Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

za granicą

Dystans całkowity:49127.11 km (w terenie 1276.07 km; 2.60%)
Czas w ruchu:2944:39
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:417731 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:23072 kcal
Liczba aktywności:660
Średnio na aktywność:74.44 km i 4h 27m
Więcej statystyk

John o' Wick

  86.78  04:59
Obudziło mnie słońce, więc spakowałem suchy namiot. Podczas śniadania zauważyłem dorosłego kleszcza chodzącego po rękawie. Odrażający, ale głodny. Wszystkie kleszcze do tej pory to były ledwie widoczne nimfy. Na koniec jeszcze zauważyłem lekkiego kapcia. Pewnie kolejna wada fabryczna, ale dziura tak mała, że nie opłaca mi się jej szukać.
Słońce towarzyszyło mi niemal do miejscowości John o' Groats. Tam z czarnej chmury zaczęło padać. Schowałem się w centrum informacji turystycznej, obszedłem sklepy z pamiątkami, zjadłem i nic – chmura wisiała, ale nie padało z niej nic więcej.
Wahałem się między nadrobieniem kilometrów i zobaczeniem lokalnych skał. Wybrałem opcję drugą, zrobiłem pierwszy po Szkocji krótki spacer bez roweru i widoki były jak z obrazka.
Droga na południe nadal straszyła deszczem na horyzoncie. Chmura wisiała, aż zaczęło mżyć i na tym się skończyło. Później tylko widziałem po kałużach, że dobrze być powolnym.
W mieście Wick kolejny serwis rowerowy był zamknięty, więc nadal mam pecha. Kolejnego pecha miałem pod miastem, bo tym razem mnie zlało porządnie. W sumie tyle z deszczu. Potem trzeba było jakoś wyschnąć. Temperatura od nieco ponad 20 °C podczas słonecznego poranka do 12 °C podczas deszczu. Zatrzymałem się na kolejnym przypadkowym kempingu. Obiecująco bez kleszczy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

Szkocja na opak

  89.23  05:29
W nocy i rano było kilka krótkich pryszniców z nieba, więc znów spakowałem mokry namiot. Nie trafiłem na żadnego kleszcza. Załatałem też dziurę w dętce – znów błąd fabryczny.
Kontynuowałem jazdę po szlaku NC500, ale szybko dołączyły szlaki rowerowe. Chyba nawet Euro Velo 12, bo jest na mapie, ale nie oznaczyli go w terenie. Miałem do pokonania sporo górek. Nie padało, a nawet słońce pokazało się na chwilę. Wiatr znów się zmienił i nie pchał mnie zbyt często. Niestety było tu też wielu debilnych kierowców. Drogi o jednym pasie ruchu z miejscami do mijania miały rozjeżdżone pobocza, jakby tam nikt nie chciał się zatrzymać, by przepuścić innych. Do tego pobocza były zaśmiecone, a przydrożne śmieci w pozostałej części Szkocji były czymś niemal niespotykanym. Szkocja na opak. Pojechałem odrobinę bocznymi drogami, którymi prowadził szlak rowerowy, więc straciłem trochę przybrzeżnych widoków.
Dzisiaj nie zarezerwowałem żadnego noclegu, żeby nie spieszyć się. W sumie dobrze, bo nie dotarłbym do pierwotnie planowanego kempingu. Przejeżdżałem obok innego. Zatrzymałem się, by sprawdzić moje opcje i pani z obsługi wyszła zapytać, czy wszystko w porządku. Ostatecznie zatrzymałem się. Prysznice z nieba powróciły po rozbiciu się. W namiocie znalazłem jednego kleszcza, a kolejny właśnie chodzi po moim kciuku. Paranoja.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

North West Highlands Geopark

  87.68  05:27
Lało całą noc. Przestało, gdy się pakowałem. W namiocie znalazłem trzy kleszcze. Nie wiedziałem skąd, ale po złożeniu namiotu odkryłem, że trawy kempingu są pełne tego paskudztwa. Dużo czasu straciłem, aby je usunąć.
Przede mną był większy podjazd. Zaczął się mżawką, ale wraz z wysokością było coraz gorzej. Na górze widoki mogłem sobie tylko wyobrazić na podstawie bladych konturów gór i soczystej zieleni, która próbowała się przebić przez ścianę deszczu. Stoczyłem się w dół i… wyjechałem spod deszczowej chmury. Mogłem zobaczyć namiastkę widoków, które tam zostały.
Dotarłem do skalistego wybrzeża. Było tam tyle atrakcji, a mnie uciekał czas, więc znów zwiedzałem na szybko. Był to mój trzeci i ostatni dzień w geoparku North West Highlands.
Wjechałem na drogę, która okrążała zatokę. W oddali widziałem deszcz, ale udało mi się go uniknąć. Zostawił po sobie dużo kałuż. Tuż przed opuszczeniem zatoki ujrzałem pięknie oświetlone wzgórza.
Pozostał mi ostatni podjazd. Znów o stromym początku. Widoki zachmurzone, ale nadal ładne. Poczułem kapcia, ale dopompowałem koło i bez kłopotu dojechałem do kempingu zanim go zamknęli. Znów spędziłem mnóstwo czasu na czyszczeniu namiotu z pozostałych kleszczy, których znalazłem sporo na namiocie i wewnątrz. Czuję, że nabawię się jakiegoś natręctwa.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

NC500

  56.32  03:58
Dziś zacznę pozytywnie, bowiem obudziłem się w suchym namiocie. Do tego słońce odrobinę przebijało się przez chmury. Dosuszanie rzeczy po wczoraj zajęło mi większość poranka, więc ruszyłem późno.
Zdecydowałem się podążać szlakiem North Coast 500 (precyzują, że ma 516 mil, czyli 830 km). W całości go nie przejadę, ale będę miał powód, by kiedyś tu wrócić. Może pogoda będzie wtedy bardziej sprzyjająca.
Moja radość nie trwała długo, bo szybko zaczęło mżyć, a potem padać. Przez dużą liczbę podjazdów szybko przemokłem. Widoki były przepiękne, ale uchwyciłem tylko niewielki ich procent, a i to nie jestem zadowolony z efektu, bo aparat w telefonie dziwnie rozmywa zdjęcia. Mam nadzieję, że ta pogoda go nie uszkodziła.
Na ostatnim podjeździe przed wjazdem na główną drogę niemal przestało padać i pojawiła się mgła. Na szczęście zostawiłem ją za sobą i wjechałem na normalne drogi. Jako że byłem znów przemoczony, to znalazłem kemping i do niego dotarłem. Wróciła mżawka. Najpierw okresowa, potem regularna. Pękła kolejna szprycha, znów od strony kasety.
Słowem o kierowcach, bo trochę już ich spotkałem. Drogi są tu w dużej mierze wąskie z miejscami do mijania. Większość kierowców na brytyjskich tablicach jeździ bezpiecznie, zostawia duży odstęp, na mijankach macha, bo jako najwolniejszy uczestnik ruchu często przepuszczam kierowców. Co innego można powiedzieć o obcokrajowcach. Najniebezpieczniejszymi są posiadacze rejestracji NL, F i D. W kolejności według najczęściej stwarzających niebezpieczne sytuacje. Innym minusem jest duża liczba śmierdzących diesli. Ciężko się jeździ w ich toksycznych spalinach.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Wielka Brytania, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą, pod namiotem

Półwysep Coigach

  80.48  05:26
W nocy padało. Chciałem napisać, że dla odmiany słońce wysuszyło połowę namiotu, ale lunęło, gdy kończyłem pakować się. Najbardziej mnie niepokoi, że czasem czuję pleśń, ale mam nadzieję, że to tylko trawa.
Wydawało się, że wypadało się, ale szybko pojawiły się przelotne mżawki, które czasem zmieniały się w deszcz.
Widokowo było ładnie. W nowym planie omijającym szlaki rowerowe chciałem podążyć odcinkami szlaku North Coast 500, jednak po odwiedzeniu jednego punktu informacyjnego znów zmieniłem plan i ruszyłem odkrywać półwysep Coigach, który dodatkowo znajduje się w geoparku North West Highlands.
Wiatr dzisiaj mocno przeszkadzał. Tylko na początku mnie pchał, potem miotał mną na wszystkie strony. Pojechałem do jednej wioski w nadziei na odwiedzenie kawiarni, ale był tylko sklep z automatem do napojów. Dobre i to, bo mało jest takich miejsc. Posiliłem się, chowając się przed wiatrem za budynkiem i wróciłem do eksploracji.
Długo się nie nacieszyłem okresowymi opadami. Zaczął się regularny deszcz, który tylko zmieniał intensywność. Akurat wtedy, gdy widoki zaczęły zaskakiwać.
Wróciłem do punktu wyjścia i kontynuowałem pierwotny plan. Mozolnie, bo było bardzo dużo podjazdów, ciasnych i krętych dróg, wiatru i deszczu. Tego ostatniego miałem dość, bo czułem się przemoczony. Jedynie w butach czułem sucho. A schronień tu brak. Tylko nieliczne wiaty autobusowe pozwalają odetchnąć. Gdy do takiej w końcu dotarłem, zmieniłem plan. Chciałem rozbić się na dziko, ale potrzebowałem wyschnąć. Mieli miejsce na pobliskim kempingu. Teoretycznie miałem blisko, ale szlak rowerowy, który tam biegł, zamienił się w stromą ścieżkę, która nawet pieszemu sprawiałaby trudność w tej pogodzie. Pojechałem na około i chyba ścigałem się z rowerzystą, bo kilka razy się minęliśmy.
Rozbiłem się w deszczu. Wybrałem miejsce najdalej od plaży, bo najmniej wiało. Padać w końcu przestało, gdy kończę te słowa. Oby tak zostało jak najdłużej.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

The Minch

  39.87  02:22
W nocy kropiło, nad ranem lało. Przestało, gdy pakowałem mokry namiot. Droga wydawała się dziwnie lekka za sprawą wiatru w plecy. Nie cieszyłem się długo, bo zaczęło mżyć, a od skrzyżowania szlaków wiał boczny wiatr.
Dojechałem do portu, odstałem swoje na wietrze i wsiadłem na prom. Bujało i podróż trwała dłużej od poprzednich, bo do pokonania była cieśnina The Minch.
Do celu dopłynęliśmy z opóźnieniem, ale serwis rowerowy był wciąż otwarty – najwidoczniej serwisant liczył na kogoś wracającego z wysp w potrzebie i się doczekał. Wymienił pękniętą szprychę, wziąłem jeszcze dwie zapasowe, do tego zapasową dętkę i zostawiłem 50 funtów.
Wyszło słońce, ale nie mogłem się nim cieszyć, bo pędziłem na kemping przed zamknięciem. Dotarłem, załatwiłem wszystko, czego potrzebowałem, a w międzyczasie znów zaczęło padać.
Kategoria kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

Hebridean Way

  103.35  06:21
W nocy trochę padało, więc mój namiot nie ma szczęścia. Za to wiatr się zmienił i w dużej mierze mnie pchał. Na mojej drodze stały przynajmniej dwa większe podjazdy. Wraz z nimi pojawiła się okresowa mżawka, która czasem zmieniała się w deszcz. Mimo to nie narzekałem na widoki.
Niemal cały dzień jechałem po szlaku rowerowym Hebridean Way biegnącym po Hebrydach Zewnętrznych. Nie ma tu zbyt wielu dróg, więc szlak prowadził po tych głównych.
Po południu wiatr musiał osłabnąć, bo odcinek pod wiatr nie był taki straszny. Szkoda, że ciągle ciapał ten deszcz.
Dojechałem do Calanais, gdzie znajduje się kilkanaście mniejszych lub większych megalitycznych struktur. Kilka kamiennych kręgów zobaczyłem z daleka, po jednym się przespacerowałem. Cóż, kamień był tam w użyciu od tysięcy lat.
Dotarłem do kempingu, rozbiłem obóz i niedługo potem rozpadało się. Szkocja jest ładna, ale nie wyobrażam sobie tu żyć.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

Promem w stronę słońca

  66.61  04:10
W nocy wiało i lało, więc kolejny z rzędu dzień spakowałem mokry namiot. Nie padało, gdy ruszałem, ale pojawiło się kilka przelotnych mżawek. Do tego wiatr zmienił się, więc większość drogi miałem pod wiatr.
Pagórki, ciągłe zatrzymywanie się, żeby kogoś przepuścić na tych wąskich drogach oraz nieszczęsny wiatr spowolniły mnie na tyle, że zacząłem obawiać się, czy zdążę na prom. Zrezygnowałem ze zwiedzania, a kawałek drogi miałem z wiatrem, więc udało mi się dotrzeć na kilka minut przed zamknięciem odprawy.
Prom był na tyle niezwykły, że musiał manewrować między dziesiątką wysepek, aby dopłynąć do celu – wyspy Lewis and Harris. Tam przywitało mnie słońce.
Po tej gonitwie zrobiłem się głodny. Zatrzymałem się w portowym browarze, który serwował posiłki. Zamówiłem z menu smaczne mięso, herbatę z mlekiem oraz urodzinowy jabłecznik. Najadłem się i w końcu rozgrzałem po tym wietrznym dniu.
Mimo słonecznej aury wiatr nadal przeszkadzał. Do tego wyspa ma dużo większe podjazdy do pokonania. Udało mi się zrobić kilka mniej lub bardziej udanych ujęć i dotarłem na kemping. Miejsce na namioty było niemal na plaży.
Kategoria kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

Benbecula

  46.77  02:37
Dzień był w pełni, więc ruszyłem na lekko na południe. Widoki wiele się nie zmieniały. Objechałem wyspę Benbecula, uzupełniłem zapasy w jednym z nielicznych na wyspach markecie, zrobiłem jeszcze jedną pętlę po bocznej drodze i to było tyle.
Kategoria kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, za granicą

Hebrydy Zewnętrzne

  20.62  01:25
W nocy więcej padało niż wiało, więc spakowałem ponownie mokry namiot. Pojechałem na prom, który zabrał mnie na Hebrydy Zewnętrzne, gdzie opuszczana przeze mnie wyspa Skye znajdowała się na Hebrydach Wewnętrznych.
Różnica byłą kolosalna, bo nie tylko nie padało, ale też świeciło słońce. Nie żebym pałał do niego radością, ale była to miła odmiana. Jedynie wiatr się nie zmienił i trochę przeszkadzał. Droga niemal pusta. Widoki przyjemne, choć bez szału. Archipelag pokrywają wrzosowiska i pastwiska, niemal brak drzew, liczne pagórki, góry gdzieś na horyzoncie.
Dojechałem do kempingu. Jako że świeciło słońce, to mogłem wysuszyć namiot i w końcu wykorzystać panel słoneczny do naładowania baterii.
Kategoria kraje / Wielka Brytania, pod namiotem, rowery / Fuji, wyprawy / Szkocja 2024, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery