Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Biurokracja w Sendai

15.8401:02
Ostatnie dni to czyste szaleństwo, więc wczoraj musiałem odpocząć. Shiyui, koleżanka Aki, chciała mnie poznać, ponieważ nieczęsto nadarza się okazja do rozmowy po angielsku w Japonii. Dlatego też we trójkę spotkaliśmy się w kawiarni na lodach o smaku herbaty matcha. Potem spędziłem jeszcze sporo czasu w sklepie elektronicznym na poszukiwaniach potrzebnego mi sprzętu, a na koniec przeniosłem się do nowego gospodarza, pani Naoko.
Dzisiaj pojechałem do centrum kupić zunda mochi. Mochi jest rodzajem słodyczy wytwarzanym z mąki ryżowej (nie przypadają do gustu każdemu ze względu na gumową strukturę), a zunda jest pastą wytarzaną z młodych ziaren fasoli. Ta kombinacja bardzo mi zasmakowała i mogę ją polecić każdemu odwiedzającemu ten rejon Japonii.
Musiałem odnaleźć serwis rowerowy. Znalazłem jakiś w centrum, choć nikt tam nie mówił po angielsku. Zostałem poproszony, abym usiadł na krześle i czekał. Naprawa trwała długo, serwisant nie do końca wiedział o co chodzi, nawet z moimi podpowiedziami. Ostatecznie sam naprawiłem rower, bo brakowało mi tylko narzędzi. Dowiedziałem się, że muszę kupić nowy hak specjalnie dla mojego modelu ramy, bo każdy producent robi swoje, udziwnione wersje. Jakby nie mogli uzgodnić uniwersalnej konstrukcji. Mechanik nie chciał nic za poświęcony czas.
Jeszcze odszukałem urząd okręgowy miasta, aby uzupełnić formalności związane z wizą. Wypełniłem kilka papierów, komunikując się najpierw po japońsku z użyciem elektronicznego tłumacza, a potem zadzwonili po kogoś mówiącego po angielsku. Urzędnik pomógł mi, dzięki czemu poszło to dużo sprawniej niż wcześniej. Wszystko trwało ze 2 godziny i nie udało mi się skończyć procesu. Musiałem jechać dalej, aby pracować – od 15 do 23 czasu lokalnego (8–16 w Polsce). Dość wygodne, bo mogę za dnia zwiedzać lub robić rzeczy takie jak dzisiaj. Po drodze potrzebowałem skorzystać z drukarki w konbini. Wszystko było po japońsku, więc spędziłem trochę czasu. Nawet pracownica konbini miała trudności z obsługą urządzenia.
Kategoria za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa piewy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

11:14 środa, 3 stycznia 2018
Islandia nie była mi straszna, więc Japonia nie mogła być tym bardziej :) Co do bezawaryjności, pierwsze kapcie mam za sobą :P
monikaaa
11:06 środa, 3 stycznia 2018
No to super. Życzę dużo powodzenia, bo trzeba mieć w sobie bardzo dużo odwagi, żeby aż tak zmienić swoje życie. Podziwiam :) Pozostaje mi życzyć wielu udanych wypraw i bezawaryjności nowego sprzętu. :)
10:55 środa, 3 stycznia 2018
Zaplanowałem roczny wyjazd i wciąż tutaj jestem, tylko jakoś nie mogę się zebrać i opublikować kolejne wycieczki. Chciałem coś zmienić w swoim życiu i firma była przychylna do spełnienia marzenia swojego pracownika, więc pozwolili mi na pracę zdalną. Miałem trochę szczęścia :)
09:45 środa, 3 stycznia 2018
No Andrzeju. Ładnie Cię wywiało. Z ciekawością czytam i oglądam zdjęcia z kolejnych wpisów. Super :) Wyjechałeś na kontrakt (na długo), czy po prostu postanowiłeś zmienić miejsce zamieszkania?
Przez tereny wiejskie
Matsushima

Kategorie

Archiwum

Moje rowery