Nie wiem, jak to zrobiłem, ale następny motel znajdował się w sąsiedniej wiosce. Miałem więc niewielki dystans i dużo czasu. Było gorąco i bezwietrznie, ale czasem pokazywały się chmury, które dawały orzeźwienie. Może nawet groziły deszczem, ale prognoza zapewnia brak opadów przez najbliższy tydzień.
Odwiedziłem pobliskie świątynie, przejechałem kawałek szlaku na wybrzeżu, wbiłem pieczątkę do kolekcji (mimo kamery znajdującej się wewnątrz budki, ktoś ukradł pojemnik z tuszem, ale trochę tuszu zostało na stemplu), odwiedziłem supermarket (był oznaczony jako sprzedający pamiątki, ale nic z tych rzeczy), wjechałem na wzgórze z kolorowymi domkami, w których znajdowały się kawiarnie i przeróżne punkty rzemieślnicze, w tym rzekomy sklep z pamiątkami, ale był w remoncie. Tydzień tułaczki przez pół kraju, a nadal nie znalazłem ani sklepu rowerowego, ani elektronicznego, ani z pamiątkami. Nie jest to kraj dla turystów.