Narzekałem na upał wczoraj, a dzisiaj było jeszcze gorzej. Brakowało cienia, lasów. Oj, brakuje mi polskich lasów, w których można się schować przed upałem.
Pojechałem na południe wzdłuż jeziora Biwa-ko. Jak zawsze starałem się uciekać przed autami na boczne drogi i chodniki. Dzisiaj miałem szczęście do tego. Przejechałem przez miasto Takashima i znalazłem się na wybrzeżu, gdzie biegła tylko jedna droga, a dalej same góry. Pocieszeniem był chram Shirohige-jinja z bramą torii umieszczoną na jeziorze kilkadziesiąt metrów od brzegu. Niestety w Japonii również można spotkać irytujących ludzi, którzy psuli zdjęcia turystom, podpływając bez celu na skuterach wodnych pod bramę. Japonia się zmienia na gorsze. Wciąż to słyszę i doświadczam.
Zatrzymałem się w jednym markecie. Wyglądał jak sklep ogrodniczy, ale dałem mu szansę i udało mi się znaleźć zestaw śrub do naprawy mojego bagażnika. W końcu mogłem być spokojny, że znów będzie się wygodnie jeździć. No, do czasu, aż zawias ponownie nie postanowi pęknąć.
Dojechałem do miasta Otsu, gdzie miałem się zatrzymać w hostelu. Na miejscu zastałem zamknięte drzwi i brak jakiejkolwiek informacji co i jak. Podczas rezerwacji nie dostałem też jakiejkolwiek wiadomości z potwierdzeniem, więc byłem zażenowany poziomem jakości usług. Musiałem połączyć się z internetem i wysłać wiadomość, aby po kilkudziesięciu minutach ktoś się pojawił. Jeden plus, że miałem cały hostel dla siebie, bo po raz kolejny nie było gości.