Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy / Korea 2023

Dystans całkowity:2058.64 km (w terenie 6.15 km; 0.30%)
Czas w ruchu:125:53
Średnia prędkość:16.35 km/h
Maksymalna prędkość:71.80 km/h
Suma podjazdów:16375 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:68.62 km i 4h 11m
Więcej statystyk

Po drugiej stronie przełęczy

48.4603:25
Dzień zaczął się pochmurno, ale nie na długo. Niebo szybko stało się czyste. Do pokonania miałem przełęcz. Początek był nawet łagodny, potem trochę mniej, ale zdecydowanie było lżej niż na szalonych podjazdach z wybrzeża. Chyba dobrze, że opuściłem tamte strony, bo od wczoraj zachodzi seria trzęsień ziemi i dostaję nawet ostrzeżenia, by zapoznać się z wytycznymi na wypadek trzęsień ziemi i miejscami ewakuacji.
Widoków na podjeździe nie było. Na przełęczy identycznie. Dopiero na zjeździe coś zaczęło się pokazywać, wraz ze skalistymi widokami parku narodowego. Miałem dzisiaj szczęście zobaczyć pierwsze ssaki poza psami i kotami – burunduka syberyjskiego oraz gorala długoogonowego, które występują na północy kraju.
Jechałem główną drogą, czasem udało się wjechać na boczne, nawet znalazłem kawałek szlaku rowerowego. Słońce smażyło, że aż brakowało mi przyjemnej bryzy znad morza.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Zawróciło mnie wojsko

105.8806:23
Na dzień dobry dostałem dwie niespodzianki. Pierwszą był widok na przepiękne góry, których – przez brak przejrzystości powietrza – nie było widać z wybrzeża. Prawie jak w Zakopanem, tylko bez tych bezmyślnych reklam. Druga niespodzianka to prawie kapeć. Wczoraj mechanik w warsztacie rowerowym uparł się, że mam mało powietrza i z 3 atmosfer zrobił 4,5. Dzisiaj zostały może 2. Pewnie ciśnienie i poranny upał rozszczelniły jedną z łatek. Tylko dopompowałem powietrza i to wystarczyło na resztę dnia.
Słońce podpiekało, ale na wybrzeżu było trochę wiatru, pojawiły się jakieś chmury i wczorajsza mgła czasem wracała, więc nie było najgorzej. Szlak zrobił się brzydki, bo często go gubiłem i na oznaczonych odcinkach nie był wygodny. Do tego wydawało się, że zlikwidowali punkt z pieczątkami. Objechałem okolicę, nawet dotarłem do punktu informacyjnego. Najwidoczniej Koreańczycy – niczym Japończycy – wolą powiedzieć nieprawdę niż powiedzieć, że czegoś nie wiedzą. Szli w zaparte, że budka została zlikwidowana i centrum certyfikacji o tym wie. Zawiedziony jechałem dalej, by po kilometrze odnaleźć rzekomo zlikwidowaną budkę.
Wbiłem ostatnią pieczątkę na szlaku i ruszyłem dalej na północ, do punktu obserwacyjnego strefy zdemilitaryzowanej. Szlak istniał chyba tylko na mapie, bo znak nakazał mi wjechać na główną drogę, a tam zatrzymało mnie wojsko. Mundurowy nie mówił za bardzo po angielsku, ale powiedział, że dalej nie ma wstępu. Nie była to nawet strefa zdemilitaryzowana. Nie mogłem rzucić okiem na muzeum (aczkolwiek o tej porze było zamknięte), spojrzeć na granicę (o ile byłoby coś widać przez słabą przejrzystość powietrza) czy zajechać na stację kolejową donikąd (została zbudowana w nadziei na zjednoczenie narodów). Dopiero teraz przeczytałem, że wstęp uzyskać można obok miejsca, gdzie wbiłem ostatnią pieczątkę. Trudno, spodziewałem się tego i nie zależało mi aż tak bardzo. Przynajmniej mogłem dotrzeć wcześniej do noclegu.
Wjechałem na drogę krajową. Pustą, mimo że miała po dwa pasy w obu kierunkach. Zahaczyłem o miasto, by kupić coś do jedzenia i ruszyłem w góry. Koniec z morskimi zapachami, rowerowymi szlakami i z wieloma innymi udogodnieniami. Zatrzymałem się domu gościnnym na wsi.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Zamglona Korea

123.1607:20
Dzień zapowiadał się upalnie, ale po godzinie pojawiła się mgła, która – z przelotnymi przejaśnieniami – towarzyszyła mi przez resztę dnia. Jechałem dalej wzdłuż wybrzeża. Szlak biegł przez kilka zatłoczonych plaż. Pewnie przyczynił się do tego weekend. Nikt jednak nie pływał, poza surferami. Natłok ludzi zaczął być irytujący. Pomijając koreańską mentalność świętych krów na drogach i śmieszkach, jedna osoba wbiegła mi prosto pod koła, a inna zajechała mi drogę, że ledwo ominąłem blaszaka. Chyba czas wymienić okładziny hamulcowe, bo mam za długą drogę hamowania.
Miałem dzisiaj odrobinę szczęścia. Kupiłem łańcuch, bo stary za mocno się rozciągnął. Znalazłem też pocztówki. Mało atrakcyjne, ale jest nadzieja w tym kraju. W połowie drogi zorientowałem się, że jazda wolno mi idzie. Przyspieszyłem, a dalsze widoki zaczęły nudzić (no, może poza warstwami gór). Nie wiem, czy to mgła, natłok ludzi czy mało interesujący odcinek szlaku. A może za dużo tego wybrzeża. Gdyby nie wczorajsza pomyłka, dzisiaj zacząłbym górski odcinek, a tak będę męczył ten nadmorski szlak jeszcze jeden dzień.
Złapał mnie zmierzch. Mgła nie odpuszczała, ale dzięki niej było przyjemnie. Chyba na każdym skrzyżowaniu miałem czerwone. Dojechałem do celu na wzniesieniu. Dzisiaj dla odmiany hostel.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą, setki i więcej

Omyłkowo do następnej wioski

39.0903:01
Nie wiem, jak to zrobiłem, ale następny motel znajdował się w sąsiedniej wiosce. Miałem więc niewielki dystans i dużo czasu. Było gorąco i bezwietrznie, ale czasem pokazywały się chmury, które dawały orzeźwienie. Może nawet groziły deszczem, ale prognoza zapewnia brak opadów przez najbliższy tydzień.
Odwiedziłem pobliskie świątynie, przejechałem kawałek szlaku na wybrzeżu, wbiłem pieczątkę do kolekcji (mimo kamery znajdującej się wewnątrz budki, ktoś ukradł pojemnik z tuszem, ale trochę tuszu zostało na stemplu), odwiedziłem supermarket (był oznaczony jako sprzedający pamiątki, ale nic z tych rzeczy), wjechałem na wzgórze z kolorowymi domkami, w których znajdowały się kawiarnie i przeróżne punkty rzemieślnicze, w tym rzekomy sklep z pamiątkami, ale był w remoncie. Tydzień tułaczki przez pół kraju, a nadal nie znalazłem ani sklepu rowerowego, ani elektronicznego, ani z pamiątkami. Nie jest to kraj dla turystów.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Szlak Gangwon

69.3004:24
Było pochmurno, jakby zanosiło się na deszcz. Nic podobnego, bo po południu pojawiło się słońce i zaczęło grzać. Przynajmniej wiatr dawał odrobinę przyjemności.
Droga wzdłuż wybrzeża biegła dziś po wielu pagórkach. Wjechałem na szlak Gangwon i wbiłem kolejne pieczątki do paszportu rowerowego. Trafiłem nawet na szlak pieszy, który też ma swoje pieczątki.
Przejechałem przez wzgórza z drzewami bez liści. Okazało się, że w zeszłym roku przeszedł tamtędy wielki pożar (trwał ponad miesiąc) i zostały same kikuty. Nawet zrobili szlak po jednym z tych wzgórz, więc z ciekawości na niego wszedłem, a ostatecznie pokonałem całą pętlę.
Widziałem 5-kilometrowy szlak z rowerami szynowymi, dużo skał na wybrzeżu, wiele ptaków, budowę nowej linii kolejowej, kolejne drogowe absurdy i niewygody, i wiele, wiele innych.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Uljin-gun

58.6303:52
Było jeszcze goręcej. Zostawiłem rower na chwilę i licznik pokazał 40 °C. Wyjechałem jednak za cypel i zaczęło wiać z północy. Spowalniało mnie to, ale dawało odrobinę orzeźwienia.
Po południu na niebie pojawiła się cienka warstwa chmur, która w towarzystwie wiatru pozwalała na bardziej komfortową jazdę. Póki nie pojawiły się podjazdy, ale nie było ich wiele. Wbiłem ostatnie pieczątki na pierwszym z trzech ostatnich szlaków w paszporcie rowerowym i dojechałem do celu. Przez cały dzień jechałem przez powiat Uljin, który w Japonii byłby po prostu miastem. Podział administracyjny tego kraju jest przedziwny, ale szukanie granic wsi i osiedli, by je opisać na mapie jeszcze bardziej ograniczyłby mój i tak już ograniczony czas na sen.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Szlak Gyeongbuk

46.4902:56
Kolejny gorący dzień. Dzisiaj mniej wiało, więc morze było spokojniejsze, a temperatura wyższa. Jechałem na północ, pojawiły się pagórki. Wjechałem na szlak Gyeongbuk, na którym można zebrać pieczątki do rowerowego paszportu. Upał nie urozmaicił dzisiejszego dnia.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Droga do Goseong

52.1903:25
W końcu przestało padać. Teraz będę narzekał na upały. Na razie było przyjemnie chłodno, choć wietrznie.
Przejechałem się przez olbrzymi targ handlowy. Przeróżnych azjatyckich towarów było tam bez liku. Szkoda, że nie mieli elektroniki, bo akurat szukałem przejściówki, żeby wygodniej ładować baterie. Do tego szukałem sklepu rowerowego, ale gdy już do jakiegoś trafiłem, to mieli przerwę obiadową. Ciężko się tu podróżuje.
Wjechałem na drogę wzdłuż wybrzeża. Nie wiem, gdzie zaczął się szlak, ale prowadził do Goseong-gun, najbardziej na północ wysuniętego powiatu w Korei Południowej. Trochę czasu mi zajmie dojechanie tam. Tymczasem wiatr wzmagał fale, które uderzały w skaliste wybrzeże. Było ładnie.
Kategoria kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Mokra Korea

107.2407:02
Było chłodne i pochmurne przedpołudnie. Akurat zaczęło kropić, gdy ruszyłem. Prognoza nie przewidywała dużych opadów, ale było wręcz przeciwnie. Zaczęło się niewinnie, z kolejnymi kilometrami kropiło coraz mocniej, aż doszło do poziomu regularnej ulewy. Najpierw jechałem drogami, potem wzdłuż rzeki, aż dotarłem do lokalnych dróg. Te doprowadziły mnie do świątyni Tongdosa (jedna z trzech głównych świątyń buddyjskich w Korei). No, prawie, bo był zakaz wprowadzania wszelkich jednośladów. Nie zauważyłem parkingu, więc tyle mnie widzieli.
Dalsza droga to była męka. Lało, a jedynymi drogami były autostrada i droga krajowa. Ruch na obu był podobny, tylko krajówka miała cztery pasy zamiast ośmiu. Do tego pobocze było pełne kałuż, piachu i kamyków, że napęd długo tak nie wytrzyma.
Dojechałem do miasta Gyeongju, stolicy historycznego państwa Silla. Było przepełnione atrakcjami, jak żadna inna część Korei (no, może jeszcze Seul ma ich wiele). Tam jest co zwiedzać. Akurat przestało padać, więc pozwoliłem sobie na krótką przejażdżkę. Potrzeba całego dnia, jak nie więcej, aby obejrzeć wszystko.
Pozostało mi dostać się do celu. Złapał mnie zmrok, ale wjechałem na najrówniejsze drogi w całej Korei. Najwidoczniej położone niedawno. Rowerowy most nad rzeką nawet nie znalazł się na żadnej mapie (aczkolwiek nieaktualne mapy Korei to inna historia). Przejechałem też po parku znajdującym się na dawnej linii kolejowej i dotarłem do kolejnego hotelu na godziny.
Kategoria kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Burzliwa droga do Korei

45.4503:12
Poranek zaskoczył mnie deszczem. Odebrałem rower z parkingu podziemnego i dojechałem do portu. Miałem plany przedostania się na jedną z japońskich wysp, ale złoty tydzień mocno namieszał. Popłynąłem do Korei. Dostałem ostrzeżenie o możliwości odwołania łodzi przez wysokie fale, ale nic takiego się nie wydarzyło. Rozmawiałem z jednym rowerzystą, którego wczorajszy kurs odwołali, więc miałem szczęście. Nieszczęście za to miałem przez fale. Łódź płynęła 3 godziny, o połowę krócej niż prom, każdy dostał po tabletce aviomarinu, ale ta przestała działać pod koniec rejsu. Przez wysokie fale łódź zachowywała się, jak podczas puszczania kaczek na wodzie. No, nie było przyjemnie.
Brakowało mi energii, więc z wolna ruszyłem… jak najdalej od miasta. Zwiedziłem Busan i już mi wystarczyło. Przypomniałem sobie, czemu nie lubię Korei. Wszędzie brud i śmieci, do tego auta zaparkowane na każdym skrawku ulic. W Japonii byłyby to rowery zajmujące niewiele miejsca. Chciałem dostać się do ujścia rzeki. Wciąż lało, drogi były strome. Na początek jechałem nowo wybudowanymi drogami dla kaskaderów i spokojnymi ulicami, żeby przestawić się na ruch prawostronny. Potem wjechałem na główne drogi o wielu pasach ruchu i niewielu przejściach dla pieszych. Ostatecznie niepotrzebnie pokonałem kilka wzniesień, bo pomyliłem kierunki i chciałem dostać się w złe miejsce.
Dojechałem do punktu startowego Szlaku Czterech Rzek. Udało mi się porozumieć z obsługą obiektu (język angielski jest tu na jeszcze gorszym poziomie niż w Japonii) i dostać nową mapę szlaków. Plan tej wizyty to zdobycie brakujących pieczątek w paszporcie rowerowym, aby odebrać nagrodę grand slam za przejechanie wszystkich odcinków.
Ruszyłem na północ. Wiało przeraźliwie, ale przynajmniej przestało padać. Podróż po morzu mnie wyczerpała, więc jechałem mozolnie. Dostałem się do hotelu na godziny, które w Korei są najpopularniejsze i będą mi często towarzyszyć.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, rowery / Fuji, z sakwami, za granicą, wyprawy / Korea 2023

Kategorie

Archiwum

Moje rowery