Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Przez tereny wiejskie

  137.94  07:34
Opuściłem mieszkanie moich gospodarzy, zostawiając kartkę i prezent w podziękowaniu. Robiło się późno, a ja nie mogłem czekać. Zjadłem śniadanie w pobliskim konbini i ruszyłem w drogę. Było pochmurno, ale dzisiaj miało na szczęście nie padać.
Ruch był duży, a chodniki niewygodne. Nie mogłem nic z tym zrobić. W Nihonmatsu wypatrzyłem znaki prowadzące do zamku. Pierwszy zamek podczas tej podróży (pomijając przegapiony w Aizu-Wakamatsu), więc tym razem nie mogłem odpuścić. Zostawiłem rower przy parkingu i ruszyłem zwiedzać to miejsce. Trwał jakiś festiwal i na placu pod zamkiem zebrało się sporo ludzi. Były też stragany z jedzeniem, więc skusiłem się na dango, czyli rodzaj klusków z mąki ryżowej, które uważane są za japońskie słodycze. Obszedłem jeszcze zamek i pojechałem dalej.
Jechało się okropnie. Byłem zmęczony, drogi się nie kończyły, a chodniki irytowały. W Fukushimie drogi dla rowerów były tak jakby lepiej zorganizowane niż w Kōriyamie (zwłaszcza krawężniki nie były tak wysokie). Słowem przypomnienia, bo często się spotykam z bezmyślnie powtarzaną informacją, jakoby elektrownia Fukushima Dai-ichi była położona w mieście Fukushima. Otóż nie, elektrownia jest oddalona o 60 km od miasta i znajduje się w zamkniętej strefie, do której wstęp mają nieliczni. Wielu rowerzystów, którzy wybierają tamte okolice do przejazdu wzdłuż wschodniego wybrzeża jest zatrzymywanych i kierowanych okrężną drogą.
Mój plan zatrzymania się w Fukushimie nie wypalił. Nie znalazłem do ostatniej chwili nikogo, kto byłby w stanie mnie przenocować. Miałem plan awaryjny. Poznana kilka tygodni wcześniej Aki. Była ona otwarta na moją wizytę, więc kierowałem się dalej na północny-wschód. Było ciemno, na drogach tłoczno. Chodniki nadal denerwowały nierównością. Gdy dojechałem do Sendai, poprawił mi się humor za sprawą pięknego widoku na miasto, a noc trwała od dobrych wielu godzin. Niestety przejazd przez centrum był jedną, wielką pomyłką. Każde skrzyżowanie zatrzymywało mnie czerwonym światłem. Byłem zmęczony i zdenerwowany. Dojechałem do mieszkania Aki około północy. Bolały mnie plecy i miałem odciski na dłoniach. To była szalona podróż, ale całe szczęście zaplanowałem odpocząć w Sendai przez kilka kolejnych dni. Aki powiedziała, że wszystko poza Tōkyō to tereny wiejskie. Pewnie stąd istnieje opinia, że wielu Japończyków chce przenieść się do stolicy.
Kategoria na trzech kółkach, po zmroku i nocne, setki i więcej, z sakwami, za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Fukushima, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zegar
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Powoli w kierunku tuneli
Biurokracja w Sendai

Kategorie

Archiwum

Moje rowery