Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Wielkopolski Park Narodowy

Dystans całkowity:7439.52 km (w terenie 1208.71 km; 16.25%)
Czas w ruchu:354:42
Średnia prędkość:20.97 km/h
Maksymalna prędkość:56.53 km/h
Suma podjazdów:30347 m
Suma kalorii:25632 kcal
Liczba aktywności:111
Średnio na aktywność:67.02 km i 3h 11m
Więcej statystyk

Pochmurny WPN

  56.64  02:51
Mimo pochmurnej aury i groźby deszczu pojechałem z aparatem zapolować na kaczki. Dawno mnie nie było na Trzcielińskim Bagnie, więc tam ruszyłem. Tym razem teren był całkiem znośny, bo pojechałem na gravelu. Na miejscu było kilku hałaśliwych ignorantów, ale z wieży widokowej upatrzyłem sporo gęsi, dwa żurawie i dwie czaple, pewnie też kilka kaczek maskowało się tam. Niespiesznie skierowałem się ku domowi. Wybrałem dłuższą drogę po szlaku (prawie) dookoła Poznania, aby przejechać się przez Wielkopolski Park Narodowy. Drogi były koszmarnie zniszczone przez blachosmrody. Ciekawe, jak jeździłoby się tam na fatbike'u.
Kategoria Wielkopolski Park Narodowy, terenowe, Polska / wielkopolskie, kraje / Polska, rowery / Fuji

Rowerem wpław czy jak?

  43.02  01:46
Wyszedłem na krótką pętlę. Po drodze myślałem, czy nie pojechać do Kórnika, ale chciałem coś porobić wieczorem. Pojechałem przez most nad Wartą. Tym razem niespodzianka, bo postawili zakaz wjazdu rowerem. Zgaduję, że przez paru nieporadnych rowerzystów zablokowali ruch dla wszystkich jednośladów. Co za bezmyślność. Postawiliby znak minimalnej prędkości 30 km/h, wyliczyli długość świateł i dali tabliczkę o możliwości skorzystania z pobocza, a nie jakieś zakazy. I tak byłem świadkiem, jak kierowcy jechali na czerwonym, więc może zajęliby się nimi, a nie utrudniali życie zwyczajnym ludziom? Przeszedłem poboczem cały most, nawet zrobiłem kilka zdjęć, a most był niemal cały czas pusty, bo z obu stron mieli ciągle czerwone. W tym czasie trzykrotnie przejechałbym go rowerem. Banda idiotów zarządza tym ruchem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Szybka pętla

  48.53  01:45
Nie miałem dużo czasu na jazdę, więc wyskoczyłem na szybką pętlę. Noga podawała dobrze, mimo że było upalnie. Droga z Mosiny do Stęszewa okazała się mało przyjemna, bo wiało. Trzeba było jechać w przeciwnym kierunku. Trochę obawiałem się, że nie zdążę wrócić przed założonym czasem, ale byłem tylko kilka minut do tyłu. Gdyby nie 2,5 minuty na światłach i robieniu zdjęć, zdążyłbym. W sumie wyszła jedna z lepszych średnich w ostatnich latach.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Strykowo – Pecna

  77.77  03:18
Przyjemny dzień, ciut cieplejszy niż wczorajszy, wiało nie wiadomo skąd. Pojechałem na południe, bo dawno mnie tam nie było. Tak dawno, że wyremontowali drogę z Konarzewa do Trzcielina. Za Strykowem wjechałem na nieznane mi drogi. Przydałaby się mapa. Wiedziałbym, gdzie mnie jeszcze nie było. Kiedyś rysowałem ścieżki na mapie wojewódzkiej. Szkoda, że gdzieś ją zapodziałem.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Leniwa sobota

  29.18  01:27
Wyszedłem dopiero późnym popołudniem. Było gorąco i mocno wiało, więc pojechałem do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Wyczerpała mi się bateria i nie zdołałem zrobić ani jednego zdjęcia, a tak ładnie dzisiaj było.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Pętla przez Śrem

  85.19  03:25
Wybrałem się na dłuższą przejażdżkę, żeby porozmyślać. Początek miałem nieco pod wiatr, w drodze powrotnej ucichł i nawet mi nie myślał pomagać. Zakres temperatur: 20–25 °C.
Kategoria kraje / Polska, po zmroku i nocne, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Zabawa w piasku

  82.50  05:54
Zapowiadał się kolejny upalny dzień. Poranek spędziliśmy w towarzystwie niezwykle gościnnej gospodyni kempingu. Gdyby nie siła perswazji, najpewniej jechalibyśmy objuczeni dużą ilością jedzenia.
Odwiedziliśmy Książ Wielkopolski. Dalej, chcąc ominąć główne drogi, wpadliśmy na szutry, które jednak zaczęły zamieniać się w horror. Im dalej jechaliśmy, tym bardziej grząsko stawało się. Nie mieliśmy dużych możliwości ominięcia tego. Rowery nierzadko trzeba było pchać. Po dotarciu do cywilizacji zrezygnowaliśmy z dalszej zabawy w piasku i wróciliśmy na główne drogi, zahaczając o Sosnowiec. Przynajmniej pojawiły się chmury, które choć częściowo ograniczyły gorąc.
W Śremie przejechaliśmy po promenadzie nadwarciańskiej, a dalej bocznymi drogami po Nadwarciańskim Szlaku Rowerowym do lasów. Znów pojawiły się szutry, które na ostatnim odcinku wskrzesiły koszmar sprzed południa. Ktokolwiek rozwalił te drogi, powinien smażyć się w kotle wypełnionym gorącym piachem.
Piaskowa impreza nie zakończyła się na dobre, bo pod Mosiną zaliczyliśmy jeszcze odcinek terenu z piaszczystym finałem. Całe szczęście było to koniec tych absurdów. Głodni dojechaliśmy do Puszczykowa, zatrzymując się w niesamowitej restauracji o nazwie Lokomotywa. Wypełniona po brzegi elementami kolejnictwa, powinna zawrócić w głowie niejednemu fanowi pociągów.
Na koniec, w Luboniu, trafiliśmy na Szlak Architektury Przemysłowej, a przynajmniej jego kawałek. Z pewnością warto tam wrócić, żeby poszwendać się nieco więcej po dawnej zabudowie industrialnej.
Kategoria mikrowyprawa, kraje / Polska, pod namiotem, Polska / wielkopolskie, terenowe, z sakwami, ze znajomymi, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Muzeum Fiedlera

  38.04  01:44
Nie miałem ochoty na jakąkolwiek aktywność, ale nie mogłem siedzieć cały dzień w domu. Pojechałem do Puszczykowa, żeby odwiedzić muzeum, które pokazała mi Ania. Na termometrze ponad 35 °C, chociaż mocno kryłem się w cieniu. Beton nie daje ochłody, tak jak cień drzew w lesie.
Muzeum Arkadego Fiedlera znajduje się w rodzinnym domu podróżnika. Składa się na kilka sal tematycznych. Obejrzałem wszystkie, pokaźne kolekcje. Najbardziej podobało mi się w sali azteckiej, ponieważ została zlokalizowana w chłodnej piwnicy.
Ruszyłem do Wielkopolskiego Parku Narodowego, żeby się trochę ochłodzić, ale temperatura spadła najniżej do 30 °C. Mimo to było przyjemniej niż na słońcu. Z wolna pojechałem do Szreniawy, bo wypatrzyłem na rozkładzie pociąg parowy. Nie byłem zadowolony, gdy zamiast niego pojawiły się dwa zwyczajne składy spalinowe. Albo zmienili rozkład w ciągu godziny, albo spojrzałem na poranny kurs, bo według informacji Parowozowni Wolsztyn, popołudniowy kurs został tydzień temu zlikwidowany.
Nie miałem sił na nic więcej. Wracając do domu, przekroczyłem granicę Poznania. Miałem wtedy dystans równy temperaturze. Najchętniej znalazłbym się gdzieś w Nowej Zelandii.

Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Twardy teren

  111.40  06:42
Był przyjemny, dość wietrzny, ciut słoneczny dzień. Ruszyłem na spotkanie z Anią. Na dzisiaj zaproponowałem terenowy przejazd przez Wielkopolski Park Narodowy. Wjechaliśmy na Nadwarciański Szlak Rowerowy. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio jechałem wzdłuż Dębiny. Zwykle jeżdżę wszerz, żeby przedostać się przez Wartę. W Puszczykowie Ania pokazała mi interesujące muzeum Fiedlera, które chętnie odwiedzę pewnego dnia.
Po szybkim posiłku w piekarni, która była jedynym otwartym miejscem z jedzeniem w okolicy, ruszyliśmy do Jezior. Zwykle jeździłem tam kolarzówką po koszmarnym asfalcie, a tym razem na gravelu mogłem wjechać na całkiem wygodną ścieżkę biegnącą równolegle do drogi. Odwiedziliśmy groby powstańców, a potem skierowaliśmy się do Jarosławca. Plan zmodyfikowany przez Anię zakładał ciut krótszą drogę, a przez nieuwagę poprowadziłem po żółtym szlaku wokół Jeziora Jarosławieckiego.
Dostaliśmy się do Szreniawy, gdzie jest kolejne muzeum – tym razem rolnicze, przepełnione mnóstwem atrakcji. Wygląda na to, że warto je odwiedzić. Udało nam się trafić na przejeżdżający pociąg. Potem podjechaliśmy pod zabytkową wieżę widokową. Niestety nieczynną, ale tabliczka na budowli przykuła uwagę Ani.
Dalszy plan prowadził do Trzebawia. Dwukrotnie spadł mi łańcuch, który nie dał się tak łatwo nałożyć. Oby to się nie powtórzyło, bo łańcuch porysował mi ramę. Po Pierścieniu Dookoła Poznania dostaliśmy się do Mosiny. Tam zjedliśmy i ruszyliśmy ku Rogalinowi, zbaczając mocno w teren. Sporo dębów rogalińskich wyglądało na martwych. Dalej lasami na północ i byliśmy z powrotem w Poznaniu. Umordowałem się dzisiaj. Gravel w terenie nie był wygodny.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, setki i więcej, terenowe, ze znajomymi, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / Fuji

Kwiecisty Kórnik

  65.42  02:50
Tak wczoraj myślałem o tym Kórniku, że ruszyłem do niego dzisiaj. Zabrałem też aparat, żeby sfotografować trochę polnych kwiatów, bo mijam ich coraz więcej. Wyszedłem wcześniej niż wczoraj, ale było parę chmur, dzięki czemu gorąc nie dokuczał tak mocno, jak wczoraj. Jechało się dobrze, czasem wiatr poprzeszkadzał, ustrzeliłem kilka kwiatów, parę pociągów przemknęło mi przed obiektywem, przejechałem się po kórnickiej promenadzie, która nadal nie została ukończona, a potem ruszyłem ku Mosinie, żeby przedostać się przez Wartę i wrócić do domu tym razem przez Puszczykowo.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Wielkopolski Park Narodowy, rowery / GT

Kategorie

Archiwum

Moje rowery