Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

W kierunku Szczebrzeszyna

  128.10  06:09
Ten wyjazd był nie do końca planowany. Na ten urlop miałem co prawda plan trzeciej wycieczki, jednak nie chciałem go realizować ze względu na ilość czasu, jaki musiałbym poświęcić na podróż, co wiązało się z nieprzyjemną jazdą po zmroku. Chciałem pojechać pociągami do Zamościa, a stamtąd – co jest oczywiste – zaliczyć kilka gmin, w tym Krasnobród, Zwierzyniec i Szczebrzeszyn. Choć prognoza przewidywała przelotne opady oraz mgłę, to zdecydowałem się gdzieś pojechać i wypadło na odcinek wspomnianego planu. Kierunek – Szczebrzeszyn.
Gdy wyruszałem przed południem, lekko mżyło. Tak lekko, że na przetarcie okularów mogłem zatrzymać się co kilka kilometrów. Pojechałem na skróty lasami. Trochę błota, jak zwykle. Trafiłem na odcinek Maratonu Kresowego. Jest to jeden z najbardziej wymagających maratonów MTB w Polsce. Przejechany kawałek był rzeczywiście ciężki. Szkoda, że maraton nie jest proekologiczny. Wskazówki na trasie miały zostać usunięte po imprezie, czyli prawie 3 miesiące temu.
W Zawadówce kupiłem wodę i zaryzykowałem, wjeżdżając w las. Jechałem leśną ścieżką wyjeżdżoną rowerami przez mieszkańców pobliskich domostw. Taki ładny singiel, choć krótki. Nie było go na mapie, ale dostałem się tam, gdzie chciałem, skracając sobie drogę choć odrobinę. Skrót to jednak nie wszystko. Gdy zatrzymałem się na przystanku, aby przetrzeć okulary, lunął deszcz. Minęło kilkanaście minut zanim uznałem, że pada na tyle słabo, aby ruszyć dalej. Gdy opad znów się nasilił, pomyślałem nawet o zawróceniu. Byłem przemoknięty, gdy znalazłem się na kolejnym przystanku. Szczęśliwie, przestało padać. Pozostały tylko kałuże.
Będąc w Rejowcu, nie myślałem już o zawracaniu. Zjechałem z drogi wojewódzkiej na stare, wiejskie, asfaltowe drogi. Z początku płaskie, ale potem zaczęły się podjazdy. Widoki były piękne, jednak taka liczba podjazdów mocno mnie wymęczyła.
Po pewnym czasie pokazało się słońce, a moje ubrania prawie wyschły od wiatru. Kałuże powoli zaczynały znikać z dróg. Szkoda mi było roweru, bo cały był szary, oblepiony zaschniętym błotem. Wiedziałem, że będzie go trudniej wyczyścić niż po ostatnich trzech wycieczkach razem.
Staw Noakowski stał się celem tej wycieczki. Stamtąd do Krasnegostawu miałem mieć z górki, wzdłuż biegu rzeki Wieprz. Im dalej jechałem, tym miałem większe wrażenie, że jadę wciąż w górę. To wrażenie było zacierane przez pagórki, które się co chwila pojawiały. Najciekawsze było to, że jechałem niedaleko swego rodzaju klifu wznoszącego się kilkadziesiąt metrów nad płaską doliną Wieprza. Szkoda, że drzewa i zabudowania przeszkadzały mi w zrobieniu jakiegokolwiek zdjęcia. Myślę jednak, że kiedyś uda mi się tam wrócić i może wtedy znajdę dobry punkt widokowy.
Kilka kilometrów za Krasnymstawem zapadł zmierzch. Dzisiaj także nie było jakoś przeraźliwie zimno, nawet mimo tej deszczowej pogody. Mgły odrobinę mnie postraszyły nieopodal Rejowca, ale nie było tak źle, jak prognozował meteo.pl. Za rok chcę przyjechać na Lubelszczyznę w środku lata, ponieważ zaliczyłem już wszystkie gminy w pobliżu Chełma i teraz będę musiał uzbroić się w ciepłe noce lub bilety na pociągi.
Kategoria kraje / Polska, Polska / lubelskie, po zmroku i nocne, setki i więcej, terenowe, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dwudz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Nie ma jeszcze komentarzy.
Poleski Park Narodowy
Zielonka przed zmierzchem

Kategorie

Archiwum

Moje rowery