Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Pożegnanie z Wielkopolską

  60.10  02:30
Ostatnio jeżdżę bardzo mało ze względu na przygotowania. To jest moja ostatnia wycieczka po Wielkopolsce. Kolejne będą najwyżej po Warszawie, bo stamtąd wyruszam na przygodę życia.
Dzisiaj wydawało się cieplej niż wczoraj, było nawet słońce, ale termometr pokazywał tylko 13 °C. Wiał też wiatr, ale nie tak silny, jak wczoraj. Pojechałem w jego kierunku, aby z powrotem trochę mi pomógł (a tak naprawdę cały czas miałem pod wiatr). Najpierw skierowałem się na Morasko, aby ominąć starą krajówkę, a potem już nie miałem wyjścia i do Złotkowa przeciskałem się między autami, bo był dziwnie duży ruch. Potem już do Mrowina, przez Tarnowo Podgórne i Lusowo do Poznania. Nie wiedzieć czemu znowu wyłączył mi się Garmin. Jechałem tym razem 10 km bez nagrywania. Niepokoją mnie jego coraz częstsze problemy.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Po Poznaniu, część 29

  41.13  02:03
Dzisiaj było bardzo wietrznie. Chciałem pojechać gdzieś dalej, ale ubrałem się zbyt lekko i wyszła jazda wyłącznie po mieście.
Pojechałem do pierwszego sklepu rowerowego, aby przymierzyć ochraniacze na buty. Chcę zabrać ze sobą na wyprawę model butów nierowerowych, który jest za szeroki jak na but rowerowy, więc wyszedłem z pustymi rękoma.
Kolejnym celem był Rynek, na którym odwiedziłem stragan z pamiątkami, kupując kilka nowych oraz – w końcu – polską flagę, którą od kilku tygodni chciałem zawiesić zamiast standardowej chorągiewki w przyczepce.
Była w miarę wczesna godzina, więc udałem się jeszcze do jednego sklepu, w którym kupiłem moją szosę. Tam też niestety nie mieli mojego rozmiaru ochraniaczy, więc pojechałem nad Maltę do galerii handlowej. Tam na szczęście udało mi się znaleźć rozmiar XL, który jakoś zmieścił moje buty. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to tandeta, bo już nie mam czasu na testy – za tydzień lecę.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Pod Poznaniem, część 13

  41.88  01:49
Po wczorajszej burzy pozostało dużo kałuż. Poczekałem więc zanim choć część nie znikła. Nie planowałem jednak jeździć daleko, bo kolejny deszcz zapowiadali na popołudnie.
Pojechałem do centrum, aby obejrzeć pamiątki, ponieważ jak zwykle chcę zabrać ze sobą jakieś drobiazgi dla obcokrajowców. Zawsze jest jakiś powód, aby się odwdzięczyć za pomoc i taka pamiątka idealnie się do tego nadaje.
Potem skierowałem się do Pobiedzisk, ale gdy zorientowałem się, jak późna jest pora i że lada moment może spaść deszcz, skręciłem na Mielno, aby potem wrócić do Poznania. Na Gdyńskiej niespodzianka, bo ukończyli wiadukt. Zrobili go tak, że stary odcinek przekształcili w drogę dla rowerów, a auta jeżdżą górą. Niestety brakuje znaków drogowych i nawet nie wiedziałem o takiej możliwości. Dobrze, że nie postawili zakazu wjazdu rowerem na wiadukt.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Na trzech kółkach

  110.66  05:07
W tym tygodniu dotarła do mnie paczka z nowym sprzętem, więc trzeba było sprawdzić go w akcji. Tak dokładnie, zamówiłem przyczepkę rowerową; albo określając to dosłownie – trzecie koło.
Zabawna sprawa, że w Poznaniu w środku dnia miało padać, więc wybrałem się na północ, gdzie prognozy opadu już nie było. Miałem pod wiatr, ale trzymałem się nadziei, że potem wrócę z wiatrem. Niestety za długo się grzebałem i wyszedłem z domu późno po południu. Zaczepiłem koło (gdy robiłem to po raz pierwszy, przestraszyłem się, że wybrałem za krótki szybkozamykacz, ale ostatecznie okazał się pasować), dorzuciłem sakwy wypełnione przypadkowymi rzeczami z szafy i ruszyłem przed siebie.
Na początek chciałem się dostać do Obornik, ale wolałem ominąć drogę krajową. Zjechałem na lokalne drogi. Przyczepka nie do końca sobie radziła z ciężarem sakw. Często wpadała w wibracje (czy jak to inaczej określić) i musiałem przestawać pedałować, aby wyrównać tor jazdy. Odrobinę pomogła zamiana miejscami sakw, ale nadal zdarzało się zakołysać trzecim kołem. Starałem się równomiernie rozłożyć ciężar rzeczy w sakwach, ale najwidoczniej coś mi nie wyszło. Sama jazda lekką kolarką z kołem obładowanym ciężkimi sakwami nie sprawia kłopotów (poza cofaniem). Muszę tylko znaleźć sposób na obniżenie środka ciężkości, aby jazda była przyjemniejsza.
Udało mi się przetestować koło również w trudnych warunkach, czyli podczas jazdy po wertepach. Ciężkie sakwy nie powodowały odbijania się przyczepki od podłoża, co widywałem na różnych filmach, więc powinno być dobrze.
Potem miałem pojechać do Czarnkowa i przez Ujście wrócić do Poznania, ale ze względu na późną porę pojechałem tylko do Ryczywołu. Stamtąd przez Rogoźno do Murowanej Gośliny. Po drodze złapał mnie malowniczy zachód słońca i na szczęście żadnego deszczu nie było. Jedynie temperatura spadła prawie do trzech stopni, więc końcówka nie była najprzyjemniejsza.
Kategoria kraje / Polska, na trzech kółkach, po zmroku i nocne, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, z sakwami, Puszcza Notecka, rowery / GT

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr

  71.82  02:55
Było dzisiaj ciepło. Może nawet za ciepło w porównaniu do ostatnich dni. Wiosna nadchodzi wielkimi krokami, a dzisiaj była idealna okazja do tego, aby przejechać się gdzieś dalej. Szkoda tylko, że nie miałem wystarczająco czasu.
Wybrałem się do Kórnika, jako że wiało z południa. W mieście nic specjalnego. Obrałem drogę przez Cytadelę, potem na Wildę, Głuszynę i poza Poznań. Spotkałem po drodze sporo kolarzy, może nawet zawodowych. Były nawet 3 dziewczyny, które kiedyś spotkałem w tamtych stronach, ale to egoistyczne idiotki, bo za głowę się człowiek łapie, gdy na nie patrzy. O braku powitania nawet nie wspomnę.
Podczas wcześniejszej wizyty w Kórniku zauważyłem, że kładli asfalt na drodze z Borówca do Mościenicy. Musiałem go wypróbować. Zawiodłem się, bo utwardzili tylko połowę drogi. Musiałem kawałek przejechać po starej gruntówce.
Zastanawiałem się, czy nie odwiedzić arboretum, ale pewnie nie wpuściliby mnie z rowerem, a o tej porze nie ma tam za dużo roślin do podziwiania. Pojechałem tylko pod jezioro, a potem ruszyłem do domu. Jazda z wiatrem była o wiele przyjemniejsza. Mogłem dorzucić nawet dziesiątkę do średniej prędkości. Chociaż na tym połykaczu kilometrów nawet jazda pod wiatr nie sprawia większych trudności.
Poznań zalała fala rowerów.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Pod Poznaniem, część 12

  58.19  02:41
Słońce przekonało mnie do wyjścia z domu, ale gdy się uporałem z podstawowym serwisem roweru, niebo przesłaniała gruba warstwa chmur. Mimo to pojechałem przed siebie.
Chciałem odwiedzić sklep rowerowy, więc skierowałem się najpierw do centrum. W Cytadeli wypróbowałem nowy asfalt. Teraz tam można jeździć, zwłaszcza na rolkach. Szkoda tylko, że wyremontowali tak mały odcinek. Potem pojechałem pod stadion do sklepu, aby kupić bagażnik do szosy. Tak jest, im więcej przestrzeni na rowerze, tym mniej zmartwień. Wcześniej zamówiłem do tego trzecie koło, albo jak kto woli – przyczepkę rowerową, ponieważ mój plan na wakacje obejmuje podróż na kolarzówce. Więcej szczegółów wkrótce.
Miałem jechać do Buku, ale zimny wiatr mnie zniechęcił. Za lekko się ubrałem, więc skręciłem na Kiekrz, a potem jakoś dziwnie do Baranowa. Spróbowałem pojechać skrótem, który okazał się być drogą prywatną. Zrobiłem tylko kółko i przedostałem się do Poznania w innym miejscu.
Kategoria Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / GT

Pod Poznaniem, część 11

  87.11  04:44
Dawno nie jeździłem na rowerze, bo musiałem nieoczekiwanie wyjechać, ale wróciłem i skorzystałem z okienka pogodowego. Miało nie padać. Tylko ten wiatr.
Dzisiaj nie było nic ciekawego. Przejechałem się po Poznaniu w poszukiwaniu jakichś nowych dróg, ale bez skutku. Wpadłem na pomysł, aby z Rokietnicy do Pamiątkowa pojechać polną drogą. Rower wyglądał jeszcze gorzej niż po kąpielach solankowych tej zimy. Do Szamotuł pojechałem tą drogą o nowej nawierzchni i jeździ się tamtędy o wiele przyjemniej. Dalej przez Kazimierz trafiłem niechcący do Tarnowa Podgórnego. Zmęczony po walce z wiatrem, nie miałem ochoty na wygodny powrót do domu, chciałem się tam znaleźć szybko. Wybrałem drogę wzdłuż krajówki, ale w Poznaniu jeszcze pojechałem do marketu budowlanego po kartony. Wkrótce się przeprowadzam.
Kategoria Polska / wielkopolskie, terenowe, po zmroku i nocne, kraje / Polska, rowery / Trek

Po Poznaniu, część 28

  24.76  01:31
Pogoda się popsuła. Gdy przyszły mrozy, to wszystko było w porządku, ale potem pojawił się śnieg, zaczęli sypać na potęgę solą (gdy patrzę jak koszmarnie wyglądają auta, to aż źle mi się robi na myśl o napędzie w rowerze), przyszły roztopy, a przez noc wszystko zamarzło, no i od popołudnia miał znów pojawić się śnieg. Nie mogłem więc wybrać się nigdzie. Pozostało kręcenie po okolicy.
Wybrałem zachodni klin zieleni, bo uważałem, że to będzie bezpieczne miejsce na przejażdżkę. Niestety już wyjście pod blok pokazało, jak straszna była pogoda. Ślisko wszędzie, więc trzeba było uważać. No, może nie tak ślisko, jak w parku. Tam to dopiero taniec na lodzie. Na szczęście ani razu się nie wywróciłem, ale jazda 10 km/h czy przejazd przez środek drogi pokryty lodem były na tyle nieprzyjemne, że gdy tylko wydostałem się z parku, skierowałem się prawie że prosto do domu.
Kategoria Polska / wielkopolskie, terenowe, kraje / Polska, rowery / Trek

Pięć lat minęło

  45.42  02:03
No to zaczynamy. Szósty sezon rowerowania. W sumie zacząłem go w poniedziałek, ale to tylko dojazd do pracy. Wczoraj zaspałem, więc plan dwudniowej wycieczki z noclegiem nie wypalił. Dzisiaj nie pozostało mi nic innego, jak pojechać pod wiatr i wrócić z nim.
Wiało z południowego-zachodu, więc w tamtym kierunku chciałem się udać. Przy stałej temperaturze -5,1 °C pojechałem w kierunku centrum, aby potem ruszyć na Buk. Aut było nawet niewiele, nawierzchnia sucha, więc mogło być idealnie. Czułem lekkie zimno w uda, bo założyłem spodnie bez windstoppera, ale po pewnym czasie poczułem, że zmarzło mi ucho. Planowałem objechać Jezioro Niepruszewskie, czyli w sumie niewiele mi zostało, ale nie mogłem sobie przypomnieć o jakiejkolwiek stacji benzynowej po drodze, więc odpuściłem i odbiłem na jakąś wieś, aby nie wracać po własnym śladzie. Po drodze wstąpiłem do galerii handlowej na zakupy, ale złapałem się za głowę. Ludzi było więcej niż przed świętami. Czy ja coś przespałem?
Rok 2016 przeplatał się wieloma sukcesami, choć skończyła się passa rokrocznego bicia całorocznego dystansu z wynikiem prawie 12,4 tys. km. Spróbowałem jazdy na sztywnym widelcu, który później się wygiął i wróciłem do wygodnej amortyzacji. Wygrana w hakatonie pomogła mi w późniejszej realizacji wyprawy na Islandię. W marcu wybrałem się pod namiot, aby przetestować sprzęt, który powoli kolekcjonowałem do tej wyprawy. Potem jeszcze na urlop wybrałem się na południe. Odwiedziłem Czechy, Austrię i Słowację, a także moich legnickich znajomych. Zebrałem trochę doświadczenia i znalazłem się na Islandii. Spędziłem tam 27 dni (2 dni krócej niż planowałem przez 15-minutowe spóźnienie). Przejechałem ponad 2,8 tys. km wokół wyspy. Sprawiłem sobie nową zabawkę. GTS Sora stała się moim nowym ulubieńcem do tego stopnia, że spróbowałem pobić własny rekord jednorazowej wyprawy. Udało mi się to, bo przejechałem 457,2 km, o 33 km więcej niż wcześniejszy rekord, ale mierzyłem w 500 km. Teraz mogę zażartować, że będę się starał o 500 plus.
Co przyniesie bieżący rok? Mam cichy plan kolejnej wyprawy za granicą, ale jak zwykle nie będę zapeszał i wyjawię szczegóły w odpowiednim czasie. Może też uda mi się pobić jakiś rekord. Zobaczymy. Najwięcej wspomnień przynoszą spontaniczne decyzje.
Kategoria Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / GT

Sylwester w Toruniu

  118.51  04:42
Rok temu wybrałem się w zimową podróż. Sylwester spędziłem w Toruniu, chociaż wtedy coś mnie rozłożyło i przespałem północ. Postanowiłem wrócić do tego miasta i tym razem obejrzeć pokaz sztucznych ogni nad Wisłą.
Wyjrzałem z rana przez okno, a tam biało. Bynajmniej nie od śniegu, ale obawiałem się, że będzie ślisko. Z tego powodu zebranie się zajęło mi trochę czasu i wyjechałem po godz. 11. To nadal za wcześnie. Już nie biel na drogach była przeszkodą, a woda ze stopniałej szadzi. Myślałem nawet o powrocie do domu, aby zmienić rower, ale skoro już uwaliłem kolarzówkę, nie robiło to żadnej różnicy. Najgorsze warunki panowały na poboczach, ale na szczęście ruch był dzisiaj niewielki, więc jechałem często środkiem pasa. Temperatura ok. 2,5 °C, wiatr z zachodu i brak chmur. Słońce czasem oślepiało w lusterko.
Wybrałem Gniezno na pierwszy punkt przejazdowy i przystanek obiadowy. Dojazd oczywiście dawną krajówką. Spędziłem tam tylko chwilę. Kolejne miasto to Inowrocław. Pusta krajowa 15 wydawała się idealna. Późnym popołudniem nawet drogi wyschły. Po kilku kilometrach skręciłem na Mogilno, bo zbliżał się zmierzch. Drogi mniej równe, ale nocą bezpieczniejsze, zwłaszcza że ruch na nich był ułamkiem tego z krajówki. Tak dojechałem do Inowrocławia. W sumie identycznie, jak rok temu, tylko w dużo krótszym czasie. Zatrzymałem się, aby zjeść i rozejrzeć się za noclegiem w Toruniu, bo oczywiście planowanie zostawiłem na ostatnią chwilę – nigdy nie wiadomo, czy pogoda pozwoli wyruszyć, a nie przepadam za anulowaniem rezerwacji. Nie było miejsca w hostelu sprzed roku, nie było miejsca w żadnym obiekcie w pobliżu, nie było miejsca w chyba całym mieście. Co zrobić? Nocy na mrozie spędzić nie chciałem, więc zostałem w Inowrocławiu, aby odczekać kilka godzin i wrócić pociągiem do domu. Trafiłem na zbyt wielu idiotów. Dzwoni mi w uszach od petard.
Kategoria Polska / kujawsko-pomorskie, kraje / Polska, po zmroku i nocne, setki i więcej, Polska / wielkopolskie, dojazd pociągiem, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery