Dzień zaczął się pochmurno, ale nie na długo. Niebo szybko stało się czyste. Do pokonania miałem przełęcz. Początek był nawet łagodny, potem trochę mniej, ale zdecydowanie było lżej niż na szalonych podjazdach z wybrzeża. Chyba dobrze, że opuściłem tamte strony, bo od wczoraj zachodzi seria trzęsień ziemi i dostaję nawet ostrzeżenia, by zapoznać się z wytycznymi na wypadek trzęsień ziemi i miejscami ewakuacji.
Widoków na podjeździe nie było. Na przełęczy identycznie. Dopiero na zjeździe coś zaczęło się pokazywać, wraz ze skalistymi widokami parku narodowego. Miałem dzisiaj szczęście zobaczyć pierwsze ssaki poza psami i kotami – burunduka syberyjskiego oraz gorala długoogonowego, które występują na północy kraju.
Jechałem główną drogą, czasem udało się wjechać na boczne, nawet znalazłem kawałek szlaku rowerowego. Słońce smażyło, że aż brakowało mi przyjemnej bryzy znad morza.