Dzisiaj rozpoczął się złoty tydzień, czyli okres następujących po sobie świąt. Pierwszym świętem jest Dzień Shōwa upamiętniający 63 lata panowania cesarza Hirohito. Dzień zaczął się prysznicem, bo tylko zebrałem się do wyjścia i zaczęło kropić. Yancy, jeden z gospodarzy domu gościnnego, zasugerował mi jazdę boczną drogą i tak też zrobiłem. Droga była pusta w przeciwieństwie do krajówki po drugiej stronie rzeki. Deszczyk z przerwami zamieniał się w mżawkę, aż po południu zamienił się w regularny opad, który do końca dnia tylko narastał. Boczne drogi dużo bardziej mi się podobały, choć były kręte i wąskie. Na głównych było za dużo aut, które utrudniały omijanie kałuż. Wjechałem na górę, przejechałem przez tunel i potem długo pędziłem w dół, aż dotarłem do domu gościnnego. Byłem tak mokry, że nawet nie chciało mi się zatrzymywać na zdjęcia, choć zamglone widoki były całkiem ładne.
Komentarze (5)
Pewnie są tańsze w budowie, skoro zbudowano ich tak wiele. W Japonii rzeki nie zawsze są spokojne. Brak barierek ułatwia przepływ wody, gdy rzeka ma wysoki poziom. Ten typ mostu nazywany jest chinkabashi :)
Trollking, zaskoczyło mnie, że tyle ich tam było. Myślałem, że to stworzenia morskie, a nie rzeczne :P yurek55, jak najbardziej most. Tutaj zdjęcie na innej rzece z autem. Jeżdżą po tych mostach jak wariaci :P
Rower towarzyszył mi od małego. Przez wiele lat jeździłem na Romecie. W 2012 kupiłem Treka, który na poważnie wciągnął mnie w turystykę rowerową. Przejechałem na nim Islandię i Koreę. Kolejnym połykaczem kilometrów stała się kolarzówka GT, która w duecie z trzecim kołem towarzyszyła mi podczas wyprawy wokół Japonii i Tajwanu. Szukając nowego partnera wyprawowego w trudnych czasach, trafiłem na gravel podrzędnej marki. Mimo to prowadził mnie ku przygodzie po Norwegii i Szkocji. Do tego lubię utrwalać na fotografii ładne rzeczy i widoki.