Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

za granicą

Dystans całkowity:49817.96 km (w terenie 1277.72 km; 2.56%)
Czas w ruchu:2986:27
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:424904 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:23072 kcal
Liczba aktywności:667
Średnio na aktywność:74.69 km i 4h 28m
Więcej statystyk

Zaraz będę w Kyōto

  47.72  02:30
Koniec z leniuchowaniem w Ōsace. Czas przenieść się do Kyōto, które urzekło mnie podczas pierwszej wizyty 2 lata temu, stąd też zacząłem wiązać z tym miastem poważniejsze plany.
Chciałem pojechać do Kyōto wzdłuż rzeki Yodo-gawa, ale przy drodze ekspresowej (a właściwie pod nią, bo cała ekspresówka stoi na filarach kilkadziesiąt metrów nad ziemią) biegła całkiem wygodna droga dla rowerów, więc wybrałem właśnie ją do przeniesienia się w nowe miejsce. Dopiero na półmetku do celu drogi dla rowerów zniknęły i musiałem się przenieść na ulice. Nie najgorsze z początku. Jednak im bliżej Kyōto, tym ruch stawał się większy. Pojawiały się też oznaczone drogi dla rowerów na chodnikach, ale już nie tak wygodne, jak w Osace. Do mojego nowego mieszkania dotarłem wcześnie, bo tuż po południu. Będzie to moja baza wypadowa na kilka tygodni. Było za gorąco na zwiedzanie, więc zrobiłem tylko rozeznanie w terenie i zorientowałem się, że nie zrobiłem ani jednego zdjęcia po raz pierwszy od przyjazdu do Japonii.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Kyōto, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Ōsaka wieczorem

  19.92  01:10
Dzień się nie skończył i nie chciałem przesiedzieć go całego w hostelu. Pojechałem jeszcze raz do Ōsaki, a właściwie do zamku Ōsaka-jō, bo mimo wieczorowej pory było wciąż upalnie.
Gdy dotarłem na zamek, wszystko było pozamykane. Moja ochota na lody o smaku matcha i takoyaki musiała poczekać na inny dzień. Przespacerowałem się wokół zamku i wróciłem do hostelu, bo upał nie dawał mi spokoju. Wspomniałem już, że w Ōsace są wygodne chodniki? Może nie tak jak w Toyamie, ale nie muszę tak często skakać nad krawężnikami, jak w innych częściach Japonii.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Poranna Ōsaka

  30.11  01:53
Dzisiaj chciałem przejechać się po Ōsace, trochę bez celu, trochę z celem. Gorąco było od rana, ale to wciąż nie lato, więc nie mogę jeszcze narzekać.
Pojechałem prosto przed siebie w kierunku oceanu. Z początku chodniki były wąskie, więc jechałem ulicą, ale gdy liczba aut zaczęła przekraczać liczbę pieszych, musiałem się przenieść na chodnik. Tam niestety, w odróżnieniu od innych rejonów Japonii, piesi czują się zbyt anonimowi i przez to są samolubni. W ogóle Ōsaka skojarzyła mi się z Indiami, Tajlandią czy innym zacofanym krajem, gdzie ruch na ulicach nie ma ładu ani składu. W Ōsace piesi i rowerzyści chodzą byle jak, na czerwonym, jeżdżą pod prąc, nie ustępują pierwszeństwa, przepychają się, mimo braku miejsca, chodzą po ulicy, gdy na chodniku jest chwilowy przestój. Po prostu nie podoba mi się to miasto.
Miałem dość upału i przerwałem jazdę w kierunku morza. Pojechałem do zamku, bo był mi po drodze. W międzyczasie zwróciłem uwagę na propagandowy bus, który przejechał obok. Kierowany przez nacjonalistyczne ugrupowania uyoku dantai. Trochę słyszałem o nich. Ideą tych grup jest przywrócenie porządku w Japonii do stanu sprzed II wojny światowej. Pałają niechęcią do innych narodowości, które zamieszkują kraj. Japonia bywa hermetyczna i podobno wciąż są miejsca, gdzie obcokrajowcy nie są mile widziani, chociaż osobiście nie miałem takich problemów. Choć to element tabu, największy rasizm jest skierowany wobec osób pochodzących z innych krajów azjatyckich. Z drugiej strony, Japończycy mają problem ze starzejącym się społeczeństwem. Obcokrajowcy przecież przyczyniają się do zwiększenia liczby narodzin. Brzmi to trochę jak próba samozagłady.
Dojechałem do zamku. Miałem nadzieję spotkać człowieka, którego dwukrotnie spotkałem podczas mojej podróży do Ōsaki 2 lata temu, ale nie miałem szczęścia. Usiadłem w cieniu drzewa, aby odpocząć od upału. Dostałem kilka propozycji zrobienia komuś zdjęcia i zrezygnowałem z dalszego „odpoczynku”. Pojechałem do hostelu, bo było zbyt gorąco na zwiedzanie.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Starożytna Nara

  66.60  04:17
Dzisiaj po niebie przewijały się chmury. Od rana ich przybywało, dzięki czemu temperatura była przyjemniejsza. Nie miałem specjalnie planu na weekend, więc wybrałem się do Ōsaki.
Przed opuszczeniem Nary, chciałem rzucić okiem na Tōdai-ji. Ludzi było nieco mniej niż przedwczoraj. Pewnie z racji wczesnej pory. Nie siedziałem jednak długo. Trzeba było ruszać dalej, aby przed zmrokiem dotrzeć do celu, a byłem zmęczony codzienną podróżą.
Zupełnie zapomniałbym o pałacu Heijō w Heijō-kyō, czyli w starożytnej Narze. Do dzisiejszego dnia zachowały się tylko fundamenty, które przeleżały przez kilkaset lat pod ziemią, ale kilka elementów pałacu zostało zrekonstruowanych i udostępnionych za darmo, dzięki czemu można poznać odrobinę historii i prawdopodobny wygląd pałacu cesarskiego, który znajdował się w starożytnej stolicy Japonii. Zwiedziłem pałac, podjechałem pod południową bramę, a potem ruszyłem przed siebie.
Między Narą i Ōsaką znajduje się długi łańcuch górski. Jest kilka dróg na drugą stronę. Wybrałem chyba najłatwiejszą, chociaż kusiła mnie ta z przejazdem przez szczyt góry. Podjazd nie był specjalnie ciekawa, dopiero po drugiej stronie zrobiło się... dziwnie. Jechałem w dół, nawet 60 km/h, aż w pewnym momencie zza drzew ukazała się panorama na Ōsakę. Chcąc zrobić zdjęcie, zawróciłem odrobinę, aby pozbyć się drzew z kadru, i niespodzianka! Droga była jednokierunkowa. Na szczęście nikt nie wpadł na mnie, gdy przyciśnięty do barierki mostu, robiłem zdjęcia. Ciężko było też ruszyć, bo wiedziałem kiedy coś wyskoczy zza zakrętu. Ja to kiedyś źle skończę.
Na dole zaczepił mnie rowerzysta zmierzający do Ōsaki. Pochwalił się, że był na górze Ikoma-yama, która mnie wcześniej kusiła. Z moim bagażem nie byłoby tak prosto. Przejechaliśmy się tylko kawałek, bo musiałem odnaleźć swój nocleg.
Dojechałem do hostelu, a właściwie miejsca, gdzie powinien być budynek. Okazało się, że właściwe miejsce znajdowało się w remontowanym bloku obok i znalezienie właściwego mieszkania zajęło mi strasznie dużo czasu. Był to jednak najtańszy nocleg, na jaki trafiłem w Japonii (1100 jenów).
Na koniec dnia pojechałem do zamku w Ōsace. Niestety skierowałem się w zupełnie inne miejsce na mapie i straciłem trochę czasu zanim zorientowałem się. Do celu dojechałem po zmroku, ale udało mi się zrobić nocne zdjęcie. Na tym zakończyłem swój dzień i wróciłem do hostelu.
Kategoria na trzech kółkach, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Nara, Japonia / Ōsaka, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Sakurai

  43.80  02:15
Powróciła słoneczna pogoda, ale już nie chciałem zwiedzać Nary. Przedłużyłem swój pobyt i wybrałem się na krótką wycieczkę na południe.
Celem było miasto Kashihara. Przez wiele kilometrów na południe jechałem po drodze osiedlowej. Półtora do dwóch metrów szerokości, zabudowania zaczynają się od krawężników i prawie zerowy ruch. Tylko niebezpiecznie jest, gdy ktoś wychodzi z domu albo na skrzyżowaniach, na których nikt się nie spodziewa innych ludzi. Co jakiś czas mijałem chramy, świątynie i przeróżne kapliczki. Aż chciałoby się przed każdym takim miejscem zatrzymać i obejrzeć każdy detal, a w wielu miejscach detale odgrywają dużą rolę. Trzeba jednak znać ich znaczenie.
Moim głównym celem był chram Hibara-jinja. Wjechałem na jakiś szlak pieszy i o dziwo dotarłem do celu. Co prawda musiałem przejechać kawałek polnej drogi, ale szczęście mi sprzyjało i nie musiałem nigdzie zawracać.
Zjechałem do centrum miasta Sakurai, a tam moim oczom ukazała się olbrzymia brama torii, przez którą można by przeciągnąć nawet autostradę. Niestety mój czas dobiegał końca, więc zrezygnowałem z Kashihary i wróciłem do Nary. Już nie miałem takiego szczęścia do dróg i musiałem dzielić się przestrzenią z dużą liczbą aut.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Nara, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nara pieszo

  9.26  00:49
Wczorajsze zachmurzenie przyniosło opady deszczu. Padało w nocy i za dnia miało być tylko pochmurno. Od czasu do czasu jednak pokropiło, ale nie przeszkodziło mi to w spacerowej wycieczce po Narze.
Byłem tutaj prawie 2 lata temu, więc bardziej chciałem sobie odświeżyć pamięć niż zwiedzać. Pojechałem do parku, który cieszy się dużą popularnością ze względu na setki jeleni, które żyją na wolności i przyzwyczaiły się do obecności ludzi. Odwiedziłem chram Kasuga-taisha, a potem świątynię Nigatsu-dō. Próbowałem sobie jeszcze przypomnieć gdzie mnie nogi poniosły podczas pierwszej wizyty w tym mieście. Przeszedłem się pod świątynię Tōdai-ji, gdzie natłok turystów przekraczał dostępną przestrzeń przed zabytkiem. Zauważyłem, że zmienili bramę wejściową, aby wpuścić jeszcze więcej osób do środka jednocześnie. Pokręciłem się jeszcze po parku i wróciłem do hostelu.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Nara, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nara

  50.11  03:02
W nocy padał deszcz. W końcu temperatura spadła. Mogłem odetchnąć. Nie znalazłem tanich noclegów w miejscach, które chciałem zobaczyć, więc pojechałem do Nary.
Droga była wąska, ruch też jakiś większy. Dopiero po pewnym czasie udało mi się uciec na boczne drogi. Niestety w pewnym momencie usłyszałem trzask i mój bagażnik znów odleciał. Tym razem pękła śruba z drugiej strony zawiasu. Mam powoli tego dość. Na szczęście wczoraj kupiłem cały komplet śrub, więc udało mi się uratować bagażnik, a dla bezpieczeństwa podwiązałem go paskiem, aby uzyskać 3 punkty podparcia. Teraz, jeśli coś pęknie, będzie to sztyca.
Dojechałem do Nary, a po drodze nawet zahaczyłem o Kyōto, do którego wybieram się wkrótce. W mieście spotkałem dużo ludzi, ale zabrakło mi czasu na zwiedzanie, więc tylko przejechałem się po kilku ulicach, aby przypomnieć sobie miasto sprzed prawie dwóch lat. Przez cały dzień od czasu do czasu spadało trochę kropel z nieba, a gdy dojechałem do hostelu, zaczęło padać. Ja to mam wyczucie.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Kyōto, Japonia / Nara, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT, Japonia / Shiga

Na południu jeziora Biwa-ko

  64.38  03:19
Narzekałem na upał wczoraj, a dzisiaj było jeszcze gorzej. Brakowało cienia, lasów. Oj, brakuje mi polskich lasów, w których można się schować przed upałem.
Pojechałem na południe wzdłuż jeziora Biwa-ko. Jak zawsze starałem się uciekać przed autami na boczne drogi i chodniki. Dzisiaj miałem szczęście do tego. Przejechałem przez miasto Takashima i znalazłem się na wybrzeżu, gdzie biegła tylko jedna droga, a dalej same góry. Pocieszeniem był chram Shirohige-jinja z bramą torii umieszczoną na jeziorze kilkadziesiąt metrów od brzegu. Niestety w Japonii również można spotkać irytujących ludzi, którzy psuli zdjęcia turystom, podpływając bez celu na skuterach wodnych pod bramę. Japonia się zmienia na gorsze. Wciąż to słyszę i doświadczam.
Zatrzymałem się w jednym markecie. Wyglądał jak sklep ogrodniczy, ale dałem mu szansę i udało mi się znaleźć zestaw śrub do naprawy mojego bagażnika. W końcu mogłem być spokojny, że znów będzie się wygodnie jeździć. No, do czasu, aż zawias ponownie nie postanowi pęknąć.
Dojechałem do miasta Otsu, gdzie miałem się zatrzymać w hostelu. Na miejscu zastałem zamknięte drzwi i brak jakiejkolwiek informacji co i jak. Podczas rezerwacji nie dostałem też jakiejkolwiek wiadomości z potwierdzeniem, więc byłem zażenowany poziomem jakości usług. Musiałem połączyć się z internetem i wysłać wiadomość, aby po kilkudziesięciu minutach ktoś się pojawił. Jeden plus, że miałem cały hostel dla siebie, bo po raz kolejny nie było gości.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Shiga, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Jezioro Biwa-ko

  59.72  03:14
Dzisiaj krótko, bo droga krótka. Droga przez piekło, bo był to najgorętszy dzień do tej pory.
Ruszyłem rano, ale i tak temperatura zdążyła podskoczyć wysoko. Najpierw zjechałem bocznymi drogami do jeziora Biwa, a potem na północ przez miasteczko Nagahama. Tam zauważyłem zamek, ale nie wchodziłem do niego, bo to rekonstrukcja i nie wyróżniał się niczym specjalnym.
Na północy jeziora pojawiło się trochę gór, więc miałem parę podjazdów z autami u boku. Na szczęście były też tunele, więc nie wykończyłem się. A i droga też jest ciekawa, bo wokół jeziora powstał jakiś szlak rowerowy i czasem pojawiały się namalowane rowery na drodze albo wygodniejsze chodniki.
Ostatnie kilometry w upale i dotarłem do pensjonatu w Takashimie. Znów jako jedyny gość mogłem cieszyć się ciszą. Planowałem jeszcze dzisiaj zobaczyć bramę torii na południu miasta, ale przez upał jechałem się powoli i nie wystarczyło czasu. Przełożyłem to na następny dzień.
Ostatnio nie mam o czym pisać, więc pomyślałem, że mogę dodawać jakieś ciekawostki. Ciekawostką na dzisiaj są salony gier Pachinko, czyli japońskich automatów, które przypominają połączenie bilardu i pinballa. W takich salonach można też znaleźć automaty do gry w jednorękiego bandytę (Pachinko & Slot). Mijałem wielokrotnie takie budynki, jednak poziom decybeli i smród papierosów zniechęcają do odwiedzenia któregokolwiek z tych salonów, nawet z ciekawości. Podobno można tam coś wygrać. Głównie nagrody rzeczowe, ponieważ hazard w Japonii jest zakazany, ale podobno da się to obejść.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Shiga, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nad Morzem Japońskim

  125.93  05:55
Dzisiaj miałem do pokonania kawał drogi. Słońce lekko zelżało za sprawą mgły, ale nadal czuć zbliżające się lato. Plan na początek dnia to jazda wzdłuż wybrzeża. Dużo zapachów gwarantowanych.
Załadowałem sakwę spod siodła – do której bagażnik urwał się kilka dni temu – na przyczepce. Martwiłem się o balans, ale w ogóle nie odczułem różnicy. Przyszedł jednak kolejny problem. Poczułem luz w korbie, a potem jeszcze usłyszałem piszczenie. Z początku wydawało mi się, że to jakiś ptak, potem że ktoś podrzucił mi szczura do torby, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że winne są albo pedały, albo kółka tylnej przerzutki. Nie mając pomysłu jak rozwiązać problem, nie marnowałem czasu na postoje.
Jazda wzdłuż wybrzeża była bardzo przyjemna. Lekka mgiełka przesłaniająca horyzont nie pozwalała dojrzeć reszty Japonii, ale skały przybrzeżne, tunele, wioski i inne takie przynosiły wiele atrakcji. Ruch na drodze był bardzo mały. Pół na pół: auta i motocykliści, a i paru rowerzystów się znalazło.
Gdy dojechałem do miasta Tsuruga, było późno i zrezygnowałem ze zwiedzania. Skierowałem się najprostszą drogą z jak najmniejszą liczbą podjazdów. Chociaż i tak musiałem pojechać wzdłuż rzeki. Trochę z autami, trochę sam; dotarłem do tunelu. Zakaz wjazdu rowerem, zakaz ruchu pieszych, szerokość nieco ponad 2 metry, ruch wahadłowy i brak objazdu. No dobrze, była jeszcze opcja drogi ekspresowej, ale to też zły pomysł. Wjechałem więc do tunelu za autami i nie zdążyłem. Musiałem wcisnąć się w jedno z wgłębień w ścianie na telefon awaryjny. Pierwszy kierowca zwolnił tak, że prawie się zatrzymał. Pewnie myślał, że mam kłopoty. Nie miałem i udało mi się stamtąd uciec bez kolejnych komplikacji. Nikt też mnie nie ścigał za złamanie przepisów.
Dalej to już tylko w dół do Maibary. Co ciekawe, trafiłem na jakiś odcinek szlaku rowerowego i nawierzchnia chodnika zmieniła się w wygodniejszą, a krawężniki były dużo niższe niż zwykle. Szkoda, że takie rzeczy są rzadkością w Japonii (prawie 2 miesiące nieustannej podróży pozwalają mi wyciągnąć takie wnioski).
W końcu dotarłem z półgodzinnym poślizgiem do rodziny poznanej przez Couchsurfing. Spędziłem przyjemny wieczór w miłym towarzystwie. Najbardziej zapamiętam 2-letnią córkę. Tak spokojnego i uroczego dziecka nigdy nie spotkałem. Japończycy uczą swoje dzieci samodzielności od wczesnych lat, więc kilkuletnie dziecko idące samo do szkoły to nic nadzwyczajnego.
Kategoria na trzech kółkach, setki i więcej, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Fukui, Japonia / Shiga, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery