Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

kraje / Japonia

Dystans całkowity:28419.94 km (w terenie 98.59 km; 0.35%)
Czas w ruchu:1602:43
Średnia prędkość:17.10 km/h
Maksymalna prędkość:65.39 km/h
Suma podjazdów:213938 m
Liczba aktywności:443
Średnio na aktywność:64.15 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Z zamkowego miasteczka Hagi do Nagato

  60.60  04:09
I znowu żar z nieba. Ile można? Skierowałem się leniwym tempem do centrum Hagi. Stare miasto określane jest mianem miasteczka zamkowego. Centrum jest przeładowane budynkami w tradycyjnej architekturze japońskiej. Objechałem zaledwie kilka ulic, ale było tego tak dużo, że szybko zrezygnowałem. Odwiedziłem jeszcze miejsce, gdzie stał zamek i ruszyłem w dalszą drogę.
Trafiłem na drogę wzdłuż wybrzeża, używaną przez nielicznych mieszkańców, którzy jakimś sposobem tam jeszcze mieszkają. Kręto, wąsko na jedno auto, ale jakie widoki! Gdyby wyciąć chaszcze zasłaniające morze, to nie wiem, czy dojechałbym do celu przed wieczorem.
Tylko przejechałem przez centrum Nagato, aby znaleźć się w dolinie, skąd wiodła droga do mojego celu. Musiałem zrobić zakupy, bo zmierzałem do odosobnionego miejsca. Przy okazji natknąłem się na informację o turystycznym chramie. Byłem rozerwany pomiędzy dotarciem do marketu i tym samym wydłużeniem dystansu oraz wydostaniem się z doliny bez jedzenia. Na pomoc przyszedł konbini (sklep typu Żabka), więc mając co jeść, skierowałem się do chramu.
Na mojej drodze stanęła wielka góra. Dodając upał, nie było lekko. Dojechałem cały spocony. Miałem jeszcze drogę w dół, ale powiedziałem sobie dość i zostawiłem rower przy murku, samemu schodząc do chramu. Było dużo ludzi, więc zrobiłem kilka zdjęć, odwiedziłem kilka sklepików i wróciłem do jazdy. Ostatnie kilometry pokonałem po wzgórzach i dotarłem do domku nad morzem. Aż mi się przypomniał domek nad polskim morzem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Yamaguchi, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Hagi

  62.87  04:00
Skończyły się przyjemności. Pojawił się upał, a wiatr ustał, więc powróciłem do trybu jazdy przez piekło.
Dzisiaj przeniosłem się do Hagi. Krajowa dziewiątka poleciała do centrum prefektury, ale ruch nadal był duży. Ominąłem też kilka tunelów, dzięki czemu miałem okazję zobaczyć malownicze wybrzeża. Tak rzadko oglądane, bo tych kilka bocznych dróg znika pod ciężarem roślin w szybkim tempie. Gdyby nie żar lejący się z nieba, byłby to udany dzień. Zrobiłem mnóstwo zdjęć, bo tak mnie zauroczyła ta linia brzegowa.
Kategoria kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Shimane, Japonia / Yamaguchi, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Masuda

  42.28  02:55
Kolejny krótki dzień. Temperatura była zaskakująco zaledwie odrobinę wyższa niż wczoraj, chociaż w nocy nie padało. Dodatkowo dzięki wiatrowi jazda była znośna, choć cień nadal przynosił największą ulgę.
Nadal jechałem krajową dziewiątką. Tam, gdzie wybudowali darmową ekspresówkę (z jakiegoś powodu powstało kilka niepołączonych ze sobą segmentów), jechało się znośnie, a na pozostałych odcinkach szukałem ratunku na starych drogach biegnących przy morzu. Trafiłem dzięki temu na kilka urokliwych plaż.
W mieście Masuda zatrzymałem się w nietypowym hotelu. Całe piętro jest wypełnione miniaturowymi pokojami, niczym w hotelu kapsułowym, ale każdy ma 4 metry dla siebie z wygodnym łóżkiem i... zasłoną zamiast drzwi.
Kategoria kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Shimane, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Hamada

  41.31  02:53
Zostałem drugi dzień w Yunotsu, małej miejscowości z gorącymi źródłami. Miało padać, więc rano wyszedłem na spacer z aparatem po okolicy. Mimo dużego zachmurzenia, deszcz spadł dopiero późnym popołudniem. Przynajmniej zrobiłem sobie dzień wolnego od roweru.
Po wczorajszym deszczu temperatura pozostawała niska, i to na plus. Jechało się wygodnie. Wybrałem krótki dystans do kolejnego miasta. Miałem widok na błękitny ocean ze spienionymi falami. Było trochę wietrznie, ale nie spieszyło mi się. W Hamadzie zjadłem obiad i zrobiłem pranie (wioska, którą opuściłem prała ręcznie, a ja po prostu miałem za dużo do wyprania, aby ich naśladować) zanim zameldowałem się w hotelu.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, Japonia / Shimane, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Ōda

  95.02  05:40
Mimo prognozy podobnej do tej na wczoraj, dzień zaczął się upałem. Planowałem krótką wycieczkę, ale wybrałem nocleg nieco dalej. Musiałem więc przecierpieć jazdę w wysokiej temperaturze.
Pojechałem do zamku. Zostawiłem rower na ukrytym parkingu i rozejrzałem się po okolicy. Wszedłem do Kōunkaku, ponad 100-letniego budynku wybudowanego w stylu europejskim. Już czuć, że zbliżam się do Kyūshū. Jeszcze rzuciłem okiem na wieżę zamkową, jedną z nielicznych zachowanych w oryginale, na którą wstęp jest płatny.
Droga wzdłuż jeziora Shinji-ko nie należała do najprzyjemniejszych. Już pomijając upał – brakowało pobocza, a do tego ruch był bardzo duży. Za jeziorem dopiero trafiłem na rzekę z drogą dla rowerów biegnącą po wale.
Centrum miasta Izumo, jak i wszystkie centra miast, to piekło. Niektóre drogi były nawet znośne, czego nie można powiedzieć o upale. Lał się z nieba i z asfaltu. Najchętniej zatrzymywałbym się przy każdym sklepie na coś chłodnego.
Znów znalazłem się nad Morzem Japońskim. Nie wiedzieć kiedy na niebie pojawiły się chmury, a od czasu do czasu nawet pokropiło. Upał jednak nie ustępował.
Nadmorskie miasto Ōda przygotowało dla mnie komplet atrakcji. Co prawda linia brzegowa nie wyglądała najciekawiej z drogi, po której jechałem, ale sama droga wypełniona wzgórzami i górami, a także dużą liczbą aut spowolniła moją jazdę. Do tego wszystkiego kilka razy pojawił się chwilowy deszcz. Zaskakujący był odcinek drogi, obok której stała darmowa autostrada (rzadkość w Japonii, ale w tym rejonie minąłem już kilka wjazdów bez opłat). Ruch na krajówce zamarł. Mogłem usłyszeć naturę i nawet zacząłem obawiać się, czy na drodze nie stanie mi jakiś egzotyczny zwierz, ale dojechałem do domu gościnnego bez takich spotkań.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, Japonia / Shimane, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Matsue

  132.48  07:56
W końcu się doczekałem. Dzisiaj było pełne zachmurzenie. Czasem słońce przenikało przez cienką warstwę chmur, ale to nieporównywalnie lepsze niż przez ostatnie dwa tygodnie.
Opuściłem Tottori, wyjeżdżając po wzgórzach, a potem przyczepiłem się wybrzeża. Przyroda nadal mnie zaskakuje swoją urodą. Szata roślinna wyglądała dziś przepięknie.
Górami na dzisiaj był masyw Daisen. Niestety nie był jakoś wybitnie wyróżniający się. Może to tylko dzisiaj. Do tego szczyt okrył się gęstymi chmurami.
Z kolei problemem na dzisiaj było uciekające powietrze z tylnego koła. W połowie dnia musiałem co kilka kilometrów dopompować koło. Po kilku rundach odstęp między przerwami niestety zaczął się zmniejszać na tyle, że zatrzymałem się na łatanie. Jak przeczuwałem, przebicie powstało w miejscu, gdzie pojawiła się tajemnicza dziura w oponie. Szkoda, bo oponę kupiłem raptem 2 miesiące temu.
Zaczęło zmierzchać. Zaplanowałem zobaczyć dwie wysepki, ale było ciemno, gdy na nie wjechałem. Naprawdę ciemno, bo z jakiegoś powodu lampy uliczne były zgaszone. A może ich nie było. Dziwnie się jechało, bo zawsze w mieście czy na wsi można zobaczyć oświetlone drogi.
Dojechałem do Matsue. Temperatura nie zmieniła się przez cały dzień. Mimo wszystko czułem zmęczenie. Chyba pora na kolejny dzień bez roweru.
Kategoria za granicą, z sakwami, setki i więcej, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Tottori, Japonia / Shimane, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Tottori – na japońskiej Pustyni Błędowskiej

  75.63  04:52
Dzień zaczął się mniej upalnie, a może tylko miałem takie wrażenie.
Kontynuowałem podróż na zachód. Dzisiaj było w planach dużo dróg nad wybrzeżem. Scenerie były przepiękne. Czasem co chwila się zatrzymywałem, aby tylko uchwycić na zdjęciu jedną skałę w jeszcze lepszym świetle. Były też podjazdy – małe i duże. Na trzeciej górze serpentyna była tak pokręcona, że mi się Islandia przypomniała i jej Fiordy Zachodnie.
Dojechałem do granic Tottori. Krajobrazy zaczęły przypominać te znad polskiego morza. Piaszczyste wybrzeże porośnięte bujną roślinnością ciągnęło się aż po mój cel – wydmy w Tottori. Jedyne takie miejsce w Japonii pokryte po horyzont piaskiem. No, może część zaczęła zarastać roślinnością niczym Pustynia Błędowska, ale wciąż jest to duża atrakcja. Spędziłem tam tylko chwilę, żeby za dużo tego piasku nie przetransportować w butach do hotelu.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Tottori, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Toyooka

  73.53  04:20
Kolejny nieznośnie upalny dzień. Myślałem, że dodam sobie trochę do dystansu i odwiedzę pobliską wioskę z domkami na wodzie albo że chociaż wjadę kolejką na górę, aby zobaczyć Ama-no-Hashidate, ale gdy tylko wyszedłem z klimatyzowanego hostelu, odechciało mi się.
Ruszyłem na zachód. Na początek trafiłem na drogę dla rowerów wokół zatoki. Kręta, ale przynajmniej pusta. Wczoraj też jechałem jej odcinkiem. Chciałem ominąć większe wzniesienia, więc wpadły mi pod koła bardziej pokręcone drogi, chociaż kilka tunelów też przekroczyłem.
Dotarłem do Toyooki. Trochę niepotrzebnie poleciałem na centrum, bo główna ulica handlowa wyglądała na wymarłą. Zaledwie kilka punktów oferowało produkty lub usługi, a reszta dawno zwinęła interes. Typowy widok w małym miasteczku, które nie ma za dużo do zaoferowania.
Trafiłem do Kinosaki Onsen, obecnie dzielnicy Toyooki, gdzie prawdopodobnie skupia się cała turystyka miasta. Kilka gorących źródeł przyciągało mnóstwo obcokrajowców. Mój przystanek na dzisiaj był za ostatnią górą, która okazała się najwyższą z dzisiaj przejechanych. Zaskakująco ruch był tam znikomy.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Hyōgo, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Ama-no-Hashidate

  51.82  03:16
Spędziłem wieczór i poranek w fantastycznym gronie. Jaka szkoda, że nie mogłem zatrzymać się na kilka dni, ale miałem już plany i ich zmiana byłaby trudna. W dodatku na południu wyspy Kyūshū, do której zmierzam, zaczęła się pora deszczowa. Zapowiada się ciekawie.
Dzisiaj kolejna krótka wycieczka. Chciałem zobaczyć zatokę, jeden z trzech japońskich pejzaży wybranych w 1643 roku. Dosłowne tłumaczenie nazwy atrakcji to „most do nieba”. Ze zbocza pobliskiej góry można zobaczyć porośniętą sosnami mierzeję łączącą brzegi zatoki. Owe połączenie ma przypominać most.
Najpierw zjechałem z gór po serpentynie. Po raz pierwszy zobaczyłem znaki po angielsku nakazujące rowerzystom zwolnić. Japonia staje się coraz bardziej międzynarodowa.
Przejechałem przez miasto Maizuru i prawie wydłużyłem sobie drogę. Zaskakująco na ujściu rzeki nie było mostu, a do najbliższego miałbym 5 km. Całe szczęście upewniłem się, spoglądając na mapę i przekroczyłem rzekę w odpowiednim momencie.
Minąwszy kilka ładniejszych brzegów, dotarłem do miasta Miyazu. Miałem szczęście trafić na festiwal. Kilka pochodów z lektykami przeszło bocznymi uliczkami i prawie przegapiłbym to wydarzenie, gdybym się uważnie nie rozglądał. Poświęciłem kilkanaście minut, aby przyjrzeć się kilku grupom ludzi w tradycyjnych ubraniach przemierzających uliczki. W informatorze, który dostałem rano, zwróciłem uwagę na nocne zdjęcie festiwalowe. Ciekawił mnie punkt kulminacyjny, ale niestety mój hostel był w innej części miasta.
Dojechałem do Ama-no-Hashidate. Niestety z poziomu morza nie przypominał mostu, a zwykły las. Zmęczony upałem, nie planowałem wspinać się na zbocze góry, choć była też możliwość wjazdu kolejką. Wjechałem na mierzeję, którą można przekroczyć pieszo lub jednośladem, choć droga została specjalnie pofalowana, aby pojazdy nie poruszały się zbyt szybko. Wolnym tempem, w cieniu sosen, dotarłem na drugi brzeg. Mając nadzieję zobaczyć atrakcję z góry, pojechałem do hostelu mieszczącego się na zboczu. Niestety widok przesłaniały drzewa. To tyle z mostu do nieba.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Obama

  83.01  05:08
Niebo było przepełnione chmurami, gdy ruszałem. Od czasu do czasu słońce przeciskało się między cieńszymi warstwami chmur. Było gorąco, ale lepsze to niż piekące słońce.
Miałem dwie drogi do wyboru – tęczową (jak została nazwana) biegnącą nad wybrzeżem oraz krajową. Wolałem zrobić jak najwięcej kilometrów przed deszczem, więc wybrałem lżejszą krajówkę, która była na pewno mniej malownicza.
Dojechałem do miasta Obama. Ciekawe, ile osób szukając powiązań byłego prezydenta z Japonią, trafiło na to miasto. Skusiłem się na jedną z atrakcji, którą znalazłem w przewodniku. Była nią uliczka Sancho-machi z historyczną zabudową. Takie małe Kyōto, jak określane są tego typu zabudowania. Zaskakująco byłem tam sam.
Już wyjeżdżałem z centrum Obamy, gdy nagle zaczęło padać. Schowałem się w tunelu, ale nie dość, że deszcz zaczął lać absurdalnie mocno, to pojawił się wiatr, który zmusił mnie do ucieczki prawie na środek tunelu, aby nie zmoknąć jeszcze mocniej.
Po kilkunastu minutach, gdy wydawało się, że było po wszystkim, ruszyłem dalej. Okazało się, że źle pojechałem, ale dzięki temu trafiłem na drogę w połowie pokrytą tunelami. W niektórych było nawet cieplej niż na zewnątrz, bo niestety znów zaczęło lać. Na ulicach pojawiły się jeziora i było po prostu okropnie.
Po nieco ponad godzinie deszcz prawie ustał. Znów mając dwie drogi do wyboru, pojechałem w głąb lądu. Trafiłem na drogę nr 1, która zaskakująco była prawie pusta. Lekki podjazd zamienił się w stromy kawałek góry, która okazała się odrobinę niższa niż myślałem. Zjechałem wzdłuż malowniczej doliny i dotarłem do wiejskiego domu, w którym mieścił się mój pensjonat.
Kategoria za granicą, z sakwami, kraje / Japonia, góry i dużo podjazdów, Japonia / Fukui, Japonia / Kyōto, wyprawy / Japonia wiosną 2019, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery