Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2023

Dystans całkowity:2294.36 km (w terenie 6.90 km; 0.30%)
Czas w ruchu:141:18
Średnia prędkość:16.19 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:19365 m
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:69.53 km i 4h 24m
Więcej statystyk

Żółta Korea

70.9003:55
Dzień zaczął się jeszcze pochmurniej niż wczoraj. Nawet spadło kilka kropel, gdy ruszałem. Najpierw drogami, potem szlakiem, który zgubiłem i wpadłem znów na beznadziejne drogi o dużym ruchu. Każdego dnia coraz bardziej irytuje mnie sposób blokowania dróg przez Koreańczyków. Tak bezmózgich kierowców nie ma nawet w Polsce. Wróciłem na ścieżki wzdłuż rzek, którymi jechałem już przez resztę dnia. Trafiłem znów na znajomą trasę. Szlak za to zrobił się żółty od kwiatów nachyłka (być może wielokwiatowego).
Dojechałem do miasta Sejong, które miało stać się nową stolicą Korei, zastępując przeludniony Seul. Przejechałem się po kilku uliczkach tego zaplanowanego miasta. Nie różni się wiele od innych koreańskich miast. No, może poza brakiem bazy noclegowej. Wjechałem na unikalną drogę dla rowerów ulokowaną pomiędzy dwoma nitkami drogi krajowej. Nad drogą znalazły się panele fotowoltaiczne. Do tego hałas emitowany przez auta, wznoszony pył, nudna droga bez widoków i miejsc na postój. Zdecydowanie ciekawostka, a nie szlak do jazdy. Jeszcze słońce wyszło zza chmur i zaczęło przypiekać, a cienia było jak na lekarstwo. Na szczęście to był ostatni odcinek zanim dotarłem do hotelu.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kwiecisto-skalista Korea

103.7906:28
W prognozie pogody był deszcz. Niebo pokrywała gruba warstwa chmur, gdy ruszałem. Pojechałem nad brzeg rzeki, gdzie znajdowała się ścieżka wśród kwiatów. Tłum ludzi doprowadził mnie do kładki nad brzegiem rzeki. Rower można było jedynie prowadzić i choć szlak miał nieco ponad 1 km, to zrobił się nudny, gdy trzeba było się mijać z zajętymi sobą niedzielnymi spacerowiczami.
Wjechałem do parku narodowego, jednego z wielu w tym rejonie. Nie miałem szczęścia do zwierząt (prawdopodobnie wystraszyły je głośne motory, które rozpoczęły dziś sezon, bo takiego hałasu nawet w Japonii nie doświadczyłem), ale skaliste zbocza gór otaczające rzekę wyglądały niesamowicie. Pojawiło się trochę podjazdów i słońce zaczęło przypiekać. Skończył się zachwyt i zostało smażenie się przeplatane coraz częstszym pompowaniem koła. W końcu zatrzymałem się w cieniu i wyciągnąłem kawałek druta z opony, który zrobił dwie dziury w dętce. Wczoraj też zastałem kapcia, ale spowodowanego cierniem akacji. Ciekawe, czy któryś z nich był źródłem uciekającego powietrza sprzed tygodnia.
Rozpoznałem dwa szlaki, którymi jechałem najpierw na północ, a kilka dni później na południe. Raczej nic się nie zmieniły. Najwyżej nawierzchnia zrobiła się jeszcze bardziej nierówna i pokryta brudem.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Prawie Guinsa

22.9901:12
Zostawiłem sakwy i ruszyłem z planem zobaczenia świątyni Guinsa, jednej z ważniejszych w Korei. Dziwnie się jechało na lekkim rowerze. Upał trochę zmalał, miałem krótki podjazd z paroma widokami, choć przydałyby się punkty widokowe bez krzaków. Dalej wzdłuż rzeki, aż dotarłem do skrętu ku świątyni. Tam stwierdziłem, że po dotarciu byłoby zbyt ciemno na zdjęcia i zawróciłem. Nie mam szczęścia do tych świątyń.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, za granicą

Wzdłuż rozebranych torów

72.1804:00
Dzisiaj było upalnie z okresowym zachmurzeniem. Znów miałem do pokonania przełęcz. Ruch był wyjątkowo duży, mimo że tą samą trasą prowadziła droga ekspresowa. Była też linia kolejowa, choć z drogi mało widoczna. Dopiero po kilku rozebranych mostach zorientowałem się, że coś było z nią nie tak. Okazało się, że to stara linia kolejowa, zastąpiona parę lat temu przez tunel, który umożliwił rozwinięcie większych prędkości. Szkoda, bo okrężny tunel wyglądał ciekawie na mapie. Chyba że wybudują coś na tamtym odcinku, bo jeden wiadukt zachował się (bądź jeszcze nie został rozebrany).
Jechałem głównie po drogach krajowej. Jedynie końcówkę próbowałem pokonać po jakichś ścieżkach, które nie były zbyt przyjazne dla rowerzystów. Zakazy, zamknięte odcinki czy auta blokujące ruch. Rowerzystów tu nie do końca się lubi.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Wonju 2

55.5303:14
Słońce walczyło z chmurami o dominację na niebie. Obudził mnie upał, ale podjazd pokonałem pod zachmurzonym niebem. Potem były: tunel bez zakazów i zjazd w słońcu, choć opory powietrza redukowały niewygodę. Ruch dało się znieść, choć jechało dużo ciężarówek.
Droga nawet sprawnie mi dzisiaj poszła. Wjechałem na kilka dróg dla rowerów nad rzekami, aż dojechałem do odwiedzonego podczas poprzedniej wyprawy miasta Wonju.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Hongcheon-eup

40.5102:38
Początek dnia był nawet obiecujący, bo niebo pokrywały jeszcze grubsze chmury niż wczoraj. Długo jednak się nie nacieszyłem, bo na podjeździe wyjrzało słońce. Wybrałem krótki dystans po wczorajszym zakręconym maratonie, tym razem bez tunelów, ale podjazdów nie udało się uniknąć. No dobrze, mogłem pojechać wzdłuż rzeki czy po dawnej linii kolejowej, ale tamte rejony już znałem, chciałem odkryć coś nowego.
Byłem prawie u celu, gdy po zjechaniu do doliny ukazało się granatowe niebo. Wkrótce potem zaczęło padać. Schroniłem się na przystanku autobusowym i przeczekałem opad. W następnej wiosce ulice były suche, więc gdybym tylko jechał szybciej, to nawet nie musiałbym tracić czasu na postój. W miasteczku Hongcheon próbowałem swoich sił ze znalezieniem bankomatu. Dopiero piąty potrafił mnie obsłużyć. Już nie wspominając o liczbie odwiedzonych pralni, by znaleźć samoobsługową, czyli szybką i tanią. To nie jest kraj przyjazny turystom.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Objazd o tysiącu zakrętach

87.8406:19
Dzień zaczął się nawet znośnie – niebo pokrywała cienka warstwa chmur i wiało. Oczywiście przyjemność nie trwała długo, bo chmury zdążyły przepaść. Ja za to napotkałem problemy. Sugerowana przez nawigację droga była kręta, więc sądziłem, że skrócę ją sobie tunelem czy dwoma. Rzeczywistość pokazała, że tunele są zamknięte dla ruchu rowerowego. Wjechałem więc na starą drogę, która biegła wzdłuż brzegu zbiornika wodnego. Było kręto, na początek z paroma niewielkimi podjazdami. Dopiero potem zaczęło się rozkręcać do coraz wyższych i bardziej stromych.
Dojechałem do przeprawy promowej, którą sugerowała nawigacja, bo nikt nie wpadł na pomysł, by połączyć ostatni odcinek dróg. Niestety zawiesili działalność na początku roku. Pewnie przez niski stan wody. Wpadłem na inny pomysł. Czekały mnie niepotrzebne dwa podjazdy i pomyślałem, że mogę je zredukować do jednego, jadąc drogą górską. W rzeczywistości droga była dość wymagającym szlakiem górskim, po którym nie miałem ochoty nosić roweru. Zostało mi już tylko jedno wyjście – wczołgać się po tych dwóch nieszczęsnych wzniesieniach. Po tym trudzie dojechałem do odwiedzonego podczas poprzedniej wyprawy miasta Chuncheon.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Yanggu-eup

50.4103:17
Upał, gorąc, nieznośny skwar. Od rana było brzydko. Plan na dzisiaj był krótki, ale na drodze stało kilka wzniesień. Żar bił od asfaltu rozlanego na szerokich drogach, a drzew dających cień było jak na lekarstwo. Jedynie tunele i szybkie zjazdy dawały odetchnąć choć na chwilę. Dotarłem do miasteczka Yanggu, gdzie było kilka dróg dla rowerów, w tym jedna wokół części zbiornika wodnego. Skusiłem się i wydłużyłem wycieczkę. Wjechałem nawet na kilka zacienionych dróg.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Po drugiej stronie przełęczy

48.4603:25
Dzień zaczął się pochmurno, ale nie na długo. Niebo szybko stało się czyste. Do pokonania miałem przełęcz. Początek był nawet łagodny, potem trochę mniej, ale zdecydowanie było lżej niż na szalonych podjazdach z wybrzeża. Chyba dobrze, że opuściłem tamte strony, bo od wczoraj zachodzi seria trzęsień ziemi i dostaję nawet ostrzeżenia, by zapoznać się z wytycznymi na wypadek trzęsień ziemi i miejscami ewakuacji.
Widoków na podjeździe nie było. Na przełęczy identycznie. Dopiero na zjeździe coś zaczęło się pokazywać, wraz ze skalistymi widokami parku narodowego. Miałem dzisiaj szczęście zobaczyć pierwsze ssaki poza psami i kotami – burunduka syberyjskiego oraz gorala długoogonowego, które występują na północy kraju.
Jechałem główną drogą, czasem udało się wjechać na boczne, nawet znalazłem kawałek szlaku rowerowego. Słońce smażyło, że aż brakowało mi przyjemnej bryzy znad morza.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Zawróciło mnie wojsko

105.8806:23
Na dzień dobry dostałem dwie niespodzianki. Pierwszą był widok na przepiękne góry, których – przez brak przejrzystości powietrza – nie było widać z wybrzeża. Prawie jak w Zakopanem, tylko bez tych bezmyślnych reklam. Druga niespodzianka to prawie kapeć. Wczoraj mechanik w warsztacie rowerowym uparł się, że mam mało powietrza i z 3 atmosfer zrobił 4,5. Dzisiaj zostały może 2. Pewnie ciśnienie i poranny upał rozszczelniły jedną z łatek. Tylko dopompowałem powietrza i to wystarczyło na resztę dnia.
Słońce podpiekało, ale na wybrzeżu było trochę wiatru, pojawiły się jakieś chmury i wczorajsza mgła czasem wracała, więc nie było najgorzej. Szlak zrobił się brzydki, bo często go gubiłem i na oznaczonych odcinkach nie był wygodny. Do tego wydawało się, że zlikwidowali punkt z pieczątkami. Objechałem okolicę, nawet dotarłem do punktu informacyjnego. Najwidoczniej Koreańczycy – niczym Japończycy – wolą powiedzieć nieprawdę niż powiedzieć, że czegoś nie wiedzą. Szli w zaparte, że budka została zlikwidowana i centrum certyfikacji o tym wie. Zawiedziony jechałem dalej, by po kilometrze odnaleźć rzekomo zlikwidowaną budkę.
Wbiłem ostatnią pieczątkę na szlaku i ruszyłem dalej na północ, do punktu obserwacyjnego strefy zdemilitaryzowanej. Szlak istniał chyba tylko na mapie, bo znak nakazał mi wjechać na główną drogę, a tam zatrzymało mnie wojsko. Mundurowy nie mówił za bardzo po angielsku, ale powiedział, że dalej nie ma wstępu. Nie była to nawet strefa zdemilitaryzowana. Nie mogłem rzucić okiem na muzeum (aczkolwiek o tej porze było zamknięte), spojrzeć na granicę (o ile byłoby coś widać przez słabą przejrzystość powietrza) czy zajechać na stację kolejową donikąd (została zbudowana w nadziei na zjednoczenie narodów). Dopiero teraz przeczytałem, że wstęp uzyskać można obok miejsca, gdzie wbiłem ostatnią pieczątkę. Trudno, spodziewałem się tego i nie zależało mi aż tak bardzo. Przynajmniej mogłem dotrzeć wcześniej do noclegu.
Wjechałem na drogę krajową. Pustą, mimo że miała po dwa pasy w obu kierunkach. Zahaczyłem o miasto, by kupić coś do jedzenia i ruszyłem w góry. Koniec z morskimi zapachami, rowerowymi szlakami i z wieloma innymi udogodnieniami. Zatrzymałem się domu gościnnym na wsi.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery