Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / GT

Dystans całkowity:44006.31 km (w terenie 612.21 km; 1.39%)
Czas w ruchu:2068:25
Średnia prędkość:20.10 km/h
Maksymalna prędkość:66.05 km/h
Suma podjazdów:235967 m
Liczba aktywności:726
Średnio na aktywność:60.61 km i 3h 02m
Więcej statystyk

Przedburzowy Poznań

  53.12  02:20
Odkurzyłem kolarzówkę, założyłem bezprzewodowy nadajnik, bo mój licznik obsługuje dwa rowery, więc w końcu nie muszę się martwić o kabel ocierający o torbę na kierownicy. Do tego poprawiłem bloki w butach, więc mogłem przetestować nowe ustawienia, a ponieważ zawiązałem sznurówki słabiej, to buty nie cisnęły, jak ostatnio.
W prognozie była burza, więc postanowiłem wyjść tylko na krótką wycieczkę. Wiało, więc ruszyłem przez centrum. Trochę błąd, bo było mnóstwo ludzi. Poleciałem na Kiekrz przez klin zieleni, żeby schować się od wiatru, który był wyjątkowo nieprzyjemny. Dalej nie miałem za bardzo gdzie się schować, więc pojechałem z wiatrem bocznym aż do Skórzewa, żeby sprawdzić nową drogę dla rowerów na Złotowskiej. Ostatni odcinek jest jeszcze w budowie. Zauważyłem za to znacznik przed sygnalizacją świetlną, który będzie informował o kolorze światła dla prędkości poruszania się rowerzysty. Podobne mają w Warszawie, tylko poznańskie będą nieco bardziej zaawansowane. Ciekawe, ile ich zamontują i jak długo będą działały.
Z rozpędu prawie pojechałem do centrum, ale wolałem unikać tłumów. Wróciłem na Górczyn i odwiedziłem Szachty, żeby dokręcić do 50 km. Deszcz zaczął padać niedługo po powrocie, ale żadnej burzy nie było.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Wpięty

  21.07  00:54
Miałem 3-miesięczną przerwę od kolarzówki. Czekała czysta na lepszą pogodę. Zamontowałem w niej wpinane pedały, a ponieważ dzisiaj było tak ciepło, że drogi wyschły, to wyskoczyłem na chwilę, żeby sprawdzić, jak się jeździ. Miałem kiedyś SPD w Treku, ale zużyły się. Postanowiłem wrócić do nich w kolarzówce.
Inna geometria roweru sprawiła, że ciężko się jechało. Dodatkowo przechodziłem w nowych butach pół dnia i nie odczułem dyskomfortu, a podczas jazdy już po kilku kilometrach zaczęły cisnąć. Będzie trzeba się przyzwyczaić. Tymczasem już wiem, że muszę przesunąć bloki, bo zbyt często zahaczałem o korbę. Jeszcze nie zaliczyłem wywrotki, ale na Treku miałem niejedno spotkanie z glebą. Mam nadzieję, że na kolarzówce będę miał mniejszego pecha.
Zajrzałem do mojego Fuji i przeraziłem się. Znowu płyn hamulcowy nierówno się rozprowadził i jeden klocek ocierał o tarczę. W miejskim hałasie nawet tego nie dostrzegłem, czego efektem jest nierównomiernie starta tarcza hamulcowa. A nawet jakbym chciał wymienić te beznadziejne hamulce, to mam problem, bo spodobały mi się hamulce TRP Spyre. Wadą mechanicznych hamulców jest to, że w większości modeli klocek dociska tarczę do drugiego klocka, przez co trzeba je ciągle regulować wraz ze zużyciem. Z kolei wspomniany model, wypatrzony w Treku, którego kiedyś chciałem mieć, działa przez równomierny docisk klocków do tarczy jednocześnie. A problemem są braki magazynowe. Nie chciałbym brać byle czego, chociaż może byłoby to lepsze niż co 2 miesiące uzupełniać płyn hamulcowy i regulować położenie hamulców co tydzień.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Listopad 2021 (GT)

  24.57 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Polska, rowery / GT

Wieczorem przed mżawką

  55.86  02:25
Miało padać, ale zaryzykowałem i pojechałem do Stęszewa. Potem przez Mosinę z powrotem do domu. Od czasu do czasu pokropiło, ale dopiero na dwa zakręty przed domem zaczęło mżyć. Nie miałem dzisiaj szczęścia. Jeden niecierpliwy kierowca w Stęszewie mnie otrąbił, bo nie zauważyłem drogi dla kaskaderów po lewej stronie ciemnej ulicy. W Witobelu kretyni postawili znak drogi dla rowerów po lewej stronie śmieszki i z rozpędu prawie wjechałem do rowu. A w Luboniu jeden śmieć ściął zakręt podczas „wyprzedzania” i gdybym nie zahamował, to przejechałby mnie.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Wieczorem po zmroku

  45.46  02:02
Zmrok zapada tak szybko. Ledwo skończyłem pracę, a już było ciemno za oknem. Jeszcze nieco ponad miesiąc i dni zaczną się wydłużać. Do tego czasu pewnie wrócę do jazdy koło południa. Nocą jest za dużo dymu.
Dzisiaj pojechałem bez planu i dotarłem do Kiekrza. Rozważałem polecieć na Naramowice, ale miałem w głowie złe skrzyżowanie. Pojechałem do centrum, a potem wróciłem do domu. Już prawie skończyli wylewać asfalt na drodze dla rowerów wzdłuż Grunwaldzkiej. Szkoda, że tyle tam studzienek.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Zamglony Wolsztyn

  79.08  03:10
Dzisiejszą wymówką miała być mgła, ale też miałem pokonać 14-tysięczny kilometr w tym roku, więc nie chciałem siedzieć w domu. Pojechałem do Wolsztyna, bo wiało dzisiaj ze wschodu. Udało mi się utrzymać odpowiednie tempo, by zdążyć na pociąg. Zamglenie rosło, ale nie było najgorzej. Tylko chwilami przemarzałem w palce.
Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Nowości z Kórnika

  69.55  03:04
Miałem jechać na kolejną mikrowyprawę, ale straciłem entuzjazm. Wyszedłem późno i pojechałem do Kórnika. W końcu ukończyli budowę odcinka promenady z nowym mostem. Powrót po zmroku. Nie było najcieplej.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Prawie Gołańcz

  83.24  03:45
Nie czułem się najlepiej, ale miałem dzisiaj wolne, a ja na urlopie nie leżę brzuchem do góry, więc powoli zebrałem się na rower i ruszyłem w kierunku Gołańczy. Miało być duże zamglenie, a widoczność była nie najgorsza. Temperatura też wyższa od prognozowanej. Aż zrobiło mi się lepiej.
Ruszyłem do centrum Poznania. Trochę się tam zakręciłem, bo nie patrzyłem na mapę i źle oceniłem kierunek, przez co nadrobiłem drogi. Dowiedziałem się za to, że w końcu położyli asfalt na rondzie na Naramowicach. Nie ma jeszcze znaków, ale przynajmniej zabrali znak drogi dla pieszych, który bezczelnie stał w miejscu drogi dla rowerów.
Dalej przez Biedrusko do Murowanej Gośliny bez niespodzianek. W Murowanej chciałem uniknąć jazdy po beznadziejnych drogach dla rowerów i wkopałem się w teren, chociaż był w dużym stopniu przejezdny dla kolarzówki. Potem jeszcze przed Skokami wjechałem na krótki odcinek terenu pokryty tarką. Brr.
Czas mnie gonił. Zorientowałem się, że nie zdążę do Gołańczy na pociąg. Na kolejny musiałbym czekać ze 3 godziny, a i tak zbliżał się wieczór, więc nie mógłbym robić zdjęć. Zmieniłem plan i ruszyłem ku Wągrowcowi. Trafiłem na Cysterski Szlak Rowerowy, który na mojej mapie, oznaczonym jako asfaltowy, był drogą gruntową – dość rozwaloną przez leśników intensywnie pozyskujących drewno.
Jadąc do Gołańczy, chciałem ominąć Wągrowiec, bo zapamiętałem go jako beznadziejny, antyrowerowy, czarny punkt na mapie. Wiele się nie zmieniło, poza jednym – nową drogą dla rowerów na nasypie dawnej linii kolejowej nr 206. Tylko 2-kilometrowy odcinek, otoczony bezsensownymi barierkami i w połowie dystansu z brakiem możliwości kontynuowania jazdy na wprost, ale ktoś tam zaczął być kumaty. A i dworzec jak ładnie wyremontowany. Tylko windy popsute.

Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, terenowe, dojazd pociągiem, rowery / GT

11 listopada 2021

  51.59  02:34
Ania zaproponowała, bym jej potowarzyszył w Poznańskim Biegu Niepodległości. Nie miałem do tego kondycji, więc wziąłem udział jako obserwator. Poranek był mglisty i chłodny. Pojechaliśmy nad Jezioro Strzeszyńskie, gdzie odbywała się cała impreza. Ja się ogrzewałem w słońcu, a Ania przebiegła swoją życiówkę. Jednego jej zazdroszczę – dostała przepiękny medal.
Po wszystkim pojechaliśmy na miasto, gdzie był jarmark z okazji urodzin ul. Święty Marcin. 2 lata temu poprzeciskałem się tylko przez jedną alejkę straganów i szybko zrezygnowałem przez zbyt duże tłumy. Tym razem tłumów było mniej, ale straganów tak jakby więcej, chociaż może nie powinienem porównywać, bo wtedy nie widziałem wiele. Najwięcej było rogali świętomarcińskich. Poza tym zaopatrzyłem się w kilka innych rzeczy. To był dobrze spędzony dzień.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, ze znajomymi, rowery / GT

Starym Kolejowym Szlakiem ku morzu

  119.16  05:47
Dzień zaczął się diametralnie inaczej niż wczoraj. Niebo było bezchmurne, nawet świeciło słońce, tylko pojawiła się mgła. Licznik pokazywał temperaturę 2,5 °C. Póki jechałem, było ciepło, ale nie mogłem powstrzymać się i nie zrobić paru zdjęć. Wtedy poczułem chłód poranka.
Droga do Połczyna-Zdroju była mokra i pokryta liśćmi, jak odcinek ze Złocieńca. Zdawać by się mogło, że nocą jechało mi się pewniej. Dotarłem do końca i zawiodłem się. Byłem przekonany, że dalej będzie nowa droga dla rowerów, a z przydrożnej mapy – których w Zachodniopomorskiem jest odpowiednio dużo – wynikało, że do Białogardu miałem jechać drogami lokalnymi. Zjadłem śniadanie i rozgrzałem się w jedynym czynnym miejscu w tym miasteczku – na stacji benzynowej, i ruszyłem dalej. Przynajmniej mgła zniknęła.
Zaraz za chodnikiem udającym drogę dla rowerów pojawiła się asfaltowa droga dla rowerów na nasypie dawnej linii kolejowej. Daleko nie prowadziła, ale była nowa i wygodna. Później jechałem przez wioski i wzgórza. Droga była wąska, a na jednym odcinku tak wąska, że aż strach było jechać. Kierowcy wyprzedzali na gazetę, byle nie zjechać z asfaltu na pobocze. W dodatku jakiś śmieć zniszczył na tym odcinku rowerowe znaki drogowe. Po co takie zero żyje?
W Białogardzie nie chciało mi się zwiedzać, pojechałem dalej. Szlak znikł, więc dojechałem do Karlina, gdzie znajdował się początek drogi na nasypie dawnej linii wąskotorowej. Stary Kolejowy Szlak jest nadal w planach dla tej trasy, ale mam nadzieję, że ktoś się tam opamięta. Droga jest równa, ale skrzyżowania to jakaś pomyłka. Na każdym, nawet z zarośniętą ścieżką czy raz nawet z wjazdem na posesję, stoi znak stop. Na kilku nawet postawili tabliczki nakazujące, by zsiąść i przeprowadzić rower przez drogę. Oczywiście żadnego przejścia dla pieszych. To już szlak Kolej na rower okazuje się być dużo dojrzalszy.
Im dalej na zachód, tym więcej spotykałem wyrwanych znaków i zniszczonej infrastruktury. Co za bydło tam mieszka? Widać też było ślady pojazdów jadących wzdłuż tych dróg dla rowerów. Niektóre biegły wprost do posesji, więc nietrudno domyślić się kilku sprawców. Na jednym skrzyżowaniu szlak w ogóle zdawał się przepaść – zero znaków, zero asfaltu. Odnalazł się dopiero kilkaset metrów leśnego błota dalej. Szlaki mają niespełna 10 lat, ale po stanie nawierzchni dałbym im nie więcej niż 5. Szkoda tylko, że tylu tam wandali.
Gościno nie było gościnne. Na drogach dla rowerów było zero znaków pionowych, ale zauważyłem jeden poziomy. Ktokolwiek zarządza tymi drogami, nie zna przepisów ruchu drogowego. Może gdybym nie jechał obwodnicą, to nie narzekałbym. Miasto jest jednak łącznikiem szlaków w dorzeczu Parsęty, które powstały na nasypach linii kolejowych i po obwodnicy biegł rzekomo odcinek łączący z zachodem i północą. Sama obwodnica powstała na miejscu nasypu i stąd rowerzyści stali się balastem, który zrzucono na te dziwne chodniki.
Kolejny odcinek drogi na dawnej linii wąskotorowej biegł do Kołobrzegu. Nawierzchnia przestała być równa. Korzenie drzew mocno ją naruszyły. Do tego pojawiło się dużo błota – już nie tylko spowodowanego gnijącymi liśćmi, ale też naniesionego przez pojazdy. Przynajmniej do granicy z gminą Kołobrzeg, która na przekór gminom w dorzeczu Parsęty użyła kostki do budowy dróg. Kostka leciała prawdopodobnie do centrum miasta, więc postanowiłem sprawdzić inną drogę. Na mapach oznaczona była jako łącznik ze szlakiem R-10. Na początku była ładna, asfaltowa, ale potem kostka i tak zdominowała drogę.
W Kołobrzegu chciałem przejechać się kawałkiem szlaku R-10. Przespacerowałem się po zatłoczonym molo, na którym zaczęli pobierać opłaty za wstęp. No, przynajmniej w sezonie. Potem ruszyłem na wschód. Chciałem zobaczyć drewniane pomosty, które zapamiętałem z podróży wzdłuż wybrzeża. Zobaczyłem tylko jeden i zdziwiłem się, bo myślałem, że jest ich więcej.
To był koniec podróży. Dojechałem do krajówki, aby wrócić do centrum Kołobrzegu, zrobiłem zakupy i skończyłem podróż na dworcu. Pociąg nie miał przedziału dla rowerów, a ja nie miałem linki. Zostawiłem rower na końcu składu i usiadłem w pierwszym przedziale, który i tak był pusty, podczas gdy moja miejscówka znajdowała się po drugiej stronie wagonu.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po dawnej linii kolejowej, Polska / zachodniopomorskie, setki i więcej, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery