Było zimno i wiało z północy, więc standardowo ruszyłem do Chełmskiego Parku Krajobrazowego, aby schronić się od wiatru i z wiatrem wrócić. Miałem pecha trafić na ciężki sprzęt obsługujący wycinkę, który zablokował drogę. Musiałem szukać objazdu i nie znalazłem żadnego skrzyżowania, aż do końca lasu. Spróbowałem jechać zarośniętą drogą wzdłuż lasu, potem wjechałem do lasu, sądząc, że widoczne ślady należały do pojazdów, ale gdy równolegle ułożone ścieżki się rozdzieliły, zrozumiałem, że były to tylko leśne autostrady wydeptane przez zwierzęta.
Próbowałem swoich sił, przedzierając się przez krzaki. Wycinka jeszcze nie dotarła w tamte rejony, więc nie było prosto się poruszać. Dobrze przynajmniej, że natura jeszcze się nie obudziła i nie było zarośli. Były za to bagna, które trzeba było omijać lub pokonywać, korzystając z dobrodziejstw natury.
Myślałem, że jeszcze długo nie znajdę drogi, aż trafiłem na zgliszcza lasu. Przy głównych drogach trwa wycinka, a ja znalazłem zrywkę. Połamane i powyrywane z korzeniami drzewa czasem nawet blokowały drogę wyrytą przez ciężki sprzęt, ale wydostałem się stamtąd, trafiając na żółty szlak z weekendu, a potem z powrotem na szlak zielony, który wyprowadził mnie z lasów, jak zakładał mój plan. I tutaj był klops, bo wiatr ustał. Musiałem przez resztę drogi męczyć się z oporami powietrza oraz temperaturą, która spadła do 5 °C, a odczuwalnie była koło zera.