Krótki wypad za miasto. Uderzałem w Kahoku, ale nie czułem się na siłach. Nie wiem, czy to klimatyzacja czy za dużo jeżdżę. Okrążyłem tylko jezioro Kahokugata.
Z Kanazawy rozciąga się nie najgorszy widok na pobliskie góry, dlatego dzisiaj więcej jest zdjęć krajobrazów niż architektury. Wyjazd z miasta nie był prosty, ale to bolączka Japonii, że drogi są wszędzie i krzyżują się co kilkaset metrów. Starałem się unikać tłocznych ulic, ale dopiero na przedmieściach udało mi się odetchnąć.
Jezioro wygląda zwyczajnie. Wzrok za to przyciąga zgarbienie przy wybrzeżu. Długie wzniesienie ciągnie się po horyzont, a na środku stoi most nad rzeką dzielącą to zgarbienie. Musiałem tam wjechać i zrobiłem to. Miałem drogę powrotną z wiatrem, więc zapomniałem o zmęczeniu i posunąłem w kierunku Kanazawy. Wdychając zapachy z portu, jechałem między falochronem i dzielnicą portową, i nie wiedzieć kiedy dotarłem do domu.