Wiało z północy, więc ruszyłem... na północ. Nie wiem, co mnie podkusiło. W dodatku odczułem skutki błędu niezabrania ze sobą bluzy. Myślałem, że będzie ciepło, ale przez większość dnia słońce chowało się za chmurami. Z tego powodu nie zatrzymywałem się na odpoczynek i jechałem jak najszybciej, aby rozgrzać się samym wysiłkiem.
Wyjechałem z Poznania przez Biedrusko, a potem przez Murowaną Goślinę. Moim celem były Skoki, ale ostatecznie zdecydowałem się wydłużyć wycieczkę o Rogoźno. Potem rozważałem jeszcze Wągrowiec, jednak wiatr za mocno mnie wychładzał, więc znalazłem najkrótszą drogę asfaltową do Skoków.
W Skokach miałem kolejny dylemat – jechać do Murowanej Gośliny, aby wrócić po własnym śladzie czy objechać Puszczę Zielonkę przez Pobiedziska. Puszcza nie przywitałaby mnie drogami asfaltowymi, a nie miałem ochoty na powrót po własnym śladzie, więc wybrałem dłuższą drogę.
Słońce pięknie oświetlało krajobrazy, ale niestety nie miałem ze sobą aparatu, a telefonem wychodziły słabe zdjęcia.
Od Pobiedzisk zaczęło się robić chłodno, bo jechałem ciągle w cieniu drzew. Nie było tragedii, bo dzień był całkiem ciepły, ale bluza na pewno znajdzie się następnym razem przytroczona do mojego roweru, żeby poprawić komfort jazdy w podobnych okolicznościach.
Poznań został wręcz zbombardowany ludźmi, którym epidemia niestraszna. Ciekawe, do czego to wszystko doprowadzi.