Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / GT

Dystans całkowity:44006.31 km (w terenie 612.21 km; 1.39%)
Czas w ruchu:2068:25
Średnia prędkość:20.10 km/h
Maksymalna prędkość:66.05 km/h
Suma podjazdów:235967 m
Liczba aktywności:726
Średnio na aktywność:60.61 km i 3h 02m
Więcej statystyk

Kamafusa-ko

  75.32  03:48
Dzisiaj wybrałem się na zachód. Moim celem było jezioro Kamafusa-ko. Niebo pokrywały chmury, choć było upalnie.
Przez horyzont przewijała się okryta śniegiem góra Zao, którą próbowałem zdobyć dwukrotnie. Raz w sierpniu i raz w październiku. W sumie trzykrotnie, gdzie trzeci raz był zimą, ale ciężko było znaleźć nocleg i nawet nie ruszyłem w jej kierunku. Po dotarciu do jeziora, jak zwykle wybrałem drogę powrotną inną trasą. Wypadło na drogę wzdłuż rzeki. Potem trochę gór i wjechałem na znaną mi drogę do centrum miasta.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Tam, gdzie kiedyś było życie

  36.31  01:59
Jako że ostatnio odwiedziłem Ishinomaki, miasto mocno zniszczone w 2011 roku przez tsunami, postanowiłem pojechać na wybrzeże w Sendai. Centrum miasta jest wyniesione kilkadziesiąt metrów nad poziom morza i wielka fala tam nie dotarła. Nigdy nie byłem na wybrzeżu. Byłem ciekaw jak wyglądał krajobraz 7 lat po tragedii.
Było upalnie, ale dojazd do oceanu poszedł nie najgorzej. Nie zastałem tam jednak nic. Nikt nie odważył się odbudować domu lub miasto na to nie zezwoliło. Wielkie wały przeciwpowodziowe były wciąż w budowie, a i to zaplanowali je daleko od brzegu, więc może teren pomiędzy oceanem i wałem pozostanie niezamieszkany. Ze zdjęć wynikało, że całe wybrzeże było pokryte budynkami, a jak okiem sięgnąć, wszystko zostało zmyte przez tsunami. Po uprzątnięciu terenu pozostały tylko fundamenty budynków.
Pomimo budowy wału przeciwpowodziowego, znalazłem pomiędzy nim i oceanem drogę dla rowerów wzdłuż niewielkiego kanału. Niestety prowadziła donikąd, więc zawróciłem, aby pojechać z powrotem do domu.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

W japońskiej niezgodzie z przyrodą

  127.58  06:19
Nastał piękny, choć upalny poranek. Zdecydowałem, że dokończę plan z poprzedniego dnia i objadę Półwysep Oshika. Wydawało mi się, że będzie to lekka i przyjemna wycieczka, ale okazało się coś zupełnie innego.
Podjazdy towarzyszyły mi od początku. Najpierw były lekkie górki z widoczkami na zatoki. Przejechałem przez wiele przysiółków, które zostały zmyte z powierzchni ziemi podczas tsunami przed siedmiu laty. Wały przeciwpowodziowe wciąż były w budowie, wiele ulic na mapie zdezaktualizowało się, po niejednym domie pozostały puste działki, które zdążyły pokryć się roślinnością. Mimo tej tragedii widziałem wiele nowych budynków. Brak lądu pod zabudowę mieszkalną jest w Japonii problemem, dlatego odważniejsi wracają na swoje.
Na południu półwyspu wjechałem na wysokość ponad 200 m n.p.m. Tym samym zacząłem mozolny powrót do domu. Centralna część półwyspu była górzysta, więc zmieniły się krajobrazy. Zabudowania zniknęły i natura zaczęła dominować w pełni. Gdyby tylko pozbyć się ludzi, byłoby idealnie. Niestety tamten odcinek drogi był wykorzystywany przez idiotów na motocyklach, którzy ze zmodyfikowanymi tłumikami jeździli jeden za drugim jak na jakiejś paradzie. Zamiast jechać spokojnie denerwowałem się. Irytowała mnie bezsilność.
Za ostatnią, najwyższą górą był bardzo długi i stromy zjazd, który sprowadził mnie prawie do centrum miasta Ishinomaki. Jako że spędziłem pół dnia na półwyspie, byłem bardzo głodny. Zatrzymałem się na szybki obiad w supermarkecie. Pozostała prosta droga do domu. Zmrok złapał mnie jeszcze przed Matsushimą. Potem już tylko jazda nocą. Temperatura spadła do przyjemnego poziomu, więc jechało się dobrze.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Japonia, po zmroku i nocne, setki i więcej, za granicą, Japonia / Miyagi, mikrowyprawa, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Niebieski Dzień Dziecka

  85.73  04:33
Będzie dzisiaj trochę nostalgicznie, bo wybrałem się w region zniszczony w 2011 roku przez tsunami. Ale też z dozą optymizmu.
W tym roku majówkę spędziłem trochę mniej rowerową. Wybraliśmy się z Aki do ogrodów w odległych prefekturach, aby obejrzeć kwiatki. Zdążyły lekko przekwitnąć, ale to szczegół. Po powrocie trochę padało, jednak ostatnie dni majówki miały być pogodne. Gdy się dzisiaj obudziłem, padało. Chciałem to przeczekać, bo deszcz był przelotny, ale prawie zastałem południe. Nie mogłem czekać. Padało, gdy ruszałem, ale to był ostatni prysznic z nieba. Wyszło słońce i nawet zrobiło się gorąco.
Pojechałem do Matsushimy. Droga standardowa, więc nic specjalnego. W Matsushimie już od granic miasta tragedia. Auto na aucie, że musiałem na chodnik uciec, a i tam człowiek na człowieku i skończyłem na spacerze przez miasto. Na szczęście nie przez całe.
Wjechałem do Higashi-Matsushimy, sąsiedniego miasteczka, w którym znalazłem kilka kwitnących wiśni (w Matsushimie nie było już ani jednej). Dostałem się nad wybrzeże, które po siedmiu latach od tragicznego tsunami nadal jest jednym wielkim placem budowy. To tam znajdowała się największa atrakcja w okolicy. Nastolatek zainicjował tradycję, która dziś przyciąga setki osób. Po tym, jak żywioł zabrał całą rodzinę nastolatka, zapragnął on spełnić marzenie swojego zmarłego brata i rozwiesił błękitne koinobori (zwykle różnokolorowe chorągwie w kształcie karpia wywieszane z okazji Dnia Dziecka). Wkrótce potem ludzie z całej Japonii zaczęli słać niebieskie ryby, dzięki czemu obecnie kolekcja liczy prawie tysiąc sztuk (jak nie więcej). A ponieważ dzisiaj wypadł Dzień Dziecka, to można było zobaczyć, a nawet wziąć udział w występach scenicznych. Ja trafiłem na zespół muzyczny zachęcający zebranych do machania, ale widziałem, że za sceną szykowała się kolejna grupa. Zostałem tylko na parę minut, bo gonił mnie czas.
Ishinomaki to jedno z najbardziej dotkniętych przez kataklizm z 2011 roku miast. Budynki na wybrzeżu zostały zmyte z powierzchni ziemi. Skalę zniszczeń można zobaczyć na niejednym zdjęciu dostępnym w sieci. Choć do dzisiaj prawie wszystkie uszkodzone domy zostały rozebrane, wiele działek stoi niezagospodarowanych. Prawdopodobnie właściciele zginęli lub nie chcą wracać z powodu traumy. Ponieważ żywioł towarzyszy Japończykom od zawsze, mieszkańcy pogodzili się ze stratą i wspólnymi siłami odbudowano miasto. Tylko drogowcy się ociągają, bo chodniki – jeśli są – straszą wybojami.
Nad wybrzeżem, na górze stał chram, z którego można zobaczyć okolice. Zdjęcia na barierkach ukazywały miasto sprzed tragedii, więc można porównać, jak bardzo skurczyła się liczba zabudowań.
Zatrzymałem się na obiedzie. Ishinomaki to również miasto rybackie, więc gdzie indziej, jak nie tam można spróbować owoców morza. Wśród wielu restauracji, znalezienie tej właściwej nie jest proste, zwłaszcza gdy wszystko jest zapisane japońskim pismem. Moją uwagę przyciągnął sklep z lokalnymi produktami, nad którym była restauracja. Zamówiłem kaisen-don, czyli kawałki surowych ryb i innych owoców morza na ryżu. Zdrowo i smacznie.
Planowałem pojechać wokół półwyspu, ale zabrakło mi dnia. Pomyślałem, że pojadę w zamian wokół morza Mangokūra. Ehe! Droga zamknięta, bo budowali nową. Zawróciłem, a po drodze tunel przykuł moją uwagę. Szukając widoku zachodzącego słońca, pojechałem tamtędy. Przed tunelem stał znak zakazu wjazdu rowerem, ale nie widziałem alternatywy, więc chyba po raz pierwszy złamałem prawo. I tak droga była pusta. Po drugiej stronie znalazłem okręt Sain Juan Bautista, atrakcję turystyczną. Wyglądało jednak na to, że była nieczynna. Pokręciłem się jeszcze chwilę i wróciłem do miasta, trafiając na drogę omijającą tunel. Chciałem okrążyć tę część miasta przed końcem wycieczki, ale trafiłem na drogę do innej dzielnicy. Szybko dałem się namówić na zwiedzenie jej. Trafiłem na tymczasowe domy, w których osiedlono mieszkańców, którzy stracili swój dobytek przez tsunami. Niektóre wyglądały na wciąż zamieszkane. Dokończyłem pętlę i po zmroku dojechałem do hostelu. Oszczędności w tym mieście spowodowały, że latarnie uliczne są tu rzadkością.

Kategoria kraje / Japonia, po zmroku i nocne, za granicą, Japonia / Miyagi, mikrowyprawa, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kwiecień 2018 (GT)

  50.35 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Japonia, rowery / GT

Nowa opona na drogę

  56.05  02:43
Miałem chwilę, aby się przejechać gdzieś niedaleko i wypadło na południe od Sendai. Był ciepły, choć pochmurny dzień.
Przejechałem raptem parę kilometrów i usłyszałem syczenie. Powietrze uciekało z przedniego koła i okazało się, że klocek hamulcowy przetarł bok opony, którą ostatecznie rozerwało ciśnienie. Całe szczęście kilkaset metrów obok był serwis rowerowy. Japończyk przyniósł z zaplecza nową oponę. Miała dość duży bieżnik, choć nie tak duży, aby konkurować z moim starym Trekiem. Kilka minut później mogłem się cieszyć sprawnym rowerem. Stara opona nie podobała mi się od kilku tygodni, bo było widać na niej pęknięcia, chociaż założyłem ją relatywnie niedawno. Mam nadzieję, że to ostatni wydatek, przynajmniej do powrotu do Polski (mam to w planach w niedalekiej przyszłości).
Droga na południe nie przyniosła niespodzianek. No, może poza tym, że zajęła więcej czasu niż planowałem. Dojechałem do punktu docelowego, trafiłem na przypadkową świątynię i skierowałem się w drogę powrotną. Równie bezprzygodną. Udało mi się uchwycić kilka zdjęć odległych gór, które nadal były pokryte śniegiem. Znalazłem też kilka kwitnących drzew wiśni i to było tyle z tej wycieczki. Dorzucam jeszcze kilka zdjęć z miasteczka Ōgawara, które odwiedziłem kilka tygodni temu pociągiem, a także rok wcześniej na rowerze.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Wokół Sendai

  32.61  01:42
Dzisiaj krótko, bo chciałem sprawdzić nowy napęd i spisuje się bardzo dobrze. Znów zaczął mruczeć, bo wymieniłem również koło. W starym popękała obręcz przy nyplach, więc nie chciałem ryzykować rozkraczenia się w połowie trasy. Zamontowałem też hak, który kupiłem prawie rok temu.
Było pochmurno, ale padać miało dopiero wieczorem. Pojechałem na zachód i znalazłem po drodze kilka drzew sakury. Nie mogłem się oprzeć, aby nie sfotografować kwiatów. Miałem nadzieję odkryć nowe drogi w Sendai, ale znalazłem się na drodze, którą jechałem ze świątyni Jōgi Nyorai Saihō-ji. Coraz trudniej o jakiś ciekawy plan. A może za mało się staram. Wróciłem do domu wzdłuż rzeki Hirose-gawa. Jak zwykle, dorzucam też parę zdjęć z weekendu.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Zbliżenie na Matsushimę

  46.39  02:34
Prawdopodobnie ostatnia wycieczka przed wymianą napędu. Nawet nie wiem kiedy zdążył się tak zużyć, bo przez ostatnie tygodnie zauważalnie pogorszyła się wygoda jazdy. Była też kolejna okazja do przetestowania nowego obiektywu w aparacie, bo wysepki Matsushimy nadawały się do tego idealnie.
Ruszyłem najkrótszą drogą, ale wiosenny wiatr i tak mnie spowolnił. Dojechałem do parku Saigyō Modoshi no Matsu-kōen. Liczyłem na widok kwitnących wiśni, bo w Matsushimie okres kwitnienia przypada odrobinę później niż w Sendai, a ponieważ w Sendai większość drzew prawie przekwitła, to miałem nadzieję zastać drzewa w okresie rozkwitu. Rozczarowałem się, bo przybyłem za późno. Możliwe, że o parę dni. Parę deszczowych dni, podczas których deszcz strącił płatki z kwiatów. Szkoda, ale przynajmniej po drodze zauważyłem kilka drzew innej odmiany, więc mogłem się nacieszyć tą odrobiną radości.
Po centrum Matsushimy zrobiłem krótki spacer. Pojechałem wzdłuż wybrzeża, zatrzymując się na kilku wysepkach, aż dojechałem do miasta Shiogama. Odwiedziłem je w styczniu, gdy wybraliśmy się z Aki na market rybny, więc dorzucam też zdjęcia z tamtego okresu. Wspiąłem się również na chram Shiogama-jinja, do którego prowadzą długie schody. W sumie zrobiłem to po raz drugi, więc można porównać zdjęcia z zimy i wiosny. W drodze powrotnej trafiłem na kilka znajomych widoków i rozpoznałem drogę, którą przejechałem kiedyś w przeciwnym kierunku.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Wszystkiego po trochu z Sendai

  12.76  00:44
Dzisiaj wybrałem się na krótką przejażdżkę, aby pobawić się nowym obiektywem, który zmieniłem po dwóch latach od zakupu aparatu. Jako amator jestem z niego bardzo zadowolony.
Odwiedziłem serwis rowerowy, bo mój napęd powoli przestawał wyrabiać. Łańcuch coraz częściej przeskakiwał, a kółka przerzutki starły zęby. Kosztorys był wysoki, ale miałem nadzieję, że uda się coś wynegocjować, bo będąc w sklepie elektronicznym, udało mi się obniżyć cenę obiektywu. Na razie tylko złożyłem zamówienie na części.
Pojechałem do parku Tsutsujigaoka-kōen spotkać się z Aki, żeby zrobić trochę wspólnych zdjęć, jak rok temu, a potem jeszcze rzuciłem okiem na świątynię Dōjin-ji, której brama wejściowa zwróciła moją uwagę podczas poszukiwań miejsc do odwiedzenia w Sendai. Przespacerowałem się po pobliskim parku i wróciłem do domu. Sakura w większości przekwitła. Trzeba się spieszyć ze zdjęciami.
Dołączam do tego wpisu trochę zdjęć z ostatnich dni, jak również ze styczniowej wizyty, gdy przyleciałem do Sendai z Kyūshū bez roweru. Odwiedziłem wtedy chram Sendai Tōshō-gū w czasie śnieżycy, pokaz w wykonaniu strażaków, zamek czy świątynię Rinnō-ji.
Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kōshō-ji

  19.98  01:09
Hanami w Sendai trwa w najlepsze. Przy dobrej pogodzie spędziłem czas w kilku ogrodach i innych miejscach popularnych do podziwiania kwitnienia wiśni. Niektóre z tych zdjęć załączam w tym wpisie, a i dzisiaj też wybrałem się, aby uchwycić kilka kolejnych zdjęć sakury.
Odwiedziłem bramę chramu Sendai Tōshō-gū, a potem pojechałem do parku Tsutsujigaoka-kōen, w którym nadal trwało hanami. Dziesiątki ludzi spędzało czas w gronie znajomych pod kwitnącymi wiśniami, a na straganach z jedzeniem można było dostać coś smacznego.
Kilka dni temu zauważyłem pagodę, więc dzisiaj spróbowałem się do niej dostać. Świątynia Kōshō-ji mieści tę niewielką, 5-dachową pagodę otoczoną zabudową miejską. Coś jak tokijska świątynia Sensō-ji. Dowiedziałem się też, że frontowa brama do świątyni stała kilka wieków wcześniej przed zamkiem.
Pojechałem jeszcze do ruin zamku, zahaczając po drodze o park Nishi-kōen. Na zamku wiśnie prawie przekwitły, ale wciąż można było spotkać ludzi spędzających czas na pikniku pod drzewami.

Kategoria za granicą, kraje / Japonia, Japonia / Miyagi, wyprawy / Japonia II 2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery