W nocy sypnęło śniegiem. Trochę odśnieżyli drogi, ale użyli do tego soli, więc pojawiły się błoto i kałuże. Hamulce aż trzeszczały od piachu i soli. Musiałem co kilka kilometrów czyścić tarcze, żeby nie anonsować wszystkim, że brudny rower jedzie. Pojechałem po Anię. Ruszyliśmy do Szacht przez most Dębiński. Ania tylko popisywała się swoją znajomością topografii miasta, bo ja nie mam głowy, żeby uczyć się nazw ulic i bez mapy nie potrafię opisać drogi. W Szachtach zrobiliśmy sobie sesję fotograficzną. Krótką, bo wiało i było chłodno. Pojechaliśmy w kierunku Wartostrady. Wtedy wyszło słońce, zrobiło się ciepło i aż ciężko było jechać bez ciemnych okularów, bo słońce dawało po oczach. Odwiozłem Anię, a potem sam przez Stare Miasto i Jeżyce wróciłem do domu.