Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Zosin

  168.52  08:03
Rower wyczyszczony, opony napompowane, deszcz ustał, więc mogę ruszać. Po dwóch dniach odpoczynku, aby nie narazić organizmu na przeciążenie, a także abym mógł bezboleśnie siedzieć na siodle, postanowiłem zrealizować pierwszy z planów (drugi, gdy liczyć z ostatnią wyprawą) zaliczania gmin na Lubelszczyźnie.
Poranek był chłodny, chmury zakrywały południową część nieba, podczas gdy część północna była przesycona błękitem. Wiatr wiał z północnego-zachodu, więc nie tak źle, jak na początek. Ruszyłem do Dorohuska, ale nie drogą krajową, bo domyślałem się, że nie będzie zbyt bezpieczna (tiry jadące na wschód i te sprawy). Przedostałem się lokalnymi drogami, wzdłuż których prawie nie ma nowych budynków. Widać, że ludzie wiodą tam skromne życie. Za Wólką Okopską wjechałem do jakiegoś prywatnego lasu. Nie wiem, jak to możliwe, ale ponieważ biegnie tamtędy znakowany szlak rowerowy, to droga zamknięta być nie może. Wjazd był niby na własne ryzyko, ale nic mnie się nie stało.
Tuż przed Husynnem zauważyłem kaplicę grobową Rulikowskich z 1880 r., a obok niej równie stary, choć zapomniany cmentarz. Niestety ostatnie opady deszczu zepsuły mój plan. Błoto mnie pokonało i za Husynnem musiałem zjechać ze szlaku R-3, zawracając do drogi wojewódzkiej. Dobrze, że nie było ruchu. Po drodze minąłem 2 kopce – Kościuszki oraz unii horodelskiej. Oba pochodzą z 1861 roku. W Horodle za to trafiłem na horodelskie grodzisko z X-XIII wieku, na miejscu którego w XIV w. postawiono drewniany zamek. Po zniszczeniu zamku przez Szwedów, stanął w jego miejscu dwór. Do dzisiaj pozostało tylko wzniesienie otoczone fosą.
W końcu dotarłem do drogi prowadzącej do najdalej wysuniętego na wschód punktu w Polsce. No, może prawie, bo do tamtego miejsca trzeba jeszcze przejechać po polu. Nie miałem na to ochoty, więc pozostała satysfakcja z dojechania do granicy. Czyli pozostały jeszcze Osinów Dolny oraz Sianki.
Powrót był ciężki. Najpierw wjechałem na zabłocone polne drogi leżące na wielkich pagórach. Zawsze myślałem, że są to Pagóry Chełmskie. Wyobrażałem je sobie jako wielki makroregion, a teraz, gdy opisuję tę wycieczkę, dowiedziałem się, jak mały skrawek powierzchni zajmuje ów mezoregion. W każdym razie, po przedostaniu się do dróg asfaltowych, zaczynało robić się coraz chłodniej. Nie pomagało nawet słońce, które w końcu znalazło się na bezchmurnym niebie. Zmierzch zapadł na 40 km przed końcem wycieczki. Miałem zatem 2 godziny jazdy po zmroku, bardzo zimnej jazdy, ponieważ pojawiły się mgły. Ani odrobinę mnie nie bawił ten powrót. I jeszcze te zakazy wjazdu rowerem w Chełmie. Aż się nie chce tam wracać.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, po zmroku i nocne, setki i więcej, terenowe, Chełmski Park Krajobrazowy, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa bserw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Przez pół Polski
Poleski Park Narodowy

Kategorie

Archiwum

Moje rowery