Zapowiadał się upalny dzień. Ruszyłem najpierw na poszukiwania śniadania, bo nie pomyślałem o nim wczoraj. W napotkanym sklepie mieli wszystkiego po trochu, tylko brakowało wszystkiego. Wziąłem kilka drożdżówek, bo tylko one wyglądały na sycące.
Droga była w miarę prosta, usiana widokami, nawierzchnia bardzo nierówna. Zatrzymałem się w siedzibie geoparku, gdzie znalazłem kilka map dla rowerzystów i pielgrzymów, a panie opiekujące się obiektem zaprosiły mnie do zwiedzania. Mimo ulokowania z dala od cywilizacji, były opisy po angielsku. Poza budynkiem była także ścieżka biegnąca wśród niezwykłych formacji skalnych.
Droga na północ była równie skąpana w słońcu, co na południe. Odwiedziłem dwie stacje drogowe i dotarłem do domu gościnnego.