Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

za granicą

Dystans całkowity:51584.50 km (w terenie 1323.85 km; 2.57%)
Czas w ruchu:3093:25
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:444607 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:23072 kcal
Liczba aktywności:689
Średnio na aktywność:74.87 km i 4h 29m
Więcej statystyk

Tanabata tu i tam

  14.90  00:59
Przedwczoraj, gdy w upale jechałem przez Sendai, zwróciłem uwagę na jeden chram. Postanowiłem do niego wrócić w porze porannej, gdy temperatura była jeszcze znośna.
Dojazd do Ōsaki Hachiman-gū poszedł całkiem sprawnie. Zostawiłem rower pod jednym z wejść i wybrałem się na pieszą eksplorację. Znalazłem w internecie zdjęcie obiektu przystrojonego do festiwalu, więc chciałem zobaczyć dekoracje na własne oczy. Niestety miałem jakiegoś pecha, bo miejsce wyglądało na niedostępne. Nie mam za dużej wiedzy o chramach, więc nie chciałem nieświadomie wkroczyć na świętą ziemię czy coś. Obszedłem się smakiem wyłącznie zdjęciami budynku (haiden) stojącego przed głównym budynkiem (honden), który z kolei jest wpisany na listę skarbów narodowych.
Zaczęło robić się gorąco. Pojechałem do centrum, aby przejść się główną ulicą festiwalową. Niestety nie przemyślałem tego i wpakowałem się z rowerem. Oczywiście pieszo, ale szło, a właściwie pełzło bardzo wolno. Może dzięki temu zrobiłem kilka zdjęć więcej.
Nie miałem już sił na objeżdżanie kolejnych atrakcji, bo widziałem więcej zdjęć z miejsc przygotowanych do festiwalu. Może innym razem, gdy kiedyś pojawię się na tanabacie. O ile będę miał ochotę podsmażyć się latem w Japonii.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Sendai Tanabata Matsuri

  9.46  00:32
W Sendai spędziłem mnóstwo czasu. Widziałem kilka tutejszych festiwalów, wliczając trwający obecnie (ostatnio dwa lata temu). Mimo to z ochotą pojechałem w ten upalny dzień do centrum. Przespacerowałem się po stacji kolejowej, która została przystrojona już na kilka dni przed festiwalem, a potem arkadami, które stały się centrum 3-dniowego matsuri, którego tradycja sięga kilkuset lat.
W przeciwieństwie do poprzednich dwóch festiwalów w regionie Tōhoku, na których byłem w tym tygodniu, ten był festiwalem statycznym. Wzdłuż arkad zostały wywieszone dekoracje zwane fukinagashi. Każda wykonana ręcznie przez punkty handlowe rozlokowane wzdłuż ulicy. Niektóre dekoracje zostały zamontowane na bambusach. Wśród liści tych bambusów można dostrzec kartki z życzeniami. Każdy może swoim tempem obejrzeć każdą z dekoracji, i choć na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie, to przyglądając się każdej z osobna, można dostrzec, jak bardzo każdy fukinagashi jest odmienny.
Nie spędziłem dużo czasu na festiwalu. Poszedłem zjeść obiad z Aki, którą poznałem podczas mojej poprzedniej wizyty w Japonii, a potem upał zaczął dawać w kość, więc kolekcja zdjęć zamknęła się na mojej ulubionej bramie torii, pod którą znalazłem skrawek cienia, aby się zatrzymać i zrobić zdjęcie.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Tunelem czy serpentyną?

  63.70  03:42
Ruszyłem rano. Miało później padać, ale prognoza się zmieniła – oczywiście na nieludzki upał.
Wracając do poranka, na starcie miałem długi podjazd. Jedną trzecią pokonałem wczoraj, wracając z centrum miasta do domu gościnnego. Na dzisiaj zostały serpentyny. Jechało się bardzo przyjemnie. Minęło mnie zaledwie kilka aut i ze dwa motocykle. W porównaniu do ostatniego razu, było bardzo spokojnie. Co więcej, miałem po swojej stronie drzewa. Ich cień zapewnił temperaturę poniżej 26 °C. Gdyby nie prześwity między drzewami, to na termometrze pewnie spadłoby jeszcze kilka kresek.
Kilkadziesiąt zakrętów później znalazłem się na szczycie. Zjazd był mniej przyjemny, bo brakowało luster na zakrętach, a kilka aut na krzyż jednak się znalazło. Trochę strach z jakimś się spotkać, więc jechałem wolno.
W centrum miasteczka Kawasaki zdecydowałem nie jechać główną drogą, bo ruch był za duży, a szosa nie miała pobocza czy nawet chodnika. Dodałem sobie tym samym dwie góry do podjechania, ale były tylko kroplami w morzu tego, co pokonałem o poranku.
Trzeci festiwal Tōhoku z mojej listy zaczął się już dzisiaj. Niestety upał był niemożliwy. Temperatura na termometrze przekraczała 40 °C, więc jak zwykle nawet nie miałem ochoty się zatrzymać na jakiekolwiek zdjęcie. Dobrze, że tutejsze matsuri potrwa aż 3 dni.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Yamagata Hanagasa Matsuri

  20.14  01:03
Było gorąco, więc z domu gościnnego wygrzebałem się późno. Zjechałem do centrum miasta, a miałem całą drogę z górki. Tam odpocząłem w kawiarni, trochę popracowałem i wieczorem wyszedłem zobaczyć festiwal. Podobno przyciąga ponad milion osób. Szkoda tylko, że ulica festiwalowa była taka wąska. Próbowałem znaleźć jakieś miejsce do zdjęć, ale widzowie byli wszędzie.
Festiwal Hanagasa (od hana – kwiat i gasa – bambusowy kapelusz) przypomina Aoba Matsuri i z tego powodu moje oczekiwania były nieco inne. Problemy z aparatem, tłok, ograniczony czas oraz rzeczywistość odmienna od oczekiwań spowodowały, że nie zostałem długo na paradzie. Wróciłem po rower i wjechałem z powrotem do domu gościnnego. Szybko złapał mnie zmrok, a na parę kilometrów przed celem trafiłem na świeże ślady deszczu.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, za granicą, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Pół dnia ulgi w górach

  95.25  06:18
Dzisiaj zaskoczenie, bo na niebie była masa chmur, a temperatura nawet akceptowalna – 28 °C. Zapowiadał się dobry dzień. Zaplanowałem przenieść się do drugiego miasta, aby zobaczyć kolejny festiwal, który zaczyna się jutro.
Drogę do mojego celu dzielił masyw górski. Szukając najkrótszej drogi, trafiłem na niekoniecznie najłatwiejszą, ale znów skusiła mnie stacja drogowa. Ruszyłem podobną drogą, którą jechałem wiosną. Dojechałem do gór, które przygotowały dla mnie długą serpentynę. Jeszcze wczoraj nieco słaniałem się na nogach, pewnie przez niedawne przeziębienie oraz upały. Mimo wszystko zakręt za zakrętem i wspiąłem się na przełęcz. Szybki zjazd przez stare wioski i dotarłem do zapory wodnej, na końcu której była stacja drogowa.
Południe, połowa drogi za mną, a na niebie chmury zaczęły znikać. Koniec taryfy ulgowej. Jedyny plus to drzewa. Zdałem sobie sprawę czemu jest ich tak mało w miastach. Przyczyna jest prozaiczna – cykady. Co z tego, że można usiąść w cieniu drzewa, jeżeli zaraz straci się słuch. Dużo drzew można spotkać przy chramach, jako że shintoizm jest mocno związany z naturą. Tam też można usłyszeć, jak bardzo dokuczliwe są to owady.
Kolejna góra pokonana i miałem przed sobą kolejną serpentynę. Ta przypomniała mi o Słowackim Raju, z tą różnicą, że na japońskiej drodze był ruch. Piękny kawałek drogi. Niestety skończył się, a ja dotarłem do miejskiej betonozy. Dzisiaj nieco mniej upalnie, bo tylko 38 °C, ale musiałem się zatrzymać kilka razy, aby ochłonąć.
Zrobiłem zakupy i ruszyłem w kolejne góry, gdzie znajdował się jeden z nielicznych noclegów, które udało mi się znaleźć w mieście. Japonia jest droga, a od października ma być jeszcze drożej, bo wzrasta podatek od wydatków (w Europie znany jako VAT) z 8% do 10%.
Dom gościnny, w którym się zatrzymałem miał przemiłą obsługę i równie przyjaznych gości. Zostałem zaproszony na kolację, która nawet nie była wliczona w cenę noclegu, a jak spojrzałem na cenę w menu, to złapałem się za głowę. Japończycy bywają tacy gościnni. Noclegi w Japonii bywają unikalne. Po raz pierwszy trafiłem na toaletę kompostową. Zapach nieco przyjemniejszy niż w latrynie. I jeszcze jeden plus tego miejsca – było dużo chłodniej niż w mieście.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukushima, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Fukushima Waraji Matsuri

  101.32  05:33
W Japonii festiwale odbywają się chyba każdego dnia. Trudno było nie przeoczyć plakatów informujących o trzech festiwalach w Tōhoku. Nie chciałem wykończyć się w upale w Sendai, dlatego ruszyłem do Fukushimy.
Wystartowałem o poranku, gdy temperatura była jeszcze znośna. Termometr pokazywał w słońcu 34 °C, ale powiewał poranny, rześki wiatr.
Z tego gorąca pomyliło mi się i kilka razy przegapiłem swój skręt, a za większą rzeką nawet wybrałem zły zjazd, przez co do statystyk doszło nie tylko w dystansie (aż 20 km w stosunku do planu), ale też w wysokości.
Dwa i pół miesiąca spędzone w siodle, raptem dwa tygodnie odpoczynku i tyłek zaczął mnie boleć po dwóch godzinach jazdy. Szok i niedowierzanie. Już nie tylko upał dawał mi w kość. Jedna z najcięższych wypraw, jakie odbyłem.
Skwar zaczynał mocno doskwierać. Temperatura w słońcu wynosiła nawet 42 °C. Zacząłem zatrzymywać się w marketach, gdzie w klimatyzowanym pomieszczeniu mogłem się schłodzić. W jednym z marketów czułem się jakbym miał zemdleć (jeszcze mi się to nie przytrafiło, więc tylko domyślam się jakie to uczucie). Spędziłem wtedy chyba z godzinę na odpoczynku.
Skończył mi się pakiet danych w telefonie, więc miałem ograniczone pole manewru w nawigacji, a chciałem odwiedzić dzisiaj chociaż jedną stację drogową. Całe szczęście na pomoc przyszły znaki drogowe. Chociaż wyszło trochę zygzakiem w stosunku do dzisiejszego planu, to zdobyłem kolejną pieczątkę.
Trafiła mi się droga przez dolinę. Drzewa dały odrobinę ochłody, a ruch był niewielki. Zostały jeszcze dwa miasta do pokonania. Rozgrzany beton zmuszał do częstych postojów. Do miejsca noclegowego, którym był ryokan, dojechałem w porze otwarcia. Lata świetności to miejsce ma już za sobą i za wysoko się cenią przy oferowanej jakości usług. W każdym razie, odpocząłem, zostawiłem rzeczy i pojechałem do centrum.
Waraji Matsuri, czyli Festiwal Słomianego Klapka. Ludzie kłębili się w promieniu kilku ulic od centrum wydarzenia. Zająłem wygodne miejsce i obejrzałem kilka scen. Po godzinie zacząłem spacerować po okolicy, oglądając stragany z jedzeniem i mijając tysiące wesołych twarzy. Nadmiar napoju izotonicznego nie wpłynął na mnie najlepiej, więc odpuściłem sobie resztę wieczoru.
Kategoria kraje / Japonia, setki i więcej, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukushima, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Michi-no-Eki Ōsato

  46.62  02:49
Po ponad 20-godzinnym, spokojnym rejsie dopłynąłem do brzegu Sendai. Przywitały mnie dżdżysta pogoda i o wiele przyjemniejsza temperatura. Niestety już na promie wiele osób dawało oznaki przeziębienia, które rozłożyło również i mnie. Jeszcze się nie wykurowałem, jednak nie potrafiłem odmówić sobie wybrania się gdzieś na koniec tygodnia.
Od początku ery Reiwa, czyli niemal od trzech miesięcy, prowadzę dziennik. Nie piszę tam więcej niż na blogu, jednak ma mniej rowerowy charakter. Poza zapiskami zbieram też naklejki i stemple z odwiedzanych miejsc. Najłatwiej jest dostać stemple na stacjach drogowych, czyli Michi-no-Eki. W okolicy znajduje się ich kilka i tak powstał plan na dzisiaj – odwiedzić stację drogową Ōsato.
Wyszedłem późnym popołudniem. Temperatura wciąż utrzymywała się wysoka. Na termometrze widziałem 36 °C. Beton robi swoje. Za miastem już chłodniej – 33 °C. Do tego dużo wzgórz i drzew dających ochłodę w swoim cieniu.
Do celu dotarłem po dwóch godzinach. Nie wiem, co bardziej mnie bardziej spowolniło – japońskie drogi czy upał. Stacja drogowa okazała się bardzo przestronna. Miała aż dwie restauracje (zwykle jest tylko jedna). Regionalne smakołyki kusiły swoim wyglądem i smakiem (w Japonii można czasem trafić na pudełko degustacyjne z wybranym produktem), ale nie zdecydowałem się na żaden z artykułów.
Planowałem wrócić przez Matsushimę, jednak wieczorem byłem umówiony u fryzjera, więc, mając na uwadze długi dojazd, wolałem maksymalnie skrócić sobie drogę. Ruszyłem na południe. Złapał mnie wieczór, temperatura w końcu spadła do 30 °C. Całe szczęście było trochę wiatru, który przynosił ociupinę ochłody. Japońskie lato w tym roku daje mi w kość.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Czarne chmury

  61.16  03:43
Kolejny pochmurny i okropnie gorący dzień. Zapowiadało się na popołudniowy deszcz, ale mimo to zaryzykowałem z dzisiejszym planem. Nie miałem ochoty jechać tą samą drogą, co wczoraj. Pożegnałem się z gospodarzami i ruszyłem na około, przy okazji zdobywając kilka stacji drogowych (Michi-no-Eki).
Horyzont zdobiły ciemne chmury. Spowalniał mnie wiatr z południa. W Kaizu trafiłem na uliczkę handlową za dużą bramą torii. Gdy nią spacerowałem, zaczepił mnie jeden z handlarzy. Ostatnio tak rzadko trafiam na ludzi zaciekawionych turystami. Może za dużo jeżdżę po turystycznych regionach. Ta część Japonii wyglądała tak bardzo zwyczajnie.
Dojechałem do podnóża gór, gdzie była jedna ze stacji drogowych. Po drogach dało się poznać, że mnie ominął prysznic. Zorientowałem się też, że zaczął mi uciekać czas. Przez mój objazd dystans wysłużył się dwukrotnie.
W porcie znalazłem się na niecałą godzinę przed rejsem. Stanąłem w długiej kolejce, ale udało mi się załatwić formalności i wsiąść na prom. Czekała mnie długa podróż w dużo łagodniejsze regiony. Lato jest mało przyjemną porą na zwiedzanie Japonii.
Kategoria kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

To jednak nie dzisiaj

  45.38  02:55
Dzisiejszy plan to porażka. Ruszyłem na południe, aby dostać się do portu. W połowie dowiedziałem się, że anglojęzyczna strona internetowa przewoźnika zawierała błędne informacje i promu w soboty nie ma. No to się zawróciłem i tyle z jazdy.
Dzień był pochmurny, ale upalny z gęstym powietrzem. Nie jechało się najprzyjemniej. W drodze powrotnej chciałem odwiedzić stację drogową, ale chyba zwinęli interes. Skoczyłem jeszcze pod zamek w Kiyosu.
Kategoria kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Mokry ten tydzień

  64.26  04:01
Było podobnie jak wczoraj. Kropiło jak z cieknącego kranu. Z tą jednak różnicą, że ulewa dopadła mnie w połowie dystansu, gdy jechałem przez góry.
Przejechałem przez Maibarę, w której byłem już kilka razy, ale tym razem po raz pierwszy pokonałem wzniesienie w kierunku wschodnim. Tak dziwnie było oglądać znane ulice od ich końca. Chowałem się pod mostami, wiaduktami, a czasem z braku schronienia nawet pod drzewami, aby przeczekać silniejsze przejściowe deszcze.
Czasem mnie bierze na sentymenty (miewam jakieś déjà vu) i dzisiejszy deszcz przypomniał mi o deszczowej końcówce podróży po Islandii. Wtedy jednak powietrze nie było takie wilgotne i jechało się dużo przyjemniej.
Wydłużyłem dystans, aby odwiedzić kolejną stację drogową (Michi-no-Eki). Znalazłem tanie melony (prawie połowę tańsze niż w supermarkecie), więc wziąłem – jednego, bo były ciężkie. Jako prezent, bo dzisiaj gościli mnie Pola i Nora, których odwiedziłem już kilka razy podczas moich podróży po Japonii.
Kategoria kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, Japonia / Shiga, wyprawy / Japonia latem 2019, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery