Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

terenowe

Dystans całkowity:40044.28 km (w terenie 9029.77 km; 22.55%)
Czas w ruchu:2134:04
Średnia prędkość:18.21 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:282460 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:120656 kcal
Liczba aktywności:482
Średnio na aktywność:83.08 km i 4h 34m
Więcej statystyk

Wieża widokowa na Winnicy

  86.63  03:37
Wpadła mi w oko najwyższa w Wielkopolsce wieża widokowa, więc zaplanowałem dzisiaj wspiąć się na nią. Pojechałem pociągiem do Starego Bojanowa, bo wiało z południowego-zachodu i nie miałem ochoty na walkę z wiatrem. Było ciut chłodniej niż wczoraj, z dużą dawką zachmurzenia, ale jechało się dobrze. Złapało mnie kilka mżawek, wpadłem też na trochę nieplanowanego terenu, który okazał się strasznie grząski. Mam za wąskie opony.
Widok z wieży na wzgórzu Winnica rozciągał się na pobliskie wsie i miasta (dostrzegłem wieżę ciśnień w Kościanie). Drewniana wieża powstała niemal 10 lat temu i każdy stopień skrzeczał niczym starożytny japoński system alarmowy trzeszczących podłóg. Zrobiłem kilka zdjęć i ruszyłem ku Poznaniowi.
Przez ramię widziałem burzę sunącą się równolegle do mojego kierunku jazdy. Obawiałem się, że może mnie złapać, ale nic z tego. Nawet słońce śmielej zaczęło wyglądać zza chmur i zrobiło się cieplej. W sumie jechałem z wiatrem, więc nie mogłem narzekać. Dopiero koło Mosiny pojawiły się kałuże, więc wiedziałem, że przegapiłem gwiazdę dzisiejszej prognozy pogody.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, dojazd pociągiem, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Trzcielińskie Bagno

  64.61  03:02
Co za przyjemny dzień. Temperatura świetna na rower. Lekko wiało, ale dało się to znieść. Ruszyłem ku Trzcielińskiemu Bagnu, więc czekała mnie spora dawka terenu. Szkoda, że nie zabrałem aparatu, bo światło było świetne do fotografii. Widok z wieży na Trzcielińskim Bagnie wyglądał rewelacyjnie. Spędziłem tam trochę czasu, obserwując i wsłuchując się w ptasi gwar. Dalej kontynuowałem szlakiem dookoła Poznania. Szkoda, że nie miałem Treka, bo jechało się ciężko po grząskich drogach. Gdyby nie to, do Mosiny dojechałbym po szlaku, a tak pojechałem ulicami. W sumie nie planowałem tam jechać, ale miałem jeszcze sporo dnia, a trzeba było korzystać z okazji przed deszczowym weekendem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Wokół Jeziora Lusowskiego

  78.74  03:51
Kolejny gorący dzień, więc nie spieszyłem się z wyjściem. Pojechałem prosto po Anię i ruszyliśmy do Lusowa, żeby objechać jezioro. Droga była spokojna. Temperatura znośna zaczęła być dopiero w połowie wycieczki.
Nad jeziorem znalazła się przyjemna ścieżka. Znalazłem tam szlak dookoła Poznania (już nie pierścień, odkąd zamknęli poligon dla ruchu rowerowego), ale jechałem tamtędy po raz pierwszy. Albo zmienił się przebieg szlaku, albo przegapiłem wtedy ten krótki odcinek.
Słońce ładnie oświetlało jezioro, a na niebie kłębiły się burzowe chmury. Przez chwilę coś popadało, ale upiekło się nam. Droga powrotna była lżejsza, bo mieliśmy z wiatrem. W Poznaniu znów naszły ciemne chmury i zaczęło kropić, ale po raz kolejny uszło nam to na sucho.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, terenowe, ze znajomymi, rowery / GT

Terenowa szosa

  90.11  04:26
Wyskoczyłem po pracy pokręcić się po okolicy przed wyciągnięciem Ani na jej kolejną pięćdziesiątkę. Żar lał się z nieba. Było odrobinę wietrznie, ale to nie pomagało. Pojechałem tylko do Tulec i po powrocie do Poznania ruszyliśmy z Anią ku Zielonce, wybierając spokojne drogi. W Wierzenicy skoczyliśmy zobaczyć ruiny młyna, potem zaliczyliśmy jeszcze trochę nieplanowanego terenu i wieczorem wróciliśmy do Poznania. Coś się przyczepiło do mojej opony i wydawało rytmiczny dźwięk, więc zatrzymałem się, by to usunąć. Nic nie znalazłem w bieżniku, ale zbiegiem okoliczności zwróciłem uwagę na przebicie z boku opony. Było widać dętkę, więc czeka mnie przedwczesna wymiana, a przejechałem na niej zaledwie 1,5 tys. km. Tak się kończy zbaczanie kolarzówką z asfaltu. Już nie chciało mi się dokręcać do setki, bo było późno.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, terenowe, ze znajomymi, rowery / GT

Prędko przez Chełmski Park Krajobrazowy

  50.00  01:48
Chyba mnie ten wiatr przewiał, bo nie czułem się za bardzo na siłach, ale o dziwo noga dzisiaj podawała. Wiało z południa, więc standardowo ruszyłem na północ. Do Sawina jechało się świetnie i lekko, potem do Rudy jakby wiatr chciał poprzeszkadzać, aż wjechałem do lasu, by chroniąc się od południowego wiatru, wrócić do domu. Chyba pobiłem swój rekord przejazdu zielonym szlakiem, ale jednocześnie nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Chociaż mam ich tak dużo, że nie robi to większej różnicy.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Majowy Lublin

  72.43  03:22
Od wczoraj wiał silny wiatr, który zerwał parę dachów na Lubelszczyźnie. Dzisiaj miało być ciut spokojniej. Zaplanowałem odwiedzić Lublin pociągiem i wrócić rowerem z wiatrem w plecy.
Byłem już wielokrotnie w Lublinie, jako że dla mnie jest to miasto przelotowe. Zdjęcia z ostatniego spaceru po Lublinie gdzieś mi przepadły, a wcześniej na rowerze zwiedzałem go dawno temu. Postanowiłem odświeżyć sobie wspomnienia i odnowić album ze zdjęciami. Było bardzo pochmurno z niewielkimi przejaśnieniami. Często też kropiło, ale bez prognozowanego deszczu.
Przespacerowałem się sztandarową trasą po Śródmieściu i Starym Mieście, obejrzałem parę kamieniczek, widziałem przygotowania do uroczystości trzeciomajowych, a potem ruszyłem w drogę, bo wiatr hulał i było zimno. Wyjazd z Lublina, choć wydawał się prosty, był usłany niespodziankami zaprojektowanymi przez kretyna, bo żeby wnosić rower 10 metrów po schodach, a potem znosić z drugiej strony wiaduktu – tego nikt normalny nie wymyśliłby. Chociaż i tak upiekło mi się, bo gdybym zniósł rower po tych drugich schodach, to dojechałbym zupełnie nie tam, gdzie chciałem. A tak, przerzuciłem rower przez barierki na ulicę (która wyglądała jak ekspresówka, ale okazała się być drogą wojewódzką) i pojechałem zgodnie z planem.
Mogłem jechać drogą krajową, która biegnie prościutko do Chełma, ale wolałem spokojnym tempem doczołgać się po drogach lokalnych. Tak trafiłem na drogę, po której wracałem znad Wieprza, a jeszcze wcześniej podczas powrotu z Lublina. Ależ ta Lubelszczyzna mała. Wiatr czasem poprzeszkadzał, gdy wiał boczny, ale ogólnie jechało się dobrze.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Wodny Dół

  107.03  05:45
Kropiło, gdy ruszałem. Pojechałem do Rejowca śladem sprzed trzech tygodni. W Żulinie sprawdziłem kursy pociągów i postanowiłem poczekać na przystanku kolejowym, żeby uchwycić szynobus na zdjęciu. Musiałem czekać 20 minut, ale byłem usatysfakcjonowany ujęciami. Przeczekałem nawet kilka większych ulew, bo deszcz ani odpuszczał.
Udało mi się znaleźć stację benzynową, więc kupiłem picie na resztę dnia i wypiłem kawę. Mieli inny ekspres niż zwykle i kawa była jakaś dużo lepsza. Albo po prostu dawno ją piłem.
Za Krasnymstawem deszcz się rozszalał, a niestety na tym odludziu nie było ani jednej wiaty czy jakiegoś zadaszenia, żeby to przeczekać. Przynajmniej miałem kurtkę przeciwdeszczową, jednak buty, spodnie i rękawice były całe przesiąknięte. Dotarłem tak do lasu, w którym krył się cel mojej wycieczki – rezerwat przyrody „Wodny Dół”. Musiałem go tylko odnaleźć. Wjechałem na pierwszą drogę i błądząc po lesie, odnalazłem szlak. Tym razem las był zieleńszy niż podczas mojego poprzedniego błądzenia. Nie zabrakło oczywiście połaci wykarczowanych drzew i dróg rozwalonych ciężkim sprzętem.
Szlak wiódł przez malowniczy las porastający niezliczone wąwozy lessowe. Największą atrakcją była Głęboka Droga, którą dawniej poruszały się powozy. W którymś momencie szlak uciekł, ale pozostała ścieżka, więc nieświadomy wyszedłem nią z lasu. Wracając do miejsca, gdzie właściwy szlak się kończył, stwierdziłem, że dobrze się stało. Końcówka szlaku była bardzo stroma i byłoby kłopotem sprowadzać stamtąd rower, zwłaszcza gdy było ślisko od deszczu. Z kolei deszcz w końcu ustał, o czym się dowiedziałem po wyjściu z lasu, bo z drzew nadal spadały krople.
Moim właściwym celem wizyty w rezerwacie było znalezienie cieszynianki wiosennej, rośliny o nietypowym kwiatostanie. Ruszyłem więc drugim z trzech szlaków pokazanych na mapie lasu. Prowadził po mniej lub bardziej ciekawych drogach, ale poza zawilcami żółtym i leśnym, licznie występującą śledziennicą skrętolistną i paroma innymi pospolitymi gatunkami roślin – nie znalazłem tego, czego szukałem. Trzeciego szlaku również, bo dróg w tych lasach nie ma na mapach i jadąc na chybił trafił, wyjechałem na drugi szlak. Uznałem, że ze mnie wystarczy i wydostałem się stamtąd.
Ruszyłem przez Krasnystaw. Myślałem o szlaku Green Velo, jednak szybko się rozmyśliłem. Po deszczu na pewno było tam dużo błota. W dodatku zgłodniałem, więc wolałem trzymać się głównych dróg. Jedynym otwartym miejscem na mojej drodze była biedna stacja benzynowa, na której jedynym jedzeniem były słodycze. Całe szczęście do domu miałem coraz bliżej. Po deszczu wiatr się zmienił i miałem powrót pod wiatr. Przynajmniej zdążyłem częściowo wyschnąć.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Znów lasami

  48.92  02:10
Temperatura podskoczyła, ale nadal wiało. Tym razem z południa, więc pojechałem standardowo ku Chełmskiemu Parkowi Krajobrazowemu. Tym razem zaatakowałem go ze Stańkowa, przecinając las drogami leśnymi, aby przedostać się na jego drugą stronę. Tam planowałem z wiatrem dojechać na północ. Dojechałem, jednak z wiatrem bocznym, co było efektem oczekiwanym. Potem wskoczyłem na zielony szlak – dzisiaj obyło się bez blokad na drodze – i prawie standardowo przedostałem się na południe. Pojechałem przez Chełm, żeby kapkę wydłużyć dystans i zobaczyć ponownie chełmskie absurdy. Jest remont drogi krajowej i już postawili znaki dróg dla kaskaderów, chociaż te nie zostały ukończone. W sensie – kaskaderzy mogą już próbować nie zabić się, ale zgodnie z prawem rowerzysta również ma obowiązek popełnić tam samobójstwo.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Szukając drogi w Chełmskim Parku Krajobrazowym

  51.35  02:40
Było zimno i wiało z północy, więc standardowo ruszyłem do Chełmskiego Parku Krajobrazowego, aby schronić się od wiatru i z wiatrem wrócić. Miałem pecha trafić na ciężki sprzęt obsługujący wycinkę, który zablokował drogę. Musiałem szukać objazdu i nie znalazłem żadnego skrzyżowania, aż do końca lasu. Spróbowałem jechać zarośniętą drogą wzdłuż lasu, potem wjechałem do lasu, sądząc, że widoczne ślady należały do pojazdów, ale gdy równolegle ułożone ścieżki się rozdzieliły, zrozumiałem, że były to tylko leśne autostrady wydeptane przez zwierzęta.
Próbowałem swoich sił, przedzierając się przez krzaki. Wycinka jeszcze nie dotarła w tamte rejony, więc nie było prosto się poruszać. Dobrze przynajmniej, że natura jeszcze się nie obudziła i nie było zarośli. Były za to bagna, które trzeba było omijać lub pokonywać, korzystając z dobrodziejstw natury.
Myślałem, że jeszcze długo nie znajdę drogi, aż trafiłem na zgliszcza lasu. Przy głównych drogach trwa wycinka, a ja znalazłem zrywkę. Połamane i powyrywane z korzeniami drzewa czasem nawet blokowały drogę wyrytą przez ciężki sprzęt, ale wydostałem się stamtąd, trafiając na żółty szlak z weekendu, a potem z powrotem na szlak zielony, który wyprowadził mnie z lasów, jak zakładał mój plan. I tutaj był klops, bo wiatr ustał. Musiałem przez resztę drogi męczyć się z oporami powietrza oraz temperaturą, która spadła do 5 °C, a odczuwalnie była koło zera.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Lasami na północ

  76.81  04:09
Rano coś ciapało za oknem, więc leniwie ruszyłem koło południa. Było ciut mniej chmur niż wczoraj, wiatr też jakby mniej porywisty, ale tym razem wiało z północy, więc na północ znów ruszyłem i zaplanowałem chować się od wiatru w lasach. Na początek standardowy szlak zielony przez Chełmski Park Krajobrazowy, ale końcówkę skróciłem. Wybrałem żółty szlak pieszy, który okazał się być tym samym, po którym jechałem wczoraj przez rezerwat Bachus. Ciekawe, jaki jest jego realny przebieg, bo biegnie drogami, których nawet nie ma na mapach.
Przez rzeki można się przedostać wygodnie, mniej wygodnie lub niewygodnie. Mnie czekał ten mniej wygodny wariant – po chybotliwej kładce. Lepsze to niż wpław. Już raz przeprawiałem się tamtędy. Wtedy było lato i chaszcze rosły wyższe ode mnie. Tym razem miałem szczęście, bo pokrzywy miały tylko parę centymetrów. Ktoś wymienił kładki. Pierwsza stała się stabilna, ale straciła poręcz. Druga zaś nie wyglądała zaufanie, a kiedyś stał tam wygodny, szeroki mostek. Zastanawia mnie tylko, czemu nie zamienią dwóch kładek na jedną bliżej dawnego mostu. Ktoś, kto mieszka tuż za rzeką (jego pies się na mnie rzucił) korzysta z tych kładek dość często, sądząc po wydeptanych śladach. Ludzie potrafią być tacy niezaradni.
Dalszych dróg nie było na mapach, więc jechałem trochę na oślep, ale najczęściej udawało mi się zmierzać na północ. Przejechałem ponownie obok rezerwatu Bachus i wróciłem na chwilę na żółty szlak, który mnie wczoraj prowadził. Potem kolejne lasy i kolejne drogi w nieznane, aż dotarłem do wojewódzkiej, która doprowadziła mnie do Hańska lub Hańska Pierwszego. Kompletnie nie rozumiem, jak dane terytorialne mają się do znaków drogowych, bo na znaku miejscowości jest Hańsk, a w rejestrze TERYT jest Hańsk Pierwszy.
Dzisiaj jest jakieś święto, bo nie tylko znalazłem market po 50 km jazdy, ale był on otwarty, a dzisiaj niedziela. Absurd! Kto do tego dopuścił, by ktokolwiek pracował w niedzielę? Niedziela jest od tego, żeby leżeć brzuchem do góry i czekać na pieniądze z socjalu. (Jestem oczywiście przeciwny dawaniu ryby zamiast wędki).
Uznałem, że wystarczy ze mnie na dzisiaj. W dodatku prognoza pogody się zmieniła i zamiast wiatru z północy miałem wiatr zmienny. Ruszyłem na południe, by zdążyć przed burzą, której ostatecznie nie było.

Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery