Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po zmroku i nocne

Dystans całkowity:42350.71 km (w terenie 3064.75 km; 7.24%)
Czas w ruchu:2205:15
Średnia prędkość:19.09 km/h
Maksymalna prędkość:70.40 km/h
Suma podjazdów:289448 m
Maks. tętno maksymalne:150 (76 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:108246 kcal
Liczba aktywności:513
Średnio na aktywność:82.55 km i 4h 19m
Więcej statystyk

Ostatni weekend hanami

  89.36  06:00
Kolejny gorący dzień. Wróciłem się kawałek, by zobaczyć rzekę obsadzoną sakurą, którą widziałem wczoraj po zmroku. Kwiaty straciły dużo płatków, więc nie wyglądały najatrakcyjniej, ale nadal przyciągały tłumy ludzi.
Zahaczyłem o kolejny posąg Buddy. Potem chciałem odwiedzić Paulinę i Norę, których odwiedzam podczas wizyty w tych stronach, ale nie zastałem ich w domu. Pod kolejnym zamkiem wpadłem na mnóstwo ludzi spędzających hanami, czyli zwyczaj podziwiania kwitnienia kwiatów (najczęściej dotyczy to kwiatów wiśni). Jak pozostałe drzewa w regionie, tak i te były w trakcie przekwitania, więc to ostatni weekend na spędzenie czasu z rodziną pod kwitnącą sakurą.
Niebo pokryły chmury, zrobiło się chłodniej, zaczęło wiać w twarz, a na horyzoncie nawet widziałem deszcz. Prognoza też nie była optymistyczna, więc chciałem jak najszybciej przedostać się przez góry. Trafiłem nawet na kilka pustych dróg z tradycyjną zabudową. Chmura musiała przejść bokiem, bo nic nie spadło. No, może jedynie temperatura.
Kategoria Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, Japonia / Shiga, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Ceramiczne miasto

  113.44  06:30
Zanosiło się na gorąc. Ruszyłem na południe do pierwszego punktu. Drzewa wiśni powoli tracą płatki kwiatów, więc jeszcze kilka dni i będzie po wszystkim.
Dojechałem do świątyni z wieżyczką. Zaczepił mnie przewodnik i jakoś dałem się wciągnąć w krótkie oprowadzanie. Po japońsku. Potem przyszedł jeszcze przewodnik, który lubił rozmawiać po angielsku (nawet coś zrozumiałem). Ciekawość i zachwyt Japończyków wzięły górę, więc spędziłem tam trochę czasu na pogawędce.
Na drodze do kolejnej atrakcji stanął tunel pod wodą. Niczym ten łączący Honshū z Kyūshū, tylko trzeba było zejść 12 poziomów po schodach z pochylnią dla roweru. Tak dojechałem do ceramicznego miasta Tokoname. Szlak biegł po wąskich uliczkach, ukazując historię tamtejszej ceramiki.
Niestety mój czas był ograniczony, bo zaplanowałem nocleg w kiepskim miejscu i z młodą godziną zameldowania. Musiałem skrócić zwiedzanie i przyspieszyć swoją jazdę do celu. Na mojej drodze stała wielka metropolia. Z początku trafiłem na kilka pustych ulic, ale potem tak wygodnie nie było. Te główne ulice jeszcze były w porządku, bo miały po kilka pasów i skrajny najczęściej był pusty, więc mogłem bez stresu nim jechać. Chodniki dla rowerów za bardzo spowalniałyby mnie. Bliżej centrum Nagoi nawet trafiłem na bardzo szeroki pas rowerowy, ale mój zachwyt nie trwał długo, bo zmienił się w paskudną drogę dla kaskaderów. W dodatku miałem czerwone chyba na każdym skrzyżowaniu. Mimo wszystko byłem zaskoczony, bo początkowo obawiałem się dwugodzinnego opóźnienia, a dotarłem z kilkuminutowym poślizgiem.
Kategoria Japonia / Aichi, kraje / Japonia, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą, po zmroku i nocne

Przeprawa

  98.78  06:09
W kafejce internetowej nie było łóżka ani nawet futonu. Cała podłoga była materacem – niestety bardzo twardym. Nie udało mi się wyspać. Przynajmniej zrobiło się słonecznie, choć chłodny wiatr nie dawał się ogrzać.
Ruszyłem do Kamakury. Miałem na liście dawną rezydencję markiza Kachō Hironobu. Niestety tylko ogród w stylu europejskim był otwarty. Potem podkusiło mnie, żeby wjechać do centrum Kamakury. Korkom nie było końca, a chodniki były pełne ludzi. Zatoka gościła setki amatorów wodnych sportów.
Przejechałem kawałek drogi wzdłuż wybrzeża, aby ominąć strome podjazdy. Widziałem pociągi jadące środkiem ulicy niczym tramwaje. Potem był horror. Rak zwany metropolią, przez którą musiałem się przeprawić. Ciągłe światła, korki, przejścia nad ulicą zamiast zebr, szaleni taksówkarze zatrzymujący się na środkowym pasie, by odebrać klienta (lewy pas jest przeznaczony do parkowania i dla rowerzystów, więc mało kto nim jeździ). Czasem dało się przecisnąć między barierkami i autami, czasem po prostu jechałem chodnikami dla rowerów. Było sporo podjazdów. Trafiłem nawet na krótki odcinek spacerowy wzdłuż rzeki, to choć chwilę odetchnąłem. Minąłem kilka rzek obsadzonych sakurą, które przygotowane zostały do obchodów okresu kwitnienia wiśni, choć do pełnego rozwinięcia kwiatów potrzeba jeszcze kilku dni.
Wielokrotnie zabłądziłem lub zboczyłem z obranej drogi, ale przy tak olbrzymiej siatce ulic można przebierać do woli. Zobaczyłem kilka miejsc, które zaplanowałem. W parku Ueno trafiłem na sakurę w pełnym rozkwicie. Tak samo w kilku innych miejscach, więc pewnie znalazłem się w cieplejszym obszarze. Dojechałem do hotelu, gdzie znowu trafiłem na piętro dla palących, ale właścicielka mówiła po angielsku, więc zmiana pokoju była prostsza. Wyszedłem jeszcze na spacer po dzielnicy Asakusa, by przy okazji zjeść sushi. Odrobinę podrożało, ale nadal jest taniej i smaczniej niż w Polsce.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, Japonia / Tōkyō, Japonia / Kanagawa, góry i dużo podjazdów

Wybrzeżem i górami

  117.90  06:49
Było pełne zachmurzenie z prognozą przelotnych opadów. Słońce tylko na chwilę przedarło się przez chmury. Wiatr zmienił się i pchał mnie przez cały poranek. I dobrze, bo nie wyobrażałem sobie jechać inaczej, taki był silny.
Wróciłem się kawałek, by zajrzeć do marketu z owocami morza. Potem wjechałem na krajowy szlak wzdłuż Pacyfiku. Koszmarny, jak każdy chodnik dla rowerów. Japończycy nie wiedzą, co to wygoda podczas podróży.
Dotarłem do gór. Tam pierwszym punktem było cmentarzysko pociągów, a właściwie użycie nieużywanych już lokomotyw do celów rozrywkowych. W wybranych wagonach były galerie zdjęć, punkty gastronomiczne, sklepiki i inne. Wagony przegapiły kilka lat malowania, ruda dobiera się do wielu elementów, ale atrakcja dla fanów lokomocji jest. Trochę pogawędziłem z przemiłą starszą panią, która obsługiwała przyjezdnych. Szkoda, że nie znam japońskiego na wyższym poziomie.
W miasteczku Ōtaki moją uwagę przykuł zamek. Chciałem podjechać bliżej, żeby zrobić lepsze zdjęcie, a ostatecznie wylądowałem pod samym budynkiem. Kolejne atrakcje były w sumie rozsiane po górach, w których znalazłem się. Dojechałem do piętrowego tunelu, który powstał, gdy drugi tunel postanowiono wybudować nieco niżej.
Następny był zamek Kururi. Dojazd okazał się strasznie stromy. To kolejny zamek obsadzony sakurą, na której pełne kwitnienie będzie trzeba poczekać jeszcze kilka dni. Niestety była to też ostatnia atrakcja, którą udało mi się zobaczyć przed zmierzchem. Po drodze i tak zauważyłem kilka kolejnych miejsc do odwiedzenia, więc będzie do czego wracać. Tymczasem musiałem jechać nieco dalej niż planowałem, bo jestem gapą i za późno rozejrzałem się za noclegiem. Na miejscu zastałem ciemność i bardzo nietypowy hostel. Położony na uboczu, bez drogi dojazdowej, a na górę prowadziło mnóstwo schodów. Na szczęście właściciel mi pomógł wnieść cały majdan. Dojechałem suchy, ale godzinę później lunęło. Zapowiada się deszczowy weekend.
Kategoria góry i dużo podjazdów, wyprawy / Japonia wiosną 2023, za granicą, z sakwami, setki i więcej, rowery / Fuji, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, Japonia / Chiba

Ohayō

  104.09  06:05
Dzień dobry. Japonia była zamknięta na turystykę przez niemal 3 lata. Gdy w październiku ogłosili otwarcie się, zacząłem myśleć o kolejnej podróży. Rozważałem wiosnę i jesień. Wypadło na wiosnę. Po wielu przygodach w końcu udało mi się po raz kolejny postawić koła na ziemi japońskiej. Tym razem na trzecim rowerze (wcześniej na kolarzówce i na trekkingu).
Miałem się rozpisywać, ale po prostu streszczę wszystko. Rano wyciągnąłem rower z pudła (zajęło mi to 1,5 godziny w porównaniu do 5 godzin, które spędziłem na przycięciu pudła, aby odpowiadało warunkom przewoźnika i skomplikowanym rozebraniu roweru, aby wcisnąć go w tak mały karton, czego i tak nie weryfikowali) i spróbowałem się wydostać z lotniska, co okazało się dużym wyzwaniem. Zwiedziłem lotnisko, znalazłem kilka kwiatów i po kilku nawrotach mogłem jechać dalej. Było sporo pagórków. Pierwszym celem była tajska świątynia, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że stała w remoncie. Przynajmniej po ukończeniu odzyska swój blask.
Mijałem pola uprawne rozciągające się po horyzont. Rolnicy przygotowują je pod nawodnienie zanim zasadzą ryż, więc wkrótce widoki tarasów ryżowych będą atrakcyjniejsze.
Zacząłem mieć problem z indeksowaniem tylnej przerzutki i na podjeździe niemal wkręciłem ją w szprychy. Całe szczęście w porę się zorientowałem. Pewnie podczas transportu coś się uszkodziło, bo rower ogólnie wyglądał na sprawny po złożeniu.
Kolejne na liście było miasto Katori, gdzie w jednej z dzielnic została zachowana dawna architektura. Miejsce nazywane jako Małe Edo (z kolei Edo to dawna nazwa Tōkyō). Objeździłem, obszedłem i obfotografowałem je. Lubię takie widoki.
Ta część Japonii raczej nie jest zbyt turystyczna. Trudno tutaj o obcokrajowców, toteż mało tutaj znaków i napisów po angielsku. Na szczęście funkcja tłumaczenia tekstu ze zdjęcia jakoś działa. Na migi z mieszkańcami, którzy rzadko komunikują się po angielsku, też można się dogadać.
Trafiłem na pierwszą stację drogową Michi-no-Eki. Nie mieli stempli (zazwyczaj każda stacja ma swój unikalny stempel), ale to i dobrze, bo nie udało mi się znaleźć odpowiedniego notesu na dziennik. Zaraz obok biegła droga dla rowerów. Wybudowana na wale rzeki, prowadziła daleko ku ujściu. Jechało się super, choć brakowało widoków.
Odwiedziłem jeszcze kilka miast i w końcu znalazłem notes, który mi pasował. Niestety nastał zmierzch. Zachód nie był spektakularny, ale temperatura spadła. Jak przez cały dzień smażyłem się w 24 °C, że aż opaliłem sobie dłonie, to wieczorem spadło do przyjemnych 13 °C. Niestety całe szczęście z szybkiej jazdy wywrócił do góry nogami wiatr, który teraz wiał mi w twarz.
Dokąd dalej? Mam kilka tygodni, więc z pewnością zobaczę po raz czwarty kwitnienie wiśni w Japonii i odwiedzę miejsca, których nie widziałem podczas poprzednich eksploracji wysp.
Kategoria wyprawy / Japonia wiosną 2023, kraje / Japonia, Japonia / Chiba, za granicą, z sakwami, setki i więcej, rowery / Fuji, po zmroku i nocne

Fuji-nowy

  21.19  01:09
Odebrałem rower z warsztatu po wymianie napędu (nowa korba z suportem i kaseta) i przejechałem się po mieście. Ale dobrze jest znów mieć wszystkie biegi.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Czasem słońce, czasem śnieg

  123.30  06:33
Chciałem pojechać gdzieś dalej. Najoczywistszą opcją była moja ulubiona trasa przez Puszczę Notecką. Ruszyłem w kierunku Obrzycka. Wiatr z północy nie był przyjemny, ale nie też nie przeszkadzał mocno. Dopiero otwarty teren za Pamiątkowem i Szamotułami sponiewierał mnie. Nie miałem większego wyboru i dojechałem do puszczy. Potem już prosto po dawnej linii kolejowej i z wiatrem do domu.
Temperatura za dnia wahała się wokół 4 °C. Dopiero w puszczy zaczęła spadać, a po zmierzchu była nawet na minusie. Czasem zza chmur wyglądało słońce, czasem padał z nich śnieg. Gdy dojechałem do Poznania, zahaczyłem o centrum, by sfotografować kilka znalezisk z ostatniego tygodnia.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / Fuji

Słoneczny, zimowy Poznań

  28.55  01:40
Dzisiaj wyskoczyłem na chwilę. Pojechałem naostrzyć łyżwy, pokręciłem się po mieście i pojeździłem trochę po lodzie.
Ostatecznie kupiłem nową korbę do mojego gravela, bo szukanie zębatek do tej tandetnej chińszczyzny zaczęło być irytujące. Zapisy na przeglądy w warsztatach rowerowych zaczynają się rozkręcać, więc jeszcze przez chwilę będę zajeżdżał stary napęd.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Neo-nowe

  24.06  01:25
Powoli zaczyna być widno, gdy kończę pracę. Wyskoczyłem do centrum, bo ostatnio więcej chodzę i znalazłem mnóstwo neonów. Nie przypuszczałem, że są tak popularne, więc aż zacząłem w nich przebierać, żeby nie fotografować wszystkich po kolei. Potem jeszcze chwilę się pokręciłem i wróciłem do domu.
Zbieram się do remontu roweru, bo od powrotu z Norwegii nic przy nim nie grzebałem. Łańcuch pracował bez zarzutów, luz na suporcie nie zmienił się, więc jeździłem. Teraz jednak mam kłopot, bo zamówiłem tylko połowę części, a drugiej połowy trudno szukać. Zasłyszałem, że łańcuchy dostaw nadal są rozerwane, więc będę musiał kombinować, żeby przygotować się do sezonu. Kolarzówka pewnie wytrzyma jeszcze kilka miesięcy zanim napęd przestanie współpracować.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

Do trzech lodowisk sztuka

  22.52  01:23
Padało chyba przez większość dnia. Potem czekałem, aż ulice przeschną i wyszedłem wieczorem. Zaplanowałem jedynie pojechać na łyżwy. Zajrzałem na Rynek Łazarski, gdzie przed świętami widziałem dekoracje świąteczne. Niestety spóźniłem się, bo nic nie zostało. Za to pod Międzynarodowymi Targami Poznańskimi było wciąż świątecznie. Tamtejsze lodowisko było jednak nieczynne. I tak za mocno wiało, żeby tam jeździć. Chwiałka miała brzydkie godziny otwarcia i nie miałem po co tam jechać, więc ruszyłem nad Maltę. Po drodze jeszcze rzuciłem okiem na postęp wykopków w centrum, trafiając na kolejne odkryte lodowisko na placu Wolności. Na Malcie było tłoczno, ale dobrze się jeździło.
Kategoria Polska / wielkopolskie, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery