Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

po dawnej linii kolejowej

Dystans całkowity:11656.08 km (w terenie 974.25 km; 8.36%)
Czas w ruchu:614:55
Średnia prędkość:18.73 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Suma podjazdów:59899 m
Maks. tętno maksymalne:130 (66 %)
Maks. tętno średnie:154 (78 %)
Suma kalorii:9779 kcal
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:105.96 km i 5h 38m
Więcej statystyk

Szlak wokół Tatr

  81.59  04:50
Dzień zaczął się słonecznie, choć trudno mi było znaleźć odpowiedni komfort termalny. Słońce chowało się kilka razy za chmury, były rozgrzewające podjazdy i chłodne zjazdy. Ujrzałem Tatry i dotarłem do Nowego Targu.
Szlak wokół Tatr wpadł mi w oko już podczas wyprawy po Velo Dunajec. Postanowiłem połączyć go z jesienną wyprawą i tak oto znalazłem się na oficjalnym szlaku (są 3 warianty do wyboru). Od Nowego Targu do Trzciany (słow. Trstená) biegł po nasypie dawnej linii kolejowej. Całą tę drogę miałem pod wiatr, z czego połowę pod górę. Mogłem tylko zazdrościć rowerzystom poruszającym się w drugą stronę. Słońce z początku oświetlało krajobrazy i rozgrzewało mnie, ale potem zrobiło się jeszcze bardziej pochmurno. Tuż przy granicy nawet zaczęło odrobinę kropić.
Zaskoczyła mnie wygoda jazdy po stronie słowackiej. Raz, że na asfalcie nie telepało, a dwa – droga biegła łagodnie w porównaniu do podjazdów z mojej poprzedniej wycieczki wokół Tatr (to oczywiście zasługa dawnej linii kolejowej).
Złapał mnie zmierzch. Temperatura spadła do 8 °C (zamiast prognozowanych 5). Dojechałem do kwatery prywatnej. Janka, właścicielka, poczęstowała mnie rozgrzewającą herbatą.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, Polska / małopolskie, rowery / Fuji, wyprawy / Wokół Tatr 2023, z sakwami, za granicą, kraje / Słowacja

Wieczorna puszcza

  114.01  05:13
Ruszyłem trochę późno, wiało w twarz, myślałem nawet o zmianie planów, ale ostatecznie dotarłem do Obornik, skąd zacząłem jazdę po szlaku na dawnej linii kolejowej. Po jesieni nadal brak śladu, więc jeszcze trochę trzeba na nią poczekać. Szlak nie zmienił się, spotkałem typowy dla tej drogi ruch pieszy, rowerowy i rolkowy. Powrót po zmroku, trochę z wiatrem, choć chłód przeszkadzał.
Kategoria kraje / Polska, po dawnej linii kolejowej, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, rowery / GT, setki i więcej

Do Tōkyō

  60.41  03:54
Kolejny dzień piekła. Moja wyprawa zmierza ku końcowi. Chciałem uniknąć lata, ale pomyliłem się o tydzień. Nie mam już planów, więc postanowiłem ruszyć do Tōkyō. Trudno było znieść gorąc. W dodatku drogi były tak fatalne, że pękła kolejna szprycha. Udało mi się znaleźć serwis, choć większość była zamknięta w środy. Wynegocjowałem, że zrobią to w pół godziny z proponowanej całej godziny. Po sprawie okazało się, że naszła chmura burzowa. Dała ociupinę ochłody, ale przeszła bokiem, więc długo się nie nacieszyłem brakiem przeraźliwego słońca. Za to zacząłem czuć tokijski klimat: mnóstwo ludzi, skrzyżowań, ciasnych uliczek, ściśniętych domów, pociągów. Niestety ceną była mozolna jazda.
Kategoria Japonia / Chiba, Japonia / Ibaraki, Japonia / Tōkyō, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Droga Dzyń, Dzyń

  58.20  03:28
Po wczorajszej burzy została tylko wilgotność powietrza. Piekielny upał czekał na mnie od rana. Po niebie sunęły chmury, ale niemal wyłącznie nad horyzontem. Ruszyłem najpierw na stację kolejową po brzydkiej drodze krajowej, aby na miejscu rozpocząć jazdę po szlaku na dawnej linii kolejowej. Powstała tam Droga Dzyń, Dzyń Tsukuba – Kasumigaura. Miała 175 km, ale mnie interesował odcinek na żelaznym szlaku. Było mało cienia, więc cieszyłem się z każdego drzewa. Jakością zaskakiwała tylko na kilku odcinkach. Była poprzecinana skrzyżowaniami ze znakami stopu. Cykady coraz uciążliwej ogłaszają nadejście lata. Atrakcje też się pojawiały, ale gorąc nie zachęcał mnie do zjeżdżania do nich, więc po prostu dojechałem do końca, gdzie czekał na mnie klimatyzowany pokój hotelowy. Dzisiejsza burza była krótka i przeszła bardziej bokiem.
Kategoria Japonia / Ibaraki, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Katatetsu Roman Kaidō

