Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

terenowe

Dystans całkowity:40044.28 km (w terenie 9029.77 km; 22.55%)
Czas w ruchu:2134:04
Średnia prędkość:18.21 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:282460 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:120656 kcal
Liczba aktywności:482
Średnio na aktywność:83.08 km i 4h 34m
Więcej statystyk

ER-6 – wzdłuż Bobru

  79.23  05:27
Wczoraj dostałem się do Bolesławca. Nad ranem popadało, ale dzień zapowiadał się obiecująco. Ruszyłem na jesienną wyprawę po górach, którą planowałem wykonać w zeszłym roku, ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Najpierw chciałem zobaczyć bolesławiecki most kolejowy wykonany z piaskowca. Potem wjechałem na szlak ER-6, do którego dołączył szlak Łużyce – Bory. Trochę mnie zmartwiło, że było bardziej zielono niż w Poznaniu. Założyłem, że jesień będzie lepiej widoczna i teraz nie wiem, czy nie przesunąć wyprawy o kolejny tydzień. Ewentualnie rozważę przedłużenie urlopu, jeśli nie usatysfakcjonują mnie widoki.
We Lwówku Śląskim pokręciłem się po nieczynnej stacji kolejowej, trafiłem na szlaki ER-4 i ER-10, a gdy wyjeżdżałem z miasta, wpadłem na intrygujące schody. Doprowadziły mnie do Szwajcarii Lwóweckiej. Po spacerze zorientowałem się, że szlak biegł dalej po dawnej linii kolejowej. Przynajmniej przez chwilę, bo zaraz uciekał na drogę terenową. Gdyby nie to, że beznadziejny asfalt był niebezpieczny, to zmieniłbym plany i dojechał do końca trasy w Pławnej Górnej, ale jednak kontynuowałem po wygodniejszym ER-6. No dobra, po kilku kilometrach zatęskniłem za asfaltem. Dziury pod liśćmi, błoto i podjazdy nie szły w parze z przyjemnością.
Wygłodniały dojechałem do Wlenia. Jedyna restauracja znajdowała się wysoko na górze, a i to okazała się kawiarnią. Wszedłem jeszcze na wieżę z panoramą na zamgloną Kotlinę Jeleniogórską oraz niespodziewanym złotem na drzewach. Na północy było niemal zielono, ale na południu zrobiło się naprawdę jesiennie. Dalej ominąłem sporą część szlaku, żeby szybciej dotrzeć do kolejnej atrakcji. Na zaporze Pilchowice byłem 10 lat temu, ale wtedy nie wiedziałem o moście kolejowym. Chciałem go zobaczyć. Nawet słońce trochę podkreśliło złocenia na drzewach.
Wróciłem na szlak, by znów z niego zjechać. Wpadł mi do głowy plan. Chciałem zobaczyć Kapitański Mostek, formację skalną. Droga zmieniła się w ścieżkę rozwaloną przez gnojów na motorach. Im dalej w las, tym poziom trudności rósł. Dotarłem do ostatniej atrakcji zaplanowanej na dzisiaj, ale było za późno na zdjęcia. Ruszyłem dalej po pieszym szlaku, który dopiero pokazał kły. Rower z sakwami ciężko się nosi, a jeszcze gorszej się z nim upada. Na szczęście nie stoczyłem się do wody, a gdy dotarłem do ER-6, odetchnąłem z ulgą.
Na zaporze we Wrzeszczynie wyczytałem, że przejście jest zamykane w godzinach 8–15. Jak dobrze, że było późno. Kontynuowałem po szlaku, na którym trochę rzucało. Kamienie, korzenie i błoto. Trochę żałowałem, że było po zmroku, bo w świetle lampki widziałem trochę wysokich skał. Za Siedlęcinem zrobiło się asfaltowo, choć gruba warstwa mokrych liści trochę mnie niepokoiła. Dojechałem do Jeleniej Góry, gdzie mgły opadły od momentu, gdy je dojrzałem z wieży. Również już nie padało. Została tylko wysoka wilgotność, ale ta towarzyszyła mi od Wlenia.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / dolnośląskie, terenowe, z sakwami, wyprawy / Jesienne góry 2022, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji

WPN 4Q2022

  44.86  02:32
W tym kwartale jeszcze nie byłem w Wielkopolskim Parku Narodowym, więc tam się udałem. Było kilka jesiennych widoków, jednak jeszcze sporo drzew stało zielenią. Przejechałem się wzdłuż Warty, potem spacer szlakiem wzdłuż Jeziora Góreckiego. Chciałem pojechać nad „Trzcielińskie Bagno”, ale rozmyśliłem się przez brzydką chmurę. I tak deszcz złapał mnie kilka kilometrów od domu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Przesypiając jesień

  34.61  01:47
Skusił mnie złoty widok wieczornego słońca za oknem. Zauważyłem jeszcze więcej złota na drzewach, więc jesień się rozkręca. Zacząłem się obawiać, że zaraz przegapię moją ulubioną porę roku. Odwiedziłem Szachty, podkręciłem się po okolicy, a potem ruszyłem na Lasek Marceliński. Niestety za późno tam dojechałem i było zbyt ciemno. Przejechałem się do centrum, ale wyleciało mi z głowy, że to jeden wielki plac budowy.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, po zmroku i nocne, rowery / Fuji

Wczesnojesienny Poznań

  31.45  01:47
Weekendowa prognoza pogody groziła deszczem, więc długo się zbierałem do wyjścia. Akurat udało mi się w momencie, gdy zaczęło padać. Na szczęście tylko kropiło, więc kontynuowałem plan.
Odwiedziłem Lasek Marceliński. Jesień nie była zbyt widoczna, więc ruszyłem do zachodniego klina zieleni, skąd przez Sołacz dojechałem na Cytadelę. Na złote widoki jeszcze będę musiał poczekać. Zaczęło mocniej kropić, więc pojechałem prosto do domu.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, rowery / Fuji

Wrzosowiska w Okonku

  74.73  04:35
Weekend zapowiada się paskudny, więc wziąłem dzisiaj wolne i postanowiłem zrealizować plan, który chodził za mną od jakiegoś czasu. Pojechałem rano na dworzec i pociągiem dotarłem do Okonka.
Odwiedziłem wieżę Bismarcka i ruszyłem ku wrzosowisku. Po drodze zebrałem zdjęcia chyba na połowę atlasu grzybów. Niestety spóźniłem się o kilka tygodni, może nawet o miesiąc, bo niemal wszystkie wrzosy przekwitły. Zostały pojedyncze sztuki, więc nie zastałem widoku takiego, jak sobie wymarzyłem. Mimo tego miejsce jest bardzo interesujące i warto tam wrócić.
Przedostałem się na drugą stronę rezerwatu. Ze względu na wiatr wolałem schronić się w lesie. Minąłem miejsce niemieckiego obozu jenieckiego, kilka bunkrów, hektary wrzosów i wrzosowisk, nawet las pokryty trawą. Miałem szczęście, bo gdyby nie susza, wszędzie tam byłaby woda, bo droga gdzieś przepadła, a ja zacząłem chodzić po trawiastych wyspach.
Przypadkiem przejechałem przez rezerwat „Diabelskie Pustacie”, który znajduje się na terenie Wrzosowisk Kłomińskich. Podobno największych w Polsce, choć niektórzy spierają się, że obszar Natura 2000 Wrzosowisko Przemkowskie jest większy. (Nie mogę znaleźć potwierdzenia tych informacji poza Wikipedią, ale pewnie te pierwsze wrzosowiska rozciągają się aż po Okonek).
Ten region nawiedził jakiś czort, bo wjechałem jeszcze do rezerwatu „Diabli Skok”, gdzie droga dała mi wycisk, aż zrezygnowałem z pokonania całego szlaku. I tak był przeznaczony dla doświadczonych piechurów. Pojechałem za to do Szwecji, skąd po drogach leśnych i krajówce dotarłem do Piły na pociąg powrotny. Wieczorem temperatura spadła do 7 °C. Pora zabierać cieplejsze rękawice.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Polska / zachodniopomorskie, terenowe, po zmroku i nocne, rowery / Fuji

Zakazany most

  42.26  02:05
Zmokłem podczas zakupów, więc nie chciałem wychodzić. Nie chciało mi się jednak siedzieć w domu, więc ostatecznie wyszedłem, chociaż na chwilę. Pojechałem do Wielkopolskiego Parku Narodowego, gdzie chciałem przespacerować się po szlaku. Słońce niestety szybko zaszło, więc nie zrobiłem ładnych zdjęć.
Mając jeszcze trochę czasu przed zmrokiem, pojechałem do mostu nad Wartą. Ruch wahadłowy nadal obowiązywał. Do tego wrócił zakaz wjazdu rowerem, a obok zakaz ruchu pieszego. Na chodniku z kolei zakaz wstępu na teren budowy. Jakiś debil zaprojektował tę organizację ruchu. Dodatkowo stary most zdążyli rozebrać, więc teraz przedostanie się przez Wartę jest nielegalne.
Pojechałem prosto do domu. W Czapurach natknąłem się na remont drogi, reszta wycieczki bez atrakcji.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Płock

  136.42  07:10
Dziś było chłodniej. W powietrzu wisiała wilgoć psująca krajobrazy. Prognoza pogody zmieniła się na bardziej optymistyczną, więc kontynuowałem plan.
Przejechałem się po Sochaczewie. Pod Muzeum Kolei Wąskotorowej nie mieli bezpiecznego miejsca na pozostawienie roweru z sakwami, więc zrezygnowałem z atrakcji. Ruszyłem bocznymi drogami do Wyszogrodu. Tam zastałem piknik militarny i trochę mglistych widoków.
Dalej wzdłuż Wisły. Wybrałem lewy brzeg, co pewnie wyszło mi na plus, bo na prawo alternatywą była tylko krajówka. Trafiłem na trochę spowalniającego terenu bez lepszych widoków i kilka spokojnych, asfaltowych dróg. Płock zaserwował kilka dróg dla rowerów, choć jakością nie powalały. Most nie był przyjazny nikomu, bo rower z sakwami zajmował niemal całą szerokość chodnika, więc dobrze, że nie musiałem się z nikim mijać.
Miałem jechać do Włocławka, ale zmieniłem plany. Po szybkim zwiedzaniu ruszyłem na zachód. Trochę po dziurach, trochę po dziwacznych drogach dla rowerów, a potem po zwykłych drogach. Za Gostyninem widoczność spadła przez lekką mgłę, do której potem dołączyła mżawka. W tym towarzystwie dotarłem do noclegu.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / mazowieckie, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Nad Wisłą 2022, z sakwami, Polska / kujawsko-pomorskie, Polska / łódzkie, rowery / Fuji

Kampinos

  66.54  03:21
Padało w nocy, rano mżyło, a po południu zrobiło się paskudnie duszno i wilgotno. Powietrze można było nabierać garściami, a okulary parowały jak nigdy. Przynajmniej nie padało, a ulice zdążyły wyschnąć – poza licznymi kałużami.
Wydostanie się z Warszawy nie było łatwe. Ciągle świeciło czerwone, na niektórych skrzyżowaniach po kilka cykli, auto na aucie i częste korki to żadna przyjemność. Nawet boczne drogi z licznymi ograniczeniami prędkości nie gwarantowały spokoju. Nie chciałbym tu mieszkać.
Wjechałem do Kampinoskiego Parku Narodowego, zwanego także Kampinosem, tak jak miejscowość, przez którą przejechałem później. Szlak rowerowy prowadził po dość piaszczystej drodze, ale piach wciąż był mokry, więc nie było tragedii. Za to korzenie, jak nigdzie indziej, podbijały koła roweru, aż bałem się zgubić sakwy, mimo że przymocowałem je solidnie. Mijałem mnóstwo ścieżek przecinających szlak. Musi tam być dużo zwierząt, ale patrząc na popularność parku wśród mieszkańców aglomeracji, to obstawiałbym, że większość zwierzyny dawno została spłoszona. Ludzi zbaczających ze szlaków minąłem sporo. Chyba że tamte ścieżki wydeptali ludzie.
Miałem jechać do Wyszogrodu, ale Polska nie jest turystycznym krajem i nie znalazłem noclegu w okolicy. Skręciłem na Sochaczew. Weekend nie zapowiada się sucho, więc nie wiem, czy uda mi się zrealizować cały plan.

Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / mazowieckie, terenowe, wyprawy / Nad Wisłą 2022, z sakwami, rowery / Fuji

Poszukując wrzosów

  29.46  01:50
Najbliższym wrzosowiskiem w tej części kraju, o którym wiem, jest to w Poleskim Parku Narodowym. Nie miałem ochoty na tak długą wycieczkę, więc ruszyłem na poszukiwania w okolicy. I tak chmury groziły deszczem, więc nie chciałem się zanadto oddalać. Tak szukałem, że wjechałem na szlak przez Torfowisko Sobowice. Tak jak zimą, również latem nikt tam nie zagląda. Ścieżka zarosła okropnie, że użyłem patyka w roli maczety, żeby zrobić sobie przejście. 95% roślin zagradzających drogę to były pokrzywy. Bagno wyschło, więc nawet nie było czego podziwiać. Tak się zmachałem, że nie odnalazłszy żadnych wrzosów, wróciłem do domu.

Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Letnie „Spławy”

  87.07  04:16
Planowałem wyskoczyć w tygodniu, ale nie wyszło. Wyskoczyłem w weekend. Droga z wiatrem, rower zostawiłem na parkingu i wszedłem na szlak. Letnie widoki nie porywały, słońce było zbyt ostre. Ludzi na szczęście niewiele, ale brak wody ułatwiał mijankę na kładce szerokości połowy człowieka.
Zjadłem lokalne pierogi i ruszyłem w pośpiechu. Na niebo wyszły granatowe chmury. Wiatr w twarz nie ułatwiał powrotu. Na szczęście uniknąłem opadu i dzisiaj nawet wróciłem przed zmierzchem.

Kategoria kraje / Polska, Poleski Park Narodowy, Polska / lubelskie, terenowe, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery