Wyruszyłem wcześnie rano i prawie zapomniałem, że chciałem zobaczyć zamek. Wiele bym nie stracił, bo jest niewielki. Opłata za wejście też była nieznaczna.
Było niesamowicie gorąco. Chyba najbardziej upalny dzień od miesiąca. Niestety dzisiaj na ulicach było tłoczno i nierzadko trafiałem na boczne drogi. Nie działo się też nic specjalnego, więc nie mam o czym pisać. No, może poza tym, że pękła szprycha w tylnym kole. Dało się jechać, ale scentrowane koło nie pozwalało na duże prędkości. Wtem przejechałem obok serwisu rowerowego, więc zatrzymałem się w nim. Powiedzieli, że wymiana zajmie 2 godziny, ale po 45 minutach było po sprawie. Zapłaciłem 5300 jenów (ok. 180 zł) i spóźniony pojechałem do Gamagori na spotkanie z Couchsurferem Kato, którego odwiedził przyjaciel Niel ze Stanów. W takim towarzystwie spędziłem wieczór w tradycyjnym japońskim domu, próbując tradycyjnych japońskich przysmaków.