Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / Trek

Dystans całkowity:78801.94 km (w terenie 7615.96 km; 9.66%)
Czas w ruchu:3278:21
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:457369 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:226193 kcal
Liczba aktywności:935
Średnio na aktywność:84.28 km i 4h 00m
Więcej statystyk

Po Poznaniu, część 10

  11.52  00:36
Jak na razie mój najdłuższy powrót z pracy. Postanowiłem dzisiaj pojechać wzdłuż Warty, jednak przejechałem skrzyżowanie i znalazłem się po drugiej stronie rzeki. Nie lubię jeździć dwa razy tą samą drogą, więc na rondzie Środka wypatrzyłem kolejny most i zacząłem do niego jechać po asfaltowej drodze dla rowerów.
Niestety moje tymczasowe rozwiązanie nie wytrzymało. Musiałem się zatrzymać i dopompować koło. Ruszyłem potem w kierunku mostu. Słabo oświetlony, a droga taka zniszczona, że znów zaczęło uciekać powietrze. Napompowałem koło, wcisnąłem wentyl głębiej, bo przeciek był coraz głośniejszy, i zorientowałem się, że jestem w złej pozycji. Przejechałem ten most i znalazłem się na... wyspie. Nie było możliwości wydostania się z niej w inny sposób, jak drogą, którą tam dotarłem. Zawróciłem i zacząłem jechać dalej na północ z nadzieją na szybkie znalezienie mostu.
Na skrzyżowaniu z drogą krajową znów trafiłem na niedziałające przyciski aktywujące przejście dla pieszych. Ja chcę do Krakowa, nie chcę już tego brzydkiego Poznania!
Wzdłuż drogi krajowej prowadzi droga dla pieszych i rowerów. Miejscami bardzo niebezpieczna. Na szczęście cało się z niej wydostałem i spróbowałem dojechać do mojego osiedla ulicą Łużycką. Nawet nieźle poszło. Musiałem wjechać na ciemną ścieżkę, ale nie wpadłem na nic. Mój pierwszy teren w Poznaniu.
Kategoria Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, po zmroku i nocne, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 7

  7.42  00:18
Dzisiaj było nawet dobrze. Dojechałem do tego skrzyżowania Połabskiej z Alejami Solidarności i zamiast skręcać na drogę dla rowerów i pieszych, to pojechałem lewym pasem na skrzyżowaniu. Ostatecznie wyjechałem na ul. Winogrady i znów musiałem tłuc się po badziewnych płytach chodnikowych. Może gdyby było przedłużenie do ulicy Łużyckiej, to Naramowicką jakoś dojechałbym do centrum i dalej kombinował. Nie mam pomysłów. Abym się jakoś dostał do alei Niepodległości, a dalej będzie prosto. No, może omijając skrzyżowanie z ul. Przepadek, bo jest nieprzyjazne rowerzystom.
Buff spisuje się nawet nieźle. Lepiej niż bez niego. Co prawda na nos nie założę go, bo jest wtedy niewygodnie, ale na ustach jakoś daje radę, choć często się zsuwa. Może to kwestia sposobu założenia i muszę się przyzwyczaić. W każdym razie przydatna rzecz.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 8

  7.34  00:22
Dziś postanowiłem nie jechać do mostu Teatralnego, tylko po Alejach Niepodległości. Na skrzyżowaniu zorientowałem się, że jestem na złym pasie, a było za późno, aby odbić w lewo i skończyłem na chodniku, czekając na przejściu dla pieszych, najpierw na jednym, potem na drugim, ale o ile na pierwszym przeszedłem na zielonym, o tyle na drugim musiałem na czerwonym, bo nie zaświeciła się lampka w tym przycisku do macania. W Poznaniu są one o tyle nienormalne, że napis informuje o konieczności dotknięciu pudełka, a rzeczywiście trzeba porządnie przyłożyć temu obiektowi, aby zrozumiał, że ktoś chce przejść. Przynajmniej ja mam takie odczucia, bo na palcach mogę policzyć ile razy to ustrojstwo zareagowało za pierwszym razem.
Jeszcze na kilku światłach byłem zdenerwowany i przeklinałem to miasto jako nieprzyjazne pieszym i rowerzystom, ale ostatecznie będę tutaj mieszkał jeszcze jakiś czas, więc nie mogę jakoś mocno narzekać.
Zajechałem do Carrefoura w galerii Pestka. Prowadzi do niego droga dla rowerów i pieszych (w sumie jak wszędzie w Poznaniu). Stojaki na rowery wyłącznie typu "wyrwikółka". Dodatkowo ten dziwny dojazd bardzo mi się nie podobają. Będę szukał innego miejsca do robienia zakupów.
Zauważyłem jeszcze jakieś forty na mapie. Coś mi się wydaje, że zrobię serię Festung Posen. Szkoda, że Poznań nie dorobił się żadnego szlaku. Jakoś sobie poradzę. Ciekawe czy chociaż mają jakieś informatory w informacji turystycznej. Mam nadzieję, że nie olewają turystyki tak bardzo, jak rowerzystów.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 5

  7.47  00:21
Dzisiaj pojechałem do pracy tą samą drogą, co wczoraj. Na skrzyżowaniu, za którym jest park, pomyślałem, aby pojechać bardziej legalnie i skierowałem się na jakąś ulicę, ale za wcześnie skręciłem i ponownie znalazłem się w tym parku. Może w ogóle nie będę się przejmował drogą krótszą i zacznę szukać jakiejś wygodnej i bezpiecznej.
Wybrałem dzisiaj drogę dla rowerów, którą mijałem od poniedziałku. Doprowadziła mnie do tego samego miejsca, przez które przejechałbym normalnie. Ponieważ ilość świateł drogowych jest o wiele większa, to daruję sobie tę trasę. Jazda Alejami Niepodległości przeraża mnie. Ulica ma zbyt dużo pasów, brak wyznaczonych pasów czy dróg dla rowerów, a żeby jechać prosto, potrzeba wjechać na pas środkowy. Muszę wymyślić jeszcze inną drogę. Nie wiem czy tak prędko skończę dodawać wpisy z dojazdów do pracy do tej serii. Poznań jest ciężki do poznania w tak krótkim czasie.
Temperatura była dzisiaj jeszcze niższa niż w ostatnich dniach. Mam nadzieję, że zima nie szykuje żadnej niespodzianki.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 6

  8.97  00:26
Dzisiejszy powrót do domu został mocno urozmaicony względem poprzednich dojazdów. Na początek spotkałem się z przesympatyczną Kasią z Trail.pl, aby odebrać Buffa, który wygrałem w konkursie. Potem pomyślałem, że skoro nie warto wybierać najkrótszej drogi do domu, to pojechałem przez Stare Miasto. Na szczęście można jeździć rowerem po Starym Rynku, tylko bruk jest taki niewygodny do jazdy.
Kusi mnie fort Winiary. Na zdjęciach wygląda niesamowicie. Przejeżdżałem dzisiaj między nim i Wartą. W Poznaniu są podjazdy, choć ich stromizna nie powala na kolana. Wieczór był nawet ciepły.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 3

  7.34  00:21
Kolejny dzień na rowerze. Powoli zaczynam tęsknić za wolnością od pracy w biurze. Co prawda jest jakaś swoboda, jednak nie taka, jak chciałbym. Cieszy mnie to, że jeszcze nie jest jakoś bardzo ciepło. Przynajmniej dopóki nie doczekam się terminu mojej obrony, dopóty nie martwię się rowerem.
Dzisiaj było chłodniej niż wczoraj. Wiatr nie ustępuje. Ja, po moim wczorajszym doświadczeniu, włożyłem dzisiaj lżejsze ubranie, aby tym razem nie spocić się. Nadal nie zdołałem się rozpakować, przez co nie znalazłem mojego uchwytu do telefonu na kierownicę. Musiałem więc znów liczyć ilość skrzyżowań, aby dobrze pojechać. Wybrałem się tym razem z dala od tej dziurawej drogi rowerowej. Pojechałem drogą równoległą na wschód od mojego osiedla. Nie było tak źle, póki nie dojechałem do końca drogi. Dalej już musiałem przejechać po parku. Nie wiem czy można tamtędy jeździć rowerem. Muszę to zbadać, to będę miał bezpieczną drogę do pracy.
Po minięciu parku, osiedla i paru wygodnych dróg dojechałem do pasa rowerowego z toną piachu. W Legnicy sprzątają te drogi codziennie, a tutaj zima odeszła ponad miesiąc temu, a poboczy nie sprzątnęli po dziś dzień.
Wjechałem potem na drogę dla pieszych i rowerów. Nic wygodnego, bo nawierzchnia składa się ze starych płyt chodnikowych. Potem jeszcze trochę pobłądziłem ulicami i udało mi się dojechać do drugiej firmy, w której przez jakiś czas będę pracował. Niestety rower można tutaj zostawić tylko na dworze, ale za to przypiąć go można do dużego stojaka na rowery, żadnego "wyrwikółka".
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 4

  8.78  00:26
Powrót z pracy był ponowną próbą z dnia poprzedniego. Tym razem udało mi się skręcić na właściwym skrzyżowaniu. Mimo to droga nadal mi nie odpowiada, bo jest zbyt dużo uskoków w płytach chodnikowych.
Dziś jest jakiś mżysty dzień. Nie mogłem znaleźć okularów i ciężko się jechało. Musiałem jeszcze pójść na zakupy, więc pojechałem do Tesco. Nie dość, że dojazd jest fatalny, to pod marketem nie ma ani jednego stojaka na rower. Po drodze widziałem Carrefour, więc następnym razem spróbuję tam, może jest bardziej przyjazny dla rowerzystów.
Chciałem wrócić do mieszkania przez Osiedle Batorego, jednak ta okolica jest tak nieprzyjazna dla ruchu, że wróciłem tą samą drogą, którą przyjechałem do marketu. Poznań nadal mi się nie podoba.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 1

  6.49  00:18
Niecały tydzień temu przeniosłem się do Poznania, w sobotę sprowadziłem swój rower, a wczoraj ostatecznie przeprowadziłem się do nowego mieszkania. Nie jest to najlepsze wyjście, bo mieszkam na ósmym piętrze, a rower musi stać w piwnicy. Przez to konserwacja czy jego naprawa są bardzo ograniczone.
Absolutnie nie znam Poznania. W Krakowie spędziłem całe 3 miesiące wakacji zwiedzając miasto pieszo, aby rok później zacząć poruszać się na rowerze. W Poznaniu zaczynam od zera. Mapa miasta jest mi całkowicie obca i nie potrafię jej zrozumieć. Będę potrzebował dużo czasu zanim ogarnę całe to miasto.
Dzisiaj była moja pierwsza jazda po Poznaniu. No, może druga, bo wczoraj przewiozłem część swoich rzeczy kilkaset metrów między osiedlami, ale tamto się nie liczy. Ruszyłem do pracy spóźniony i trochę pobłądziłem, bo nie miałem ze sobą dokładnej mapy. Raz się jedynie zatrzymałem, aby spojrzeć na drogę, a potem, gdy tylko dojrzałem zamek, to już kierowałem się pamięcią.
Ogólnie nie podoba mi się cała droga dla pieszych i rowerów, którą jechałem z mojego osiedla. Jest niebezpieczna i 80-90% zbudowana z kostki brukowej. Będę musiał znaleźć sposób, aby ominąć tę trasę.
Seria "Po Poznaniu" będzie się ukazywać dopóty, dopóki nie odnajdę idealnej drogi do pracy. Potem będę wpisywał kilometry do statystyk roweru, bo szkoda zaśmiecać blog takimi rzeczami. A seria stanie się rzadkością, gdy nie będę miał pomysłu na nazwę, czyli tak jak w serii "Rowerem po Krakowie".
Ach, zapomniałbym! Okazało się, że osoba, która transportowała moje rzeczy z Legnicy do Poznania jest także rowerzystą. Mogliśmy sobie pogadać o tym i o tamtym w czasie ponad 2-godzinnej jazdy. Trochę niestety rzucało w trasie i mój rower lekko się poturbował, gdy zabezpieczenie nie wytrzymało na którymś zakręcie. Jakie to teraz robią słabe linki.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 2

  7.67  00:22
Powrót z pracy był znacznie trudniejszy. Ponieważ musiałem w trakcie pracy wyjść z biura, to zostałem do wieczora. Także czekał mnie powrót nocą po nieznanym mieście na rowerze.
Ponieważ nie miałem ze sobą uchwytu do telefonu na kierownicę, to musiałem zapamiętać drogę. Niestety skręciłem zbyt wcześnie i zafundowałem sobie sporo wydłużoną drogę. Na domiar złego na jednym ze skrzyżowań-molochów musiałem się najeździć, aby przedostać się na właściwą drogę. Mogłem nie kombinować i wjechać razem z autami.
Niestety mapa OpenStreetMap dla Poznania nie zawiera wielu istniejących dróg dla rowerów, dlatego moja obecność na pewno pozytywnie wpłynie na nowe dane dla tego miasta.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Pożegnanie z Legnicą na biało i czerwono

  121.19  06:48
Kolejna setka w tym roku, ale prawdopodobnie ostatnia z Legnicy i bardzo wyczerpująca. Planowałem wyruszyć do Kotliny Kłodzkiej, ale zdecydowałem się na wspólny wyjazd. Dowiedziałem się, że we wtorek wyjeżdżam. Strasznie szybko, ale w poznam nowe miejsca, będę miał nowe możliwości.
Umówiliśmy się na skrzyżowaniu. Temperatura dochodziła do -1 °C. Przybyli Bożena, Jarek, Piotrek i Paweł. Ostatni zawitał na kolarzówce. Ruszyliśmy do Jawora asfaltami przez Warmątowice. W Jaworze odłączył się od nas Paweł, a my kierowaliśmy się do Bolkowa drogą krajową. Gdy tam dotarliśmy temperatura wynosiła 6 °C. Słońce zaczynało coraz bardziej grzać.
Za Bolkowem skręciliśmy na drogę do Płoniny. Bożena informowała mnie wcześniej o podjeździe na Porębę, więc byłem przygotowany na trochę więcej terenu. Wyszło jedynie, że podjechaliśmy długą drogę asfaltową, na końcu której był przepiękny widok na Sudety i przede wszystkim na białą Śnieżkę. Czułem niedosyt bliskości gór i rzuciłem pomysł, aby wjechać na wzgórze, które przesłaniało nam część tych pięknych widoków. Po kilku chwilach znaleźliśmy się na szczycie, z którego można było podziwiać pełną panoramę gór. Powrót był już lżejszy, bo z górki, na której pobiłem swój rekord prędkości sprzed kilku miesięcy. Ciekawe jak szybko pojechałbym z sakwami.
W Bolkowie zjechaliśmy w jakąś ścieżkę, którą biegnie czerwony szlak pieszy. Po stromym podjeździe, na którym leżało miejscami sporo liści, dojechaliśmy pod Zamek Świny. A jeszcze przejeżdżając u podnóża tej budowli, gdy kierowaliśmy się do Bolkowa, pomyślałem sobie, że tak prędko jej nie zobaczę, a tu taka niespodzianka.
Jechaliśmy dalej czerwonym szlakiem w las. Jechałem przodem z Piotrkiem, a Bożena z Jarkiem siłowali się z podjazdami. Zatrzymaliśmy się w pewnym momencie, aby poczekać na nich. Nie przyjeżdżali długo. Dopiero po kilku-kilkunastu minutach Jarek zadzwonił i poinformował nas, że pojechali skrótem i czekają w Kwietnikach. Siedzieli na placu zabaw.
Jechaliśmy dalej czerwonym szlakiem przez Groblę, obok Radogostu, Bazaltowej Góry, Rataja, aż dotarliśmy do Myśliborza. Tam przerwa w barze Kaskada. Ja zamówiłem ciasto i kawę. Nie piłem żadnej od kilku miesięcy, więc ta bardzo mi smakowała. Ciasto było jednak zbyt słodkie, bo przez chwilę podczas jazdy źle się czułem.
Czerwony szlak się nie kończył. W Chełmcu ruszyliśmy terenem przez Górzec do Bogaczowa, a potem do Stanisławowa. Pojawiło się sporo szutrów w lesie. Aż ciekaw jestem dokąd się prowadzą.
W Stanisławowie podjechaliśmy kawałek drogi do ruin radiostacji. Ja z Bożeną na końcu. Byłem już wyczerpany. Tuż przed szczytem Jarek z Piotrkiem zawracali, bo dalsza droga nie prowadziła przez szczyt. Ja sobie odpuściłem dalszy podjazd i zjechałem do naszej drogi. Jeszcze musieliśmy poszukać Bożeny, która koniecznie chciała dojechać pod samą radiostację i mogliśmy jechać dalej w teren. Zjechaliśmy do Leszczyny, skąd już prosto dostaliśmy się do Krajowa. Bożena chciała jechać przez Dunino ze względu na zwierzęta, więc tam też się zatrzymaliśmy.
Do Legnicy wróciliśmy obok Lasku Złotoryjskiego. Będę tęsknił za tym miejscem, ale też zapamiętam te 2 lata spędzone na rowerze. Mapa Dolnego Śląska, która towarzyszyła mi przez dwa lata, wisząc na ścianie, została mocno zabazgrana markerem, którym oznaczałem przejechane drogi.
Kategoria kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, góry i dużo podjazdów, Park Krajobrazowy Chełmy, setki i więcej, terenowe, ze znajomymi, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery