Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

za granicą

Dystans całkowity:49127.11 km (w terenie 1276.07 km; 2.60%)
Czas w ruchu:2944:39
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:417731 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:23072 kcal
Liczba aktywności:660
Średnio na aktywność:74.44 km i 4h 27m
Więcej statystyk

Akiyoshidai

  119.18  07:28
Poranek zaczął się tak samo, jak wczoraj, czyli pochmurno. W prognozie były przelotne opady, ale słońce szybko zaczęło podpiekać. Ruszyłem na wschód. Drogi były całkiem puste. Jak dotarłem do starego szlaku rowerowego, to już w ogóle miałem go tylko dla siebie.
Dojechałem do Mine, gdzie znajdował się największy w Japonii płaskowyż krasowy Akiyoshidai. Prawie jak ten na Shikoku, tylko pokrywał wzgórza, a nie góry. Skały wystające z zielonych traw wyglądały niesamowicie. Przespacerowałem się chwilę po ścieżkach, ale słońce za bardzo smażyło, żeby wędrować po tych wzgórzach. Obok znajdowała się jeszcze jaskinia, jednak przejście jej zabierało pewnie ze dwie godziny, więc nie skorzystałem z atrakcji.
Wróciłem na szlak rowerowy, który trochę zarósł, ale doprowadził mnie do miasta Yamaguchi. Powiódł mnie drogami nad rzeką, dzięki czemu uniknąłem mnóstwa skrzyżowań i świateł. Dojechałem do świątyni Rurikō-ji, gdzie znajdowała się jedna z trzech słynnych pagód, jak głosiła tablica informacyjna (obok tych w Daigo-ji w Kyōto i Hōryū-ji w Ikarudze). Niestety w remoncie.
Miałem do pokonania jeszcze niemal połowę założonego dystansu. Niestety większość biegła drogą krajową. Na początku znalazłem objazd przez wioskę. Droga zaczęła być coraz bardziej stroma, śliska, a końcówka zarosła pospolitą roślinnością. Z braku alternatyw wróciłem na krajówkę, by po jakimś czasie uciec na drogę prefekturalną. Zaskoczył brak ruchu, ale przeszkadzały pagórki. Biłem się z myślą skręcenia na prostą krajówkę, ale jakoś dojechałem do końca, gdzie złapał mnie zmrok. Został mi zjazd. Biegł przez las. Prowadziły mnie najpierw światła w ciemnej dolinie, a potem już uliczne latarnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Shimane, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Pora deszczowa w Japonii

  80.67  05:44
Poranek był pochmurny. Już po paru kilometrach zaczęło kropić, a potem lać. Z początku planowałem wspiąć się na górę z widokami, ale opad nie ustawał, więc zawróciłem i ruszyłem prosto do hotelu. Przespacerowałem się podwodnym tunelem, z drugiej strony wiało i lało. Główne drogi zamieniały się w potoki, więc wolałem uciekać na boczne, gdzie liczba aut nie przytłaczała. Przemokłem do suchej nitki. Dopiero u celu przestało padać. Czerwiec to zwykle pora deszczowa, więc takich dni będzie więcej. Wolałbym znaleźć się już na Hokkaidō.
Kategoria Japonia / Fukuoka, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Od chramu do chramu

  70.82  04:09
Po pięciogodzinnym rejsie wróciłem wczoraj na Kyūshū. Poranek zapowiadał gorący dzień. Ruszyłem mozolnie przez wielkie miasto. Odwiedziłem kilka chramów, zatrzymałem się na kocim przystanku, aż dotarłem do wybrzeża, gdzie miał stać mój hotel. Właściciel wpadł na głupi pomysł oznaczenia mola jako miejsca noclegu. Pół kilometra od właściwego miejsca.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukuoka, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Deszczowa Tsushima

  25.15  01:50
Padało w nocy i nad ranem. Zjadłem śniadanie zaserwowane w domu gościnnym i przestało padać. Niestety nie cieszyłem się tym stanem długo, bo szybko założyłem ubrania przeciwdeszczowe. Ruch na drodze był duży. Zatęskniłem za pustkami na północy. W centrum opad niemal ustał.
Odwiedziłem port, by wydostać się z wyspy. Niestety na łódź potrzebowałem pokrowca na rower, więc został powolny prom. Miałem do niego kilka godzin, więc zjeździłem pobliskie atrakcje.
Kategoria Japonia / Nagasaki, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Opona z marketu

  56.03  03:16
Rano dostałem podwózkę do supermarketu, który w sumie wczoraj odwiedziłem zanim doszło do wybuchu. Była tylko opona 700x32c (do Korei wjechałem na rozmiarze 38c), ale wskaźnik maksymalnego ciśnienia dawał większe nadzieje niż tamten koreański szajs. Centymetrowa dziura w dętce również sugerowała wymianę. Niestety mieli tylko wentyl brytyjski (Dunlop), a nie wyobrażałem sobie pompować dętki moją pompką z wężykiem. Na szczęście miałem jeszcze zapas, który kupiłem w Korei. Oby dał radę.
Poranek miał być deszczowy, ale chyba w innej części wyspy. Było pochmurno, choć słońce podpiekało niczym w szklarni. Jechałem główną drogą, bo awaria ograniczyła mój czas. Ruch był większy i mało przyjemny, bo o ile Koreańczycy wyprzedzali z dystansem, o tyle dla Japończyków szerokość gazety jest wystarczająco bezpieczną odległością. Widziałem kolejne motyle, znaki ostrzegające o kotkach bengalskich, gdzieś z drzew krzyknęła małpa. Minąłem mnóstwo starych zakrętów, które zostały zastąpione krótszymi odcinkami, bo rząd przeznaczył dużo środków na modernizację wyspy, aby przyciąć Japończyków. Podobno ma to przeciwdziałać procederowi wykupywania ziem przez Koreańczyków.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, Japonia / Nagasaki

Tsushima, motyla wyspa

  42.56  02:55
Oczywiście nie wyspałem się, ale udało mi się kupić bilet na rejs na Tsushimę, na którą planowałem dostać się miesiąc temu. Jak ten czas leci. Przejechałem 2060 km po Korei i po zdobyciu wszystkich szlaków w kolekcji już raczej nic mnie nie zaciągnie do tego kraju. Koniec z wszędobylską samochodozą, ludźmi kaszlącymi, jakby za moment mieli umrzeć, plującymi pod nogi, mdłym jedzeniem i przeterminowanymi produktami, trudnościami w komunikacji i ignoranckim podejściem Koreańczyków, brakiem sklepów, pustostanami zasłaniającymi widoki.
Po nieco godzinie znalazłem się na wyspie. Rejs łodzią przebiegł spokojnie. Procedury były na tyle skomplikowane, że nie akceptowali elektronicznej karty wjazdu, jak w Tōkyō, tylko trzeba było wypełnić formularz ręcznie. Jako jedyny rowerzysta i obcokrajowiec spoza Azji zwracałem uwagę personelu. Chyba nie mają tu wielu gości spoza Korei.
Zrobiło się słonecznie. Zaskakiwała cisza. Poczułem, jak bardzo mi jej brakowało po miesiącu doświadczania koreańskiej samochodozy. Uwagę zwracały również tysiące motyli (nie chciały być fotografowane). W ich towarzystwie zacząłem jechać zygzakiem po północnej części wyspy. Złapałem nocleg niedaleko, więc nie miałem zbyt wielkich możliwości do eksploracji. Punkt widokowy na Półwysep Koreański był w remoncie, ale zobaczyłem najwyższy na wyspie wodospad. Minąłem też dziesiątki chramów.
Raptem 3 dni temu wymieniłem oponę, a już od początku było coś z nią nie tak. Najpierw sądziłem, że to krzywa obręcz, ale wyczułem wybrzuszenia na oponie. Niestety moje obawy się sprawdziły i na prostej drodze usłyszałem huk. Pękła opona, a z dętki wyszedł balon. Nie miałem za dużych możliwości, więc trochę prowadząc, a trochę jadąc na kapciu, dotarłem do domu gościnnego znajdującego się w dawnej szkole. Pani obsługująca przybytek obdzwoniła wszystkie serwisy na wyspie (a były tylko serwisy motocyklowe) i jutro mnie ktoś podwiezie, żebym mógł kupić nową oponę.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, rowery / Fuji, z sakwami, za granicą, wyprawy / Japonia latem 2023, Japonia / Nagasaki

Grand Slam

  111.47  06:05
Dzień zacząłem wcześnie, żeby zdążyć z wykonaniem planu. Od rana słońce prażyło. Wróciłem do jazdy po szlaku na dawnej linii kolejowej, potem trochę drogami serwisowymi, trochę głównymi, aż przedostałem się przez jeden tunel. Był jeszcze drugi tunel, ale okazał się niedostępny dla rowerów, więc musiałem pojechać po własnym śladzie z poprzedniej podróży. Jak w Korei kierowcy wyprzedzają bezpiecznie, tak dzisiaj trafiło się aż kilku frustratów, którzy jechali specjalnie blisko prawej części pasa. Na jednym aż poczułem różnicę ciśnień.
Dojechałem do centrum certyfikacji, gdzie dostałem certyfikaty za pokonanie brakujących trzech szlaków oraz dyplom Grand Slam za ukończenie wszystkich szlaków. Kiedyś można było zdobyć statuetkę, ale chyba skończyli z tym. Były za to medale (dodatkowo płatne). Nie zdecydowałem się, bo już jeden miałem i uznałem, że wystarczy. Poznałem tam za to Giovanniego z Włoch, który ukończył szlak z Seulu i leciał na Czedżu.
Zostało mi dostać się do portu, by uzyskać informacji. Przejechałem przez dwa tunele i trochę powątpiewam, czy było można je pokonać na rowerze. Były znaki zakazu, ale założyłem, że nie dotyczyły chodników. Nikt mnie nie ścigał. W porcie wszystkie okienka operatorów promów były zamknięte. Strony internetowe były nieczytelne. Na jednej informowali, by dzwonić w sprawie rezerwacji, ale wątpię, by ktoś tam mówił po angielsku. W punkcie informacji dostałem tylko godzinę otwarcia okienka, żebym spróbował coś złapać, więc jutro albo popłynę, albo mój pobyt się przeciągnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Jinju 2

  67.78  03:50
Wróciło piekielne słońce. Trochę padało przez noc, więc ulice wciąż były miejscami mokre. Wilgoć wisiała w powietrzu. Jechałem trochę drogami bocznymi, trochę głównymi, kilkoma betonowymi śmieszkami, aż w Jinju wjechałem na szlak na dawnej linii kolejowej. Był poprzecinany skrzyżowaniami, ale chociaż miał lepszą nawierzchnię. A i kilka drzew rzuciło odrobinę cienia. Dojechałem do motelu, w którym spędziłem pół godziny na wydzwanianiu do właścicielki, której nie było na stróżówce, a telefonu nie odbierała. Prawdopodobnie spała, bo w końcu spotkałem ją wysiadającą z windy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Cuchnąca Korea

  68.73  04:04
Rejs promem przebiegł spokojnie. Mimo silnego wiatru fale nie były duże. Znalazłem się w Yeosu. Poranek był pochmurny, a ulice mokre, bo chwilę popadało przed moim wyjściem. Ruszyłem po własnym śladzie z poprzedniej wyprawy, gdy chciałem dostać się na Jeju. Tym razem mi się udało. Niestety mosty nadal były niedostępne dla rowerzystów, więc musiałem jechać na około.
Przywitał mnie kapeć. Byłem zbyt leniwy, żeby szukać dziury, więc co jakiś czas tylko dopompowałem koło i dało się jechać. Stwierdziłem, że znajdę sklep rowerowy i wymienię oponę, bo po 4 tys. km już nie miałem bieżnika, a na boku zauważyłem rozdarcie, które z każdym pompowaniem powiększało się. Jedyny warsztat rowerowy był daleko. Pracował tam niepełnosprawny serwisant (przeraziło mnie, gdy użył młotka na szybkozamykaczu). Nie udało mi się porozumieć z nim, więc wymienił oponę z niedawno wymienioną dętką. Przynajmniej zaoszczędziłem łatkę.
Ta część Korei jest strasznie cuchnąca. Jak nie ryczące ciężarówki, to drażniące nos chemikalia z obszarów przemysłowych ciągnących się na dziesiątki kilometrów. Nie wiem, jak oni mogą tak żyć. Jeszcze zaczęło mżyć, a na ostatnich kilometrach wbił mi się w nowiutką oponę metalowy odpad hutniczy, więc i tak musiałem zużyć łatkę. Gdy skończyłem i zbierałem się do zakładania sakw, zaczęło tak lać, że widoczność spadła do kilku metrów. Jak piachem w oczy. Na szczęście po kilku minutach opad osłabł i dotarłem do hotelu.
Kategoria kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Fantastyczna droga rowerowa Czedżu

  33.17  02:09
Wypadało się w nocy. Było pochmurno i mocno wiało. Na szczęście w plecy i miałem krótki dystans, ale obawiałem się, że będzie bujać na morzu. Wbiłem do rowerowego paszportu ostatnią pieczątkę na ostatnim szlaku, który nazwali fantastyczną drogą rowerową Czedżu i pojechałem do centrum miasta. Po drodze słońce przebiło się przez chmury i zaczęło podpiekać. Znalazłem sklep z pamiątkami. Średnio ciekawe, ale lepsze to niż nic, bo chyba poza stolicą nie da się kupić ładnej pocztówki w tym nieturystycznym kraju.
Pojechałem do portu. Wybrałem inny kierunek, żeby przyspieszyć powrót do Japonii. Procedura też była zgoła inna. Najpierw musiałem dostarczyć rower na prom i z otrzymanym papierkiem mogłem kupić bilet. Porty koreańskie to jedyne miejsca, gdzie każdy chciał zobaczyć mój paszport. Poza nimi ani razu nie musiałem go wyciągać. Kompletne przeciwieństwo Japonii, gdzie obecnie paszport jest potrzebny do zameldowania się w niemal każdym noclegu.

Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery