Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Poleski Park Narodowy

Dystans całkowity:1600.20 km (w terenie 260.61 km; 16.29%)
Czas w ruchu:80:06
Średnia prędkość:19.98 km/h
Maksymalna prędkość:51.55 km/h
Suma podjazdów:5495 m
Suma kalorii:1279 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:94.13 km i 4h 42m
Więcej statystyk

Wiosenne „Spławy”

82.2904:04
Wsiadłem do pociągu, żeby urozmaicić sobie wycieczkę, ale przegapiłem moją stację. Nie wyszło tak źle, mogłem nawet podjechać jeszcze jedną, to spędziłbym mniej czasu na słońcu. Było gorąco, jak na mój zakres tolerancji. Przynajmniej coś tam wiało.
Mój cel na dzisiaj to ścieżka przyrodnicza „Spławy”, którą odwiedziłem pierwszy raz jesienią. Już liczby aut i ludzi przy łączniku szlaków nie napawały optymizmem. Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem zgodnie z niepisanym kierunkiem wędrówki po szlaku. Kładka jest niezwykle wąska, a mimo to zarząd parku oznaczył kierunek spaceru wyłącznie na maleńkiej mapce umieszczonej gdzieś na stronie internetowej. Nie zadbali o prawidłowe oznakowanie na trasie, przez co musiałem mijać kilkadziesiąt osób, nierzadko w miejscach, gdzie jeden zły krok może doprowadzić do kąpieli.
Pomijając to, że odwiedziłem popularne turystycznie miejsce podczas majówki, było całkiem przyjemnie. Może pojawiłem się tam za wcześnie, bo chciałem zobaczyć skrzypowy las, a skrzypy dopiero wyrastały z bagien. Kilka roślin wypuściło listki, pojawiła się knieć błotna i pachniała czeremcha, a kolory z rdzawych zmieniły się w wiosenną zieleń. Było to jednak mało zmian. Z pewnością jeszcze tam wrócę.
Ruszyłem w drogę powrotną, ale mam tak mało opcji do wyboru. Szkoda, że sieci dróg i kolei są tak słabo rozwinięte w tych stronach. Mimo to już wpadł mi pomysł na kolejną wycieczkę.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, dojazd pociągiem, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Ścieżka przyrodnicza „Perehod” i inne

126.5206:27
Wziąłem urlop, bo planowałem pojechać na majówkę na południe, ale prognoza pogody mnie zniechęciła. Nie byłem odpowiednio przygotowany, więc zmieniłem plany. W zamian pojechałem w najbardziej oczywiste miejsce, czyli do Poleskiego Parku Narodowego.
Wiało z północnego-wschodu. Z początku niebo było prawie bezchmurne, ale szybko się to zmieniło. Temperatura wahała się od 14 do 18 °C w zależności od tego, czy było widać słońce. Niestety z tych chmur szybko zaczęło kropić. Na szczęście nic poważnego, więc nawet nie zmieniałem ubrań.
Widoki po drodze były bardzo wiosenne. W Chełmskim Parku Krajobrazowym widziałem mnóstwo bagienek i jeszcze więcej zawilców. Przy platformie widokowej w Poleskim Parku Narodowym zdziwiły mnie liczne pszczoły przy domku dla owadów. Dopiero po chwili zwróciłem uwagę, że pszczoły chowały się w zakamarkach każdej struktury drewnianej w pobliżu. Potem przyszła ulewa, przed którą pszczoły awaryjnie szukały schronienia. Deszcz trwał krótko, choć zrobiło się parę kałuż.
Dojechałem do ścieżki „Czahary”. Rok temu było zdecydowanie bardziej jesiennie. Tym razem widziałem tam pierwsze zwierzęta, a także kilka kwiatów. Za każdym razem jest inaczej. Może kolejną wizytę uda mi się zaplanować na lato.
Pojechałem wgłąb parku i wszedłem na ścieżkę „Dąb Dominik”, po której ostatnim razem przeszedłem w pośpiechu tuż przed zmierzchem. Tym razem słońce przedzierało się między chmurami, więc miałem dużo czasu na spacer. Do tego nie było ludzi, bo to środek tygodnia. Zwierząt niestety też nie dostrzegałem, zwłaszcza żółwi błotnych, u których trwa teraz okres godowy.
Miałem dylemat, czy jechać dalej, a jeśli tak, to do której ścieżki, bo jeszcze nie widziałem dwóch. Wypadło na ścieżkę przyrodniczo-historyczną „Obóz Powstańczy”. Niestety przegapiłem skręt i gdy zorientowałem się o pomyłce, byłem już za daleko. Zdecydowałem się dojechać do ścieżki przyrodniczej „Perehod”. Ścieżka była ładna (pomijając chmary komarów i nierówną drogę), widziałem kilka ptaków, nawet czaplę białą, ale brakowało mi drewnianych kładek, które są obecne na wszystkich innych ścieżkach w parku. Oczywiście to tylko moje widzimisię, bo kładki ładnie wychodzą na zdjęciach, a park ma na celu ochronę przyrody.
Wydostanie się z parku nie było najwygodniejsze. Wjechałem na ścieżkę rowerową „Mietiułka”, po której jeździłem od strony północnej. Południowa część była koszmarnie nierówna, bo nikt nie ujeździł tej drogi, jak na odcinku północnym, gdzie jest droga prowadząca do domostw. Do tego nad drogą latały chmary komarów, których nie dało się ominąć. Jedyne szczęście, że to były samce, więc mnie nie pogryzły.
Wyjechałem z parku. Nie chciałem pchać się najkrótszą drogą przez Łąki Krychowskie, więc z wiatrem pojechałem do Urszulina, a potem prosto do domu zanim zrobiło się ciemno.
Kategoria Chełmski Park Krajobrazowy, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Fuji

Ścieżki „Spławy” i „Dąb Dominik”

95.5404:35
Poranek był jeszcze chłodniejszy niż poprzednie, snuła się mgła, ale przynajmniej wiatr zmienił się o 180°, więc mój plan również się odwrócił.Chciałem wciągnąć do niego poranny pociąg, ale pojechałem prosto do Poleskiego Parku Narodowego. W dużej mierze po śladzie z wczoraj, ale ta niedogodność miała zostać wynagrodzona.
Temperatura kapkę podskoczyła, mgły też przepadły, a ja wjechałem na szlak z Lublina do Woli Uhruskiej, którego odcinkiem jechałem wiosną. Asfalt może i równy, ale porzygać się można od bezsensownych obniżeń na każdym wjeździe na posesję. Gdybym chciał takich wrażeń, to pojechałbym na pumptrack.
Zostawiłem rower na parkingu i ruszyłem na ścieżkę przyrodniczą „Spławy”, która wzięła swoją nazwę od bagna, przez które prowadzi. Początek był wąski i nawet ciekawy, ale potem, gdy ścieżka wbiegła przez bagno, oczarowała mnie. Widok był piękniejszy niż na ścieżce „Czahary”. Zdecydowałem, że chcę tam wrócić. Najchętniej wiosną, gdy bagno „ożyje” i zazieleni się. Dalej ścieżka biegła przez las. Biel brzóz świetnie kontrastowała z martwym podszyciem. Pobudzał wyobraźnię, jak to mogłoby wyglądać wiosną.
Dotarłem pod jezioro Łukie. Ścieżka, choć powinna być na tamtym odcinku dwukierunkowa, walczyła z otyłością wśród odwiedzających, a mijanie się w sezonie turystycznym musi wyglądać kuriozalnie, bo jest zakaz schodzenia z kładki. Samo jezioro było ciche i poza paroma łabędziami nie dawało oznak życia.
Końcówka szlaku to dawna droga do jeziora, nazywana też groblą dziedzica. O jego burzliwej historii można dowiedzieć się z tablic na szlaku. Szkoda jedynie, że szlak nie jest wizualnie oznaczony jako jednokierunkowy, bo poza mną był jeszcze jeden turysta, który szedł pod prąd. Jedynie drobna wzmianka w internecie mówi o kierunku ruchu.
Wróciłem do roweru. Po parku można się poruszać rowerem tylko po wyznaczonych szlakach i do kolejnej atrakcji chciałem dostać się na około po drogach publicznych, ale w terenie zobaczyłem znakowany rowerowy szlak niebieski, którego nie było na innych mapach, więc skróciłem sobie dystans, co było bardzo na plus. Inaczej prawdopodobnie nie zobaczyłbym nic, ale o tym za moment.
Wszedłem na ścieżkę przyrodniczą „Dąb Dominik”. Kładka była szersza niż na szlaku „Spławy”, ale dopiero po powrocie zorientowałem się, że tam też obowiązywał ruch jednokierunkowy bądź takowy był zalecany. Pewnie ze względu na osoby niepełnosprawne i wózki dziecięce, dla których pewien odcinek został przystosowany. Całe szczęście byłem tam sam.
Dotarłem do jeziora Moszne, którego panorama nie różniła się wiele od tej z poprzedniego jeziora, ale okolica już była interesująca: zarastające jezioro, bory bagienne, torfianki. Niestety nie widziałem żadnego żółwia błotnego, z którego słynie park, ale dostrzegłem dzięcioła czarnego.
Wielkim minusem listopada jest wilgoć. Wszystkie szlaki były mokre i śliskie. Nie zaliczyłem żadnego upadku, choć kilka razy mało brakowało. Niestety zbliżał się zmierzch i ostatnie zdjęcia wychodziły kiepskie, o ile jakiekolwiek udało się zrobić. Miałem bilet wstępu na wszystkie ścieżki w parku, a pozostały jeszcze dwie. Będą musiały poczekać na kolejną okazję. Nie wiem, czy w tym roku, bo pomysłów mam wciąż sporo, a nie powinienem jeździć ciągle w te same okolice.
Jako że wiało ze wschodu, to nie pozostało mi nic innego, jak ruszyć do Lublina. Po drodze dostrzegłem dwa łosie pasące się tuż przy drodze. Klępy bacznie mnie obserwowały, a po drugiej stronie drogi dostrzegłem tylko biały zad, pewnie samca. Nim dotarłem do drogi wojewódzkiej zaczęło padać. Deszcz z różną intensywnością i z paroma przerwami nie rozstawał się ze mną przez kilkadziesiąt kilometrów. Ostatecznie plan zmieniłem i dojechałem na dworzec w Świdniku, bo mogłem nie wyrobić się na pociąg w Lublinie. Poza jazdą na rowerze przeszedłem dzisiaj ponad 10 km, co jest u mnie rzadkością.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Listopadowe „Czahary”

79.3403:56
Nie dość, że było chłodniej niż wczoraj, to jeszcze wiało z zachodu. Postanowiłem właśnie w tamtym kierunku pojechać. Byłem wiosną w Poleskim Parku Narodowym, gdzie odkryłem przepiękną ścieżkę dydaktyczną „Czahary”. Postanowiłem tam wrócić późną jesienią.
Jechało się nie najgorzej. Gdzieniegdzie były kałuże po porannym deszczu. Najprzyjemniej zrobiło się, gdy miałem wiatr w plecy, choć wtedy zacząłem odczuwać zimno w palce. Spacer po ścieżce mi pomógł. Nie była ładniejsza niż wiosną, bo krajobrazy zastałem te same, choć bez kwitnących wierzb. Nawet więcej – wykarczowali większość z nich.
Opuściłem ścieżkę, pojechałem jeszcze przez Karczunek, gdzie była kolejna platforma widokowa i ruszyłem do Sawina. Rozważałem pojechać terenem przez Chełmski Park Krajobrazowy, ale obawiałem się błota oraz zmroku. Wiosną pracował tam ciężki sprzęt, więc nie chciałem wpakować się w jakieś bagno na rozwalonej drodze i pojechałem przez Krobonosz. Powiat mocno inwestuje w nowe drogi. Najdziwniejsze jest to, że wymienili dobry asfalt, a tam, gdzie inwestycja jest najpotrzebniejsza, nadal można wybić sobie zęby.
Kategoria kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Bez pracy nie ma Kołaczy

106.2406:09
Wiał porywisty wiatr z zachodu, więc za cel obrałem północ. Nie było za ciepło. Temperatura wahała się od 6 do 12 °C, a grube chmury dodatkowo blokowały promienie słoneczne. Nie chciałem jednak tracić tak pięknego dnia przez jakiś pogodowy kaprys.
Ruszyłem standardowo do Sawina, a dalej na północ, aby wjechać na ścieżkę przyrodniczą. Nie pokonałem jej całej przez bajorko stojące w poprzek drogi. Może to i dobrze, bo dalej musiałbym nieść rower, jak zauważyłem, mijając skrzyżowanie, na którym ścieżka wróciła na leśną drogę. Dojechałem do rezerwatu Bachus, z którego ruszyłem szlakiem żółtym. Wyprowadził mnie z lasów. Potem droga była raz wygodniejsza, raz nie, aż dotarłem do niczym niewyróżniającej się miejscowości Kołacze.
Jazda po drodze krajowej – jeszcze z tym wiatrem – nie wchodziła w grę. Postanowiłem pojechać do Poleskiego Parku Narodowego. Wjechałem najpierw na szlak rowerowy Mietułka. Jechałem nim kiedyś, ale tym razem odbiłem na wieżę widokową przy Durnym Bagnie. Może kiedyś zobaczę też odcinek, po którym jeszcze nie jeździłem. Dużo bardziej podobało mi się w rezerwacie niż w parku narodowym. W tym drugim nie było nawet jednego kwiatka.
Tymczasem nadal nie podobała mi się jazda po krajówce, więc znów odbiłem w kierunku parku, aby dostać się do Urszulina po szlaku pieszym. Niestety rozwalone drogi nie zachęcały, więc zmieniłem plany i objechałem pobliskie jezioro, a potem starymi drogami ciągnącymi się przez łąki dostałem się do asfaltowych dróg. Złapał mnie nawet krótki deszcz, ale nie postraszył długo. Reszta drogi przez Wierzbicę aż do domu była nudna jak flaki z olejem, ale przynajmniej wiatr przestał być porywisty.
Do tej pory starałem się być obiektywnym w stosunku do działań Lasów Państwowych, uważając, że las jest terenem uprawnym. Widząc jednak wycinkę i zniszczone drogi w każdym odwiedzanym lesie (nawet w parku narodowym), zmieniłem zdanie. Obecne działania przekraczają jakiekolwiek limity absurdu.