  61.65  03:47
Dzień zapowiadał się słonecznie, z niewielkim zachmurzeniem. Na początek wróciłem po śladzie z wczoraj do miejsca, gdzie zaczynała się moja droga. Poranny ruch był bardziej znośny. Szlak zaczął się gdzieś koło mojego noclegu. Potem biegł po dawnej linii kolejowej, która operowała w latach 1919–1991. Szlak rowerowy otwarto w 2003 i dało się to odczuć, choć niektóre odcinki były całkiem wygodne.
Pokonałem ponad 30 km po dawnej linii, aż dotarłem do stacji z zachowanymi torami i wolnostojącymi obiektami muzealnymi. Tam kończył się wygodny szlak. Przespacerowałem się chwilę wokół i wróciłem do szlaku, który biegł dalej, aż do miasta Tsuyama. Nie był to dystans na dzisiaj, więc dotarłem do hotelu z gorącym źródłem. Mogłem wymoczyć się w gorącej wodzie w blasku gwiazd, bo mieli także łaźnię zewnętrzną.
Kategoria Japonia / Okayama, kraje / Japonia, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą

Zamek Bitchū Matsuyama

  62.07  03:57
Gorąc od samego rana. Chmury były tylko na horyzoncie i prawie nie osłaniały od skwaru. Jechałem niemal w dół rzeki. Trafiłem na przynajmniej jeden odcinek dawnej linii kolejowej (czasem trudno poznać, czy droga była linią kolejową). Ruch na drodze czasem przybierał na sile. Kilka razy udało mi się zjechać na boczne drogi. Gdy byłem prawie w centrum docelowego miasta, zacząłem dostrzegać kałuże i brunatną wodę płynącą rzekami. Przegapiłem mocną ulewę, jak dowiedziałem się później.
Miałem plan odwiedzenia zamku, najwyżej położonego w Japonii (430 m n.p.m.). Droga była długa i wąska. Wolontariusze ostrzegali przed śliską nawierzchnią po ulewie, więc końcówkę trzeba było przejść. Sam zamek nie oferował wiele. Jego główną atrakcją był tresowany kot, który miał przerwę. Z wieży zamkowej nie rozciągały się widoki (może zimą, gdy nie ma liści). Zjechałem z góry i zrobiło się przyjemnie chłodno, jakby zbierało się na deszcz, więc pojechałem prosto do domu gościnnego.
Kategoria góry i dużo podjazdów, Japonia / Okayama, kraje / Japonia, rowery / Fuji, wyprawy / Japonia latem 2023, z sakwami, za granicą, po dawnej linii kolejowej

Grand Slam

  111.47  06:05
Dzień zacząłem wcześnie, żeby zdążyć z wykonaniem planu. Od rana słońce prażyło. Wróciłem do jazdy po szlaku na dawnej linii kolejowej, potem trochę drogami serwisowymi, trochę głównymi, aż przedostałem się przez jeden tunel. Był jeszcze drugi tunel, ale okazał się niedostępny dla rowerów, więc musiałem pojechać po własnym śladzie z poprzedniej podróży. Jak w Korei kierowcy wyprzedzają bezpiecznie, tak dzisiaj trafiło się aż kilku frustratów, którzy jechali specjalnie blisko prawej części pasa. Na jednym aż poczułem różnicę ciśnień.
Dojechałem do centrum certyfikacji, gdzie dostałem certyfikaty za pokonanie brakujących trzech szlaków oraz dyplom Grand Slam za ukończenie wszystkich szlaków. Kiedyś można było zdobyć statuetkę, ale chyba skończyli z tym. Były za to medale (dodatkowo płatne). Nie zdecydowałem się, bo już jeden miałem i uznałem, że wystarczy. Poznałem tam za to Giovanniego z Włoch, który ukończył szlak z Seulu i leciał na Czedżu.
Zostało mi dostać się do portu, by uzyskać informacji. Przejechałem przez dwa tunele i trochę powątpiewam, czy było można je pokonać na rowerze. Były znaki zakazu, ale założyłem, że nie dotyczyły chodników. Nikt mnie nie ścigał. W porcie wszystkie okienka operatorów promów były zamknięte. Strony internetowe były nieczytelne. Na jednej informowali, by dzwonić w sprawie rezerwacji, ale wątpię, by ktoś tam mówił po angielsku. W punkcie informacji dostałem tylko godzinę otwarcia okienka, żebym spróbował coś złapać, więc jutro albo popłynę, albo mój pobyt się przeciągnie.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Jinju 2

  67.78  03:50
Wróciło piekielne słońce. Trochę padało przez noc, więc ulice wciąż były miejscami mokre. Wilgoć wisiała w powietrzu. Jechałem trochę drogami bocznymi, trochę głównymi, kilkoma betonowymi śmieszkami, aż w Jinju wjechałem na szlak na dawnej linii kolejowej. Był poprzecinany skrzyżowaniami, ale chociaż miał lepszą nawierzchnię. A i kilka drzew rzuciło odrobinę cienia. Dojechałem do motelu, w którym spędziłem pół godziny na wydzwanianiu do właścicielki, której nie było na stróżówce, a telefonu nie odbierała. Prawdopodobnie spała, bo w końcu spotkałem ją wysiadającą z windy.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Cuchnąca Korea

  68.73  04:04
Rejs promem przebiegł spokojnie. Mimo silnego wiatru fale nie były duże. Znalazłem się w Yeosu. Poranek był pochmurny, a ulice mokre, bo chwilę popadało przed moim wyjściem. Ruszyłem po własnym śladzie z poprzedniej wyprawy, gdy chciałem dostać się na Jeju. Tym razem mi się udało. Niestety mosty nadal były niedostępne dla rowerzystów, więc musiałem jechać na około.
Przywitał mnie kapeć. Byłem zbyt leniwy, żeby szukać dziury, więc co jakiś czas tylko dopompowałem koło i dało się jechać. Stwierdziłem, że znajdę sklep rowerowy i wymienię oponę, bo po 4 tys. km już nie miałem bieżnika, a na boku zauważyłem rozdarcie, które z każdym pompowaniem powiększało się. Jedyny warsztat rowerowy był daleko. Pracował tam niepełnosprawny serwisant (przeraziło mnie, gdy użył młotka na szybkozamykaczu). Nie udało mi się porozumieć z nim, więc wymienił oponę z niedawno wymienioną dętką. Przynajmniej zaoszczędziłem łatkę.
Ta część Korei jest strasznie cuchnąca. Jak nie ryczące ciężarówki, to drażniące nos chemikalia z obszarów przemysłowych ciągnących się na dziesiątki kilometrów. Nie wiem, jak oni mogą tak żyć. Jeszcze zaczęło mżyć, a na ostatnich kilometrach wbił mi się w nowiutką oponę metalowy odpad hutniczy, więc i tak musiałem zużyć łatkę. Gdy skończyłem i zbierałem się do zakładania sakw, zaczęło tak lać, że widoczność spadła do kilku metrów. Jak piachem w oczy. Na szczęście po kilku minutach opad osłabł i dotarłem do hotelu.
Kategoria kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Droga do portu

  124.51  07:25
Niebo było nadal zachmurzone, choć temperatura nieco wyższa. Wydostałem się z miasta. Poruszałem się trochę po chodniku na dawnej linii kolejowej, trochę bocznymi ulicami. Wjechałem na główną drogę. Szeroka, z poboczem, ale o olbrzymim ruchu. Nie biegła daleko w moim kierunku, więc zjechałem na mniejszą, z równie mniejszym ruchem, choć pobocze było małe. Uciekłem na drogi lokalne. Bez pobocza, ale ze znikomym ruchem. Tylko miały więcej dziur i górek oraz były zabłocone przez maszyny rolnicze (pola ryżowe mocno oblepiają maszyny).
Przejechałem obok parku narodowego obejmującego skalisty masyw górski. Akurat słońce przedarło się przez chmury, więc zrobiło się ładnie. Potem dotarłem do wybrzeża. To już 2 tygodnie, jak go nie widziałem. Strasznie długo mi zeszła jazda na południe. Na szczęście dotarłem do powiatu, z którego być może uda mi się dostać na wyspę, na którą nie udało mi się ostatnim razem. W porcie było wszystko zamknięte, więc nazajutrz będę próbował w ciemno.
Kategoria góry i dużo podjazdów, kraje / Korea Południowa, po dawnej linii kolejowej, rowery / Fuji, setki i więcej, wyprawy / Korea 2023, z sakwami, za granicą

Kategorie

Archiwum

Moje rowery