Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2021

Dystans całkowity:1417.22 km (w terenie 241.86 km; 17.07%)
Czas w ruchu:69:44
Średnia prędkość:20.23 km/h
Maksymalna prędkość:51.08 km/h
Suma podjazdów:5751 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:59.05 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Południe Sobiborskiego Parku Krajobrazowego

  93.54  04:27
Wczorajsza wycieczka mnie wykończyła, więc zrezygnowałem z większych planów. Wybrałem się do Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Niebo było zachmurzone, ale z dużą dawką słońca. Najpierw wjechałem na coraz częściej przeze mnie wybierany zielony szlak przez Chełmski Park Krajobrazowy. Dobrze, że wczoraj się tam nie pchałem, bo chociaż kałuż na ulicach ubyło, to w lasach miałem slalom gigant. Już nie wspominając o błocie naniesionym przez ciężki sprzęt zajmujący się karczowaniem tych lasów.
W dalszej drodze na północ nie było nic ciekawego. Wiosna w końcu zaczęła śmielej ujawniać się. Miałem jechać nawet do Włodawy, ale po dotarciu do granic Sobiborskiego Parku Krajobrazowego zrezygnowałem z dalszego eksplorowania, bo leśne drogi nie nadawały się na jazdę moim rowerem. Co innego, gdybym miał MTB. Do tego niebo pociemniało, więc zdecydowałem o powrocie. Ruszyłem ku znanemu mi szlakowi Green Velo, ale przejechałem tylko jego dwa kawałki, wracając ponownie przez niezbadany wcześniej leśny odcinek Chełmskiego Parku Krajobrazowego. Dystans wyszedł podobny do wczorajszego, ale od połowy drogi nawet nie czułem zmęczenia.
Kategoria terenowe, Polska / lubelskie, kraje / Polska, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Krasnystaw

  92.26  04:36
Rano coś popadało, więc ruszyłem się dopiero po południu. Wiało z południowego-zachodu. Stąd postanowiłem pojechać do Krasnegostawu i wrócić z wiatrem. Wilgotne powietrze dodawało głębi pejzażom. Szkoda tylko, że nic ładnego nie wpadało w oko.
Pojechałem przez Zawadówkę, żeby przed wiatrem schronić się między drzewami. Potem po ciasnej wojewódzkiej dojechałem do Rejowca. Dalej chciałem jechać bocznymi drogami. Rozpoznałem, że kiedyś jechałem niemal tą samą drogą prawie do Szczebrzeszyna. Na przejeździe kolejowym rozmarzyłem się, że miło byłoby zobaczyć pociąg, ale jeździ tamtędy zaledwie parę pociągów dziennie. Byłem w połowie drogi między dwoma przejazdami przez tory, gdy usłyszałem dźwięk sygnalizatorów. Natychmiast zawróciłem i udało mi się sfotografować odjeżdżający szynobus. Szkoda, że nie pojechałem do drugiego przejazdu, bo tam były aż dwa piękne łuki, na których pojazd prezentowałby się dużo ciekawiej.
Zmieniłem plan jeszcze ociupinę, żeby zobaczyć rzekę Wieprz. Wciąż mam nadzieję znaleźć jakiś ładny punkt widokowy, ale nie udaje mi się. Na pewno na południe od Krasnegostawu taki jest, bo pamiętam z poprzedniej wycieczki. Szkoda, że nie ma atlasu punktów widokowych.
Krasnystaw był mocno zadymiony. Ludzie palą jak nie w piecach, to w bezsensownych ogniskach. Wyjechałem stamtąd jak najszybciej i ruszyłem na wschód. Wiatr niemal ustał, bo czułem opory powietrza, a dym w wioskach opadał z wolna na sąsiednie chałupy. Tam sąsiedzi muszą się bardzo lubić.
Końcówkę przed Chełmem pokonałem po starej drodze dla kaskaderów. W Chełmie zaczęło kropić i nie przestało do końca. Dzisiaj przynajmniej nie przemarzłem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Wierzbica – Ruda

  55.51  02:23
Pojawiło się okienko pogodowe. Wiatr się zmienił tak jakby na zachodni. Z początku planowałem pojechać na Sawin, ale wydłużyłem dystans o Wierzbicę. Wiatr nie pomagał. Kawałek za Sawinem zaczęło kropić. Rozważałem pojechać ponownie lasami, ale mijane polne i leśne drogi nie zachęcały po deszczu, więc zrezygnowałem. Ponownie zacząłem rozważania, gdy dojechawszy do Rudy, odczułem zimny wiatr. Niestety krople spadały z nieba coraz częściej, więc pojechałem prosto do domu. Opad narastał jednostajnie i u celu tylko lekko padało, więc nie przemokłem mocno, jednak przemarzłem od mroźnego wiatru.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Przez Chełmski Park Krajobrazowy

  50.07  02:06
Nadal wiało z południa. Ostatni taki dzień, choć potem to nie wiatr będzie problemem. Oby szybko się wypogodziło. Wyszedłem na chwilę przed zmrokiem. Było pełne zachmurzenie i świetna temperatura. Idealne warunki na rower. Aż żałowałem, że nie ruszyłem wcześniej. Pojechałem z wiatrem na północ do Sawina, potem kawałek na wschód, aby przedostać się przez rzekę Uherkę i wjechałem do Chełmskiego Parku Krajobrazowego drogą z wczoraj. Tym razem było pusto i noga dobrze podawała. Szybko przemknąłem przez las, który chronił mnie od wiatru. W końcu usłyszałem ptasie radio.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Zamojskie gminobranie

  110.26  05:42
Nadal wiało z południa, więc na południe pojechałem. Jazda szynobusem po starych torach dłużyła się. Dopiero w południe znalazłem się w Zamościu. Byłem w tym mieście kilka razy i zawsze z nieba lał się żar. Nie było inaczej i dzisiaj. Z początku chciałem ruszyć z planem dnia i wstawić zdjęcia z poprzedniej pieszej wycieczki, ale gdzieś mi one zaginęły, więc pokręciłem się tu i tam, aby urozmaicić galerię.
Wyjazd z miasta był kuriozalny. O ile Chełm ma fatalne drogi dla kaskaderów, tak Zamość traktuje rowerzystów jeszcze gorzej. Pomijając jakość dróg i przejazdów rowerowych, to ktoś w zarządzie dróg kompletnie nie zna przepisów ruchu drogowego. Na większości skrzyżowań, które przejechałem brakowało znaków. Nie dziwię się, że widziałem tak wielu rowerzystów na chodnikach. Pewnie mało kto tam wie, jak prawidłowo wygląda droga rowerowa.
Rozpocząłem gminobranie, bo z uwagi na dzisiejszy wiatr nie miałem lepszych pomysłów. Ruszyłem na północ, potem z bocznym wiatrem na wschód, dalej pod koszmarny wiatr na południe i znów na wschód po kiepskich drogach i z wiatrem z boku. Atrakcji nie było dużo, a wiatr wymęczył mnie tak, że w kierunku północnym aż odechciało mi się jechać. Dopadł mnie kryzys. Zaczęła mi się kończyć woda i byłem głodny, a w zasięgu wzroku żadnego sklepu. Kryzys udało mi się zażegnać, ale to tylko jeden problem mniej.
Wjechałem na trochę dróg terenowych. Było sporo pagór, które okazały się Działami Grabowieckimi, a nie Pagórami Chełmskimi, jak mnie w podstawówce uczyli. Przejechałem po drodze wykopanej z jakiegoś powodu w skale lessowej, przejechałem przez rezerwat „Wygon Grabowiecki”, w którym można spotkać susła, ale szczęście miałem tylko do wiewiórki.
Reszta drogi to była Sahara, bo skończyła mi się woda. Gdzie nie zajechałem, tam sklep był albo nieczynny, albo zlikwidowany. Miałem przed sobą jeszcze sporo podjazdów, które pokonałem „na oparach”. Dopiero w Chełmie znalazłem czynną stację benzynową, bo nawet i o to tutaj trudno.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Do Rejowca na pociąg

  18.90  00:52
Miałem do wyboru pojechać do Chełma i przejechać się dwie stacje, aby następnie przesiąść się do kolejnego pociągu lub dojechać do Rejowca i wsiąść do bezpośredniego pociągu. Wybrałem opcję drugą, choć o dłuższym dystansie. Poszło całkiem sprawnie. Wiatr tylko trochę poprzeszkadzał przed Rejowcem Fabrycznym.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Dubienka – Dorohusk

  119.90  05:57
Wiało z południowego-zachodu, więc zaplanowałem pomęczyć się chwilę jazdą na południe, aby potem mieć chwilę spokoju. Ruszyłem przez Chełm po Green Velo. Już zapomniałem, że to jeden z najgorszych odcinków na szlaku. Potem było wcale nie lepiej. Słońce zaczęło wręcz podsmażać, a na drodze stanęło kilka podjazdów Pagór Chełmskich. Szczęście, że szybko dotarłem do drogi biegnącej na wschód, to przynajmniej wiatr zaczął mi sprzyjać.
Dotarłem do Dubienki. Drogę na północ częściowo przejechałem parę lat temu. Tym razem wpadłem na pomysł, żeby wjechać na szlak NSR – Nadbużański Szlak Rowerowy. Początek nie był udany, bo ktoś wykręcił znak i pojechałem w złą stronę. Dobrze, że miałem mapę. Ogólnie przez ostatni tydzień naprawiłem już kilka znaków, a do wielu innych nie miałem mentalnych sił. Jacyś kretyni mieszkają w tych stronach, bo dawno nie widziałem tylu aktów wandalizmu. Green Velo też straciło parę kolejnych znaków w Chełmie i okolicach. Skąd w ludziach tyle zła?
Wracając do szlaku – koszmar. Bug wylał niedawno i w wielu miejscach były brody, a część dróg nie nadawała się do jazdy w ogóle, bo koła zapadały się niczym w bagno. Potem tylko wydłubywałem błoto z roweru i z ubrań. Wróciłem na asfalt i podziwiałem z daleka, jak tereny zalewowe trzymały dużo wody.
W Dorohusku zgubiłem szlak, ale byłem bardziej skupiony na znalezieniu jedzenia. Potem szlak znów wrócił, chwilę pomęczyłem się, jadąc pod wiatr, aż dojechałem do rudego rejonu (coś w tym jest, bo tyle miejscowości w okolicy ma to słowo w swojej nazwie). W Rudzie skręciłem na Chełmski Park Krajobrazowy, aby drogę pod wiatr pokonać lasami. Akurat biegł tamtędy zielony szlak rowerowy. Nie był w pełni oznaczony, ale jedyna szutrowa droga pokrywała się ze szlakiem, więc tyle wystarczyło.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, setki i więcej, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Żółtańce – Rejowiec

  49.94  02:23
Znów się rozpogadza, tylko ten wiatr ani trochę nie pasuje. Pojechałem na południe, pod wiatr, żeby wrócić z wiatrem. I nie było lekko. W mieście jeszcze były budynki, to jechało się całkiem znośnie, potem wjechałem na kawałek starej drogi dla kaskaderów nad zalewem w Żółtańcach, to już trochę dmuchało, ale wtedy wymyśliłem sobie, że pojadę jeszcze na południe po szlaku Green Velo i było okropnie. Łyse wzgórza nie zatrzymywały wiatru, który mnie mocno spowalniał. Wpadłem na pomysł, że pojadę aż do Rejowca. Boczny wiatr smagał nie mniej niż wcześniej, a zbliżający się wieczór dodatkowo spowodował spadek temperatury. Na szczęście ostatnia prosta na północ miała być najłatwiejsza. Wiatru już nie było czuć, mogłem nawet odrobić straty w średniej prędkości. W Zawadówce wjechałem na leśną drogę. Kiedyś przyjemny asfalt, dziś rozlatująca się dziura na dziurze. Za lasem ukazała się ładna panorama, ale zapadł zmierzch i wiem, że trzeba będzie tam wrócić za dnia.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, rowery / Trek

Bagno Serebryskie

  31.45  01:40
Sypnęło śniegiem przez noc, ale po południu było słonecznie i sucho. Wybrałem się na Bagno Serebryskie, które mijałem kilka dni temu. Było trochę błota, jeszcze więcej brodów, ale szlak przejechałem. Turyści poruszający się o własnych nogach z pewnością mają tam sporo kłopotów. Na wiosenne widoki i dźwięki trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Powrót miałem pod wiatr, który w parze z niską temperaturą mocno uprzykrzał mi jazdę.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek

Nadwieprzański Park Krajobrazowy

  100.05  05:24
Mimo diabelskiego wiatru zapowiadała się całkiem ładna pogoda. Szkoda mi było dnia wolnego, więc wsiadłem w pociąg i ruszyłem do Lublina. Miasto mało przyjazne, bo gdzie nie spojrzeć, tam jakiś remont. Ruszyłem rozpadającymi się drogami wzdłuż Bystrzycy, a potem było tylko gorzej, bo zero znaków doprowadziło mnie do kilku ślepych uliczek. Po drodze pojawił się nieoznakowany szlak Lublin – Wola Uhruska. W końcu wydostałem się z Lublina i nie tylko poprawiły się drogi, ale nawet szlak ujawnił swoje istnienie.
Na chwilę zboczyłem ze szlaku, aby sprawdzić drogę dla rowerów, którą ktoś dodał na mapie. Została wyłożona betonowymi płytami. Ktoś zdał sobie sprawę ze swojego błędu i zalecił naprawić nierówności między poziomami, ale nijak to wyszło. Pomijając kulawą nawierzchnię, to szlak prowadzi po całkiem ładnej okolicy.
Jechałem głownie z wiatrem, parę razy pod wiatr, aż przekroczyłem Wieprz, za którym szlak skręcał. Wtedy przekonałem się, z jak szatańskim żywiołem miałem do czynienia. Mozolnie wlekłem się do Łęcznej. Nie miałem nawet ochoty zbaczać z kursu, aby zobaczyć cel mojej podróży, czyli tytułowy Nadwieprzański Park Krajobrazowy.
Od Lublina nie mogłem trafić na żaden otwarty sklep czy w ogóle na jakikolwiek istniejący. W Łęcznej w końcu odnalazłem stację benzynową, na której nawet mieli małą gastronomię. Już traciłem nadzieję, że na Lubelszczyźnie panuje taka bieda, że ludzie nie jedzą na stacjach benzynowych.
Pełen energii ruszyłem pod wiatr, aby w końcu zobaczyć trochę tej przyrody. Zboczyłem z głównych dróg, wjechałem na stare, zarośnięte polne drogi, po których mało kto w ostatnim czasie jeździł. Udało mi się kilka razy dojrzeć meandrujący Wieprz, trafiłem na kilka brodów, a nawet zobaczyłem łosia (pierwszy raz w życiu). Szkoda, że on dojrzał mnie jako pierwszy i zdążył uciec zanim złapałem za aparat.
Jazda po półdzikich drogach mnie wykończyła, więc zrezygnowałem z dalszej jazdy wzdłuż parku i rzeki, choć planowałem pokonać jeszcze z drugie tyle, jak nie dojechać do Krasnegostawu. Droga na wschód była już ciut łatwiejsza, bo wiatr wiał najczęściej w plecy. Niepokoiło mnie całkowite zachmurzenie, które pojawiło się jeszcze przed decyzją o zmianie planów, ale ostatecznie nie było żadnych opadów do końca wycieczki.
Kategoria terenowe, setki i więcej, Polska / lubelskie, kraje / Polska, dojazd pociągiem, rowery / Trek

Kategorie

Archiwum

Moje rowery