Kategoria terenowe, setki i więcej, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Ścieżka dydaktyczna „Czahary”

95.9904:47
Choć rano padało, to nie chciałem marnować dnia. I tak deszcz nie był straszny. Było sucho, gdy wyjeżdżałem, ale zaczęło kropić po kilkuset metrach od startu i było tak przez resztę dnia. Temperatura wahała się od 5 do 9 °C. Wiał lekki wiatr z północy lub zachodu (był chyba zmienny).
Plan na dzisiaj to Poleski Park Narodowy. Poprzednim razem nie zebrałem za dużo zdjęć, ale teraz miałem ze sobą aparat i liczyłem na parę ciekawszych ujęć. Aby nie jechać po własnym śladzie, zaplanowałem najpierw dostać się do Urszulina. Ale że nie lubię za bardzo planować, bo plany nigdy się nie trzymają drogi, to już za Wierzbicą trafiłem na pas rowerowy, który doprowadził mnie na Karczunek, gdzie zaczynały się granice parku. Tam znalazłem jakieś boczne, choć piaszczyste drogi i dojechałem do ścieżki dydaktycznej „Czahary”. Wiosna z wolna się tam budzi, bo niektóre płazy i owady się uaktywniły, ale roślinność dużo ślamazarniej zmienia swoje barwy. Widziałem mnóstwo kwitnących wierzb. Najbardziej jednak zafascynowała mnie drewniana kładka, na której została wyznaczona ścieżka dydaktyczna. Chyba oddali ją w zeszłym roku, ale świetnie komponowała się z niewybudzoną ze snu zimowego przyrodą. Ciekawe, jak tam jest późniejszą wiosną.
Zanim dotarłem do Urszulina złapał mnie silniejszy deszcz ze śniegiem. Przeczekałem go, ale nie napawał mnie optymizmem. W Urszulinie jednak wyszło słońce. W jedynym otwartym sklepie kupiłem coś do jedzenia i przeplanowałem swoją trasę. Na pierwotny plan nie mogłem sobie pozwolić, bo wróciłbym strasznie późno, więc wybrałem krótszy wariant. Z Lublina do Woli Uhruskiej biegnie szlak, którym to ruszyłem ku zachodowi. Przy okazji, ów szlak zasugerował mi parę ciekawych wycieczek w regionie. Tutaj jest, gdzie jeździć!
Dojechałem do Cycowa. Wiatr wciąż przeszkadzał. Rozważałem pojechać przez Sawin, aby zobaczyć drogę do Krobonoszy podczas złotej godziny, ale było nadal za wcześnie. Ruszyłem po własnym śladzie z Wierzbicy, jednak po drodze zmieniłem zdanie i wjechałem na odcinek terenu, aby urozmaicić sobie końcówkę dnia.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Poleski Park Narodowy

113.0905:35
Już rok temu pomyślałem, aby pojechać ponownie do Poleskiego Parku Narodowego. Dzisiaj było dużo cieplej niż wczoraj, więc nawet nie włożyłem bluzy. Wyruszyłem do Krobonoszy, ale już wiedziałem, że teren nie będzie lekki. Błoto od początku trzymało się moich opon.
Wjechałem na kilka wzgórz z ładniejszymi widokami, zobaczyłem stary, prawosławny cmentarz, przejechałem po błocie, piachu i betonowych płytach-telepkach, zobaczyłem z niewielkiej wieży widokowej wschodnią część parku narodowego, przedostałem się po drogach, które są w budowie, aż w końcu – po 60 km jazdy – wjechałem na teren parku. Od razu pojawił się szlak rowerowy, do którego zmierzałem – Mietiułka. Nazwa wzięła się od rzeki, a szlak prowadzi po przepięknych rejonach, choć aby zobaczyć wszystkie uroki parku, musiałbym spędzić tam dużo więcej czasu.
Zaraz za wyjazdem z obszaru chronionego znajduje się cmentarz wojenny z czasu II wojny światowej z pomordowanymi żołnierzami Korpusu Ochrony Pogranicza, a kawałek za Wytycznem – cmentarz ewangelicki kantoratu Wytyczno z XIX-XX wieku.
Łąkami i polnymi drogami dojechałem do dróg asfaltowych. Wtedy zrobiło się ciemno, ale wielkie szczęście, bo było dzisiaj dużo cieplej i nie musiałem męczyć się we mgłach.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, po zmroku i nocne, setki i więcej, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery