Trwa ładowanie…
Trwa ładowanie…

Widzisz podstawowy wygląd strony. Wystąpił problem z serwerem plików. Napisz do mnie, gdyby problem występował zbyt długo.

Andrzej na rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

kraje / Polska

Dystans całkowity:111257.17 km (w terenie 10117.11 km; 9.09%)
Czas w ruchu:4487:01
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:72.10 km/h
Suma podjazdów:537145 m
Maks. tętno maksymalne:165 (84 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:219415 kcal
Liczba aktywności:1508
Średnio na aktywność:73.78 km i 3h 22m
Więcej statystyk

Po Poznaniu, część 43

  41.38  02:04
Gorąco. Nie chciało mi się dzisiaj jeździć, bo wczoraj odrobinę spiekłem się na słońcu. Pojeździłem chwilę po mieście.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Rataje

  50.89  03:39
Zabrałem aparat i ruszyłem na spotkanie z Anią, która chciała mnie oprowadzić po Ratajach i nie tylko. Odwiedziliśmy miejsca, obok których do tej pory tylko przejeżdżałem i nie byłem świadom ich istnienia. Przyjemnie jest tak zwiedzać miasto czy dzielnicę z kimś, kto zna je od podszewki. Żaden przewodnik nie opisze tego, co można zobaczyć.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, terenowe, ze znajomymi, rowery / GT

Kiedy wreszcie wyremontują most?

  121.46  05:24
Przed południem było pochmurno, ale tak zwlekałem z wyjściem, że zrobiło się gorąco (nawet 30 °C na termometrze). Zabrałem aparat w nadziei na jakieś ładne ujęcia i ruszyłem do mojej ulubionej trasy przez Puszczę Notecką.
Droga do Szamotuł bez rewelacji. Wzdłuż Jeziora Kierskiego skorzystałem z wygodnej ścieżki. Kolejne wygody były dopiero za Szamotułami. Potem z Obrzycka pojechałem przez Zielonągórę, bo nie chciało mi się przechodzić przez most czekający na lepsze czasy, a przecież droga do Brączewa jest dużo przyjemniejsza. Kiedy wreszcie wyremontują ten most?
Do Obornik było przyjemnie, ze słońcem w plecy. Za drogę do Poznania wybrałem krajówkę, bo nie chciało mi się tłuc po dziurawych asfaltach przez wioski. I tak na krajówce jest bezpieczniej, bo w dużej mierze jest tam pobocze.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, Puszcza Notecka, setki i więcej, po dawnej linii kolejowej, rowery / GT

Przelotna kupa

  29.09  01:26
Było ciut cieplej niż wczoraj. Chciałem chwilę pojeździć po mieście, ale przelatujący ptak pokrzyżował moje plany. Wycelował prosto na moje usta. Całe szczęście zamknięte, ale nie było to komfortowe. Jedyny powód, by jeździć w jednorazowej maseczce. Niestety takich nie używam.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / Fuji

To ma być mżawka?

  35.04  01:39
Zapowiadali burzę, ale dopiero w nocy, więc chciałem wykorzystać wieczór. Było ciepło, choć parno. Przejechałem się po wschodniej części Poznania, ale zaczęło mżyć, więc skierowałem się do domu. Mżawka nie rozwinęła się, ale nie chciałem ryzykować zmoknięciem, jak wczoraj.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Tego deszczu miało nie być

  20.81  00:59
Było przyjemnie chłodno, tylko trochę wietrznie, więc ciężko się jechało. Ruszyłem kawałek na zachód, żeby potem odwiedzić centrum. Zaczęło kropić, potem lać. Spędziłem chyba z godzinę pod różnymi zadaszeniami. Gdy ustało, zdecydowałem się wrócić do domu. Znów zaczęło padać, ale już się nie zatrzymywałem, bo i tak było dużo kałuż, przez co przemokłem jeszcze bardziej.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Nieswoja szosa

  38.69  01:58
Było gorąco, więc wyszedłem dopiero wieczorem. Nadal ciężko się jechało, ale nie chciałem siedzieć w domu. Półtora tygodnia ciągłej jazdy na gravelu sprawiło, że odzwyczaiłem się od kolarzówki. Inna geometria kierownicy spowodowała, że jechało się strasznie nieswojo.
Pomyślałem, żeby pojechać nad Maltę. Minąłem po drodze sporo „bydła” pędzącego na oślep. Czerwone czy nie, pieszy czy auto – lecą.
Wjechałem w teren. Temperatura spadła zaledwie o parę stopni. Albo na południu było chłodniej, albo do Polski wróciły upały. Źle mi się tu mieszka.
Kategoria kraje / Polska, Polska / wielkopolskie, rowery / GT

Od Pietrowic do Opola

  102.36  06:36
Planowałem spędzić leniwą niedzielę i pojechać tylko do Nysy, ale spontaniczność tej podróży doprowadziła do tego, że wczoraj nie mogłem zarezerwować pociągu. Udało się złapać ostatni z Opola, więc zmieniłem plany i z pierwotnego pozostał tylko Prudnik, cobym nie jechał do Opola po własnym śladzie sprzed paru lat.
Zaskakująco namiot był dzisiaj suchy, więc nie musiałem martwić się suszeniem go przed powrotem do domu. Od rana było gorąco. Ruszyłem ku Czechom, by skrócić i oczywiście urozmaicić sobie drogę. Nie udało mi się znaleźć niczego do jedzenia – brak sklepów czy restauracji. Śniadanie musiało poczekać.
Chciałem chwalić Czechy za bardzo dobre drogi, ale szybko zmieniłem zdanie, bo niczym się nie różniły od tych w Polsce. Do tego było parę podjazdów. Nawet zaczęło się chmurzyć, ale nic z tego nie wynikło.
Szybko objechałem Prudnik, zjadłem śniadanie i ruszyłem na północ. Po chwilowym zachmurzeniu powrócił upał. Mozolnie jechałem na północ, nie mijając żadnych sklepów. Całe szczęście w porze obiadowej trafiłem na smażalnię pstrągów. Do tego upatrzyłem sobie trochę czereśni, bo chodziły za mną od paru dni, uśmiechając się przy prawie każdej drodze.
Robaki były dzisiaj niezwykle aktywne. Strząsałem je niemal garściami. Nawet gdy wjechałem do lasów co chwila coś mnie atakowało i kąsało. Co do lasów – albo było za gorąco, albo za mocno je przerzedzili z drzew, bo nie przynosiły orzeźwienia.
W Opolu miałem kilka godzin do pociągu. Jednak mogłem włączyć Nysę do planu. Pokręciłem się po mieście, pospacerowałem, zjadłem i w końcu wróciłem do domu. Zabrakło zaledwie 50 km do założonych 1000 km podczas tego urlopu. W końcu jednak przejechałem się za granicą, bo w zeszłym roku pierwszy raz od dziesięciu lat do tego nie doszło. Zostało mi trochę urlopu, więc z pewnością uda mi się jeszcze kilka razy wyskoczyć pod namiot.
Kategoria kraje / Polska, pod namiotem, Polska / opolskie, setki i więcej, terenowe, z sakwami, wyprawy / Velo Dunajec 2021, dojazd pociągiem, rowery / Fuji

Między śląskim i opolskim

  78.30  05:26
W nocy padało, ale rano wyszło słońce i mogłem choć trochę przesuszyć namiot. Niby miała być deszczowa aura, a słońce przypiekało nieznośnie. Przynajmniej miałem pod wiatr.
Ruszyłem Rowerowym Szlakiem Odry. Niestety nie spodobał mi się. Raz, że oznakowanie zostało częściowo zniszczone lub zdewastowane, a dwa – jakość wybranych dróg ma wiele do życzenia. Betonowe kratki czy tarka na szutrowej drodze (dostępnej de facto tylko dla obsługi polderu, więc aż dziwne, że droga została tak zniszczona) nie zachęcały do jazdy. Przez kiepskie oznakowanie nawet nie jestem pewien, jak długo tym szlakiem jechałem.
Znalazłem się w Raciborzu, który próbował być odrobinę prorowerowy, tylko zabrakło projektanta, który połączyłby tę sieć dróg (jedna była nawet dobrej jakości) i poprawił oznakowanie na istniejących chodnikach, które pewnie miały być drogami dla rowerów.
Było za gorąco, więc mój plan jazdy do Prudnika skróciłem i ruszyłem na najbliższy kemping, na którym byłem parę lat temu. Droga i tak była pełna górek. Trafiłem też na dwie polne drogi, po których zakurzyłem cały rower, włącznie z sakwami.
Zaskoczyła mnie droga krajowa nr 38. Prawie nikt nią nie jechał. Kiedyś ruch był większy. Kemping na szczęście też nie był zatłoczony, choć nie zabrakło imbecylów z głośną muzyką.

Kategoria kraje / Polska, pod namiotem, Polska / opolskie, Polska / śląskie, terenowe, z sakwami, wyprawy / Velo Dunajec 2021, rowery / Fuji

Hamuj! To Cieszyn

  75.57  04:53
Lało od samego rana. Podrzemałem dłużej, uzupełniłem dziennik i dopiero wtedy przestało padać. Ruszyłem na poszukiwania serwisu rowerowego. Całe szczęście jeden był w mieście. Serwisant nie miał wcześniej do czynienia z hamulcami mechaniczno-hydraulicznymi, ale od czego jest internet!? Diagnozą było zapowietrzenie układu. Usunięcie usterki miało zająć godzinę, więc w tym czasie mogłem poszukać poczty (z dwóch zaznaczonych na mapie tylko jedna istniała) i wysłać parę kartek.
Hamulce po naprawie były jak żyleta. Gdyby nie ciężki bagaż, mógłbym przelecieć przez kierownicę, bo tak delikatne zrobiły się. Tylko coś stukało i nie mogłem dojść przyczyny.
Wjechałem na szlak Wiślanej Trasy Rowerowej, który ciągnie się od Wisły do Gdańska po różnej jakości drogach. Kawałek był asfaltowy, ale potem zrobił się terenowy. Po deszczu zostało dużo błota, ale i kamienie tkwiące w glebie zniechęcały do jazdy.
Dojechałem po szlaku tylko do Skoczowa, bo dalej chciałem ruszyć na Cieszyn. Trochę się jednak wkopałem, bo droga była niesamowicie pagórkowata. Byłoby łatwiej, gdybym dojechał tam prosto z Ustronia.
Pojeździłem trochę po Cieszynie i przeskoczyłem na czeską stronę. Tam odkryłem przyczynę stukania i popędziłem do jedynego serwisu po poradę zanim zamknęliby. Poprzedni serwisant zdemontował hamulce, żeby nie zachlapać niczego olejem podczas odpowietrzania. Niestety zamontował hamulce za blisko osi i zaczęły zawadzać o szprychy. Myślałem, że mógłbym sam to poprawić, ale taka zmiana wymagała wyrównania ciśnienia. Mimo godziny zamknięcia serwisu, drugi serwisant pomógł mi i przesunął hamulec na swoje miejsce.
Pojechałem jeszcze obejrzeć rynek w Czeskim Cieszynie, bo nie zdążyłem z tego wszystkiego. Polska strona bardziej mi się podobała. Wróciłem, żeby rozejrzeć się za kempingiem, bo nie mogłem złapać sygnału. Było późno, więc nie szukałem daleko. Znalazłem w miejscowości nazywającej się jak rzeka przepływająca przez Cieszyn – w Olzie. Postanowiłem skrócić sobie drogę, jadąc przez Czechy.
Czeskie drogi były takie wygodne. Przynajmniej miałem szczęście do takich. Wjechałem nawet na szlak rowerowy nr 10, który biegł niemal do mojego celu. Nie miałem jednak mapy i zaplanowałem wrócić do Polski w Karwinie. Zanim tak się stało, złapała mnie ulewa, którą przeczekałem pod wiatą autobusową. Ulewy w tych okolicach są bardzo schematyczne: ostrzegawcze krople z nieba, gwałtowna ulewa i potem drobny deszcz przez kilkanaście minut. Szkoda, że zostaje tyle kałuż.
Droga w Polsce dłużyła się. Do tego pojawiło się parę podjazdów. Przynajmniej mogłem coś zjeść, bo nie miałem koron, żeby się gdzieś tam zatrzymać.
Już z daleka słyszałem mój kemping. Myślałem, że to chwilowe, ale ktoś wpadł na debilny pomysł urządzania dyskoteki na kempingu. Drugi najgorszy nocleg tej wyprawy (zaraz po ślimakowisku w Krakowie).
Kategoria kraje / Czechy, kraje / Polska, pod namiotem, Polska / śląskie, z sakwami, za granicą, wyprawy / Velo Dunajec 2021, rowery / Fuji

Kategorie

Archiwum

Moje rowery