Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy / Japonia wiosną 2023

Dystans całkowity:3547.83 km (w terenie 10.85 km; 0.31%)
Czas w ruchu:224:35
Średnia prędkość:15.80 km/h
Maksymalna prędkość:59.11 km/h
Suma podjazdów:28359 m
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:69.57 km i 4h 24m
Więcej statystyk

Shimanto-chō, Shimanto-gawa, Shimanto-shi

98.7305:26
Bezchmurne niebo przyniosło upalny poranek. Kombinowałem, jak wrócić do stacji drogowej, do której spóźniłem się wczoraj, ale spojrzałem na schemat trasy w książeczce na stemple i okazało się, że miałem dzisiaj do pokonania dużo dłuższą drogę niż sądziłem. Pozostałem z myślą, że będę miał dziurę, ale na kolejnej stacji wyjaśniło się, że nawet nie było miejsca na pieczątkę z tamtej stacji drogowej.
Na stacji kolejowej w centrum miasteczka Shimanto-chō znalazłem stemple, ale na kolejnej już ich nie było, więc najwidoczniej można je znaleźć tylko na tych większych, choć trudno znaleźć jakiś wzór, skoro odwiedziłem kilka stacji i jedynie na dwóch wbiłem pieczątki do dziennika.
Droga wiodła w dół rzeki Shimanto-gawa. Było mnóstwo zakoli, mostów, tunelów i przeróżnych widoków. Brakowało pociągów, bo po torach przemknął tylko jeden, ale w weekend to i tak pewnie cud. Kolejna nierentowna linia.
W połowie trasy pojawiły się chmury, a potem zaczęło padać. Trochę przeczekałem pod dachem, trochę przejechałem w tym deszczu, aż w końcu padać przestało. Prognoza straszyła kolejnymi opadami, ale spotykałem najwyżej mokre ulice.
Droga zwęziła się. Wyglądało na to, że planują zbudować tunel omijający ją. Potem faktycznie dojechałem do prawie ukończonego tunelu. Ruch i tak zmalał. Nie wiem, czy to z powodu wieczoru, czy tych wąskich dróg. Chociaż alternatywnej trasy to tam za bardzo nie ma. Do miasta Shimanto-shi dotarłem w akompaniamencie żab kumkających na polach ryżowych.
Kategoria Japonia / Kōchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Za tramwajem

73.0004:47
Nieprzerwanie lało od wczorajszego wieczora. Prognoza dawała nadzieję, że przejdzie, więc nie spieszyłem się, aby zmoknąć jak najmniej. Deszcz pokrzyżował moje plany, więc zrezygnowałem ze zwiedzania Kōchi. Za to zacząłem polować na tramwaje. Niektóre wyglądały bardzo ładnie, choć ruch mocno utrudniał robienie zdjęć. Jechałem wzdłuż linii tramwajowej, ale musiałem przegapić jakiś zajazd, bo nagle liczba tramwajów spadła i na kolejny trafiłem dopiero pół godziny później. Nie udało mi się też uwiecznić tych ładnych.
Deszcz ustał, ale trochę czasu później zaczęło mżyć. Potem znów przestało, a za jednym z tuneli na chwilę nawet wyjrzało słońce. Pokonałem kilka wzniesień, wjechałem na drogę przez malownicze wybrzeże i nie zdążyłem przed godziną zamknięcia stacji drogowej. To już druga brakująca pieczątka. Tworzenie kolekcji jest trudne.
Przede mną był podjazd po drodze krajowej. Zaskakująco ruch prawie nie istniał. Na górze złapał mnie zmrok i zaczęło mżyć. To drugie na szczęście nie trwało długo. Dzień byłby ciekawszy, gdyby nie ten deszcz.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kōchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Kolej(ne) wybrzeże

64.4004:07
Dzień zaczął się słonecznie, jednak szybko pojawiły się chmury. Odwiedziłem początkową stację na kolejnej linii, ale nie mieli pieczątek, więc pozostaje mi kolekcjonowanie pieczątek na stacjach drogowych. O ile będą czynne, bo trafiłem na jedną w remoncie. W Korei darzyli rowerzystów większym zaufaniem, bo w Japonii pieczątki są przykute łańcuchami i nierzadko schowane za ladą.
Droga wzdłuż wybrzeża była mniej skalista. W Aki przespacerowałem się kawałek po jaskini, odwiedziłem centrum z tradycyjną architekturą, a potem wjechałem na drogę dla rowerów, która podejrzanie miała łagodne podjazdy i łuki. Potem pojawiło się dużo murów oporowych i wiaduktów, więc skojarzyłem, że biegła tamtędy linia kolejowa. Na tabliczkach na wiadukcie nowej linii znalazłem datę Heisei 11, czyli 1999 rok. Wtedy musiał zmienić się przebieg linii, choć jednowagonowe pociągi jeżdżą co godzinę i tylko w dni robocze, więc nie wyglądają na zbyt rentowne.
Niebo było pokryte warstwą chmur. Zaczęło nieśmiało kropić, ale potem się rozpadało. Postanowiłem dać szansę i po kilkunastu minutach przestało padać. Potem jednak znowu zaczęło ciapać, ale na tyle znośnie, że nie przebierałem się. Z różnym natężeniem, ale kropiło do końca podróży. Znalazłem się gdzieś w centrum miasta Kōchi. Rower musiałem zostawić na parkingu podziemnym, choć tym razem darmowym.
Kategoria Japonia / Kōchi, kraje / Japonia, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Przylądek Muroto

69.1404:12
Zapowiadał się upalny dzień. Ruszyłem najpierw na poszukiwania śniadania, bo nie pomyślałem o nim wczoraj. W napotkanym sklepie mieli wszystkiego po trochu, tylko brakowało wszystkiego. Wziąłem kilka drożdżówek, bo tylko one wyglądały na sycące.
Droga była w miarę prosta, usiana widokami, nawierzchnia bardzo nierówna. Zatrzymałem się w siedzibie geoparku, gdzie znalazłem kilka map dla rowerzystów i pielgrzymów, a panie opiekujące się obiektem zaprosiły mnie do zwiedzania. Mimo ulokowania z dala od cywilizacji, były opisy po angielsku. Poza budynkiem była także ścieżka biegnąca wśród niezwykłych formacji skalnych.
Droga na północ była równie skąpana w słońcu, co na południe. Odwiedziłem dwie stacje drogowe i dotarłem do domu gościnnego.
Kategoria Japonia / Kōchi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Ostatnia prefektura

46.6203:07
Lało, gdy wstałem. Nie miałem ochoty ruszać, więc leniwie zacząłem dzień. I tak nie miałem daleko do kolejnego miasteczka. Gdy w końcu byłem gotowy, deszcz ustał.
Mając dużo czasu, wybrałem najbardziej pokręconą drogę. Były podjazdy, widoki, makaki, koty, kwitnące wiśnie, krótki deszcz. Potem wróciłem na drogę krajową i dalej jechałem głównie po niej. Wbiłem kolejną pieczątkę na stacji drogowej, na kolejnej stacji nie mieli żadnych pieczątek, ale nawet ich nie znalazłem w książce na pieczątki, więc najwidoczniej są stacje niezrzeszone.
Podczas moich poprzednich podróży do Japonii odwiedziłem 46 prefektur. Pozostała ostatnia – Kōchi. Dzisiaj w końcu mapa odwiedzonych prefektur stała się kompletna.
Dotarłem do mojego miasteczka, gdzie kończyła się linia kolejowa. Stacja była dziwnie nieczynna, ale znalazłem w poczekalni pieczątki. Ta wyspa to raj dla kolekcjonerów (pielgrzymi w świątyniach też zbierają pieczątki).
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, Japonia / Kōchi

Pieczątki z Shikoku

65.0904:36
Kolejny słoneczny dzień, już bez tego przyjemnego chłodu, choć wiało, czasem za mocno, bo rower wywracał się niemal na każdym postoju.
Odwróciłem plany, bo nie czułem się na siłach, by jechać w góry i ruszyłem wokół wyspy. Na stacji drogowej kupiłem książkę na pieczątki, dostałem też kartę dla rowerzystów w gratisie i wbiłem pierwsze pieczątki. Mój plan to objechać całą wyspę i zebrać przynajmniej część kolekcji, bo książka jest obszerna i zawiera chyba wszystkie stacje na Shikoku.
Wiatr był dzisiaj szalony. Dopiero za metropolią wjechałem na drogi przez wioski. Uniknąłem ruchu na krajówce oraz odrobinę osłoniłem się przed naturą pośród wzgórz. Potem czekało mnie trochę podjazdów po drogach tak wąskich i krętych, że tylko lustra odbierały element zaskoczenia podczas spotykania innych podróżnych. A skoro o podróżnych mowa, to nawet minąłem kilku kolarzy. Do tego paru pielgrzymów, bo znajduje się tu ważny szlak pielgrzymkowy, który łączy 88 świątyń rozsianych wokół wyspy.
Zrobiło się pochmurno, a prognoza straszyła nawet deszczem, ale na tym się skończyło. Dotarłem do hostelu, w którym również zatrzymali się pielgrzymi, więc będę spotykał ich sporo w najbliższym czasie. Na stacji drogowej wbiłem też kolejne pieczątki do książki i spróbowałem kilku lokalnych słodyczy z dodatkiem moich ulubionych cytrusów yuzu.
Kategoria Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Most nie dla rowerów

83.9505:15
Kolejny dzień słońca i chłodnego powietrza. Dzisiaj z dodatkiem wiatru. Ruszyłem szlakiem wokół wyspy. Zatrzymałem się w punkcie informacji turystycznej. Japonia rozwija się, bo pani w okienku utworzyła wideokonferencję z konsultantem mówiącym po japońsku i angielsku. Nie dowiedziałem się za wiele. Miałem niby zadzwonić pod jakiś numer, ale po chwili zaprowadziła mnie do kolejnego okienka, gdzie była informacja biletowa, do której miałem zadzwonić. Po długich objaśnieniach, w jaki sposób chciałbym wydostać się z wyspy, zostałem zaproszony na rozmowę z kierowcą autokaru, który zapewnił mnie, że rower, po odpowiednich przygotowaniach, można zabrać do pojazdu. Uzyskanie informacji zajęło przynajmniej pół godziny, ale miałem jeszcze 5 godzin, by dostać się na przystanek oddalony o 50 km.
Droga była nieco dłuższa, wiodła po kilku wzniesieniach, ale ruch nie straszył tak mocno, jak na krótszej drodze krajowej. Widoki były, choć nie tak ujmujące, jak te nad Morzem Japońskim. Nie spotkałem dzisiaj żadnych cyklistów, mimo że Awaji jest uważana za rowerową wyspę. Może jest nią tylko w weekendy.
Na południu trafiłem na pola cebuli rozciągające się po horyzont. Cebulowa wyspa, jak ją nazywają. Na punkcie widokowym niedaleko mostu stała stacja drogowa, w której sprzedawali cebulowego burgera, ale gonił mnie czas. Zrezygnowałem z – i tak drogiego – posiłku. Zrezygnowałem też z dalszego punktu widokowego tuż przy moście i pojechałem na przystanek autobusowy. Musiałem przekroczyć zakaz wejścia na teren autostrady, bo przystanek stał przed bramkami, ale nikt mnie za to nie ścigał. Zdjąłem przednie koło i siodełko, by przygotować się na przybycie autobusu.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Dostałem się na wyspę Shikoku, do Naruto. Góry otaczające metropolię rysowały się na tle wieczornego nieba. Słońce czerwieniło się. Nie podobał mi się wzmożony ruch, ale planuję uciec w góry. Może tam będzie lepiej.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Tokushima, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Wyspa Awaji

95.5406:14
Przez cały dzień czuć było chłód, mimo przeraźliwego słońca. Ruszyłem najpierw wzdłuż rzeki do zamku, z którego zrezygnowałem wczoraj. Właściwie to rekonstrukcji tego, jak prawdopodobnie wyglądał.
Dalsza droga wiodła po wielu pagórkach. Potem jechałem trochę głównymi drogami, ale czerwone światła na skrzyżowaniach zaczęły irytować i przeniosłem się nad wybrzeże. Dotarłem do mostu w Kōbe, który prowadził na wyspę Awaji. Niestety tylko dla aut. Nadzieję zrobili mi ludzie chodzący na kładce pod mostem, ale okazało się, że to tylko niewielki taras widokowy. Musiałem dostać się na prom. Trafiłem na moment, jego przybycia, ale nie mogłem znaleźć kasy. Myślałem, że bilety kupuje się na promie, ale obsługa w pośpiechu wskazała mi automat ukryty w kącie. Na szczęście zdążyłem.
Awaji to dość górzysta wyspa. Postanowiłem dostać się do ogrodów. Droga biegła od samego początku w górę. Widziałem po drodze kilka innych ogrodów, obór z bydłem i miejsc, dla których przyjeżdżają tutaj turyści. Mój ogród był już zamknięty, ale kawałek sztuki na trawie dało się dostrzec z drogi. Takie trochę tanbo āto.
Pozostało mi dostać się do hotelu. Najpierw stromy zjazd, na którym rozgrzałem tarcze hamulcowe do czerwoności, a potem jazda po zmroku wzdłuż szumiącego Morza Wewnętrznego. Widziałem horyzont zanieczyszczony światłem od Ōsaki aż po Wakayamę, za którą była już tylko czerń nad półwyspem Kii.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Ōsaka, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Wszędzie Daruma

81.7004:53
Wczoraj lało jak z cebra, więc jedynie wyszedłem na spacer z parasolką i odwiedziłem dzielnicę Gion. Dorzucam kilka zdjęć. Dzisiaj było pochmurno, ale prognoza nie zapowiadała niczego. To była jednak tylko prognoza.
Najpierw pojechałem do Arashiyamy, by odwiedzić dwie świątynie. W pierwszej tylko przespacerowałem się po ogrodzie. Krótko, bo mnie pogonił szybki deszcz. W drugiej świątyni stało ponad 1200 posągów rakan. Zostały one wyrzeźbione przez amatorów, których z kolei wyuczył mnich-rzeźbiarz. Tutaj również pogonił mnie deszcz, ale tym razem lunęło mocniej i dłużej. Przeczekałem to pod bramą świątyni.
Wjechałem na reprezentatywną ulicę Arashiyamy, gdzie w weekend nie ma co przyjeżdżać, chociaż widywałem tam większe tłumy. Zjadłem ciastko z ulicznego straganu i wjechałem na szlak rowerowy, który obecnie ma 180 km długości. Zaskakująco na wielu odcinkach był równy, ale zdecydowanie brakuje solidnych oznaczeń na skrzyżowaniach, bo kilka razy źle pojechałem.
Chmury groziły. Zarówno za mną, jak i przede mną widziałem deszcz. Do tego rozszalał się wiatr. Osłabł dopiero, gdy wyjechałem z Kyōto. Zjechałem też ze szlaku, wjeżdżając na inny, który leciał prosto do Ōsaki. Po drodze chciałem zobaczyć jeszcze jedną świątynię, więc zjechałem na drogi miejskie i wspiąłem się na górę. Zdążyłem przed zamknięciem i miałem tylko 20 minut na obejście całości, a był to rozległy kompleks. Figurki Darumy znajdowały się wszędzie. Podobno co roku przybywa ich po kilka tysięcy.
Było dzisiaj chłodno, zwłaszcza przez ten wiatr, ale na górze temperatura spadła aż do 6 °C. W sumie nawet wiśnie były tam dopiero w rozkwicie, gdzie Kyōto – zwłaszcza po wczorajszej ulewie – straciło cały swój różowy blask.
Chciałem zobaczyć jeszcze zamek, ale robiło się późno, więc skierowałem się do hostelu. Planowałem pojechać jeszcze w kilka miejsc w Ōsace, ale nie zdążyłbym, więc najwyżej przeplanuję resztę weekendu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kyōto, Japonia / Ōsaka, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, kraje / Japonia

Górne Kyōto

39.6102:17
Zatrzymałem się w Kyōto na kilka dni. Pierwszy raz od trzech tygodni wsiadłem na rower bez sakw. Było bardziej pochmurno niż wczoraj. Padało wczorajszym wieczorem, prognoza pogody zapowiadała kolejne opady na dzisiejszy wieczór.
Ruszyłem najpierw do świątyni Tenju-an, jednej z tysiąca świątyń w tym mieście, by wejść do jej ogrodów. Po deszczu wszystko wyglądało tak żywo i zielono. Kolejny punkt był położony bardziej na północ. Trzeba było trochę podjechać, trochę podejść i znalazłem się w świątyni Tanukidani-san Fudō-in, której symbolem jest szop.
Na koniec zostawiłem sobie wizytę w górnym Kyōto, choć tym mianem można nazwać wiele zakątków miasta, które rozciąga się daleko ku północnym masywom górskim. Zaskoczył mnie niewielki ruch na głównej drodze w porównaniu do centrum miasta. Na górze, na którą podjazd na lekkim rowerze nie był jakoś wymagający, trafiłem na mnóstwo kawiarń i świątyń. Nawet sporo ludzi się tam kręciło. Nie planowałem jednak więcej atrakcji, więc zawróciłem i długą drogą w dół wróciłem do centrum.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kyōto, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery