Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

terenowe

Dystans całkowity:41251.12 km (w terenie 9388.38 km; 22.76%)
Czas w ruchu:2197:51
Średnia prędkość:18.23 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:286433 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:120656 kcal
Liczba aktywności:496
Średnio na aktywność:83.17 km i 4h 34m
Więcej statystyk

Wodny Dół

  107.03  05:45
Kropiło, gdy ruszałem. Pojechałem do Rejowca śladem sprzed trzech tygodni. W Żulinie sprawdziłem kursy pociągów i postanowiłem poczekać na przystanku kolejowym, żeby uchwycić szynobus na zdjęciu. Musiałem czekać 20 minut, ale byłem usatysfakcjonowany ujęciami. Przeczekałem nawet kilka większych ulew, bo deszcz ani odpuszczał.
Udało mi się znaleźć stację benzynową, więc kupiłem picie na resztę dnia i wypiłem kawę. Mieli inny ekspres niż zwykle i kawa była jakaś dużo lepsza. Albo po prostu dawno ją piłem.
Za Krasnymstawem deszcz się rozszalał, a niestety na tym odludziu nie było ani jednej wiaty czy jakiegoś zadaszenia, żeby to przeczekać. Przynajmniej miałem kurtkę przeciwdeszczową, jednak buty, spodnie i rękawice były całe przesiąknięte. Dotarłem tak do lasu, w którym krył się cel mojej wycieczki – rezerwat przyrody „Wodny Dół”. Musiałem go tylko odnaleźć. Wjechałem na pierwszą drogę i błądząc po lesie, odnalazłem szlak. Tym razem las był zieleńszy niż podczas mojego poprzedniego błądzenia. Nie zabrakło oczywiście połaci wykarczowanych drzew i dróg rozwalonych ciężkim sprzętem.
Szlak wiódł przez malowniczy las porastający niezliczone wąwozy lessowe. Największą atrakcją była Głęboka Droga, którą dawniej poruszały się powozy. W którymś momencie szlak uciekł, ale pozostała ścieżka, więc nieświadomy wyszedłem nią z lasu. Wracając do miejsca, gdzie właściwy szlak się kończył, stwierdziłem, że dobrze się stało. Końcówka szlaku była bardzo stroma i byłoby kłopotem sprowadzać stamtąd rower, zwłaszcza gdy było ślisko od deszczu. Z kolei deszcz w końcu ustał, o czym się dowiedziałem po wyjściu z lasu, bo z drzew nadal spadały krople.
Moim właściwym celem wizyty w rezerwacie było znalezienie cieszynianki wiosennej, rośliny o nietypowym kwiatostanie. Ruszyłem więc drugim z trzech szlaków pokazanych na mapie lasu. Prowadził po mniej lub bardziej ciekawych drogach, ale poza zawilcami żółtym i leśnym, licznie występującą śledziennicą skrętolistną i paroma innymi pospolitymi gatunkami roślin – nie znalazłem tego, czego szukałem. Trzeciego szlaku również, bo dróg w tych lasach nie ma na mapach i jadąc na chybił trafił, wyjechałem na drugi szlak. Uznałem, że ze mnie wystarczy i wydostałem się stamtąd.
Ruszyłem przez Krasnystaw. Myślałem o szlaku Green Velo, jednak szybko się rozmyśliłem. Po deszczu na pewno było tam dużo błota. W dodatku zgłodniałem, więc wolałem trzymać się głównych dróg. Jedynym otwartym miejscem na mojej drodze była biedna stacja benzynowa, na której jedynym jedzeniem były słodycze. Całe szczęście do domu miałem coraz bliżej. Po deszczu wiatr się zmienił i miałem powrót pod wiatr. Przynajmniej zdążyłem częściowo wyschnąć.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek

Znów lasami

  48.92  02:10
Temperatura podskoczyła, ale nadal wiało. Tym razem z południa, więc pojechałem standardowo ku Chełmskiemu Parkowi Krajobrazowemu. Tym razem zaatakowałem go ze Stańkowa, przecinając las drogami leśnymi, aby przedostać się na jego drugą stronę. Tam planowałem z wiatrem dojechać na północ. Dojechałem, jednak z wiatrem bocznym, co było efektem oczekiwanym. Potem wskoczyłem na zielony szlak – dzisiaj obyło się bez blokad na drodze – i prawie standardowo przedostałem się na południe. Pojechałem przez Chełm, żeby kapkę wydłużyć dystans i zobaczyć ponownie chełmskie absurdy. Jest remont drogi krajowej i już postawili znaki dróg dla kaskaderów, chociaż te nie zostały ukończone. W sensie – kaskaderzy mogą już próbować nie zabić się, ale zgodnie z prawem rowerzysta również ma obowiązek popełnić tam samobójstwo.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Szukając drogi w Chełmskim Parku Krajobrazowym

  51.35  02:40
Było zimno i wiało z północy, więc standardowo ruszyłem do Chełmskiego Parku Krajobrazowego, aby schronić się od wiatru i z wiatrem wrócić. Miałem pecha trafić na ciężki sprzęt obsługujący wycinkę, który zablokował drogę. Musiałem szukać objazdu i nie znalazłem żadnego skrzyżowania, aż do końca lasu. Spróbowałem jechać zarośniętą drogą wzdłuż lasu, potem wjechałem do lasu, sądząc, że widoczne ślady należały do pojazdów, ale gdy równolegle ułożone ścieżki się rozdzieliły, zrozumiałem, że były to tylko leśne autostrady wydeptane przez zwierzęta.
Próbowałem swoich sił, przedzierając się przez krzaki. Wycinka jeszcze nie dotarła w tamte rejony, więc nie było prosto się poruszać. Dobrze przynajmniej, że natura jeszcze się nie obudziła i nie było zarośli. Były za to bagna, które trzeba było omijać lub pokonywać, korzystając z dobrodziejstw natury.
Myślałem, że jeszcze długo nie znajdę drogi, aż trafiłem na zgliszcza lasu. Przy głównych drogach trwa wycinka, a ja znalazłem zrywkę. Połamane i powyrywane z korzeniami drzewa czasem nawet blokowały drogę wyrytą przez ciężki sprzęt, ale wydostałem się stamtąd, trafiając na żółty szlak z weekendu, a potem z powrotem na szlak zielony, który wyprowadził mnie z lasów, jak zakładał mój plan. I tutaj był klops, bo wiatr ustał. Musiałem przez resztę drogi męczyć się z oporami powietrza oraz temperaturą, która spadła do 5 °C, a odczuwalnie była koło zera.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Lasami na północ

  76.81  04:09
Rano coś ciapało za oknem, więc leniwie ruszyłem koło południa. Było ciut mniej chmur niż wczoraj, wiatr też jakby mniej porywisty, ale tym razem wiało z północy, więc na północ znów ruszyłem i zaplanowałem chować się od wiatru w lasach. Na początek standardowy szlak zielony przez Chełmski Park Krajobrazowy, ale końcówkę skróciłem. Wybrałem żółty szlak pieszy, który okazał się być tym samym, po którym jechałem wczoraj przez rezerwat Bachus. Ciekawe, jaki jest jego realny przebieg, bo biegnie drogami, których nawet nie ma na mapach.
Przez rzeki można się przedostać wygodnie, mniej wygodnie lub niewygodnie. Mnie czekał ten mniej wygodny wariant – po chybotliwej kładce. Lepsze to niż wpław. Już raz przeprawiałem się tamtędy. Wtedy było lato i chaszcze rosły wyższe ode mnie. Tym razem miałem szczęście, bo pokrzywy miały tylko parę centymetrów. Ktoś wymienił kładki. Pierwsza stała się stabilna, ale straciła poręcz. Druga zaś nie wyglądała zaufanie, a kiedyś stał tam wygodny, szeroki mostek. Zastanawia mnie tylko, czemu nie zamienią dwóch kładek na jedną bliżej dawnego mostu. Ktoś, kto mieszka tuż za rzeką (jego pies się na mnie rzucił) korzysta z tych kładek dość często, sądząc po wydeptanych śladach. Ludzie potrafią być tacy niezaradni.
Dalszych dróg nie było na mapach, więc jechałem trochę na oślep, ale najczęściej udawało mi się zmierzać na północ. Przejechałem ponownie obok rezerwatu Bachus i wróciłem na chwilę na żółty szlak, który mnie wczoraj prowadził. Potem kolejne lasy i kolejne drogi w nieznane, aż dotarłem do wojewódzkiej, która doprowadziła mnie do Hańska lub Hańska Pierwszego. Kompletnie nie rozumiem, jak dane terytorialne mają się do znaków drogowych, bo na znaku miejscowości jest Hańsk, a w rejestrze TERYT jest Hańsk Pierwszy.
Dzisiaj jest jakieś święto, bo nie tylko znalazłem market po 50 km jazdy, ale był on otwarty, a dzisiaj niedziela. Absurd! Kto do tego dopuścił, by ktokolwiek pracował w niedzielę? Niedziela jest od tego, żeby leżeć brzuchem do góry i czekać na pieniądze z socjalu. (Jestem oczywiście przeciwny dawaniu ryby zamiast wędki).
Uznałem, że wystarczy ze mnie na dzisiaj. W dodatku prognoza pogody się zmieniła i zamiast wiatru z północy miałem wiatr zmienny. Ruszyłem na południe, by zdążyć przed burzą, której ostatecznie nie było.

Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Bez pracy nie ma Kołaczy

  106.24  06:09
Wiał porywisty wiatr z zachodu, więc za cel obrałem północ. Nie było za ciepło. Temperatura wahała się od 6 do 12 °C, a grube chmury dodatkowo blokowały promienie słoneczne. Nie chciałem jednak tracić tak pięknego dnia przez jakiś pogodowy kaprys.
Ruszyłem standardowo do Sawina, a dalej na północ, aby wjechać na ścieżkę przyrodniczą. Nie pokonałem jej całej przez bajorko stojące w poprzek drogi. Może to i dobrze, bo dalej musiałbym nieść rower, jak zauważyłem, mijając skrzyżowanie, na którym ścieżka wróciła na leśną drogę. Dojechałem do rezerwatu Bachus, z którego ruszyłem szlakiem żółtym. Wyprowadził mnie z lasów. Potem droga była raz wygodniejsza, raz nie, aż dotarłem do niczym niewyróżniającej się miejscowości Kołacze.
Jazda po drodze krajowej – jeszcze z tym wiatrem – nie wchodziła w grę. Postanowiłem pojechać do Poleskiego Parku Narodowego. Wjechałem najpierw na szlak rowerowy Mietułka. Jechałem nim kiedyś, ale tym razem odbiłem na wieżę widokową przy Durnym Bagnie. Może kiedyś zobaczę też odcinek, po którym jeszcze nie jeździłem. Dużo bardziej podobało mi się w rezerwacie niż w parku narodowym. W tym drugim nie było nawet jednego kwiatka.
Tymczasem nadal nie podobała mi się jazda po krajówce, więc znów odbiłem w kierunku parku, aby dostać się do Urszulina po szlaku pieszym. Niestety rozwalone drogi nie zachęcały, więc zmieniłem plany i objechałem pobliskie jezioro, a potem starymi drogami ciągnącymi się przez łąki dostałem się do asfaltowych dróg. Złapał mnie nawet krótki deszcz, ale nie postraszył długo. Reszta drogi przez Wierzbicę aż do domu była nudna jak flaki z olejem, ale przynajmniej wiatr przestał być porywisty.
Do tej pory starałem się być obiektywnym w stosunku do działań Lasów Państwowych, uważając, że las jest terenem uprawnym. Widząc jednak wycinkę i zniszczone drogi w każdym odwiedzanym lesie (nawet w parku narodowym), zmieniłem zdanie. Obecne działania przekraczają jakiekolwiek limity absurdu.

Kategoria terenowe, setki i więcej, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, Poleski Park Narodowy, rowery / Trek

Na Janów

  22.98  01:14
W południe coś popadało, potem było chłodno i bardzo wietrznie. Wybrałem się na krótko po okolicy, tym razem w przeciwnym kierunku niż zwykle. Było sporo wzgórz i dolin. Wjechałem nawet na leśną drogę, ale pożałowałem tego, bo zalepiłem całe koła, że ledwo się kręciły. W lasach mnóstwo zawilców, ale drzewa owocowe wciąż nie zakwitły.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, rowery / Trek

Okolice Chełmskiego Parku Krajobrazowego

  35.10  01:45
Po południu przyszła burza i spadł lekki grad. Potem zrobiło się całkiem ładnie. Wyskoczyłem na chwilę, by przejechać się po okolicy po znanych i nieznanych trasach. Teren był mokry i miejscami grząski, ale nie jechało się najgorzej. Po raz kolejny znalazłem się na szlaku w Chełmskim Parku Krajobrazowym, ale tym razem zboczyłem z niego zanim dotarł do Rudy. Wjechałem na wiejskie drogi, którymi wróciłem do domu.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Ponownie Chełmski Park Krajobrazowy

  50.80  02:05
Wyskoczyłem na chwilę. Pomyślałem o zielonym szlaku przez Chełmski Park Krajobrazowy. Niemal 15 km w terenie szybko leci, ale widoki nie pozwalają tylko jechać. Ładnie tam jest, więc kilka razy się zatrzymałem. Powrót przez Chełm. Już bez atrakcji.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Południe Sobiborskiego Parku Krajobrazowego

  93.54  04:27
Wczorajsza wycieczka mnie wykończyła, więc zrezygnowałem z większych planów. Wybrałem się do Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Niebo było zachmurzone, ale z dużą dawką słońca. Najpierw wjechałem na coraz częściej przeze mnie wybierany zielony szlak przez Chełmski Park Krajobrazowy. Dobrze, że wczoraj się tam nie pchałem, bo chociaż kałuż na ulicach ubyło, to w lasach miałem slalom gigant. Już nie wspominając o błocie naniesionym przez ciężki sprzęt zajmujący się karczowaniem tych lasów.
W dalszej drodze na północ nie było nic ciekawego. Wiosna w końcu zaczęła śmielej ujawniać się. Miałem jechać nawet do Włodawy, ale po dotarciu do granic Sobiborskiego Parku Krajobrazowego zrezygnowałem z dalszego eksplorowania, bo leśne drogi nie nadawały się na jazdę moim rowerem. Co innego, gdybym miał MTB. Do tego niebo pociemniało, więc zdecydowałem o powrocie. Ruszyłem ku znanemu mi szlakowi Green Velo, ale przejechałem tylko jego dwa kawałki, wracając ponownie przez niezbadany wcześniej leśny odcinek Chełmskiego Parku Krajobrazowego. Dystans wyszedł podobny do wczorajszego, ale od połowy drogi nawet nie czułem zmęczenia.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Przez Chełmski Park Krajobrazowy

  50.07  02:06
Nadal wiało z południa. Ostatni taki dzień, choć potem to nie wiatr będzie problemem. Oby szybko się wypogodziło. Wyszedłem na chwilę przed zmrokiem. Było pełne zachmurzenie i świetna temperatura. Idealne warunki na rower. Aż żałowałem, że nie ruszyłem wcześniej. Pojechałem z wiatrem na północ do Sawina, potem kawałek na wschód, aby przedostać się przez rzekę Uherkę i wjechałem do Chełmskiego Parku Krajobrazowego drogą z wczoraj. Tym razem było pusto i noga dobrze podawała. Szybko przemknąłem przez las, który chronił mnie od wiatru. W końcu usłyszałem ptasie radio.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery