Było bardzo pochmurno, ale nie zatrzymało mnie to przed odkrywaniem kolejnych pięknych miejsc w Kyōto.
Wybrałem na mapie kilka miejsc, ale po drodze do pierwszego pomyślałem, aby odwiedzić Ryōan-ji. Wejście jest płatne, ale jest pewien haczyk. Bilet kupuje się przed wejściem do ogrodu, do którego wstęp jest darmowy, a sprawdzają bilet dopiero w świątyni. Wykorzystałem to, aby przespacerować się po ogrodzie. A potem pojechałem zgodnie z planem.
Po chwili poszukiwań znalazłem się pod Shōden-ji, małą, ale uroczą świątynią. Znajduje się tam niewielki las bambusowy. Było pusto w przeciwieństwie do Arashiyamy. W ogrodzie też prawie pusto, więc spędziłem tam trochę czasu na kontemplacji i planowaniu dalszej drogi.
Coś mnie podkusiło, aby odwiedzić chram Kamigamo-jinja. Po drodze trafiłem jeszcze do świątyni Jinkō-in. Gdy jednak dotarłem pod chram, rozmyśliłem się. Pojechałem do kolejnej atrakcji – Genkō-an. Kompletne przeciwieństwo Shōden-ji. Ludzi było tyle, że musiałem stanąć w niejednej kolejce, aby zrobić to samo zdjęcie, co kilkanaście osób przede mną. Ale nie mogłem odpuścić. Kto wie, czy jeszcze wrócę do Japonii, więc chcę zachować jak najwięcej nieulotnych wspomnień.