Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

setki i więcej

Dystans całkowity:57337.24 km (w terenie 4838.97 km; 8.44%)
Czas w ruchu:2967:59
Średnia prędkość:19.06 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:388998 m
Maks. tętno maksymalne:150 (76 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:175271 kcal
Liczba aktywności:428
Średnio na aktywność:133.97 km i 7h 01m
Więcej statystyk

Przez Hiroshimę

113.7607:08
W nocy trochę popadało, zostawiając kałuże. Poranek był pochmurny, ale bezdeszczowy. Chcąc uniknąć jazdy po własnym śladzie, wybierałem boczne drogi. Dość pagórkowate. Najgorzej było, gdy słońce wyjrzało zza chmur. Termometr w liczniku nawet przekraczał 40 °C na słońcu.
Dojechałem do Hiroshimy. Miałem ominąć centrum, ale ciekawość mnie i tak tam zawiodła. Trafiłem na festiwal kwiatów. Było tak wielu ludzi, że tyle mi wystarczyło. Rzuciłem okiem na Pomnik Pokoju, jeszcze zahaczyłem o zamek i już byłem w drodze na północny-wschód. Niestety drogi nie były najciekawsze. Ratowałem się na lokalnych, których też nie było zbyt wiele. Dopiero wieczorem ruch trochę zamarł.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Hiroshima, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Akiyoshidai

119.1807:28
Poranek zaczął się tak samo, jak wczoraj, czyli pochmurno. W prognozie były przelotne opady, ale słońce szybko zaczęło podpiekać. Ruszyłem na wschód. Drogi były całkiem puste. Jak dotarłem do starego szlaku rowerowego, to już w ogóle miałem go tylko dla siebie.
Dojechałem do Mine, gdzie znajdował się największy w Japonii płaskowyż krasowy Akiyoshidai. Prawie jak ten na Shikoku, tylko pokrywał wzgórza, a nie góry. Skały wystające z zielonych traw wyglądały niesamowicie. Przespacerowałem się chwilę po ścieżkach, ale słońce za bardzo smażyło, żeby wędrować po tych wzgórzach. Obok znajdowała się jeszcze jaskinia, jednak przejście jej zabierało pewnie ze dwie godziny, więc nie skorzystałem z atrakcji.
Wróciłem na szlak rowerowy, który trochę zarósł, ale doprowadził mnie do miasta Yamaguchi. Powiódł mnie drogami nad rzeką, dzięki czemu uniknąłem mnóstwa skrzyżowań i świateł. Dojechałem do świątyni Rurikō-ji, gdzie znajdowała się jedna z trzech słynnych pagód, jak głosiła tablica informacyjna (obok tych w Daigo-ji w Kyōto i Hōryū-ji w Ikarudze). Niestety w remoncie.
Miałem do pokonania jeszcze niemal połowę założonego dystansu. Niestety większość biegła drogą krajową. Na początku znalazłem objazd przez wioskę. Droga zaczęła być coraz bardziej stroma, śliska, a końcówka zarosła pospolitą roślinnością. Z braku alternatyw wróciłem na krajówkę, by po jakimś czasie uciec na drogę prefekturalną. Zaskoczył brak ruchu, ale przeszkadzały pagórki. Biłem się z myślą skręcenia na prostą krajówkę, ale jakoś dojechałem do końca, gdzie złapał mnie zmrok. Został mi zjazd. Biegł przez las. Prowadziły mnie najpierw światła w ciemnej dolinie, a potem już uliczne latarnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Shimane, Japonia / Yamaguchi, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Grand Slam

111.4706:05
Dzień zacząłem wcześnie, żeby zdążyć z wykonaniem planu. Od rana słońce prażyło. Wróciłem do jazdy po szlaku na dawnej linii kolejowej, potem trochę drogami serwisowymi, trochę głównymi, aż przedostałem się przez jeden tunel. Był jeszcze drugi tunel, ale okazał się niedostępny dla rowerów, więc musiałem pojechać po własnym śladzie z poprzedniej podróży. Jak w Korei kierowcy wyprzedzają bezpiecznie, tak dzisiaj trafiło się aż kilku frustratów, którzy jechali specjalnie blisko prawej części pasa. Na jednym aż poczułem różnicę ciśnień.
Dojechałem do centrum certyfikacji, gdzie dostałem certyfikaty za pokonanie brakujących trzech szlaków oraz dyplom Grand Slam za ukończenie wszystkich szlaków. Kiedyś można było zdobyć statuetkę, ale chyba skończyli z tym. Były za to medale (dodatkowo płatne). Nie zdecydowałem się, bo już jeden miałem i uznałem, że wystarczy. Poznałem tam za to Giovanniego z Włoch, który ukończył szlak z Seulu i leciał na Czedżu.
Zostało mi dostać się do portu, by uzyskać informacji. Przejechałem przez dwa tunele i trochę powątpiewam, czy było można je pokonać na rowerze. Były znaki zakazu, ale założyłem, że nie dotyczyły chodników. Nikt mnie nie ścigał. W porcie wszystkie okienka operatorów promów były zamknięte. Strony internetowe były nieczytelne. Na jednej informowali, by dzwonić w sprawie rezerwacji, ale wątpię, by ktoś tam mówił po angielsku. W punkcie informacji dostałem tylko godzinę otwarcia okienka, żebym spróbował coś złapać, więc jutro albo popłynę, albo mój pobyt się przeciągnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Droga do portu

124.5107:25
Niebo było nadal zachmurzone, choć temperatura nieco wyższa. Wydostałem się z miasta. Poruszałem się trochę po chodniku na dawnej linii kolejowej, trochę bocznymi ulicami. Wjechałem na główną drogę. Szeroka, z poboczem, ale o olbrzymim ruchu. Nie biegła daleko w moim kierunku, więc zjechałem na mniejszą, z równie mniejszym ruchem, choć pobocze było małe. Uciekłem na drogi lokalne. Bez pobocza, ale ze znikomym ruchem. Tylko miały więcej dziur i górek oraz były zabłocone przez maszyny rolnicze (pola ryżowe mocno oblepiają maszyny).
Przejechałem obok parku narodowego obejmującego skalisty masyw górski. Akurat słońce przedarło się przez chmury, więc zrobiło się ładnie. Potem dotarłem do wybrzeża. To już 2 tygodnie, jak go nie widziałem. Strasznie długo mi zeszła jazda na południe. Na szczęście dotarłem do powiatu, z którego być może uda mi się dostać na wyspę, na którą nie udało mi się ostatnim razem. W porcie było wszystko zamknięte, więc nazajutrz będę próbował w ciemno.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kwiecisto-skalista Korea

103.7906:28
W prognozie pogody był deszcz. Niebo pokrywała gruba warstwa chmur, gdy ruszałem. Pojechałem nad brzeg rzeki, gdzie znajdowała się ścieżka wśród kwiatów. Tłum ludzi doprowadził mnie do kładki nad brzegiem rzeki. Rower można było jedynie prowadzić i choć szlak miał nieco ponad 1 km, to zrobił się nudny, gdy trzeba było się mijać z zajętymi sobą niedzielnymi spacerowiczami.
Wjechałem do parku narodowego, jednego z wielu w tym rejonie. Nie miałem szczęścia do zwierząt (prawdopodobnie wystraszyły je głośne motory, które rozpoczęły dziś sezon, bo takiego hałasu nawet w Japonii nie doświadczyłem), ale skaliste zbocza gór otaczające rzekę wyglądały niesamowicie. Pojawiło się trochę podjazdów i słońce zaczęło przypiekać. Skończył się zachwyt i zostało smażenie się przeplatane coraz częstszym pompowaniem koła. W końcu zatrzymałem się w cieniu i wyciągnąłem kawałek druta z opony, który zrobił dwie dziury w dętce. Wczoraj też zastałem kapcia, ale spowodowanego cierniem akacji. Ciekawe, czy któryś z nich był źródłem uciekającego powietrza sprzed tygodnia.
Rozpoznałem dwa szlaki, którymi jechałem najpierw na północ, a kilka dni później na południe. Raczej nic się nie zmieniły. Najwyżej nawierzchnia zrobiła się jeszcze bardziej nierówna i pokryta brudem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Zawróciło mnie wojsko

105.8806:23
Na dzień dobry dostałem dwie niespodzianki. Pierwszą był widok na przepiękne góry, których – przez brak przejrzystości powietrza – nie było widać z wybrzeża. Prawie jak w Zakopanem, tylko bez tych bezmyślnych reklam. Druga niespodzianka to prawie kapeć. Wczoraj mechanik w warsztacie rowerowym uparł się, że mam mało powietrza i z 3 atmosfer zrobił 4,5. Dzisiaj zostały może 2. Pewnie ciśnienie i poranny upał rozszczelniły jedną z łatek. Tylko dopompowałem powietrza i to wystarczyło na resztę dnia.
Słońce podpiekało, ale na wybrzeżu było trochę wiatru, pojawiły się jakieś chmury i wczorajsza mgła czasem wracała, więc nie było najgorzej. Szlak zrobił się brzydki, bo często go gubiłem i na oznaczonych odcinkach nie był wygodny. Do tego wydawało się, że zlikwidowali punkt z pieczątkami. Objechałem okolicę, nawet dotarłem do punktu informacyjnego. Najwidoczniej Koreańczycy – niczym Japończycy – wolą powiedzieć nieprawdę niż powiedzieć, że czegoś nie wiedzą. Szli w zaparte, że budka została zlikwidowana i centrum certyfikacji o tym wie. Zawiedziony jechałem dalej, by po kilometrze odnaleźć rzekomo zlikwidowaną budkę.
Wbiłem ostatnią pieczątkę na szlaku i ruszyłem dalej na północ, do punktu obserwacyjnego strefy zdemilitaryzowanej. Szlak istniał chyba tylko na mapie, bo znak nakazał mi wjechać na główną drogę, a tam zatrzymało mnie wojsko. Mundurowy nie mówił za bardzo po angielsku, ale powiedział, że dalej nie ma wstępu. Nie była to nawet strefa zdemilitaryzowana. Nie mogłem rzucić okiem na muzeum (aczkolwiek o tej porze było zamknięte), spojrzeć na granicę (o ile byłoby coś widać przez słabą przejrzystość powietrza) czy zajechać na stację kolejową donikąd (została zbudowana w nadziei na zjednoczenie narodów). Dopiero teraz przeczytałem, że wstęp uzyskać można obok miejsca, gdzie wbiłem ostatnią pieczątkę. Trudno, spodziewałem się tego i nie zależało mi aż tak bardzo. Przynajmniej mogłem dotrzeć wcześniej do noclegu.
Wjechałem na drogę krajową. Pustą, mimo że miała po dwa pasy w obu kierunkach. Zahaczyłem o miasto, by kupić coś do jedzenia i ruszyłem w góry. Koniec z morskimi zapachami, rowerowymi szlakami i z wieloma innymi udogodnieniami. Zatrzymałem się domu gościnnym na wsi.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Zamglona Korea

123.1607:20
Dzień zapowiadał się upalnie, ale po godzinie pojawiła się mgła, która – z przelotnymi przejaśnieniami – towarzyszyła mi przez resztę dnia. Jechałem dalej wzdłuż wybrzeża. Szlak biegł przez kilka zatłoczonych plaż. Pewnie przyczynił się do tego weekend. Nikt jednak nie pływał, poza surferami. Natłok ludzi zaczął być irytujący. Pomijając koreańską mentalność świętych krów na drogach i śmieszkach, jedna osoba wbiegła mi prosto pod koła, a inna zajechała mi drogę, że ledwo ominąłem blaszaka. Chyba czas wymienić okładziny hamulcowe, bo mam za długą drogę hamowania.
Miałem dzisiaj odrobinę szczęścia. Kupiłem łańcuch, bo stary za mocno się rozciągnął. Znalazłem też pocztówki. Mało atrakcyjne, ale jest nadzieja w tym kraju. W połowie drogi zorientowałem się, że jazda wolno mi idzie. Przyspieszyłem, a dalsze widoki zaczęły nudzić (no, może poza warstwami gór). Nie wiem, czy to mgła, natłok ludzi czy mało interesujący odcinek szlaku. A może za dużo tego wybrzeża. Gdyby nie wczorajsza pomyłka, dzisiaj zacząłbym górski odcinek, a tak będę męczył ten nadmorski szlak jeszcze jeden dzień.
Złapał mnie zmierzch. Mgła nie odpuszczała, ale dzięki niej było przyjemnie. Chyba na każdym skrzyżowaniu miałem czerwone. Dojechałem do celu na wzniesieniu. Dzisiaj dla odmiany hostel.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą, setki i więcej

Mokra Korea

107.2407:02
Było chłodne i pochmurne przedpołudnie. Akurat zaczęło kropić, gdy ruszyłem. Prognoza nie przewidywała dużych opadów, ale było wręcz przeciwnie. Zaczęło się niewinnie, z kolejnymi kilometrami kropiło coraz mocniej, aż doszło do poziomu regularnej ulewy. Najpierw jechałem drogami, potem wzdłuż rzeki, aż dotarłem do lokalnych dróg. Te doprowadziły mnie do świątyni Tongdosa (jedna z trzech głównych świątyń buddyjskich w Korei). No, prawie, bo był zakaz wprowadzania wszelkich jednośladów. Nie zauważyłem parkingu, więc tyle mnie widzieli.
Dalsza droga to była męka. Lało, a jedynymi drogami były autostrada i droga krajowa. Ruch na obu był podobny, tylko krajówka miała cztery pasy zamiast ośmiu. Do tego pobocze było pełne kałuż, piachu i kamyków, że napęd długo tak nie wytrzyma.
Dojechałem do miasta Gyeongju, stolicy historycznego państwa Silla. Było przepełnione atrakcjami, jak żadna inna część Korei (no, może jeszcze Seul ma ich wiele). Tam jest co zwiedzać. Akurat przestało padać, więc pozwoliłem sobie na krótką przejażdżkę. Potrzeba całego dnia, jak nie więcej, aby obejrzeć wszystko.
Pozostało mi dostać się do celu. Złapał mnie zmrok, ale wjechałem na najrówniejsze drogi w całej Korei. Najwidoczniej położone niedawno. Rowerowy most nad rzeką nawet nie znalazł się na żadnej mapie (aczkolwiek nieaktualne mapy Korei to inna historia). Przejechałem też po parku znajdującym się na dawnej linii kolejowej i dotarłem do kolejnego hotelu na godziny.
Kategoria kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Festiwal w Yanagawie

101.7605:48
Padało w nocy. Poranek był pochmurny i duszny. Do tego pierwszy raz widziałem tak duży ruch na drogach. Jedynym wyjściem były niewygodne drogi wśród pól uprawnych. Złoty tydzień staje się coraz bardziej uciążliwy.
By wydostać się z kaldery Aso, miałem 3 drogi: wzdłuż rzeki, tunelem lub przełęczą. Wybrałem opcję najtrudniejszą, bo tunel był chyba tylko dla aut, a chciałem zobaczyć jakieś widoki, najlepiej z góry. Wjechałem na kawałek szutrówki pod kopalnią, która doprowadziła mnie do końcówki serpentyny. Panorama nie była tak ładna, jak ta z drogi na wulkan. Kusiła za to droga biegnąca po ścianie kaldery. Ogromny ruch jednak zniechęcał. Kontynuowałem podróż w dół z nielicznymi widokami spomiędzy drzew.
Na mapie zauważyłem drogę dla rowerów, która wyglądała na położoną na dawnej linii kolejowej. Tak też było, choć jakość miała typową dla japońskich chodników. Dalsza droga była mało ciekawa. Zacząłem spieszyć się, bo w prognozie były opady, a nawet zaczęło kropić. Opad powoli wzmagał się, że do celu dotarłem mokry, bo nie chciało mi się przebierać. W miasteczku zastałem festiwal. Po rzece pływała łódź ze sceną, na której były przedstawienia i występy muzyczne. Wokół odcinka rzeki stały stoiska z festiwalowym jedzeniem, więc zostawiłem bagaż w domu gościnnym i na kolację zjadłem trochę tych pyszności.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukuoka, Japonia / Kumamoto, kraje / Japonia, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, setki i więcej

Shikoku Karst

100.1907:03
Gorąco od rana. Musiałem wrócić się kawałek po własnym śladzie z wczoraj, potem krótko wzdłuż rzek, aż dotarłem do serpentyny. Mozolnie, wśród motorów i nielicznych aut wspiąłem się na górę. Tam czekało jeszcze więcej ludzi oraz to, co najważniejsze – widoki. Góry rozciągały się we wszystkich kierunkach. Wybudowali nawet drogę dla rowerów. (Podczas zjazdu minąłem też kilku kolarzy).
Shikoku Karst (w oryginale Karusuto) to wyżyna krasowa obejmująca kilka obszarów porastanych przez trawy i pokrytych skałami wapiennymi. Na tych rozległych łąkach wypasane było bydło i nieliczne gospodarstwa nadal tam działają, więc kilku mieszkańców wyżyny złapałem w obiektywie aparatu.
Na górze strasznie wiało. Pojawiły się chmury i temperatura wariowała. Ruszyłem w dół. No, prawie, bo odbiłem na boczną drogę, która po chwili ruszyła w górę. Przynajmniej cały ruch spadł do zaledwie kilku aut. Pochłodniało, a zakręty nie kończyły się. Wąsko, kręto i stromo.
Droga w końcu wpadła na dół doliny, gdzie już do końca biegła wzdłuż rzeki. Było nadal ciasno, ale byłem ostrożny. Na tyle, że usłyszałem hałas na górze zbocza. Najpierw myślałem, że to zwierzę, ale jak na drogę zaczęły sypać się kamyki, stanęło mi przed oczami osuwisko. Czym prędzej zawróciłem, a ciężki odgłos łamania drzew przeleciał z góry, uderzył o barierkę drogową i runął w dół rzeki. Zza zakrętu nie widziałem rozmiaru głazu, ale mały z pewnością nie był. Na drodze zostało tylko mnóstwo mniejszych i większych kawałków piaskowca. Skończyło się na strachu. Zjechałem do miasteczka, ale przez jakiś czas pewnie będę czuł niepokój na górskich drogach.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Ehime, Japonia / Kōchi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery