Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

rowery / Trek

Dystans całkowity:78801.94 km (w terenie 7615.96 km; 9.66%)
Czas w ruchu:3278:21
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:457369 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:226193 kcal
Liczba aktywności:935
Średnio na aktywność:84.28 km i 4h 00m
Więcej statystyk

Żółtańce – Rejowiec

  49.94  02:23
Znów się rozpogadza, tylko ten wiatr ani trochę nie pasuje. Pojechałem na południe, pod wiatr, żeby wrócić z wiatrem. I nie było lekko. W mieście jeszcze były budynki, to jechało się całkiem znośnie, potem wjechałem na kawałek starej drogi dla kaskaderów nad zalewem w Żółtańcach, to już trochę dmuchało, ale wtedy wymyśliłem sobie, że pojadę jeszcze na południe po szlaku Green Velo i było okropnie. Łyse wzgórza nie zatrzymywały wiatru, który mnie mocno spowalniał. Wpadłem na pomysł, że pojadę aż do Rejowca. Boczny wiatr smagał nie mniej niż wcześniej, a zbliżający się wieczór dodatkowo spowodował spadek temperatury. Na szczęście ostatnia prosta na północ miała być najłatwiejsza. Wiatru już nie było czuć, mogłem nawet odrobić straty w średniej prędkości. W Zawadówce wjechałem na leśną drogę. Kiedyś przyjemny asfalt, dziś rozlatująca się dziura na dziurze. Za lasem ukazała się ładna panorama, ale zapadł zmierzch i wiem, że trzeba będzie tam wrócić za dnia.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Bagno Serebryskie

  31.45  01:40
Sypnęło śniegiem przez noc, ale po południu było słonecznie i sucho. Wybrałem się na Bagno Serebryskie, które mijałem kilka dni temu. Było trochę błota, jeszcze więcej brodów, ale szlak przejechałem. Turyści poruszający się o własnych nogach z pewnością mają tam sporo kłopotów. Na wiosenne widoki i dźwięki trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Powrót miałem pod wiatr, który w parze z niską temperaturą mocno uprzykrzał mi jazdę.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Nadwieprzański Park Krajobrazowy

  100.05  05:24
Mimo diabelskiego wiatru zapowiadała się całkiem ładna pogoda. Szkoda mi było dnia wolnego, więc wsiadłem w pociąg i ruszyłem do Lublina. Miasto mało przyjazne, bo gdzie nie spojrzeć, tam jakiś remont. Ruszyłem rozpadającymi się drogami wzdłuż Bystrzycy, a potem było tylko gorzej, bo zero znaków doprowadziło mnie do kilku ślepych uliczek. Po drodze pojawił się nieoznakowany szlak Lublin – Wola Uhruska. W końcu wydostałem się z Lublina i nie tylko poprawiły się drogi, ale nawet szlak ujawnił swoje istnienie.
Na chwilę zboczyłem ze szlaku, aby sprawdzić drogę dla rowerów, którą ktoś dodał na mapie. Została wyłożona betonowymi płytami. Ktoś zdał sobie sprawę ze swojego błędu i zalecił naprawić nierówności między poziomami, ale nijak to wyszło. Pomijając kulawą nawierzchnię, to szlak prowadzi po całkiem ładnej okolicy.
Jechałem głownie z wiatrem, parę razy pod wiatr, aż przekroczyłem Wieprz, za którym szlak skręcał. Wtedy przekonałem się, z jak szatańskim żywiołem miałem do czynienia. Mozolnie wlekłem się do Łęcznej. Nie miałem nawet ochoty zbaczać z kursu, aby zobaczyć cel mojej podróży, czyli tytułowy Nadwieprzański Park Krajobrazowy.
Od Lublina nie mogłem trafić na żaden otwarty sklep czy w ogóle na jakikolwiek istniejący. W Łęcznej w końcu odnalazłem stację benzynową, na której nawet mieli małą gastronomię. Już traciłem nadzieję, że na Lubelszczyźnie panuje taka bieda, że ludzie nie jedzą na stacjach benzynowych.
Pełen energii ruszyłem pod wiatr, aby w końcu zobaczyć trochę tej przyrody. Zboczyłem z głównych dróg, wjechałem na stare, zarośnięte polne drogi, po których mało kto w ostatnim czasie jeździł. Udało mi się kilka razy dojrzeć meandrujący Wieprz, trafiłem na kilka brodów, a nawet zobaczyłem łosia (pierwszy raz w życiu). Szkoda, że on dojrzał mnie jako pierwszy i zdążył uciec zanim złapałem za aparat.
Jazda po półdzikich drogach mnie wykończyła, więc zrezygnowałem z dalszej jazdy wzdłuż parku i rzeki, choć planowałem pokonać jeszcze z drugie tyle, jak nie dojechać do Krasnegostawu. Droga na wschód była już ciut łatwiejsza, bo wiatr wiał najczęściej w plecy. Niepokoiło mnie całkowite zachmurzenie, które pojawiło się jeszcze przed decyzją o zmianie planów, ale ostatecznie nie było żadnych opadów do końca wycieczki.
Kategoria terenowe, setki i więcej, Polska / lubelskie, kraje / Polska, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Ruda – Sawin

  46.40  02:12
Miałem zrobić sobie dzień przerwy, ale tak spojrzałem na prognozę pogody i kolejne dni mogą być bardziej odpowiednie na odpoczynek. Postanowiłem ruszyć z planem z piątku, tylko w odwrotnym kierunku. Pojechałem przez Chełm na szlak Green Velo, potem ku Sawinowi. Po drodze złapała mnie ciężka chmura, ale spadł tylko mokry śnieg. Z Sawina miałem już prostą końcówkę. Temperatura była podobna do wczorajszej, ale wiatr wiał tak jakby ze wszystkich stron, bo co przystanek, to duło z innego kierunku.
Kategoria Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Ścieżka dydaktyczna „Czahary”

  95.99  04:47
Choć rano padało, to nie chciałem marnować dnia. I tak deszcz nie był straszny. Było sucho, gdy wyjeżdżałem, ale zaczęło kropić po kilkuset metrach od startu i było tak przez resztę dnia. Temperatura wahała się od 5 do 9 °C. Wiał lekki wiatr z północy lub zachodu (był chyba zmienny).
Plan na dzisiaj to Poleski Park Narodowy. Poprzednim razem nie zebrałem za dużo zdjęć, ale teraz miałem ze sobą aparat i liczyłem na parę ciekawszych ujęć. Aby nie jechać po własnym śladzie, zaplanowałem najpierw dostać się do Urszulina. Ale że nie lubię za bardzo planować, bo plany nigdy się nie trzymają drogi, to już za Wierzbicą trafiłem na pas rowerowy, który doprowadził mnie na Karczunek, gdzie zaczynały się granice parku. Tam znalazłem jakieś boczne, choć piaszczyste drogi i dojechałem do ścieżki dydaktycznej „Czahary”. Wiosna z wolna się tam budzi, bo niektóre płazy i owady się uaktywniły, ale roślinność dużo ślamazarniej zmienia swoje barwy. Widziałem mnóstwo kwitnących wierzb. Najbardziej jednak zafascynowała mnie drewniana kładka, na której została wyznaczona ścieżka dydaktyczna. Chyba oddali ją w zeszłym roku, ale świetnie komponowała się z niewybudzoną ze snu zimowego przyrodą. Ciekawe, jak tam jest późniejszą wiosną.
Zanim dotarłem do Urszulina złapał mnie silniejszy deszcz ze śniegiem. Przeczekałem go, ale nie napawał mnie optymizmem. W Urszulinie jednak wyszło słońce. W jedynym otwartym sklepie kupiłem coś do jedzenia i przeplanowałem swoją trasę. Na pierwotny plan nie mogłem sobie pozwolić, bo wróciłbym strasznie późno, więc wybrałem krótszy wariant. Z Lublina do Woli Uhruskiej biegnie szlak, którym to ruszyłem ku zachodowi. Przy okazji, ów szlak zasugerował mi parę ciekawych wycieczek w regionie. Tutaj jest, gdzie jeździć!
Dojechałem do Cycowa. Wiatr wciąż przeszkadzał. Rozważałem pojechać przez Sawin, aby zobaczyć drogę do Krobonoszy podczas złotej godziny, ale było nadal za wcześnie. Ruszyłem po własnym śladzie z Wierzbicy, jednak po drodze zmieniłem zdanie i wjechałem na odcinek terenu, aby urozmaicić sobie końcówkę dnia.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Sawin – Czułczyce

  32.11  01:29
Piątek po południu to najlepszy moment na poważne decyzje w pracy. Musiałem przez to zostać dłużej, więc plan na dzisiaj się mocno okroił. Było chłodno. Wczoraj 19 °C, dzisiaj tylko 8. Ruszyłem ku Sawinowi przy świetle złotej godziny. Planowałem objechać część Chełmskiego Parku Krajobrazowego, ale zbliżał się zmierzch i temperatura zaczęła lecieć w dół, więc pojechałem w drogę powrotną po wojewódzkiej. Była zbyt ruchliwa, więc skręciłem na boczne drogi. Gdy jednak zacząłem przemarzać w ręce, bo miałem lekkie rękawice, to wróciłem na ruchliwą drogę, żeby jak najszybciej dostać się do domu. Weekend nie zapowiada się najweselej.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Prawie wokół Chełma

  44.11  01:57
To nie żart, przeniosłem się. Minimum przez 2 tygodnie będę oddychał innym, niekoniecznie lepszym powietrzem. Było ciepło, lekko wietrznie. Pojechałem na zachód, potem kawałek na południe i miałem wracać, jednak wpadłem na pomysł objechania Chełma. W lasach zauważyłem kwitnące przylaszczki. Gdyby nie były one maleńkimi kwiatkami, to tworzyłyby leśne dywany, ciągnące się po sam skraj lasu.
Dotarłem na południe od Chełma, ale zaczęło zmierzchać, więc zacząłem okrajać plan, aż w końcu pojechałem prosto przez centrum. I tak plan nie powiódłby się, bo w jednym miejscu przekroczyłem granicę miasta, ale nie minąłem żadnego znaku, który uświadomiłby mnie. Szkoda, że nie wziąłem kolarzówki, bo ciężko się jeździ na tym starym Treku. A co do powietrza, to smog jest tutaj gorszy niż w Poznaniu. Mimo ładnych temperatur, ludzie i tak palą w piecach, ale też palą ogniska. Dobrze przynajmniej, że nie czuć palonego plastiku, jak w Poznaniu i okolicach.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Marzec 2021 (Trek)

  43.30 
Krótkie przejazdy.
Kategoria kraje / Polska, rowery / Trek

Śnieżycowy Jar

  89.66  04:29
Chyba stałem się ofiarą marketingu szeptanego. Ania powiedziała mi o rezerwacie na poligonie Biedrusko. Planowałem go odwiedzić jutro, ale po krótkim deszczu w południe nie zapowiadało się na kolejne opady. Wrzuciłem do plecaka trochę ubrań na zapas i ruszyłem na północ. Temperatura 10 °C, wiatr z zachodu, ale i tak było mi goręcej niż w ostatnich dniach.
Pojechałem prosto do Biedruska. No, prawie prosto. Na Naramowicach skręciłem za wcześnie, bo przez problemy z Garminem nie korzystam z jego mapy, żeby nie narażać urządzenia na przeciążenie. Nadal nie wiem, co powoduje wyłączanie się tego ustrojstwa.
Po niebie wędrowały gęste chmury, od czasu do czasu słońce przeciskało się przez nie. Droga czasem lepsza, czasem gorsza, doprowadziła mnie do Starczanowa. Przeraziła mnie liczba aut ciągnąca się od wsi po parking przed wejściem na szlak. Sam szlak był dość rozdeptany i zabłocony. Do tego słabo oznakowany, bo przed tablicą zakazującą wstępu na teren wojskowy nie było nic. Informacja na stronie internetowej to jedyne źródło zezwalające na wejście. Pomogli ludzie wracający ze szlaku. Przy okazji dowiedziałem się, że droga przez poligon od ponad dwóch lat jest zamknięta. Przejeżdżałem tamtędy raptem parę dni przez zamknięciem.
To ostatni weekend, jak wojsko dopuszcza wstęp na teren rezerwatu. Potem trzeba będzie czekać rok. Ze względu na epidemię został wytyczony jednokierunkowy ruch na szlaku. Niestety poza jedną informacją przy parkingu nie było żadnych znaków na samym szlaku. Kiepska organizacja, ale ze znakami czy bez, ludzie mieliby to tak samo gdzieś, tak jak przepisy ruchu drogowego.
Przespacerowałem się przez rezerwat, zrobiłem mnóstwo zdjęć i ruszyłem do Obornik. Tam zaniepokoiła mnie chmura na horyzoncie. Gdy jechałem na południe, rozdzieliła się na dwie. Jedna poszła na Poznań, druga na Oborniki. Niestety byłem zbyt blisko Obornik, więc dopadł mnie deszcz. Całe szczęście nie byłem w centrum opadu, więc nie zmokłem mocno. Po kilku minutach miałem chmurę za plecami i mogłem podziwiać granatowe niebo. Temperatura spadła do 5 °C i zacząłem przemarzać w dłonie. Pewnie rękawice przemokły. Wytrwałem jednak do Poznania i zdążyłem wyschnąć zanim wróciłem do domu.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, terenowe, rowery / Trek

Po poznańskich parkach

  29.51  01:42
Miało padać, więc nieśmiało wyszedłem pokręcić się po okolicy. Pojechałem do Lasku Marcelińskiego, a ponieważ nic z nieba nie ciekło, to ruszyłem ku zachodniemu klinowi zieleni. Potem trafiłem na Jeżyce, przecisnąłem się przez centrum i wróciłem do domu Wartostradą oraz drogą z wczoraj.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, terenowe, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery