Plan był prosty – dotrzeć jak najszybciej do Kielc. Było zimno i... nie padało. W prognozie pogody był deszcz przez cały dzień, ale pogoda okazała się łaskawa i jedynie od czasu do czasu pokropiło. Mimo to nie jechało mi się najlepiej. Choć temperatura nie różniła się znacząco od tej z paru ostatnich dni, to odczuwałem zimno. Pewnie mgły dołożyły swoją cegiełkę do tego.
Gdy dojechałem do Kielc, które były celem na dzisiaj, była wciąż młoda pora, a po deszczu ani śladu. Zdecydowałem się na realizację części planu na kolejny dzień i ruszyłem do Chęcin.
Na zamku w Chęcinach byłem z 20 lat temu. Miałem tylko spojrzeć na zamek, ale coś mnie podkusiło i kupiłem bilet wstępu. Sporo się zmieniło od tamtego czasu. Wybudowali mnóstwo udogodnień i atrakcji.
Czas mnie gonił, mgła gęstniała, kropiło coraz częściej. Ruszyłem ku Kielcom. Po własnym śladzie, bo nie było zbyt wielu alternatyw. Końcówkę do hotelu pokonałem po leśnych drogach i ścieżkach. Znów łańcuch zaczął chrupać od piasku.