostać się miesiąc temu. Jak ten czas leci. Przejechałem 2060 km po Korei i po zdobyciu wszystkich szlaków w kolekcji już raczej nic mnie nie zaciągnie do tego kraju. Koniec z wszędobylską samochodozą, ludźmi kaszlącymi, jakby za moment mieli umrzeć, plującymi pod nogi, mdłym jedzeniem i przeterminowanymi produktami, trudnościami w komunikacji i ignoranckim podejściem Koreańczyków, brakiem sklepów, pustostanami zasłaniającymi widoki.
Po nieco godzinie znalazłem się na wyspie. Rejs łodzią przebiegł spokojnie. Procedury były na tyle skomplikowane, że nie akceptowali elektronicznej karty wjazdu, jak w Tōkyō, tylko trzeba było wypełnić formularz ręcznie. Jako jedyny rowerzysta i obcokrajowiec spoza Azji zwracałem uwagę personelu. Chyba nie mają tu wielu gości spoza Korei.
Zrobiło się słonecznie. Zaskakiwała cisza. Poczułem, jak bardzo mi jej brakowało po miesiącu doświadczania koreańskiej samochodozy. Uwagę zwracały również tysiące motyli (nie chciały być fotografowane). W ich towarzystwie zacząłem jechać zygzakiem po północnej części wyspy. Złapałem nocleg niedaleko, więc nie miałem zbyt wielkich możliwości do eksploracji. Punkt widokowy na Półwysep Koreański był w remoncie, ale zobaczyłem najwyższy na wyspie wodospad. Minąłem też dziesiątki chramów.
Raptem 3 dni temu wymieniłem oponę, a już od początku było coś z nią nie tak. Najpierw sądziłem, że to krzywa obręcz, ale wyczułem wybrzuszenia na oponie. Niestety moje obawy się sprawdziły i na prostej drodze usłyszałem huk. Pękła opona, a z dętki wyszedł balon. Nie miałem za dużych możliwości, więc trochę prowadząc, a trochę jadąc na kapciu, dotarłem do domu gościnnego znajdującego się w dawnej szkole. Pani obsługująca przybytek obdzwoniła wszystkie serwisy na wyspie (a były tylko serwisy motocyklowe) i jutro mnie ktoś podwiezie, żebym mógł kupić nową oponę.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, rowery / Fuji, z sakwami, za granicą, wyprawy / Japonia latem 2023, Japonia / Nagasaki

Kategorie

Archiwum

Moje rowery