Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po dawnej linii kolejowej

Dystans całkowity:12432.96 km (w terenie 1150.13 km; 9.25%)
Czas w ruchu:657:09
Średnia prędkość:18.71 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Suma podjazdów:62144 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:154 (78 %)
Suma kalorii:11368 kcal
Liczba aktywności:117
Średnio na aktywność:106.26 km i 5h 39m
Więcej statystyk

Olsztyn

  112.68  06:50
Termometr za oknem pokazywał 22 °C. Już po bezchmurnym niebie wiedziałem, że nie będzie przyjemnie. Wróciłem na drogę dla rowerów na dawnej linii kolejowej. Według tablic informacyjnych ten odcinek powstał w 2016, ale nie powiedziałbym, że jest tak stary. Wiódł łagodnie wśród wzgórz obsianych rzepakiem. Zakończył się w polu. Dalej była nawet obiecująca droga, która szybko zakończyła się wykopkami. Najwidoczniej trwają prace nad dalszym przebiegiem drogi dla rowerów, a ja przybyłem tam za wcześnie.
Zorientowałem się, że wczoraj wjechałem do województwa warmińsko-mazurskiego. Wpadłem na dużo dziurawych dróg. W Iławie mają rzekomo jednokierunkowe śmieszki wydzielone z chodników, ale jest tam za ciasno – zarówno dla pieszych, jak i dla rowerzystów. Potem jechałem dziwną infrastrukturą i szlakami przez lasy, a nawet po kolejnym szlaku na dawnej linii kolejowej. Mimo że nieutwardzony, był jedną z lepszych dróg leśnych dzisiaj.
Wiatr wiał trochę mocniej niż wczoraj. Głównie boczny, ale na kilku odcinkach spowolnił mnie. W Ostródzie widziałem rondo, przez które przejeżdżają pociągi. Zjadłem pierogi mazurskie i kontynuowałem podróż, wjeżdżając na szlak biegnący do Olsztyna. W większości wiódł lasami, po przeróżnych drogach. Nie obyło się bez grzebania się w piasku. Nawet zachmurzyło się, ale za późno, bo las i tak dawał cień. Olsztyn mnie nie uwiódł. Ma brzydkie drogi, mnóstwo zakazów wjazdu rowerem, przejścia dwuetapowe. Może trafiłem tu od gorszej strony.

Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / warmińsko-mazurskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Mazury 2024, z sakwami

Na Mazury

  115.19  06:34
Wiedziałem, że chcę w tym roku spędzić majówkę na rowerze, tylko nie wiedziałem gdzie. Pomysł przyszedł mi do głowy raptem tydzień temu. Mazury. Wsiadłem wczoraj w pociąg do Torunia. W sumie jechał do Olsztyna, ale to byłoby zbyt proste. W dodatku większość dróg między Poznaniem i Toruniem znałem, a dalej była wielka pustka (także na mapie zaliczonych gmin).
Po ostatnim ochłodzeniu spodziewałem się niższych temperatur, ale poranek był całkiem gorący. Okresowe zachmurzenie przynosiło jednak chłodniejsze momenty. Śmieszki w Toruniu bywały i lepsze niż w Poznaniu, i gorsze. Potem kilka razy zaliczyłem teren, jednak nie był aż tak grząski. Pokonałem trochę pagórków, wiatr był głównie boczny. Największe niewygody miałem na starej drodze dla kaskaderów wzdłuż ruchliwej krajówki do Kowalewa Pomorskiego.
Odwiedziłem ponownie Golub-Dobrzyń i ruszyłem po lokalnym szlaku do Brodnicy. Chwilę się pokręciłem i wjechałem do Brodnickiego Parku Krajobrazowego. Jedynie na chwilę, ale jak się zatrzymać, to było słychać samą naturę.
Ostatnią atrakcją był nasyp dawnej linii kolejowej. Najpierw trochę terenu, nie do końca wygodnego, a potem nowa i równa droga dla rowerów. Z początku zaskakiwały znaki stop na skrzyżowaniach dla ruchu przekraczającego drogę, ale potem pojawiło się kilka brzydkich stopów na samej ścieżce. Nie pokonałem jej całej, bo mój cel znajdował się pod Nowym Miastem Lubawskim. Chwilę pokręciłem się po mieście i dotarłem do kwatery jako jedyny gość w całym obiekcie.

Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / kujawsko-pomorskie, Polska / warmińsko-mazurskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Mazury 2024, z sakwami

Most Europejski Neurüdnitz-Siekierki

  128.81  06:09
Ruszyłem na zachód. Jeszcze nie wyjechałem z Polski, a wielki SUV na niemieckich blachach omal mnie nie potrącił. Po co to przekracza granicę?
Wjechałem na niemiecki szlak Odra – Nysa. Wiało ze wschodu, czasem porywiście, na postojach wiatr wychładzał. Prognoza pogody przewidywała całkowite zachmurzenie, ale słońce górowało, dzięki czemu dało się wytrzymać. W krajobrazie dominowała woda, przez co prawdopodobnie było mało ptaków.
Dotarłem do celu, czyli Mostu Europejskiego Neurüdnitz-Siekierki. Most po polskiej stronie został oddany kilka lat temu. W przeciwieństwie do polskiego projektu, niemiecka budowla została uzbrojona w progi zwalniające. Teraz można przejechać od Wriezen do samego Choszczna w większości po drogach dla rowerów. Odwiedziłem jeszcze platformę widokową i ruszyłem Trasą Pojezierzy Zachodnich. Pod wiatr, ale przeważająca część mojego odcinka była osłonięta wąwozami i drzewami.
Wciąż biłem się z myślami, w jaki sposób wrócić do domu. Pierwszym pomysłem była jazda do Gryfina, potem rozważałem jazdę do samego Choszczna, ale martwiłem się, że powrotny pociąg będzie przepełniony. Zacząłem też rozważać powrót z Trzcińska-Zdroju do najbliższej stacji lub nawet do Chojny, gdzie zatrzymują się niektóre pociągi pospieszne. Ostatecznie wybrałem pierwotny plan. Najwyżej przenocowałbym w Szczecinie i wrócił rano.
Blue Velo będzie trasą przeze mnie odradzaną. Cieniutka warstwa asfaltu została tak zniszczona przez korzenie drzew, że aż niebezpiecznie jest tamtędy jechać. Poprzednim razem poruszałem się tamtędy na kolarzówce, więc każda nierówność była tragedią, o czym kompletnie zapomniałem. Całe szczęście druga połowa szlaku się poprawiła. Postanowiłem podkręcić tempo, żeby złapać wcześniejszy pociąg. Z żalem nie zatrzymałem się przy wielu widokach, ale dzięki temu udało mi się dostać na stację i wsiąść do pociągu. Ten do Szczecina był przepełniony, ale kolejny do Poznania zaskakująco świecił pustkami. Zdążyłem wrócić zanim się rozpadało.

Kategoria dojazd pociągiem, kraje / Polska, mikrowyprawa, po dawnej linii kolejowej, Polska / lubuskie, Polska / zachodniopomorskie, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, za granicą, kraje / Niemcy

Słoneczna zima

  128.97  06:11
Słoneczny dzień. Po nocnym deszczu zostało dużo kałuż i mokrych ulic. Dawno nie byłem na mojej ulubionej drodze dla rowerów w Puszczy Noteckiej. Ruszyłem w kierunku Obrzycka. Drogi po zimie nie były najwygodniejsze.
Szlak w puszczy był brudny, most przez Noteć nadal czeka na rewitalizację. Z Obornik pojechałem nieco dłuższą drogą, bo wiało z południa. Niewiele to pomogło.
W końcu wiadukt Kosynierów na Górczynie jest przejezdny. Zaskakująco otworzyli go przed terminem. Szkoda, że przy okazji nie poszerzyli ciasnej śmieszki.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe

Velostrada Jaworzno

  68.70  04:19
Ruszyłem na zachód. Wpadłem najpierw na koszmarne piachy, a potem na drogę wysypaną kruszywem z nasypu kolejowego. Na szczęście to tylko kilka kilometrów męki.
W Jaworznie odwiedziłem arboretum ze stawem o lazurowej wodzie. Przynajmniej na letnich zdjęciach wyglądało to ładnie. W tym samym mieście znajdowała się rowerostrada. Odcinek miał tylko 4 km, po dwa pasy w każdym kierunku, ale mknęło się przyjemnie. Szkoda, że ruch był typowo polski – minąłem kilku jadących lewym pasem. Ciekawe, jakie absurdy można tam zaobserwować w sezonie.
Przejechałem przez brzydkie Mysłowice (mnóstwo witryn zlikwidowanych lokali usługowych przypominało mi wiele japońskich miasteczek, których okres świetności miał miejsce 50 lat temu), potem Katowice (przydałoby się tam spędzić kilka dni i pozwiedzać) i na koniec Park Śląski.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, Polska / małopolskie, Polska / śląskie, rowery / Fuji, terenowe, wyprawy / Wokół Tatr 2023, z sakwami

Wokół Tatr bez Tatr

  115.85  07:21
Ruszyłem na poszukiwanie śniadania. Niestety wszystkie spotkane sklepy były zamknięte. Na stacji benzynowej stoisko z kanapkami wyczyścili. Przynajmniej mieli kawę, to zjadłem z tym, co miałem w sakwach.
Szlak biegł trochę po błocie, trochę po krajówce, czasami uciekał na boczne drogi. (Dwa odcinki pokryły się nawet z moją wyprawą na Węgry). Na drodze stanął Zamek Orawski. Niestety zmiana czasu na zimowy odebrała mi godzinę słońca, a zaplanowany dystans ograniczał mój czas. Pędziłem dalej.
Przede mną pojawił się stromy podjazd z krótką serpentyną, ale z jakimi widokami. Zarówno za plecami, jak i przede mną. Zwłaszcza przede mną, bo w końcu ukazały się Tatry – Niżne Tatry oraz Tatry Zachodnie.
Przez chłodną dolinę zjechałem do dróg z poprzedniej wycieczki wokół Tatr oraz do miast, w których znalazłem otwarte supermarkety. Niestety złapał mnie zmierzch i resztę wycieczki przyświecały mi światła roweru. To nic, bo jechałem po własnym śladzie sprzed dziewięciu lat. Na początku zdarzały się auta, bo zadziwiająco dużo tam zabudowań, ale im głębiej w las, tym robiło się spokojniej. Znikał także duszący smog, który po zmroku spowijał każdą wioskę. Tylko jedna para oczu sarny zaświeciła się w mroku. Asfaltowe drogi leśne chyba nic się nie zmieniły. Wjechałem nawet na chwilę na drogę biegnącą po nasypie dawnej kolejki leśnej, choć było tam trochę błota, jak na każdej drodze terenowej dzisiaj. Na ostatnich kilometrach zaskoczył niewielki deszcz, którego nie widziałem w prognozie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Słowacja, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, rowery / Fuji, setki i więcej, terenowe, wyprawy / Wokół Tatr 2023, z sakwami, za granicą

Szlak wokół Tatr

  81.59  04:50
Dzień zaczął się słonecznie, choć trudno mi było znaleźć odpowiedni komfort termalny. Słońce chowało się kilka razy za chmury, były rozgrzewające podjazdy i chłodne zjazdy. Ujrzałem Tatry i dotarłem do Nowego Targu.
Szlak wokół Tatr wpadł mi w oko już podczas wyprawy po Velo Dunajec. Postanowiłem połączyć go z jesienną wyprawą i tak oto znalazłem się na oficjalnym szlaku (są 3 warianty do wyboru). Od Nowego Targu do Trzciany (słow. Trstená) biegł po nasypie dawnej linii kolejowej. Całą tę drogę miałem pod wiatr, z czego połowę pod górę. Mogłem tylko zazdrościć rowerzystom poruszającym się w drugą stronę. Słońce z początku oświetlało krajobrazy i rozgrzewało mnie, ale potem zrobiło się jeszcze bardziej pochmurno. Tuż przy granicy nawet zaczęło odrobinę kropić.
Zaskoczyła mnie wygoda jazdy po stronie słowackiej. Raz, że na asfalcie nie telepało, a dwa – droga biegła łagodnie w porównaniu do podjazdów z mojej poprzedniej wycieczki wokół Tatr (to oczywiście zasługa dawnej linii kolejowej).
Złapał mnie zmierzch. Temperatura spadła do 8 °C (zamiast prognozowanych 5). Dojechałem do kwatery prywatnej. Janka, właścicielka, poczęstowała mnie rozgrzewającą herbatą.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, Polska / małopolskie, rowery / Fuji, wyprawy / Wokół Tatr 2023, z sakwami, za granicą, kraje / Słowacja

Wieczorna puszcza

  114.01  05:13
Ruszyłem trochę późno, wiało w twarz, myślałem nawet o zmianie planów, ale ostatecznie dotarłem do Obornik, skąd zacząłem jazdę po szlaku na dawnej linii kolejowej. Po jesieni nadal brak śladu, więc jeszcze trochę trzeba na nią poczekać. Szlak nie zmienił się, spotkałem typowy dla tej drogi ruch pieszy, rowerowy i rolkowy. Powrót po zmroku, trochę z wiatrem, choć chłód przeszkadzał.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / GT, setki i więcej

Do Tōkyō

  60.41  03:54
Kolejny dzień piekła. Moja wyprawa zmierza ku końcowi. Chciałem uniknąć lata, ale pomyliłem się o tydzień. Nie mam już planów, więc postanowiłem ruszyć do Tōkyō. Trudno było znieść gorąc. W dodatku drogi były tak fatalne, że pękła kolejna szprycha. Udało mi się znaleźć serwis, choć większość była zamknięta w środy. Wynegocjowałem, że zrobią to w pół godziny z proponowanej całej godziny. Po sprawie okazało się, że naszła chmura burzowa. Dała ociupinę ochłody, ale przeszła bokiem, więc długo się nie nacieszyłem brakiem przeraźliwego słońca. Za to zacząłem czuć tokijski klimat: mnóstwo ludzi, skrzyżowań, ciasnych uliczek, ściśniętych domów, pociągów. Niestety ceną była mozolna jazda.
Kategoria Japonia / Chiba, Japonia / Ibaraki, Japonia / Tōkyō, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Droga Dzyń, Dzyń

  58.20  03:28
Po wczorajszej burzy została tylko wilgotność powietrza. Piekielny upał czekał na mnie od rana. Po niebie sunęły chmury, ale niemal wyłącznie nad horyzontem. Ruszyłem najpierw na stację kolejową po brzydkiej drodze krajowej, aby na miejscu rozpocząć jazdę po szlaku na dawnej linii kolejowej. Powstała tam Droga Dzyń, Dzyń Tsukuba – Kasumigaura. Miała 175 km, ale mnie interesował odcinek na żelaznym szlaku. Było mało cienia, więc cieszyłem się z każdego drzewa. Jakością zaskakiwała tylko na kilku odcinkach. Była poprzecinana skrzyżowaniami ze znakami stopu. Cykady coraz uciążliwej ogłaszają nadejście lata. Atrakcje też się pojawiały, ale gorąc nie zachęcał mnie do zjeżdżania do nich, więc po prostu dojechałem do końca, gdzie czekał na mnie klimatyzowany pokój hotelowy. Dzisiejsza burza była krótka i przeszła bardziej bokiem.
Kategoria Japonia / Ibaraki, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Kategorie

Archiwum

Moje rowery