Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

góry i dużo podjazdów

Dystans całkowity:44715.08 km (w terenie 2884.70 km; 6.45%)
Czas w ruchu:2622:11
Średnia prędkość:16.80 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:480271 m
Suma kalorii:35974 kcal
Liczba aktywności:491
Średnio na aktywność:91.07 km i 5h 26m
Więcej statystyk

Górne Kyōto

  39.61  02:17
Zatrzymałem się w Kyōto na kilka dni. Pierwszy raz od trzech tygodni wsiadłem na rower bez sakw. Było bardziej pochmurno niż wczoraj. Padało wczorajszym wieczorem, prognoza pogody zapowiadała kolejne opady na dzisiejszy wieczór.
Ruszyłem najpierw do świątyni Tenju-an, jednej z tysiąca świątyń w tym mieście, by wejść do jej ogrodów. Po deszczu wszystko wyglądało tak żywo i zielono. Kolejny punkt był położony bardziej na północ. Trzeba było trochę podjechać, trochę podejść i znalazłem się w świątyni Tanukidani-san Fudō-in, której symbolem jest szop.
Na koniec zostawiłem sobie wizytę w górnym Kyōto, choć tym mianem można nazwać wiele zakątków miasta, które rozciąga się daleko ku północnym masywom górskim. Zaskoczył mnie niewielki ruch na głównej drodze w porównaniu do centrum miasta. Na górze, na którą podjazd na lekkim rowerze nie był jakoś wymagający, trafiłem na mnóstwo kawiarń i świątyń. Nawet sporo ludzi się tam kręciło. Nie planowałem jednak więcej atrakcji, więc zawróciłem i długą drogą w dół wróciłem do centrum.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kyōto, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, za granicą

5 cm na sekundę

  60.98  04:13
Kolejny gorący dzień. Postanowiłem pojechać po trasie zaproponowanej przez aplikację mapy.cz, jednak zdziwiłem się z podjazdu, którego miało nie być. Mimo to kontynuowałem, bo na mapie zauważyłem atrakcję. Wymagała dodatkowej wspinaczki po skałach, ale opłaciło się, bo dotarłem do wodospadu. Cała rzeka wyglądała niezwykle i na jej drodze stało takich atrakcji dużo więcej. Wolałem jednak oszczędzać nogi i wróciłem do jazdy.
Chcąc uniknąć dodatkowych podjazdów, wybrałem drogę krajową. Przegapiłem kilka interesujących miejsc, ale też zobaczyłem kilka innych, odwiedziłem dwie stacje drogowe, no i minąłem mnóstwo kwitnących drzew wiśni. Niektóre już nawet zgubiły większość płatków. Te z kolei opadają swobodnie z prędkością 5 cm na sekundę. Miło było się zatrzymać pod kilkoma drzewami i poobserwować, jak ulotne jest życie kwiatów.
Podjazdy się dłużyły. Przynajmniej mogłem przebierać w widokach z sakurą i zatrzymywać je na fotografii. Na ostatnich podjazdach rozpoznałem znajomą drogę. Potem dojechałem do dawnej wioski z tradycyjną architekturą.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, kraje / Japonia, Japonia / Nagano, Japonia / Gifu, góry i dużo podjazdów

Narai-juku

  79.99  04:54
Pora ruszać dalej na zachód. Poranek był bezchmurny i słoneczny, ale chłodny. Próbując znaleźć czysty widok na ośnieżone Alpy Japońskie, trafiłem na otwarte muzeum etnograficzne. Stały tam rekonstrukcje chat z okresów Heian (794–1185 n.e.), Jōmon (14.000–300 p.n.e.) i Kofun (300–538 n.e.). Zaskoczyły mnie te pierwsze, bo wyglądały najbardziej prymitywnie, a to najmłodszy okres z dziejów Japonii.
Dalsza droga też była usłana zabytkami, bo jechałem dawnym szlakiem handlowym Kiso-kaidō, na którym znajdowały się stacje. Obecnie na niektórych z tych stacji znajdują się dystrykty z zachowaną architekturą z tamtego okresu. Jedną ze stacji był Narai-juku, który obecnie jest chyba najrozleglejszym obszarem z tradycyjną architekturą. Przespacerowałem się po kilku uliczkach. Spotkałem bardzo mało turystów, ale wiele miejsc było jeszcze zamkniętych. Być może z powodu okresu zimowego trwającego do kwietnia, jak przeczytałem na jednej z tabliczek.
Przejechałem tunel, a po drugiej stronie słońce trochę bardziej prażyło. Białe góry zaglądały co jakiś czas do doliny, przez którą płynęła szumiąca rzeka. Widziałem kilka wodospadów, wiele pięknych widoków – zarówno w naturze, jak i architekturze. To był bardzo udany dzień.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, kraje / Japonia, Japonia / Nagano, góry i dużo podjazdów

Mokro, zimno, mgliście

  82.00  05:19
Lało. Mógłbym nic więcej nie pisać, bo niewiele poza tym się działo. Gdy ruszyłem, poczułem, że miałem za mało powietrza w tylnym kole, ale nie chciałem bawić się w łatanie mokrej dętki, więc tylko dopompowałem koło. Potem powtórzyłem to kilka razy, ale dziura była tak mała (może to nawet odkleiła się pierwsza w tym rowerze łatka, którą założyłem tuż przed wyprawą), że nadal wolałem chwilę się rozgrzać, pompując koło niż marznąć podczas łatania dziury. I tak w Japonii trudno jest o schronienie przed deszczem. Mimo wielomilionowego społeczeństwa, to w Norwegii łatwiej się znajdowało kawałek dachu, by chwilę odpocząć od deszczu.
Lało. Kałuże pochłaniały drogi. Buty zaskakująco przemokły odrobinę później niż wczoraj, ale odzież przeciwdeszczowa nie dawała rady z tym opadem. Po wielu podjazdach dotarłem do jeziora Suwa. Odniosłem wrażenie, że opad osłabł, ale może to był już etap akceptacji, że przemokłem i już nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Wybudowali lepszą drogę dla rowerów na kilku odcinkach wokół jeziora. Wciąż pamiętam, jak paskudny był ten kawałek na zachodzie.
Czekał mnie ostatni podjazd, na którym odrobinę mogłem się rozgrzać. Na wysokości 1000 m n.p.m. znów pojawiły się chmury. Droga niestety była bardzo ruchliwa, więc musiałem korzystać z chodnika dla rowerów, który był tylko odrobinę mniejszym złem. Temperatura spadła do 5 °C, a mgła nie znikała wraz z utratą wysokości. Zacząłem się obawiać, że prędzej zamarznę niż dotrę do celu, ale po kilku kilometrach sytuacja się poprawiła. Co więcej, nawet ulewa przeszła w tryb deszczu, a tuż przed centrum Matsumoto już tylko mżyło.
Po gorącej kąpieli doszedłem do siebie, wyszedłem coś zjeść i przespacerowałem się pod zamek. Ten miał fioletową iluminację. Ulewa wróciła, więc nie wiem, czy w takiej sytuacji nie zostanę tutaj na dłużej.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Nagano, Japonia / Yamanashi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Przez sady śliwowe

  83.90  05:28
Lało niezmiennie od wczoraj, więc na ulicach było dużo kałuż. Kompletnie nie chciało mi się jechać, ale trzeba czasem wyjść ze swojej strefy komfortu. Temperatura w okolicy 7 °C, co sprawiało ten dzień najchłodniejszym od przylotu. Pierwszy raz też było mi zimno w ręce.
Objechałem jezioro. Bez lepszych widoków, o Fuji-san nawet nie wspominając. Wjechałem do tunelu i zrobiło się cieplej, a przede wszystkim miałem 2,6 km drogi bez deszczu. Po drugiej stronie zaskoczenie, bo tylko kropiło, a i temperatura podskoczyła. Jechałem doliną w dół. Szumiący strumień rósł w sile, a im bardziej traciłem na wysokości, tym pojawiało się więcej kwiatów i zieleni.
Po wyjechaniu z doliny temperatura skoczyła nawet do 14 °C. Ukazało się mnóstwo drzew w pełnym rozkwicie: zarówno wiśni, jak i śliw, a w szczególności moreli japońskiej, która jako owoc jest dodawana do niektórych dań z ryżem czy używana do produkcji nalewki umeshu.
Mimo lepszej pogody po tej stronie gór, widoki nadal nie cieszyły. Alpy Japońskie skrywały się w chmurach. Pojechałem do Minami-Arupusu, miejscowości stylizowanej jako Minami-Alps, która wzięła swoją nazwę od tych gór (minami oznacza południe). W sumie ruszyłem tam bez celu, ale trafiłem na mnóstwo lokalnych dróg biegnących pośród kwitnących sadów śliwowych. Pokręciłem się po okolicy, trafiając na mnóstwo ciekawych miejsc.
Czekał mnie podjazd. Myślałem, że będzie mniej stromy. Dopiero teraz zauważyłem, że jechałem tą samą drogą, co parę lat temu. Jeszcze trochę i skończą mi się możliwości wariacji niektórych dróg. Odrobinę obawiałem się ciemnych chmur, ale do końca dnia tylko ciapało lub mżyło. Tym razem zatrzymałem się w hotelu z tradycyjnym wnętrzem japońskim. Maty tatami pięknie pachniały.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Yamanashi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Trasą olimpijską

  48.08  03:35
Byłem zaskoczony, bo miało padać, a było nawet ciepło, choć pochmurnie. Miałem nie jechać na północ, żeby ponownie nie wkopać się w jakieś zaspy, ale zaryzykowałem. Widoków nie było zbyt wiele. Jakieś szczyty dało się rozpoznać, ale o Fuji-san mogłem tylko pomarzyć. Przez góry biegły dwie drogi. Zawsze wybierałem zachodnią, ale tym razem chciałem spróbować wschodnią. Jeszcze zanim zacząłem właściwy podjazd, słońce zaczęło przedzierać się przez chmury i nieprzyjemnie podsmażać.
Trafiłem na informację o igrzyskach olimpijskich, które odbyły się na części mojej trasy. Był oznaczony szlak, nawet asfalt jakiś lepszy położyli. Jeden odcinek był koszmarnie stromy, że nie dałem rady go podjechać. Stromizna niczym pod Ōsaką. Było ciężko w porównaniu do drugiej drogi, ale ta druga bywa mocno zatłoczona. Coś za coś.
Na wysokości 1000 m n.p.m. wjechałem w chmury. Dodały trochę mistyczności do tego, co zostało z widoków. Za szczytem chmury jakby ustąpiły, choć przez chwilę pokropiło. Za to trawiaste zbocze góry, do którego wiosna wciąż nie dotarła, wyglądało bardzo niezwykle.
Dojechałem do jeziora, gdzie trafiłem na szlak rowerowy. Jechałem nim 6 lat temu. Tym razem w przeciwnym kierunku, dzięki czemu zobaczyłem jego dłuższy odcinek, a nawet trafiłem do turystycznego miejsca, gdzie znajduje się 8 źródełek wpisanych na listę UNESCO. Źródełka są zasilane ze śniegu topniejącego z Fuji-san. Woda przepływa przez skały wulkaniczne, które filtrują wodę, sprawiając ją krystalicznie czystą.
Znalazłem się w docelowym miasteczku. Po śniegu ani śladu. Po niebie krążyła dziwna chmura. Przyspieszyłem, gdy zaczęło z niej kropić. Dotarłem do hostelu i kilka minut później lunęło. Przynajmniej dzisiaj bez prysznica, ale najbliższy tydzień zapowiada się okropnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kanagawa, Japonia / Shizuoka, Japonia / Yamanashi, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Deszczowe Hakone

  45.41  03:36
Z początku planowałem zatrzymać się w Hakone, ale ceny noclegów mnie zniechęciły i zatrzymałem się w Odawarze, by dotrzeć do celu nazajutrz. Niestety nie przewidziałem, że będzie padać. Z początku tylko mżawka, ale potem deszcz z różną intensywnością towarzyszył mi do końca dnia. Przede mną był długi podjazd, dużo serpentyn, gdzieś w połowie pojawiła się lekka mgła. Widoków oczywiście brak.
Dotarłem do jeziora kraterowego, a tam do chramu, przy którym znajduje się jedna z najsłynniejszych bram torii. Stała się tak popularna, że zrobili kolejkę, by każdy mógł zrobić sobie zdjęcie na tle tej bramy. Kolejka była tak długa, że nie miałem ochoty w niej stać. Zwłaszcza przy tej pogodzie. Byłem pod tą bramą parę lat temu, gdy jeszcze nie przytłaczała popularnością i to mi wystarczało.
Dalej jechałem częściowo po własnym śladzie z ostatniej wizyty w Hakone. Trochę w dół, trochę w górę, przez tunel i po chłodnym zjeździe byłem prawie na miejscu. Tym razem zatrzymałem się w miłosnym hotelu. Chyba pierwszy raz w Japonii (takie przybytki są bardzo popularne w Korei). Dostałem własny garaż na rower.

Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Kanagawa, Japonia / Shizuoka, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia wiosną 2023, z sakwami, za granicą

Przeprawa

  98.78  06:09
W kafejce internetowej nie było łóżka ani nawet futonu. Cała podłoga była materacem – niestety bardzo twardym. Nie udało mi się wyspać. Przynajmniej zrobiło się słonecznie, choć chłodny wiatr nie dawał się ogrzać.
Ruszyłem do Kamakury. Miałem na liście dawną rezydencję markiza Kachō Hironobu. Niestety tylko ogród w stylu europejskim był otwarty. Potem podkusiło mnie, żeby wjechać do centrum Kamakury. Korkom nie było końca, a chodniki były pełne ludzi. Zatoka gościła setki amatorów wodnych sportów.
Przejechałem kawałek drogi wzdłuż wybrzeża, aby ominąć strome podjazdy. Widziałem pociągi jadące środkiem ulicy niczym tramwaje. Potem był horror. Rak zwany metropolią, przez którą musiałem się przeprawić. Ciągłe światła, korki, przejścia nad ulicą zamiast zebr, szaleni taksówkarze zatrzymujący się na środkowym pasie, by odebrać klienta (lewy pas jest przeznaczony do parkowania i dla rowerzystów, więc mało kto nim jeździ). Czasem dało się przecisnąć między barierkami i autami, czasem po prostu jechałem chodnikami dla rowerów. Było sporo podjazdów. Trafiłem nawet na krótki odcinek spacerowy wzdłuż rzeki, to choć chwilę odetchnąłem. Minąłem kilka rzek obsadzonych sakurą, które przygotowane zostały do obchodów okresu kwitnienia wiśni, choć do pełnego rozwinięcia kwiatów potrzeba jeszcze kilku dni.
Wielokrotnie zabłądziłem lub zboczyłem z obranej drogi, ale przy tak olbrzymiej siatce ulic można przebierać do woli. Zobaczyłem kilka miejsc, które zaplanowałem. W parku Ueno trafiłem na sakurę w pełnym rozkwicie. Tak samo w kilku innych miejscach, więc pewnie znalazłem się w cieplejszym obszarze. Dojechałem do hotelu, gdzie znowu trafiłem na piętro dla palących, ale właścicielka mówiła po angielsku, więc zmiana pokoju była prostsza. Wyszedłem jeszcze na spacer po dzielnicy Asakusa, by przy okazji zjeść sushi. Odrobinę podrożało, ale nadal jest taniej i smaczniej niż w Polsce.
Kategoria za granicą, z sakwami, wyprawy / Japonia wiosną 2023, rowery / Fuji, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, Japonia / Tōkyō, Japonia / Kanagawa, góry i dużo podjazdów

Wybrzeżem i górami

  117.90  06:49
Było pełne zachmurzenie z prognozą przelotnych opadów. Słońce tylko na chwilę przedarło się przez chmury. Wiatr zmienił się i pchał mnie przez cały poranek. I dobrze, bo nie wyobrażałem sobie jechać inaczej, taki był silny.
Wróciłem się kawałek, by zajrzeć do marketu z owocami morza. Potem wjechałem na krajowy szlak wzdłuż Pacyfiku. Koszmarny, jak każdy chodnik dla rowerów. Japończycy nie wiedzą, co to wygoda podczas podróży.
Dotarłem do gór. Tam pierwszym punktem było cmentarzysko pociągów, a właściwie użycie nieużywanych już lokomotyw do celów rozrywkowych. W wybranych wagonach były galerie zdjęć, punkty gastronomiczne, sklepiki i inne. Wagony przegapiły kilka lat malowania, ruda dobiera się do wielu elementów, ale atrakcja dla fanów lokomocji jest. Trochę pogawędziłem z przemiłą starszą panią, która obsługiwała przyjezdnych. Szkoda, że nie znam japońskiego na wyższym poziomie.
W miasteczku Ōtaki moją uwagę przykuł zamek. Chciałem podjechać bliżej, żeby zrobić lepsze zdjęcie, a ostatecznie wylądowałem pod samym budynkiem. Kolejne atrakcje były w sumie rozsiane po górach, w których znalazłem się. Dojechałem do piętrowego tunelu, który powstał, gdy drugi tunel postanowiono wybudować nieco niżej.
Następny był zamek Kururi. Dojazd okazał się strasznie stromy. To kolejny zamek obsadzony sakurą, na której pełne kwitnienie będzie trzeba poczekać jeszcze kilka dni. Niestety była to też ostatnia atrakcja, którą udało mi się zobaczyć przed zmierzchem. Po drodze i tak zauważyłem kilka kolejnych miejsc do odwiedzenia, więc będzie do czego wracać. Tymczasem musiałem jechać nieco dalej niż planowałem, bo jestem gapą i za późno rozejrzałem się za noclegiem. Na miejscu zastałem ciemność i bardzo nietypowy hostel. Położony na uboczu, bez drogi dojazdowej, a na górę prowadziło mnóstwo schodów. Na szczęście właściciel mi pomógł wnieść cały majdan. Dojechałem suchy, ale godzinę później lunęło. Zapowiada się deszczowy weekend.
Kategoria góry i dużo podjazdów, wyprawy / Japonia wiosną 2023, za granicą, z sakwami, setki i więcej, rowery / Fuji, po zmroku i nocne, kraje / Japonia, Japonia / Chiba

Góry Stołowe

  58.21  03:42
Trzecia wizyta w Karłowie, bo do trzech razy sztuka. Był chłodny, ale słoneczny poranek, gdy ruszyłem szlakiem przez Szczeliniec Wielki. Słońce nie sprzyjało robieniu zdjęć, więc te zrobiłem tylko symbolicznie. Niezwykłe formacje skalne, po których prowadziły fantazyjne ścieżki dla osób bez lęków i o smukłej budowie ciała. Ciekawi mnie, jak wiele osób musiało zawracać na tym szlaku. Za to jakie widoki zastałem o poranku! Chmury po horyzont. Niczym z okna samolotu. Warto było wstać wcześniej.
Po spacerze ruszyłem w trasę. Zjechałem na szlak, który poleciał po niewygodnym terenie. Kusiły mnie Błędne Skały, ale uznałem, że wystarczy atrakcji i będę miał powód do powrotu w te strony. Zjechałem do Kudowy-Zdroju. Wybrałem to miasto ze względu na palmy w Parku Zdrojowym, które widziałem podczas ostatniej wizyty. Palmy znikły i nie było tam już tak atrakcyjnie, jak to zapamiętałem.
Planowałem ponownie przejechać Góry Bystrzyckie, ale chwilowo miałem dość gór. Ruszyłem po szlaku do Dusznik-Zdroju, po wzgórzu do Szczytnej i wzdłuż linii kolejowej do Polanicy-Zdroju. Stamtąd już prosto do Bystrzycy Kłodzkiej. Wieczorem zrobiło się chłodno.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / dolnośląskie, wyprawy / Jesienne góry 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery