Już po raz dziesiąty zaczynam swój rowerowy rok. Przez jakiś czas odpoczywałem w rodzinnych stronach. Zostałbym tam dłużej, gdyby nie brakowało mi roweru. A skoro o nim mowa, to wpadłem na pomysł, że jeden z dwóch moich jednośladów zostawię u rodziny, aby nie mieć takich dylematów w przyszłości. W zamian jednak uzupełnię kolekcję o kolejny. Wpadł mi w oko jeden model i dzisiaj pojechałem po pracy do lokalnego przedstawiciela, by podpytać o to i owo. Zmrok zapada coraz później, więc było nadal widno, gdy ruszałem. Do tego zaczął sypać śnieg. Tak jakby brakowało go wszędzie wokół. Drogi dla rowerów były ociupinę odśnieżone, dużo z nich zostało posypanych solą.
W sklepie rowerowym dowiedziałem się, że rower będzie dostępny najszybciej na przełomie grudnia i stycznia, czyli za rok. Problem jest też z dostępem do części. To niewesołe wieści, bo mój łańcuch zaczął dzisiaj okropnie przeskakiwać, jakby kompletnie się zużył, więc powinienem rozważyć wymianę napędu przed latem. O dziwo problem zniknął, gdy wracałem do domu. Dowiedziałem się też jednej ciekawostki, że niektórzy wymieniają łańcuchy, kupując nowe. Kiedyś stosowałem metodę trzech łańcuchów, ale żeby zakładać nowy co miesiąc? Nie kalkuluje się, gdy podliczyć cenę nowych łańcuchów i wymiany napędu.
Pojechałem do centrum, żeby zrobić parę zdjęć. Trochę się pokręciłem, ale mróz szybko skierował mnie do domu. Wróciłem standardowo Wartostradą.
Podsumowując poprzedni rok, pierwszy taki, podczas którego nie byłem za granicą odkąd zacząłem swoją przygodę z turystyką rowerową. Nie był to zły rok, bo przejechałem moje roczne minimum, czyli 10 tys. km. (wyszło 10,2 tys. km). Udało mi się zorganizować jedynie dwie wyprawy. Latem
ruszyłem na Mazury, aby wjechać na
szlak Green Velo. Pokonałem połowę szlaku, aby wrócić na niego
jesienią. Tej części nie wspominam najlepiej. Chyba upalne lato było przyjemniejsze.
Zapamiętałem kilka ciekawszych wycieczek.
Kwiecistą wiosnę – chyba pierwszy raz będąc w Polsce, tak zachwycałem się kwiatami. Wycieczka
na północ od Poznania, bo był to ładny, wiosenny dzień.
Odkrycie drogi dla rowerów w Puszczy Noteckiej, na którą potem wielokrotnie wracałem. Urodzinowy przejazd
z Mazur na Suwałki – jeden z przyjaźniejszych dni na Green Velo. Udało mi się znaleźć
wrzosy. Podczas drugiej wyprawy po Green Velo
odwiedziłem Przemyśl. Wszedłem na
Łysicę. Po raz pierwszy spróbowałem
geocachingu, choć od tamtego momentu nie rozwijałem tego hobby. Pierwszy i jedyny raz w tym roku odważyłem się też na
wycieczkę z udziałem pociągu. A na koniec – w tym roku udało mi się przejechać
stutysięczny kilometr z Bikestats.
Plany na bieżący sezon? Mam kilka. Parę realnych, parę nie. Wszystko zależy od rozwoju pandemii. W Polsce chciałbym przejechać Velo Dunajec oraz szlak „Zielona Odra”. Być może powtórzę to samo na szlaku Odra – Nysa po niemieckiej stronie, choć nie jestem pewien, czy przejadę go w całości. Resztę pomysłów zachowam do czasu ich realizacji.