Trwa ładowanie…
Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Łysogóry

86.2305:44
Zatrzymałem się w Kielcach na drugi dzień, aby ociupinę odpocząć od sakw i zwiedzić okolicę. Najpierw pojechałem do Kadzielni, interesującego i malowniczego rezerwatu niemal w centrum miasta. Niestety, gdy tylko tam dotarłem, zaczęło padać. Zrobiłem kilka zdjęć i szybko ruszyłem dalej.
Odwiedziłem centrum, akurat przestało padać. Przespacerowałem się tam, gdzie rowerem nie można i pojechałem za miasto. Po odwiedzonych ulicach zauważyłem, że Kielce cierpią na betonozę. Do tego sieć dróg dla rowerów to żart. Na przykład, aby przejść przez dwujezdniową drogę, trzeba przed każdą jezdnią wcisnąć przycisk dla zielonego światła – trzeba osobno czekać i w sumie zajmuje to kilka minut. Na innym skrzyżowaniu były pasy oraz światła z symbolem roweru. Potem jeszcze zwróciłem uwagę, że kierowcy mieli jedynie znak przejścia dla pieszych. Dalej – droga kończyła się na chodniku, a kilka skrzyżowań później był remont drogi dla rowerów i nikt nie zakrył oznakowań, mimo braku przejezdności. Dawno nie widziałem takiej koncentracji absurdów.
Dojechałem do miejscowości Święta Katarzyna, ostatniego planu na dzisiaj. Chciałem pospacerować po górach. Wszedłem do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, rower zostawiłem przy kasie i rozpocząłem trekking. Ostatnio byłem na szlaku z 20 lat temu. Kolega z klasy złamał wtedy rękę podczas zejścia. Dzisiaj było zimno, mokro, ślisko, a na szczycie mgliście, ale skrawek doliny udało mi się dojrzeć. Nawet słońce się przedarło, żeby oświetlić tę niewielką panoramę.
Planowałem spędzić kilka godzin na wędrówce, ale dowiedziałem się o szlaku rowerowym biegnącym po dawnej linii kolei wąskotorowej, który został w tym roku udostępniony. Doszedłem więc do Łysicy i zawróciłem, a potem wjechałem na wspomniany szlak. Był koszmarny. Już pomijając mnóstwo błota, to telepało jakbym jechał na młocie pneumatycznym. Jeden plus, że drogi łagodnie pięły się i opadały. Przynajmniej do czasu, bo ostatniego kilometra każdy tor wyczynowy mógłby pozazdrościć. Było za ślisko i zbyt technicznie. Musiałem prowadzić rower. No, na początku jeszcze jechałem, ale miałem ze sobą sakwę i guma trocząca ją nagle zaczepiła się o szprychę i nawinęła na koło, blokując jazdę. Nie wiem, jak do tego doszło, ale spędziłem trochę czasu, wyciągając hak, który zaklinował się między szprychami i kasetą.
Rozważałem jeszcze wejście na Łysą Górę, ale w Nowej Słupi okazało się, że jest późno, a w dodatku zaczęło padać. Ruszyłem w drogę powrotną. Spory kawał drogi jechałem po pasie rowerowym, choć brakowało mu ciągłości. Deszcz robił sobie przerwy, a ja bez nich wróciłem do hotelu.
Kategoria kraje / Polska, Polska / świętokrzyskie, terenowe, po dawnej linii kolejowej, wyprawy / Green Velo II 2020, rowery / Trek
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa trzad
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

17:56 wtorek, 3 listopada 2020
Dzięki za informację
18:49 niedziela, 1 listopada 2020
Full z pewnością sobie poradzi. Szlak można pokonać nawet na rowerze miejskim dzięki łagodnemu nachyleniu (poza nieszczęsną końcówką) w jakimś suchym okresie, jednak kwestia komfortu może być sporna.
09:55 niedziela, 1 listopada 2020
Kiedyś słyszałem, że planują szlak na tamtejszym nasypie wąskotorówki, później się tym nie interesowałem, a tu już ukończony. Teraz przynajmniej wiem, że trekkingiem nie warto się tam wybierać, ale chyba na 29-calowego full-a będzie zdatny?
Zamek w Chęcinach
Koniec tego Green Velo

Kategorie

Archiwum

Moje rowery