Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

kraje / Polska

Dystans całkowity:111288.42 km (w terenie 10126.51 km; 9.10%)
Czas w ruchu:4488:35
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:537315 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:219415 kcal
Liczba aktywności:1509
Średnio na aktywność:73.75 km i 3h 22m
Więcej statystyk

Między pracą i ulewą

  20.00  01:00
Chmury. Rano przyniosły deszcz, a po południu – przez okno biura – zaczęło na mnie łypać słońce, więc po pracy dałem się skusić. Gdy wychodziłem, było nade mną czyste niebo, a wokół parę chmurek. Niektóre wyglądały na chmury burzowe, ale co tam. Przecież nie planowałem jechać daleko.
Ruszyłem na południe, odkrywając ładne rośliny, bawiąc się światłem i obserwując złowieszcze chmury. Pojechałem przez Wiry i stwierdziłem, że wystarczy, bo chmury zaczęły przesuwać się w moim kierunku. Powrót stał się kłopotliwy, bo oto wiatr, którego do tej pory nie czułem, bo mnie wciąż pchał, zaczął wiać w twarz. W Luboniu zaczęło kropić, a w Poznaniu, prawie przed domem, ciapało tak, że schroniłem się pod wiatą autobusową. Jak przeczuwałem, burza poszła bokiem i po kilku minutach mogłem wracać bez nadmiernego przemoczenia.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po pracy do Kórnika

  64.49  02:37
W weekend ma trochę popadać, więc wybrałem się po pracy gdzieś dalej. Wypadło na Kórnik. Było ciepło, nieco wietrznie, noga podawała dobrze. Nieco skróciłem plan, gdy przed wieczorem zrobiło się chłodniej.
Chyba za rzadko jeżdżę albo wpadłem na zbyt dziurawe drogi, bo w domu bolały mnie mięśnie od ściskania kierownicy.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

W parku po betonie

  34.91  01:25
Po pracy chciałem się gdzieś przejechać. Wziąłem aparat i kolarzówkę, czego ostatnio nie łączę za często. Aparat zabieram, żeby fotografować naturę, a kolarzówka jest zbyt szybka, żeby dostrzec piękno otoczenia. Pewnie dlatego dzisiaj nie udało mi się zauważyć niczego ciekawego.
Początek drogi był nudny. Było dużo chmur, ale żaden widok nie przyciągał wzroku. Kwiatów coraz mniej, polski krajobraz zaczyna mi powszednieć. Czułem za to, że rozpierała mnie energia. Jechało mi się niesamowicie lekko. Nie miałem planu, więc jechałem przed siebie. Najpierw przez Wiry, potem Puszczykowo, aż pomyślałem, że pojadę do Stęszewa. Skusiła mnie droga przez Wielkopolski Park Narodowy. Niestety nie dość, że leżał na niej jeden z najbardziej dziurawych asfaltów, to nie dojechałem do celu. Droga skręciła i zamieniła się w płyty betonowe. Relatywnie wygodniejsze, choć nie najwyższych lotów.
Wyjechałem z parku drogą z mojej poprzedniej wizyty. Potem wjechałem na starą krajówkę, żeby szybko wrócić do domu. Na węźle z autostradą komuś nie spodobała się moja obecność na drodze publicznej. Ludziom się nudzi. Mogliby dorzucić więcej swoich pieniędzy do wygodnych, asfaltowych dróg dla rowerów zamiast gderać.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Wzdłuż Wildy

  16.46  00:55
Było całkiem ciepło. Miało coś popadać, ale nie wierzyłem w to. Wyskoczyłem z aparatem, żeby przejechać się po parku Dębina. Chciałem rzucić okiem na jej część, która została mi zarekomendowana. Wyszło, że przejechałem Wildę, dzielnicę Poznania, wzdłuż i z powrotem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Po parku przed wieczorem

  26.78  01:27
Wyskoczyłem na chwilę na rower. Nie wiało jakoś mocno. Ostatnio kusiła mnie zachodnia część Wielkopolskiego Parku Narodowego, więc dzisiaj do niego pojechałem.
Miałem w planach pojeździć wzdłuż jeziorek, ale nie wyszło to do końca. Po dojechaniu do parku zjechałem na leśne ścieżki, którymi biegł czerwony szlak rowerowy. Coś się pozmieniało, bo poleciał w zupełnie innym kierunku, przez co nie wjechałem daleko do parku, a jazda poza szlakami jest wzbroniona. Zaskakujące, że ten szlak nie jest oznaczony na stronie dyrekcji parku ani na planie parku stojącym w Wirach, więc można powiedzieć, że jechałem nim bezprawnie.
Szlak wyprowadził mnie do Łęczycy. Zdecydowałem się wrócić do domu przed zachodem. Aby nie jechać po własnym śladzie z wczoraj, skręciłem na Wiry. I w sumie wróciłem tą samą drogą, którą dojechałem do parku.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Trek

Pochmurny dzień, wietrzny dzień

  74.69  03:16
Skleciłem plan na kolanie. Było słonecznie z dużą porcją chmur. Było też wietrznie, a jutro ma wiać jeszcze mocniej.
Wyjechałem z Poznania tak jak wczoraj. Dmuchało w twarz. Myślałem, że za Stęszewem pojadę po jakiejś lepszej drodze, bo ruch miał się przenieść na drogę ekspresową, ale mogłem tylko pomarzyć. Stara droga dla kaskaderów oraz jakiś dziwny zakaz ruchu nie zachęcają do powrotu w tamte rejony.
Dopiero od Czempinia mogłem odpocząć, bo wiatr przestał uprzykrzać podróż, aczkolwiek jechałem starzejącymi się drogami dla rowerów i kaskaderów.
Za Mosiną jakby zaczęło zanosić się na deszcz. Chmury całkowicie przesłoniły słońce. Wróciłem do domu bez słońca, ale też bez deszczu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Piątkowy Buk

  60.00  02:29
Wyskoczyłem po pracy na szosę. Miał wiać zmienny wiatr, więc wybrałem się na zachód w kierunku Buku. Słońce świeciło w twarz. Po dziesięciu kilometrach zdałem sobie sprawę z braku spójnych dróg, że będę musiał zaliczyć drogę terenową. Chciałem wrócić przed zmierzchem, więc już nie szukałem objazdu. Nie było najgorzej. Co prawda trafiłem na tarkę, ale moja kolarzówka jeździła w gorszych warunkach, np. z Rozdroża Izerskiego na Smrek. W sumie wciąż jeżdżę na tych samych oponach, co wtedy.
Z Buku skierowałem się drogą wojewódzką na Poznań. Miałem z wiatrem, więc mogłem przycisnąć w pedały i szybko wróciłem do domu. Zdążyłem przed zachodem zanim się ochłodziło.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Leniwa środa

  13.89  00:54
Wyszedłem na chwilę na rower. Zabrałem aparat i ruszyłem z myślą pokręcenia się bez celu. Pojechałem do parku Szachty, potem kawałek standardową drogą w kierunku Warty, tam się zakręciłem po osiedlach i wróciłem do domu, bo z powodu niskiej temperatury przemarzły mi dłonie. Leniwe tempo pozwoliło mi odkryć parę ładnych roślinek, które nie omieszkałem sfotografować. Potem tylko problem, którą wybrać na miniaturkę.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Kładka wśród drzew

  31.23  01:35
Czułem niedosyt i musiałem pojechać gdzieś z aparatem. Przez większość dnia zbierało się na opad, ale przed wieczorem wyszło słońce i stwierdziłem, że to odpowiedni moment. Za cel obrałem kładkę wybudowaną w środku lasu. Miała biec wśród koron drzew, a ledwo sięgała ich połowy. Może chodzi o nowo posadzone drzewa u stóp kładki?
Ludzi na mieście było tyle, co wczoraj. Słońce znów schowało się za chmurami, gdy wracałem.
Dzisiaj znalazłem maki. Nawet udało mi się zrobić satysfakcjonujące zdjęcie. Aż przypomniała mi się majówka sprzed dwóch lat, gdy wybrałem się w podróż po Japonii z plecakiem, odwiedzając kilka ciekawych ogrodów. Na pewno kiedyś tam wrócę i podzielę się tymi wyjątkowymi zdjęciami.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Trek

Pierwszy tysiąc w sezonie

  110.00  04:32
To jest niemożliwe. Zaraz półmetek sezonu, a ja przejechałem dopiero tysiąc kilometrów w tym roku. Wyciągnąłem kolarzówę i pojechałem za miasto.
Po niebie snuły się białe obłoki. Miało coś popadać, ale podchodziłem do tego sceptycznie. Wybrałem wschód ze względu na wiatr z północy i prognozę późniejszego wiatru ze wschodu. Ruszyłem po południu, więc głowiłem się jak wydostać się z Poznania. Ostatecznie padło na wioski w kierunku Kostrzyna.
Kostrzyn okazał się być dziurą. Zlikwidowali wszystkie przejazdy kolejowe poza jednym gdzieś z boku miasta. Co prawda w budowie jest przejazd pod torami, ale mogli chociaż poczekać z likwidacją na zakończenie inwestycji.
Dalej pojechałem wzdłuż drogi ekspresowej. Zmieniłem też plan i zrezygnowałem z dojazdu do Gniezna. Obawiałem się powrotu po zmroku, bo byłem ubrany na krótko. W Łubowie wjechałem na dawną krajówkę i nią wróciłem do Poznania. Martwiłem się, że słońce będzie oślepiać, ale nic podobnego – świeciło na godzinie pierwszej, więc byłem widoczny na drodze.
W Poznaniu widziałem dużo ludzi korzystających z weekendu. Nie było jednak tak tłumnie, jak zwykło bywać w minionych latach. W powietrzu unosiło się mnóstwo robactwa i pyłku – prawdopodobnie topoli. Gdybym miał lepszy aparat, to porobiłbym więcej zdjęć, bo te drobiny w powietrzu nadawały magii sceneriom.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, setki i więcej, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery