Znów się rozpogadza, tylko ten wiatr ani trochę nie pasuje. Pojechałem na południe, pod wiatr, żeby wrócić z wiatrem. I nie było lekko. W mieście jeszcze były budynki, to jechało się całkiem znośnie, potem wjechałem na kawałek starej drogi dla kaskaderów nad zalewem w Żółtańcach, to już trochę dmuchało, ale wtedy wymyśliłem sobie, że pojadę jeszcze na południe po szlaku Green Velo i było okropnie. Łyse wzgórza nie zatrzymywały wiatru, który mnie mocno spowalniał. Wpadłem na pomysł, że pojadę aż do Rejowca. Boczny wiatr smagał nie mniej niż wcześniej, a zbliżający się wieczór dodatkowo spowodował spadek temperatury. Na szczęście ostatnia prosta na północ miała być najłatwiejsza. Wiatru już nie było czuć, mogłem nawet odrobić straty w średniej prędkości. W Zawadówce wjechałem na leśną drogę. Kiedyś przyjemny asfalt, dziś rozlatująca się dziura na dziurze. Za lasem ukazała się ładna panorama, ale zapadł zmierzch i wiem, że trzeba będzie tam wrócić za dnia.