Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Japonia / Aichi

Dystans całkowity:1764.39 km (w terenie 0.95 km; 0.05%)
Czas w ruchu:103:23
Średnia prędkość:17.07 km/h
Maksymalna prędkość:51.59 km/h
Suma podjazdów:6984 m
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:65.35 km i 3h 49m
Więcej statystyk

Gujō Hachiman-jō

138.8806:53
Gujō miałem w planach już 2 miesiące temu, ale wtedy wypadło na Gero. Dzisiaj sprzyjała pogoda i miałem blisko, dlatego wybrałem się na dłuższą wycieczkę w góry.
Z tą sprzyjającą pogodą to nie do końca dobre określenie. Nie padało, ale termometr w cieniu pokazywał 38 °C, a w słońcu nawet 49. Jazda w cieniu była obowiązkowa. Dlatego na północ pojechałem w cieniu drogi ekspresowej (z jakiegoś powodu większość dróg ekspresowych w Japonii znajduje się kilkadziesiąt metrów nad ziemią). Chciałem ochłodzić się również w tunelu, ale okazało się, że jest zakaz wjazdu rowerem. Musiałem objechać górę i wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że poruszałem się po drogach, które dwa dni wcześniej widziałem ze szczytu zamku.
Dotarłem do doliny. Wzdłuż rzeki Hida-gawa biegły dwie drogi. Jedna była zatłoczona, druga stara, zapomniana, ale wciąż przejezdna. Wybrałem oczywiście tę drugą. Jako bonus dostałem mnóstwo cienia. W jednym miejscu nawet natrafiłem na grupę makaków. Po raz pierwszy widziałem je na wolności, ale były bardzo nieśmiałe i nie pozwoliły się uchwycić na zdjęciu.
Dotarłem do Gujō, spotkałem trochę obcokrajowców, spróbowałem dojechać do zamku. Po raz kolejny znajdował się na górze, ale tym razem możliwy był dojazd drogą. Niestety organizacja ruchu została tak zrobiona, że musiałem zostawić rower na parkingu i przejść się. Podjechałbym pod zamek, gdybym tylko skręcił w odpowiednim momencie. Nie chciałem jechać pod prąd, bo było za wąsko, a zawracać też nie miałem ochoty, bo byłem w połowie podjazdu. Widoki nie były jakieś powalające, a i cena za wstęp wyższa niż w Gifu. Do tego zbliżał się wieczór, więc zrezygnowałem z odwiedzin zamku. Zjechałem do centrum miasteczka, przejechałem się po reprezentatywnych ulicach i zatrzymałem w restauracji, żeby zjeść węgorza na ryżu (unadon), wakacyjny przysmak w Japonii.
Do domu chciałem pojechać nieco dłuższą drogą przez miasteczko Yamagata, ale zapomniałem wziąć ze sobą tylne światło, a i z przodu bateria była na wyczerpaniu, więc nie mogłem tracić czasu. Pojechałem tą samą drogą, wybierając dla uatrakcyjnienia podróży drogę po drugiej stronie rzeki. Ruch dziwnym trafem znikł, więc miałem znów drogę tylko dla siebie. Dopiero po zmroku zaczęły się kłopoty. Dojechałem do zabudowań. Nie przy wszystkich ulicach stały lampy, a światła reflektorów oślepiały mnie, więc musiałem często jechać bardzo wolno po chodnikach, żeby nie wpaść na krawężnik lub na poprzeczną nierówność. Jakoś się udało i dotarłem do domu w jednym kawałku i bez mandatu. Zresztą rowerzystów bez świateł jeździ tutaj tylu, co w Polsce.

Kategoria góry i dużo podjazdów, po zmroku i nocne, setki i więcej, kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Gifu-jō

40.2802:10
Pomyślałem, żeby odwiedzić Gifu, tak bez powodu ani bez planu. Czyli typowa wycieczka poza dom. Na niebie zalegała biała warstwa chmur zasłaniająca słońce, ale wilgotność powietrza była dzisiaj wyjątkowo duża.
Droga na północ nie wyróżniała się niczym szczególnym. Trafiłem na jedną drogę dla rowerów wzdłuż rzeki i tyle z ciekawostek. W Gifu odnalazłem zamek, który znajduje się na szczycie góry. Jednym ze sposobów na dotarcie tam jest piesza wędrówka. Rower zostawiłem na parkingu, a sam zabrałem się za pokonanie jednego ze szlaków. Na rozstaju wybrałem krótszy, ale tym samym trudniejszy szlak. Momentami było tak stromo, że musiałem używać rąk, aby się wspinać po skałach. Ludzi spotkałem niewielu, a na szczycie byłem tak spocony, że to niewyobrażalne.
Główna wieża zamku jest niewielka. Opłata za wejście również. Za to widoki rozciągają się daleko. Przypomniał mi się Beskid Wyspowy, bo tak wyglądają stożki wyrastające z miast rozciągniętych po horyzont. Z tego całego zachwytu zapomniałem zrobić zdjęcie zamkowi z bliska. Na dół chciałem zjechać kolejką linową, która jest drugim sposobem na dotarcie na szczyt, ale cena mnie zniechęciła. Zszedłem o własnych siłach, wybierając inny szlak. Było mniej stromo, ale i tak się zmęczyłem. Takiego wycisku moje nogi już dawno nie miały. Resztkami sił wróciłem do domu.

Kategoria kraje / Japonia, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Droga do piekła

56.0503:03
Kolejny dzień lata. Już wolałem polskie upały, ale nie, zachciało mi się Japonii. Jednak już niedługo, bo planuję małą ucieczkę. Dzisiaj czekała mnie krótka jazda do kolejnego miasta, w którym chcę zatrzymać się na nieco dłużej. Martwią mnie opinie, że Nagoya latem jest uważana za jedno z najgorętszych miast w Japonii, a to przecież blisko mojego celu.
Nie mam w sumie o czym pisać. Jechałem do miasta Ichinomiya, polując na boczne drogi. Miałem jeden epizod z krajową jedynką, ale jedynie po to, aby przekroczyć kilka rzek. Ktoś wpadł na pomysł, aby na jednym z mostów co 10–20 metrów zrobić progi zwalniające dla rowerzystów. Horror, bo most miał prawie kilometr. Dalej już bez większych niespodzianek.
Dojechałem do celu, a właściwie osiedla, gdzie znajdował się mój cel. Paula, którą poznałem kilka miesięcy temu, poleciała do Polski i zaprosiła mnie do swojego domu, abym się nim przez jakiś czas zajął. Problem w tym, że nie pamiętałem gdzie on się dokładnie znajdował. Po kilku okrążeniach w końcu znalazłem miejsce. Budynek mieszkalny był kiedyś biurem, a całe gospodarstwo to stara fabryka wełny. Problemem tego miejsca jest to, że budynek działa jak piekarnik. Strasznie się nagrzewa, przez co latem jest tam piekielnie gorąco.
Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Mie, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Ena

52.5503:02
Pola i Nora podrzucili mnie 20 km na wschód, abym miał bliżej do hostelu. Sami wybrali się do świątyni, a ja w upalnym słońcu i temperaturze dochodzącej do 30 st. pojechałem do miasteczka Ena.
Znowu nie mam o czym pisać, bo nie było nic ciekawego. Jazda wzdłuż dolin z wieloma podjazdami i zjazdami. Kilka mostów, w tym jeden całkiem imponujący, jakieś koło młynowe i kapeć. W sumie to nie kapeć, a łatka odkleiła się przez gorący asfalt. Czuję się oszukany. Sprzedawcy w sklepach rowerowych jedynie chcą upchnąć towar, a wiedzę mają bardzo mizerną. Będę musiał kupić nowy zestaw łatek, bo szkoda nerwów na obecny szmelc. Odkleiłem starą, nakleiłem nową i jakoś dojechałem do hostelu.

Kategoria góry i dużo podjazdów, na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, Japonia / Gifu, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Japonia po polsku

57.7503:22
Dzisiejszy plan podsunął mi Rob. Ponieważ Nagoyę poznałem 2 lata temu, to mogłem pojechać gdzieś dalej. Propozycją było miasteczko Inuyama.
Rano niebo pokrywały chnury i wiał przyjemny wiatr. Dzisiejsze powietrze było dużo mniej wilgotne, więc jechało się przyjemnie. Jako że koniec złotego tygodnia spowodował duży ruch na drogach, to starałem się wybierać boczne uliczki. Czasem miałem szczęście zabłądzić, ale bardzo sporadycznie.
Jeszcze zanim dojrzałem zamek w Inuyamie, na mojej drodze wyrósł zamek Komaki-yama-jō. Niewielki i dojście było lekko utrudnione przez prace remontowe, ale dostałem się na wzniesienie, na którym stał. Wejście było płatne, więc jedynie obszedłem go dookoła.
Chwilę potem dojechałem do Inuyamy. Bardzo dużo ludzi odwiedziło dzisiaj ten najstarszy w Japonii zamek. Kolejki były długie, ale szło sprawnie. Wnętrze nie oferowało atrakcji, ale dla klimatu warto wejść do środka.
Przechodząc po ulicach miasta, natknąłem się na Jurka i Ewę, którzy odwiedzili Japonię na 2 tygodnie. Byli tak samo zaskoczeni spotkaniem Polaka, jak i ja. Moja flaga na przyczepce przyciąga wzrok.
Miałem mały problem z dzisiejszym noclegiem. Planowałem zatrzymać się na wschód od Nagoi, ale gospodarz na dzisiejszy wieczór nie odpowiadał, więc byłem zmuszony zatrzymać się w mieście Ichinomiya, czyli całkowicie nie po drodze do mojego jutrzejszego celu. O dziwo chodniki na trasie były prawie równe. Dojechałem do Poli i Nory, małżeństwa Polki i Japończyka, którzy mieszkali w Hongkongu i przeprowadzili się do Japonii, aby ratować stare fabryki. Powoli zapominam jak się mówi po polsku.

Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Nagoya

74.7904:16
Złoty tydzień (odpowiednik majówki w Polsce) zmierza ku końcowi. Na drogach jednak jest wciąż pusto, więc mogłem spokojnie pojechać do Nagoi.
Dzień był pochmurny i zanosiło się na deszcz, temperatura dochodziła do 30 °C i na domiar wszystkiego było bardzo wilgotno. Najgorzej podczas postojów, ale jazda przynosiła ulgę dzięki wiatrowi. Jako że drogi były puste, teren płaski, a do wiejskich widoków zdążyłem się przyzwyczaić, to nie mam o czym pisać. Dopiero Nagoya przyniosła atrakcje.
W Nagoi byłem prawie 2 lata temu. Odwiedziłem kilka miejsc, w tym ogród Shirotori-teien. Poznałem znajome miejsce i skusiłem się, aby do niego zajrzeć po raz kolejny. Nie zmienił się ani trochę. Jedynie herbaciarnia była tym razem otwarta.
Kręcąc się po centrum, pojechałem pod zamek, okrążyłem go i spotkałem pewnego Japończyka. 40 lat temu wyjechał do Szwajcarii i po raz pierwszy od tego czasu odwiedził ojczyznę. Przyleciał ze swoim rowerem, ale pod Hakone miał dość podjazdów (tam jest ok. 1000 m przewyższeń) i porzucił rower. Właściwie to policja zawróciła go, gdy przypadkiem wjechał na autostradę i dlatego zrezygnował z turystyki rowerowej. Zabrał najważniejszy bagaż i wyruszył w pieszą wędrówkę po ojczyźnie. Spędziliśmy prawie godzinę na pogawędce.
Dzisiejszy wieczór spędziłem z Robem z Kanady, który od 10 lat mieszka w Japonii. Podczas naszego spotkania nadszedł przelotny deszcz, ale wieczorem już było przyjemnie i nawet mniej wilgotno. Wybraliśmy się do kilku barów, aby porozmawiać z przypadkowymi Japończykami mówiącym po angielsku. To był dobrze spędzony wieczór.

Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

W drodze do Gamagori

59.1103:17
Wyruszyłem wcześnie rano i prawie zapomniałem, że chciałem zobaczyć zamek. Wiele bym nie stracił, bo jest niewielki. Opłata za wejście też była nieznaczna.
Było niesamowicie gorąco. Chyba najbardziej upalny dzień od miesiąca. Niestety dzisiaj na ulicach było tłoczno i nierzadko trafiałem na boczne drogi. Nie działo się też nic specjalnego, więc nie mam o czym pisać. No, może poza tym, że pękła szprycha w tylnym kole. Dało się jechać, ale scentrowane koło nie pozwalało na duże prędkości. Wtem przejechałem obok serwisu rowerowego, więc zatrzymałem się w nim. Powiedzieli, że wymiana zajmie 2 godziny, ale po 45 minutach było po sprawie. Zapłaciłem 5300 jenów (ok. 180 zł) i spóźniony pojechałem do Gamagori na spotkanie z Couchsurferem Kato, którego odwiedził przyjaciel Niel ze Stanów. W takim towarzystwie spędziłem wieczór w tradycyjnym japońskim domu, próbując tradycyjnych japońskich przysmaków.

Kategoria na trzech kółkach, kraje / Japonia, z sakwami, za granicą, Japonia / Shizuoka, Japonia / Aichi, wyprawy / Japonia 2017/2018, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery