Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

W japońskiej niezgodzie z przyrodą

  127.58  06:19
Nastał piękny, choć upalny poranek. Zdecydowałem, że dokończę plan z poprzedniego dnia i objadę Półwysep Oshika. Wydawało mi się, że będzie to lekka i przyjemna wycieczka, ale okazało się coś zupełnie innego.
Podjazdy towarzyszyły mi od początku. Najpierw były lekkie górki z widoczkami na zatoki. Przejechałem przez wiele przysiółków, które zostały zmyte z powierzchni ziemi podczas tsunami przed siedmiu laty. Wały przeciwpowodziowe wciąż były w budowie, wiele ulic na mapie zdezaktualizowało się, po niejednym domie pozostały puste działki, które zdążyły pokryć się roślinnością. Mimo tej tragedii widziałem wiele nowych budynków. Brak lądu pod zabudowę mieszkalną jest w Japonii problemem, dlatego odważniejsi wracają na swoje.
Na południu półwyspu wjechałem na wysokość ponad 200 m n.p.m. Tym samym zacząłem mozolny powrót do domu. Centralna część półwyspu była górzysta, więc zmieniły się krajobrazy. Zabudowania zniknęły i natura zaczęła dominować w pełni. Gdyby tylko pozbyć się ludzi, byłoby idealnie. Niestety tamten odcinek drogi był wykorzystywany przez idiotów na motocyklach, którzy ze zmodyfikowanymi tłumikami jeździli jeden za drugim jak na jakiejś paradzie. Zamiast jechać spokojnie denerwowałem się. Irytowała mnie bezsilność.
Za ostatnią, najwyższą górą był bardzo długi i stromy zjazd, który sprowadził mnie prawie do centrum miasta Ishinomaki. Jako że spędziłem pół dnia na półwyspie, byłem bardzo głodny. Zatrzymałem się na szybki obiad w supermarkecie. Pozostała prosta droga do domu. Zmrok złapał mnie jeszcze przed Matsushimą. Potem już tylko jazda nocą. Temperatura spadła do przyjemnego poziomu, więc jechało się dobrze.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, setki i więcej, za granicą, Japonia / Miyagi, mikrowyprawa, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Niebieski Dzień Dziecka

  85.73  04:33
Będzie dzisiaj trochę nostalgicznie, bo wybrałem się w region zniszczony w 2011 roku przez tsunami. Ale też z dozą optymizmu.
W tym roku majówkę spędziłem trochę mniej rowerową. Wybraliśmy się z Aki do ogrodów w odległych prefekturach, aby obejrzeć kwiatki. Zdążyły lekko przekwitnąć, ale to szczegół. Po powrocie trochę padało, jednak ostatnie dni majówki miały być pogodne. Gdy się dzisiaj obudziłem, padało. Chciałem to przeczekać, bo deszcz był przelotny, ale prawie zastałem południe. Nie mogłem czekać. Padało, gdy ruszałem, ale to był ostatni prysznic z nieba. Wyszło słońce i nawet zrobiło się gorąco.
Pojechałem do Matsushimy. Droga standardowa, więc nic specjalnego. W Matsushimie już od granic miasta tragedia. Auto na aucie, że musiałem na chodnik uciec, a i tam człowiek na człowieku i skończyłem na spacerze przez miasto. Na szczęście nie przez całe.
Wjechałem do Higashi-Matsushimy, sąsiedniego miasteczka, w którym znalazłem kilka kwitnących wiśni (w Matsushimie nie było już ani jednej). Dostałem się nad wybrzeże, które po siedmiu latach od tragicznego tsunami nadal jest jednym wielkim placem budowy. To tam znajdowała się największa atrakcja w okolicy. Nastolatek zainicjował tradycję, która dziś przyciąga setki osób. Po tym, jak żywioł zabrał całą rodzinę nastolatka, zapragnął on spełnić marzenie swojego zmarłego brata i rozwiesił błękitne koinobori (zwykle różnokolorowe chorągwie w kształcie karpia wywieszane z okazji Dnia Dziecka). Wkrótce potem ludzie z całej Japonii zaczęli słać niebieskie ryby, dzięki czemu obecnie kolekcja liczy prawie tysiąc sztuk (jak nie więcej). A ponieważ dzisiaj wypadł Dzień Dziecka, to można było zobaczyć, a nawet wziąć udział w występach scenicznych. Ja trafiłem na zespół muzyczny zachęcający zebranych do machania, ale widziałem, że za sceną szykowała się kolejna grupa. Zostałem tylko na parę minut, bo gonił mnie czas.
Ishinomaki to jedno z najbardziej dotkniętych przez kataklizm z 2011 roku miast. Budynki na wybrzeżu zostały zmyte z powierzchni ziemi. Skalę zniszczeń można zobaczyć na niejednym zdjęciu dostępnym w sieci. Choć do dzisiaj prawie wszystkie uszkodzone domy zostały rozebrane, wiele działek stoi niezagospodarowanych. Prawdopodobnie właściciele zginęli lub nie chcą wracać z powodu traumy. Ponieważ żywioł towarzyszy Japończykom od zawsze, mieszkańcy pogodzili się ze stratą i wspólnymi siłami odbudowano miasto. Tylko drogowcy się ociągają, bo chodniki – jeśli są – straszą wybojami.
Nad wybrzeżem, na górze stał chram, z którego można zobaczyć okolice. Zdjęcia na barierkach ukazywały miasto sprzed tragedii, więc można porównać, jak bardzo skurczyła się liczba zabudowań.
Zatrzymałem się na obiedzie. Ishinomaki to również miasto rybackie, więc gdzie indziej, jak nie tam można spróbować owoców morza. Wśród wielu restauracji, znalezienie tej właściwej nie jest proste, zwłaszcza gdy wszystko jest zapisane japońskim pismem. Moją uwagę przyciągnął sklep z lokalnymi produktami, nad którym była restauracja. Zamówiłem kaisen-don, czyli kawałki surowych ryb i innych owoców morza na ryżu. Zdrowo i smacznie.
Planowałem pojechać wokół półwyspu, ale zabrakło mi dnia. Pomyślałem, że pojadę w zamian wokół morza Mangokūra. Ehe! Droga zamknięta, bo budowali nową. Zawróciłem, a po drodze tunel przykuł moją uwagę. Szukając widoku zachodzącego słońca, pojechałem tamtędy. Przed tunelem stał znak zakazu wjazdu rowerem, ale nie widziałem alternatywy, więc chyba po raz pierwszy złamałem prawo. I tak droga była pusta. Po drugiej stronie znalazłem okręt Sain Juan Bautista, atrakcję turystyczną. Wyglądało jednak na to, że była nieczynna. Pokręciłem się jeszcze chwilę i wróciłem do miasta, trafiając na drogę omijającą tunel. Chciałem okrążyć tę część miasta przed końcem wycieczki, ale trafiłem na drogę do innej dzielnicy. Szybko dałem się namówić na zwiedzenie jej. Trafiłem na tymczasowe domy, w których osiedlono mieszkańców, którzy stracili swój dobytek przez tsunami. Niektóre wyglądały na wciąż zamieszkane. Dokończyłem pętlę i po zmroku dojechałem do hostelu. Oszczędności w tym mieście spowodowały, że latarnie uliczne są tu rzadkością.

Kategoria kraje / Japonia, po zmroku i nocne, za granicą, Japonia / Miyagi, mikrowyprawa, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Nowa opona na drogę

  56.05  02:43
Miałem chwilę, aby się przejechać gdzieś niedaleko i wypadło na południe od Sendai. Był ciepły, choć pochmurny dzień.
Przejechałem raptem parę kilometrów i usłyszałem syczenie. Powietrze uciekało z przedniego koła i okazało się, że klocek hamulcowy przetarł bok opony, którą ostatecznie rozerwało ciśnienie. Całe szczęście kilkaset metrów obok był serwis rowerowy. Japończyk przyniósł z zaplecza nową oponę. Miała dość duży bieżnik, choć nie tak duży, aby konkurować z moim starym Trekiem. Kilka minut później mogłem się cieszyć sprawnym rowerem. Stara opona nie podobała mi się od kilku tygodni, bo było widać na niej pęknięcia, chociaż założyłem ją relatywnie niedawno. Mam nadzieję, że to ostatni wydatek, przynajmniej do powrotu do Polski (mam to w planach w niedalekiej przyszłości).
Droga na południe nie przyniosła niespodzianek. No, może poza tym, że zajęła więcej czasu niż planowałem. Dojechałem do punktu docelowego, trafiłem na przypadkową świątynię i skierowałem się w drogę powrotną. Równie bezprzygodną. Udało mi się uchwycić kilka zdjęć odległych gór, które nadal były pokryte śniegiem. Znalazłem też kilka kwitnących drzew wiśni i to było tyle z tej wycieczki. Dorzucam jeszcze kilka zdjęć z miasteczka Ōgawara, które odwiedziłem kilka tygodni temu pociągiem, a także rok wcześniej na rowerze.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Wokół Sendai

  32.61  01:42
Dzisiaj krótko, bo chciałem sprawdzić nowy napęd i spisuje się bardzo dobrze. Znów zaczął mruczeć, bo wymieniłem również koło. W starym popękała obręcz przy nyplach, więc nie chciałem ryzykować rozkraczenia się w połowie trasy. Zamontowałem też hak, który kupiłem prawie rok temu.
Było pochmurno, ale padać miało dopiero wieczorem. Pojechałem na zachód i znalazłem po drodze kilka drzew sakury. Nie mogłem się oprzeć, aby nie sfotografować kwiatów. Miałem nadzieję odkryć nowe drogi w Sendai, ale znalazłem się na drodze, którą jechałem ze świątyni Jōgi Nyorai Saihō-ji. Coraz trudniej o jakiś ciekawy plan. A może za mało się staram. Wróciłem do domu wzdłuż rzeki Hirose-gawa. Jak zwykle, dorzucam też parę zdjęć z weekendu.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Zbliżenie na Matsushimę

  46.39  02:34
Prawdopodobnie ostatnia wycieczka przed wymianą napędu. Nawet nie wiem kiedy zdążył się tak zużyć, bo przez ostatnie tygodnie zauważalnie pogorszyła się wygoda jazdy. Była też kolejna okazja do przetestowania nowego obiektywu w aparacie, bo wysepki Matsushimy nadawały się do tego idealnie.
Ruszyłem najkrótszą drogą, ale wiosenny wiatr i tak mnie spowolnił. Dojechałem do parku Saigyō Modoshi no Matsu-kōen. Liczyłem na widok kwitnących wiśni, bo w Matsushimie okres kwitnienia przypada odrobinę później niż w Sendai, a ponieważ w Sendai większość drzew prawie przekwitła, to miałem nadzieję zastać drzewa w okresie rozkwitu. Rozczarowałem się, bo przybyłem za późno. Możliwe, że o parę dni. Parę deszczowych dni, podczas których deszcz strącił płatki z kwiatów. Szkoda, ale przynajmniej po drodze zauważyłem kilka drzew innej odmiany, więc mogłem się nacieszyć tą odrobiną radości.
Po centrum Matsushimy zrobiłem krótki spacer. Pojechałem wzdłuż wybrzeża, zatrzymując się na kilku wysepkach, aż dojechałem do miasta Shiogama. Odwiedziłem je w styczniu, gdy wybraliśmy się z Aki na market rybny, więc dorzucam też zdjęcia z tamtego okresu. Wspiąłem się również na chram Shiogama-jinja, do którego prowadzą długie schody. W sumie zrobiłem to po raz drugi, więc można porównać zdjęcia z zimy i wiosny. W drodze powrotnej trafiłem na kilka znajomych widoków i rozpoznałem drogę, którą przejechałem kiedyś w przeciwnym kierunku.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Wszystkiego po trochu z Sendai

  12.76  00:44
Dzisiaj wybrałem się na krótką przejażdżkę, aby pobawić się nowym obiektywem, który zmieniłem po dwóch latach od zakupu aparatu. Jako amator jestem z niego bardzo zadowolony.
Odwiedziłem serwis rowerowy, bo mój napęd powoli przestawał wyrabiać. Łańcuch coraz częściej przeskakiwał, a kółka przerzutki starły zęby. Kosztorys był wysoki, ale miałem nadzieję, że uda się coś wynegocjować, bo będąc w sklepie elektronicznym, udało mi się obniżyć cenę obiektywu. Na razie tylko złożyłem zamówienie na części.
Pojechałem do parku Tsutsujigaoka-kōen spotkać się z Aki, żeby zrobić trochę wspólnych zdjęć, jak rok temu, a potem jeszcze rzuciłem okiem na świątynię Dōjin-ji, której brama wejściowa zwróciła moją uwagę podczas poszukiwań miejsc do odwiedzenia w Sendai. Przespacerowałem się po pobliskim parku i wróciłem do domu. Sakura w większości przekwitła. Trzeba się spieszyć ze zdjęciami.
Dołączam do tego wpisu trochę zdjęć z ostatnich dni, jak również ze styczniowej wizyty, gdy przyleciałem do Sendai z Kyūshū bez roweru. Odwiedziłem wtedy chram Sendai Tōshō-gū w czasie śnieżycy, pokaz w wykonaniu strażaków, zamek czy świątynię Rinnō-ji.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kōshō-ji

  19.98  01:09
Hanami w Sendai trwa w najlepsze. Przy dobrej pogodzie spędziłem czas w kilku ogrodach i innych miejscach popularnych do podziwiania kwitnienia wiśni. Niektóre z tych zdjęć załączam w tym wpisie, a i dzisiaj też wybrałem się, aby uchwycić kilka kolejnych zdjęć sakury.
Odwiedziłem bramę chramu Sendai Tōshō-gū, a potem pojechałem do parku Tsutsujigaoka-kōen, w którym nadal trwało hanami. Dziesiątki ludzi spędzało czas w gronie znajomych pod kwitnącymi wiśniami, a na straganach z jedzeniem można było dostać coś smacznego.
Kilka dni temu zauważyłem pagodę, więc dzisiaj spróbowałem się do niej dostać. Świątynia Kōshō-ji mieści tę niewielką, 5-dachową pagodę otoczoną zabudową miejską. Coś jak tokijska świątynia Sensō-ji. Dowiedziałem się też, że frontowa brama do świątyni stała kilka wieków wcześniej przed zamkiem.
Pojechałem jeszcze do ruin zamku, zahaczając po drodze o park Nishi-kōen. Na zamku wiśnie prawie przekwitły, ale wciąż można było spotkać ludzi spędzających czas na pikniku pod drzewami.

Kategoria za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Sendai. Który to już raz?

  72.59  03:54
Po raz kolejny ruszyłem w kierunku Sendai. Byłem tam tyle razy, że straciłem rachubę. Do pokonania miałem górę. Pogoda była nie najgorsza. Wiatr w plecy i odrobina słońca.
Niedaleko szczytu złapałem kapcia. Dziura tak mała, że już miałem iść z dętką do wodospadu, który szumiał obok, ale całe szczęście znalazłem ją. W międzyczasie naszła dziwna chmura z przejeżdżającego auta. Smród palonego plastiku. Już myślałem, że ktoś się popisuje, bo w Japonii takich delikwentów też się spotyka. Okazało się, że dostawczak miał usterkę i kopcił z wydechu gorzej niż parowóz na pełnych obrotach. Aż inne auta się zatrzymały, bo nikt nie wiedział, co się wydarzy. Kierowca zatrzymał się, jeszcze kilka razy próbował odpalić silnik, ale za każdym razem ta sama biała chmura ziała z wydechu niczym ogień z paszczy smoka na niejednym filmie fantasy. Naprawiłem koło i pojechałem dalej, a dostawczak jak stanął, tak się nie ruszał.
Znalazłem się w Sendai. Drzewa wiśni znów kwitły. Jedna góra dzieli tak wiele, bo po drugiej stronie jeszcze brakuje tygodnia albo dwóch do rozkwitu. Pojechałem w jedno miejsce, które było chętnie fotografowane. Latarnia pod kwitnącą wiśnią przyciągnęła kilka osób. Udało się i mnie zrobić kilka zdjęć.
Pojechałem dalej na północ, mijając chram Sendai Tōshō-gū, na wejściu którego stoi moja ulubiona brama torii. W zeszłym roku trafiłem dwukrotnie na plan zdjęć szkolnych. W tym nie miałem tego szczęścia, ale może byłem za późno, bo kwiaty wiśni zdążyły zrobić się białe. Mimo to brama wciąż była piękna.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Miyagi, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Yamagata z niespodzianką

  78.61  04:26
Kolejny dzień ze słabą przejrzystością powietrza. Było ciepło, ale widoki mnie nie zadowalały, więc nie wyciągałem często aparatu. Dopiero po przejechaniu niewielkiej góry zrobiło się ciekawiej. Zatrzymałem się w Yamagacie, bo miasto jest znane z makaronu soba. Zjadłem ciepły posiłek i ruszyłem dalej.
Zaczęły mnie martwić ciemne chmury na horyzoncie. Nagle, gdy wyjeżdżałem z Yamagaty, nadszedł front niżowy. Temperatura spadła o 15 stopni, a po kilku kilometrach jazdy zaczęło kropić. Opad narastał z każdym kilometrem. Dołączając do tego temperaturę odczuwalną bliską zeru (na termometrze było 5 °C), był to jeden z najgorszych dni od czasu wizyty pod deszczowym i śnieżnym Fuji-sanem.
Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Rok na obczyźnie

  68.48  03:30
Ale ten czas leci. Dokładnie rok temu wsiadłem do samolotu i 19 godzin później znalazłem się w Japonii. Od tamtej pory spędzałem mój najbardziej aktywny w życiu czas, jeżdżąc na rowerze i poznając kulturę. Przejechałem od tamtej pory prawie 16 tys. km, z czego 65% z przyczepką, a 14,5 tys. km po samej Japonii (był jeszcze Tajwan). Przedłużyłem mój pobyt i teraz nie wiem kiedy wrócę.
Dzisiaj krótko, bo i droga krótka. Miałem przedostać się przez jedną górę do kolejnego miasta. Droga z początku prosta, a potem z podjazdami i tunelami. Straciłem rachubę ile ich było, ale za ostatnim, 4-kilometrowym, był już tylko zjazd w dół. Z początku nawet pojechałem blisko 60 km/h, ale pojawił się wiatr i musiałem zwolnić. Było też sporo śniegu, nawet 2 metry, chociaż nie wiem, czy pod spodem nie było jakichś obiektów. Dojechałem do Yonezawy i zatrzymałem się w hotelu.

Kategoria za granicą, z sakwami, na trzech kółkach, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukushima, Japonia / Yamagata, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery