Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy / Japonia 2017/2018

Dystans całkowity:12775.42 km (w terenie 49.81 km; 0.39%)
Czas w ruchu:725:18
Średnia prędkość:17.61 km/h
Maksymalna prędkość:60.43 km/h
Suma podjazdów:105354 m
Liczba aktywności:207
Średnio na aktywność:61.72 km i 3h 30m
Więcej statystyk

Piękne Kyōto

  33.43  02:06
Chciałem zajrzeć dzisiaj w kilka miejsc i prawie mi się to udało, ale po kolei. Był ciepły, jesienny dzień, gdy ruszyłem na wschód. Od dawien dawna interesowała mnie świątynia Eikan-dō Zenrin-ji. Dzisiaj miałem czas, aby zajrzeć do jej środka.
Dojechałem na miejsce, przecisnąłem się przez tłumy ludzi na parking rowerowy, potem znowu przez te tłumy do kolejki do kas i po odstaniu swojego wszedłem na teren kompleksu. Nie wiedziałem od czego zacząć, tyle drzew uśmiechało się do mnie swoim blaskiem jesiennych kolorów. Jeśli była tam jakaś niepisana trasa spacerowa, to ja chyba szedłem w przeciwnym kierunku, bo zawsze mijała mnie duża liczba osób.
Nie mogłem za dużo czasu poświęcać jednemu miejscu. Po godzinnym zwiedzaniu ruszyłem w drogę do kolejnej świątyni, zaczepiając po drodze o biuro imigracyjne. Chciałem się dowiedzieć, czy mogę przedłużyć moją wizę, bo byłem za półmetkiem mojego pobytu i marzyło mi się zostać odrobinę dłużej. Niestety specyfika programu „Zwiedzaj i pracuj” nie pozwala na taką zmianę. Będę musiał znaleźć inny sposób, aby przedłużyć moją wizytę w Azji.
Odnalazłem Enkō-ji i przypomniałem sobie, że kiedyś tam zajrzałem, ale wtedy nie chciałem wydawać pieniędzy. Dzisiaj nie miałem wyboru, bo świątynia wyglądała pięknie na zdjęciach innych osób. W środku było trochę tłoczno, więc czekanie w kolejkach na zrobienie zdjęcia to standard, ale opłacało się, bo było przepięknie.
Ostatnim miejscem, które zaplanowałem na dzisiaj był Rurikō-in. Po pokonaniu wielu zakrętów i ślepych uliczek dojechałem na miejsce i osłupiałem. Kolejka na sto osób i przesuwała się w zabójczym tempie (takim, że czekałbym do następnego dnia). Darowałem sobie atrakcję i wróciłem do mieszkania. Turystyczna strona Kyōto nie jest piękna.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Północna Arashiyama

  8.80  00:47
Dzisiaj pojechałem z Aki do Arashiyamy. Przespacerowaliśmy się odrobinę wśród tłumów nad rzeką Katsura-gawa, pod popularnymi świątyniami, przez lasek bambusowy i dotarliśmy do świątyni Nison-in. Nie ma co tutaj opowiadać, to trzeba zobaczyć.
Spędziliśmy dużo czasu na spacerowaniu po ścieżkach usłanych jesiennymi liśćmi. W tym czasie niestety zrobiło się chłodno i późno, więc plan odwiedzenia kolejnych ogrodów i świątyń odłożyliśmy na inny raz.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, ze znajomymi, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kifune-jinja

  32.74  01:48
Jako że nastała jesień, to pomyślałem, żeby wybrać się w góry do chramu Kifune-jinja, w którym byłem latem. Ciekawiło mnie jak się zmieniła sceneria. Było chłodno, ale jazda oczywiście zawsze rozgrzewa.
Droga na północ poszła szybko. Zajrzałem nawet do mojego ulubionego chramu Kamigamo-jinja, który był po drodze. Jeszcze tylko wąski podjazd wzdłuż rzeki Kifune-gawa i znalazłem się na górze. Wszystkie restauracje nad rzeką zniknęły. Najwidoczniej jesień to nie jest pora na jedzenie na zewnątrz.
Trafiłem na jakąś chińską wycieczkę i było ciężko robić zdjęcia. Zrobiłem więc krótki spacer i zabrałem się do drogi powrotnej. Temperatura w międzyczasie spadła do 6 °C, ale tylko na górze, bo po mroźnym zjeździe zrobiło się cieplej. Moim zwyczajem, wybrałem nieco inną drogę powrotną. Nawet słońce się pokazało.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Pustki w Shōden-ji i tłok w Genkō-an

  17.84  01:07
Było bardzo pochmurno, ale nie zatrzymało mnie to przed odkrywaniem kolejnych pięknych miejsc w Kyōto.
Wybrałem na mapie kilka miejsc, ale po drodze do pierwszego pomyślałem, aby odwiedzić Ryōan-ji. Wejście jest płatne, ale jest pewien haczyk. Bilet kupuje się przed wejściem do ogrodu, do którego wstęp jest darmowy, a sprawdzają bilet dopiero w świątyni. Wykorzystałem to, aby przespacerować się po ogrodzie. A potem pojechałem zgodnie z planem.
Po chwili poszukiwań znalazłem się pod Shōden-ji, małą, ale uroczą świątynią. Znajduje się tam niewielki las bambusowy. Było pusto w przeciwieństwie do Arashiyamy. W ogrodzie też prawie pusto, więc spędziłem tam trochę czasu na kontemplacji i planowaniu dalszej drogi.
Coś mnie podkusiło, aby odwiedzić chram Kamigamo-jinja. Po drodze trafiłem jeszcze do świątyni Jinkō-in. Gdy jednak dotarłem pod chram, rozmyśliłem się. Pojechałem do kolejnej atrakcji – Genkō-an. Kompletne przeciwieństwo Shōden-ji. Ludzi było tyle, że musiałem stanąć w niejednej kolejce, aby zrobić to samo zdjęcie, co kilkanaście osób przede mną. Ale nie mogłem odpuścić. Kto wie, czy jeszcze wrócę do Japonii, więc chcę zachować jak najwięcej nieulotnych wspomnień.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Jesień w Japonii

  20.96  01:51
Wspólnie z Aki pojechaliśmy odwiedzić Gion. Było słonecznie, ale wietrznie, przez co temperatura nie przekraczała 10 °C. Do tego zaczęło padać... przez chwilę. Krople deszczu ładnie wyglądały w słońcu.
Zaparkowaliśmy rowery w przypadkowym miejscu, przespacerowaliśmy się po parku Maruyama-kōen, po chramie Yasaka-jinja, po uliczce Ishibe-kōji i trafiliśmy do Starbucksa. Jest on na tyle wyjątkowy, że powstał w japońskim stylu. Po odstaniu pół godziny w kolejkach znaleźliśmy się na piętrze, gdzie znajdowało się kilka pokojów. Część z nich była wyłożona matami tatami (tradycyjna wykładzina podłogowa), stoliki i poduszki zamiast krzeseł. Dla kogoś, kto nie miał możliwości odwiedzenia domu w japońskim stylu, jest to pewien sposób, aby poczuć tradycyjną Japonię. Dla mnie to nic specjalnego, bo nasiedziałem się w takich miejscach wystarczająco dużo czasu, ale i tak przyjemnie było spędzić tam czas.
Zapadł zmrok i ruszyliśmy do świątyni Kiyomizu-dera. Zaczęli wpuszczać odwiedzających na nocny pokaz. Podświetlone drzewa w jesiennych kolorach to coroczne wydarzenie, które przyciąga niezliczone liczby ludzi. Kolejki do kas rosną nawet do kilometra. Dzisiaj nam się poszczęściło i do świątyni dostaliśmy się szybko. Przeszliśmy standardową trasę, ale słabo wychodziło mi robienie nocnych zdjęć. Trochę się pozmieniało, bo od lata, gdy byłem tam ostatnim razem, nadal trwa remont głównej świątyni, ale jedną mniejszą budowlę skończyli odnawiać. Skusiliśmy się jeszcze na zaproszenie do Jōjū-in, świątyni z ogrodem, ale przewodnicy mówili po japońsku i zakazywali robić zdjęcia.
Temperatura spadła do 5 °C, więc trzeba było powoli wracać. Bardzo powoli, bo odwiedziliśmy jeszcze niedrogą restaurację z sushi. Będzie mi brakowało dobrego sushi po powrocie do Polski.
Kategoria po zmroku i nocne, kraje / Japonia, za granicą, ze znajomymi, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nocą po Gionie

  19.74  01:07
Miało padać cały dzień, więc wybrałem się na spacer do świątyni Ninna-ji położonej niedaleko mojego mieszkania. Dołączyła do mnie Aki. Zwiedziliśmy ogród, przeszliśmy teren świątynny i wyszło słońce. To oznaczało koniec deszczu. Pojechałem więc do Gionu, ale tak niespiesznie, że złapał mnie zmrok.
Zostawiłem rower na moim ukrytym parkingu (znalezienie publicznego graniczy z cudem) i poszedłem z aparatem złapać kilka ujęć. Wstąpiłem do kilku sklepów z pamiątkami, przespacerowałem się głównymi ulicami oraz tymi rzadziej odwiedzanymi i wróciłem do domu, bo zrobiło się chłodno.
Kategoria po zmroku i nocne, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Zakupy w Kyōto

  16.80  01:19
Pojechałem z Aki w kierunku Gionu, ale plan do końca nie wyszedł. Aki chciała zobaczyć jedno miejsce i skończyło się na tym, że zrobiliśmy spacer po alejach handlowych. Odwiedziłem kilkanaście sklepów z pamiątkami, kilka świątyń i zaczął się zbliżać czas pracy, więc wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, ze znajomymi, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Chramy i świątynie Kyōto

  21.21  01:33
Był pochmurny dzień. W moim planie znalazło się kilka miejsc, które chciałem odwiedzić. Zacząłem od olbrzymiego kompleksu Myōshin-ji.
W Myōshin-ji znajdują się dziesiątki świątyń. Czasem ciężko jest odróżnić świątynię od prywatnego domu, bo wyglądają one podobnie. Jedynie znaki, czasem wypisane po japońsku, czasem zwykłe bambusowe barierki dawały znać, że nie można wchodzić. Nie chciałem płacić, bo można wydać majątek w każdej ze znajdujących się tam świątyń, a nigdy nie wiadomo czego się spodziewać, bo zdjęcia w internecie nie zawsze pokazują miejsce, w którym zostały zrobione.
Ruszyłem w kierunku Gionu. Poszukując pewnego chramu, trafiłem na świątynię Konkai Kōmyō-ji. Szybko obszedłem ogólnodostępną część i pojechałem do Heian-jingū, który w końcu znalazłem na mapie. Gdy jednak się tam znalazłem, jakoś tak odechciało mi się zwiedzania. Wahałem się przed wejściem do ogrodu i ostatecznie zrezygnowałem z tego. Pojechałem do turystycznego Gionu, zostawiłem rower w krzakach i poszedłem na długi spacer.
Ludzi było jak zwykle dużo, nawet w środku tygodnia. Poszedłem coś zjeść, potem odwiedziłem pocztę i trafiłem na uliczkę Ishibei-kōji, która zachwalana jest jako przejście do innego świata, choć nie wyróżnia się niczym szczególnym od innych historycznych ulic Japonii. Jest wąska i wszędzie są rozwieszone zakazy fotografowania, a przez to więcej osób wyciąga aparaty i seriami robi zdjęcia. Zrobiłem standardową rundkę po dzielnicy, wróciłem po rower i pojechałem do mieszkania.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Spacer po Arashiyamie

  9.39  00:47
Odwiedziła mnie Aki z Sendai, która wracała z USA. Zatrzymała się w Kyōto na kilka dni, więc wybraliśmy się razem do Arashiyamy. Tam zawsze można znaleźć coś ciekawego dla siebie. To taki Gion na zachodzie Kyōto.
Przespacerowaliśmy się po brzegu rzeki Katsura-gawa, po której ktoś puszczał ręcznie sterowaną miniaturową gondolą. Zabawka zwracała dużą uwagę na tle gondol transportujących turystów. Wspiąłem się na taras widokowy z niewielką panoramą na dolinę rzeki, przeszedłem obok lasku bambusowego. Odwiedziliśmy kilka sklepów z pamiątkami, przeszliśmy obok kilku zatłoczonych atrakcji turystycznych i to w sumie tyle. Musiałem wracać do mieszkania, bo praca czekała.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, ze znajomymi, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Za Arashiyamą

  67.01  03:54
Dzień był pochmurny, temperatura znośna. Wybrałem się w górską część Kyōto. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Pojechałem w kierunku Arashiyamy, gdzie wypatrzyłem kilka ciekawych dróg. Gdy znalazłem się na miejscu, potwierdziłem swoje obawy – jedna z dróg była płatna i tylko dla aut. Szukając alternatywy, zabłądziłem odrobinę i po kilku próbach w końcu znalazłem się na ulicy, która została zachowana jako historyczna ulica miasta. Nie było tam zbyt wielu zagranicznych turystów. Najwyżej nieliczni turyści górscy z plecakami, bo zaraz za zakrętem zaczynała się wąska dróżka, z której biegło kilka szlaków turystycznych, nie do przejechania na moim rowerze.
Jechałem wzdłuż rzeki Katsura-gawa, po której płynęły łodzie ze znudzonymi turystami. Coś jak na spływie Dunajcem, tylko żaden z pasażerów nie miał kapoka, a jak ostatnio płynąłem po spokojnym jeziorze to każdy musiał założyć pomarańczowy element garderoby.
Na krętej drodze, na zboczu rzeki, znalazło się kilka punktów widokowych i nawet słońce coraz śmielej zaczęło wychodzić zza chmur. Minęło mnie kilku kolarzy, parę aut i jedna zorganizowana piesza wycieczka emerytów. Przejechałem przez cytrusową wioskę, jak informowały tabliczki. Zobaczyłem też tarasy ryżowe, niestety po sezonie, więc nie zachwycały oka.
Dojechałem do jakiegoś skrzyżowania i skręciłem przedwcześnie. Chciałem pojechać 10 km dalej, ale w sumie dobrze zrobiłem. Na zjeździe ręce mi strasznie zmarzły, a i zmierzch szybko zapadł. Zmierzałem czym prędzej w kierunku centrum Kyōto i zorientowałem się, że nie byłem w tym samym mieście. Przejechałem przez miasteczka Nantan i Kameoka. Nie ominęła mnie zabawa na drodze krajowej, tunel dedykowany dla niezmotoryzowanych oraz nocny przejazd przez Kyōto.
Spotkałem pochód festiwalowy, więc zatrzymałem się na chwilę, ale żadne ze zdjęć mi nie wyszło. Jeszcze dużo nauki przede mną. Przed powrotem do mieszkania odwiedziłem centrum, aby zasięgnąć wiedzy o mieście. Za kilka dni zaczyna się prognozowana jesień w Kyōto. Ciekawe, czy będzie mocno się różniła od tego, co widać już teraz.
Kategoria góry i dużo podjazdów, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery